Braterska zdrada – część 2

Wyruszył 5 czerwca. …

Wyruszył 5 czerwca. Natychmiast po opuszczeniu oddziału udał się do siedziby PUBP w Grajewie i przekazał tam dokumenty przygotowane przez „Or-Ota". Otrzymawszy powyższe materiały, grajewska bezpieka postanowiła rozpocząć grę operacyjną z dowódcą oddziału. O operacji mieli wiedzieć tylko sowiecki major NKWD (tzw. doradca), szef urzędu, jego zastępca oraz sekretarka przepisująca doniesienie. W założeniach operacji przyjęto, że „Rak" zostanie zaopatrzony w dokument potwierdzający nawiązanie kontaktu z „nielegalną organizacją" i ponownie skierowany do oddziału, aby go sprowadzić w miejsce rzekomego spotkania z „grupą nielegalnej organizacji". Miejsce to miało być dogodne do urządzenia zasadzki, w której wszyscy zostaliby ujęci, a przy niesprzyjających okolicznościach – zlikwidowani.

Zgodnie z umową agent powrócił do oddziału po pięciu dniach, 10 czerwca 1946 r. Zaopatrzony był w przygotowany przez funkcjonariuszy PUBP pisemny rozkaz od „Komendanta Obwodu NSZ Grajewo". Według ustaleń podjętych z ubowcami, po przekazaniu tegoż rozkazu w trakcie rozmowy z „Or-Otem" oświadczył mu, że komendant organizacji, z którym nawiązał łączność, żądał ścisłego przestrzegania zawartych w piśmie ustaleń. Po dotarciu w pobliże wyznaczonego w rozkazie miejsca spotkania agent miał zasugerować dowódcy krótki postój w celu rozpoznania trasy przemarszu, aby uniknąć ewentualnych spotkań z wojskiem lub UB, które w związku ze zbliżającym się tzw. referendum ludowym aktywnie penetrowały teren powiatu. Krótki postój „Rak" miał wykorzystać do przekazania informacji pracownikowi UB.

Dzień później – 11 czerwca – zastępca szefa grajewskiej bezpieki chor. Wacław Szataniak przygotował plan operacji. Zgodnie z nim spotkanie wyznaczono na 15 czerwca o godzinie 4.00 we wsi Wólka Brzozowa w gminie Ruda, w zabudowaniach Józefa Organka. Położone były one na uboczu i z trzech stron otoczone lasem. 14 czerwca w godzinach popołudniowych do gospodarstwa tego w grupach trzy-, czteroosobowych w przebraniu partyzantów mieli docierać funkcjonariusze UB. Z domu miano nikogo nie wypuszczać. Wewnątrz planowano pozostawić pięciu, sześciu ubowców, a dwudziestu żołnierzy na zewnątrz miało stanowić ubezpieczenie. Z tej dwudziestki chciano poza tym sformować pięcioosobową grupę rezerwową i umieścić ją w sąsiednim pokoju. Całością miał dowodzić sam Szataniak, który miał mieć dystynkcje majora i podawać się za Józefa Karwowskiego „Bystrego", komendanta Powiatu NSZ Grajewo. W rzeczywistości „Bystry" przestał pełnić tę funkcję w listopadzie 1945 r., ale „Or-Ot" nie mógł o tym wiedzieć.

Po dotarciu oddziału „Or-Ota" dalszy scenariusz miał być następujący: „Or-Ot" wraz z łącznikiem (miał nim być agent „Rak"), po pozostawieniu broni na zewnątrz, mieli wejść do mieszkania na rozmowy z „delegacją NSZ". Następnie planowano obezwładnić „Or-Ota", tak aby nie wezwał pomocy; natomiast jego łącznik miał wyjść i doprowadzić resztę oddziału, nakazać pozostawienie broni i zaprosić ich do mieszkania. Wtedy ubowcy obstawiliby wszystkie okna i aresztowaliby ich.
Niestety, dla UB powyższy plan stał się nieaktualny, kiedy nocą z 12 na 13 czerwca 1946 r. agent „Rak" ponownie dotarł do siedziby UB w Grajewie i przekazał informacje, że „Or-Ot" po otrzymaniu rozkazu od „komendanta NSZ" i wysłuchaniu ustnej relacji agenta zarządził koncentrację oddziału i nie mogąc się doczekać wyznaczonego terminu spotkania, wyruszył na wyznaczone miejsce. Nocą 12 czerwca oddział dotarł do wsi Sojczyn Borowy w gminie Bełda i zajął kwatery u gajowego Antoniego Leguny. Wtedy dowódca wysłał swojego brata-agenta aby sprawdził stan liczebny jednostki WP stacjonującej w pobliskiej Rudzie. Umówili się, że jeśli agent nie powróci do piątej rano, oddział zmieni miejsce postoju. Oddział liczył wtedy 13 ludzi, w tym jednego rannego. Miejsce jego postoju ochraniały dwa partyzanckie posterunki. Agent poinformował UB o hasłach używanych przez posterunki.

Wobec zmienionej sytuacji w PUBP w Grajewie podjęto decyzję o rozpoczęciu akcji likwidacyjnej. Zorganizowano grupę operacyjną w sile siedmiu referentów PUBP, 12 funkcjonariuszy Komendy Powiatowej Milicji Obywatelskiej w Grajewie oraz 70 oficerów i żołnierzy z 54. Sudeckiego Pułku Artylerii Lekkiej z Ełku. Znając podane przez agenta hasła, planowano obezwładnić wartowników, a następnie, korzystając z zaskoczenia, rozbroić i ująć żywcem pozostałych partyzantów.
O godzinie 3.00 w nocy 13 czerwca 1946 r. grupa operacyjna kilkoma samochodami dojechała do wsi Ruda. W czasie krótkiego postoju dotarło tu dwóch członków oddziału „Or-Ota": Narcyz Krzyżewski „Łoś" i Wincenty Czajko „Skiba", którzy zbiegli z posterunków wartowniczych. Udzielili oni dodatkowych informacji o lokalizacji oddziału i ubezpieczeniu. O godzinie 4.30, okrążając gajówkę, partyzanci spostrzegli czających się żołnierzy. Doszło do walki, w trakcie której polegli: Tadeusz Orłowski „Or-Ot". Czesław Kisielewski „Niewiadomski" i Helena Jankowska „Dziulia". Ujęci zostali: Józef Jaworski „Faszyna", Józef Koniecko „Lis" (obaj ranni), Narcyz Jakuć „Cybulski", Marian Kisielewski „Smolak", Eugeniusz Mierzykowski „Nietupski", Stanisław Maśliński "Wróbel", Wincenty Żelachowski „Fryc" i Jan Rutkowski „Ryba". Między znalezionymi rzeczami było 238 sztuk deklaracji PSL in blanco, w tym 12 wypełnionych na członków oddziału. Zdobyto całe uzbrojenie oddziału.
Jeszcze tego samego dnia na podstawie informacji uzyskanych od zatrzymanych aresztowano trzech najbliższych współpracowników oddziału, a następnego dnia Tadeusza Muczyńskiego „Orłowskiego", rannego partyzanta, który leczył się na kwaterze. Z dwunastu aresztowanych dwóch skazano na karę śmierci, dwóch na 15 lat więzienia, dwóch uniewinniono, trzem uchylono areszt, a trzech nie objęto aktem oskarżenia.

Podsumowanie

Podporucznik Tadeusz Orłowski, wracając do Polski po sześciu latach walki, chciał rozpocząć normalne życie. Liczył na to, że szeregi organizowanej Milicji Obywatelskiej będą dobrym miejscem do kontynuowania służby. Szybko przekonał się, że metody pracy w MO mu nie odpowiadają. Porzucił służbę i postanowił walczyć z porządkami wprowadzanymi przez komunistów.
Liczył na to, że uda mu się podporządkować wraz z oddziałem Zrzeszeniu „Wolność i Niezawisłość" lub Narodowemu Zjednoczeniu Wojskowemu. Posiadane przez członków oddziału legitymacje Polskiego Stronnictwa Ludowego świadczyły, że raczej bliżej mu było do idei WiN. Rozpoczynając działalność, „Or-Ot" wcześniej czy później musiał się zderzyć z brutalnością komunistycznego aparatu represji. Ponieważ był nieuchwytny dla komunistów, ci zastosowali wobec niego najprostsze metody: aresztowano jego starych rodziców i siostrę, dając do zrozumienia, że jeśli zakończy swoją działalność, zwróci wolność swoim najbliższym. Kiedy ten zabieg nie przyniósł rezultatu, ubowcy postanowili wykorzystać przeciwko niemu jego brata. Bracia nie widzieli się przez cały okres wojny, być może spotkali się na krótko na którejś z przepustek Mieczysława. Ten ostatni postawiony przed alternatywą: wydanie brata w ręce UB w zamian za wolność dla swoich najbliższych, wybrał zdradę. Być może łudził się, że brat Tadeusz zostanie „tylko" aresztowany.

W rozgrywce z „Or-
Otem" ubowcy z Grajewa zastosowali sprawdzoną metodę z wprowadzeniem w szeregi grupy agenta, którego zadaniem było jej rozpracowanie i „wystawienie na strzał" UB. Rozszyfrowanie agenta było tym trudniejsze, że był to brat dowódcy oddziału, który miał do niego bezgraniczne zaufanie. Tę sytuację wykorzystali pracownicy PUBP w Grajewie, co więcej, zarówno w tym okresie, jak i w późniejszych latach, komunistyczny aparat represji stosował podobne metody, a za cenę uniknięcia kary lub zachowania życia zdrajcami stawali się towarzysze walki, najbliżsi członkowie rodzin i przyjaciele…

Epilog

Po doprowadzeniu do zagłady oddziału swojego brata Mieczysław Orłowski powrócił do służby w macierzystej jednostce wojskowej. W nagrodę awansowano go do stopnia starszego sierżanta. W 1947 r. został zdemobilizowany. Od 1948 r. rozpoczął służbę w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Olsztynie. Do 1950 r. pracował między innymi w PUBP w Braniewie. W 1950 r. skierowano go do Szkoły Oficerskiej Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, z której zrezygnował z powodów zdrowotnych. Zwolniono go również z UB.

Dr Sławomir Poleszak, IPN O/Lublin

Powyższy tekst, autorstwa dr Sławomira Poleszaka – historyka, kierownika Referatu Badań Naukowych Biura Edukacji Publicznej IPN Oddział w Lublinie, ukazał się w Niezależnej Gazecie Polskiej Nr 2(12)/2007 i powstał na podstawie artykułu „Działalność i likwidacja
oddziału ppor. Tadeusza Orłowskiego »Or-Ota« (grudzień 1945 – czerwiec
1946)", opublikowanego w „Zeszytach Historycznych WiN-u", 2003, nr
19-20.

Bardzo dziękuję autorowi za wyrażenie zgody na publikację artykułu.

"Braterska zdrada" – część 1>
Strona główna>

Posłańcy śmierci – część 1

"POSŁAŃCY ŚMIERCI" – Kombinacje operacyjne aparatu bezpieczeństwa na Białostocczyźnie 1949-1950

Na Białostocczyźnie od kwietnia 1949 r. do listopada 1950 r. prowadzono kombinację operacyjną, w której główną rolę odgrywał tajny współpracownik Urzędu Bezpieczeństwa, były żołnierz podziemia. Z biegiem czasu stworzono kilkuosobową grupę likwidacyjną, która nawiązywała łączność z działającymi jeszcze grupami zbrojnymi podziemia niepodległościowego i w dogodnych warunkach je mordowała.

"Walczymy, choć przegraliśmy…"

Władze komunistyczne złamały kręgosłup działającego po wojnie w Polsce podziemia niepodległościowego, uchwalając 22 lutego 1947 r. ustawę amnestyjną. Z jej „dobrodziejstw" skorzystało kilkadziesiąt tysięcy osób. Część postanowiła jednak pozostać w konspiracji i kontynuować z góry skazaną na klęskę walkę z bronią w ręku. Szacuje się, że od maja 1947 r. do końca 1950 r. na terenie całej Polski walkę prowadziło jeszcze ponad 100 oddziałów i grup partyzanckich. Przez ich szeregi przewinęło się w tym czasie około 1,5 tys. partyzantów.
Najsilniejsze ogniska oporu znajdowały się w województwach: warszawskim, białostockim i lubelskim. Na Białostocczyźnie walczyło wówczas jeszcze ponad 20 oddziałów partyzanckich, przez ich szeregi mogło przejść ok. 300 partyzantów.

W końcu 1948 r. w podziemiu niepodległościowym można zauważyć ciekawe zjawisko. Mimo zdecydowanej walki, jaką wydały mu grupy operacyjne Urzędu Bezpieczeństwa (UB) i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) oraz inne organa bezpieczeństwa, pomimo surowych wyroków zapadających w sądach wojskowych za współpracę z podziemiem, ciągle rosnących strat, nie uległo ono w tym czasie całkowitej zagładzie. Stało się to na skutek zjawiska, które najogólniej można określić „powrotami do lasu". Nasilający się terror komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, skierowany przeciwko ujawnionym i nieujawnionym członkom podziemia zbrojnego, spowodował, że wielu prześladowanych decydowało się na „powrót do lasu" i tworzenie kilkuosobowych oddziałów zbrojnych, które można nazwać grupami przetrwania. Były one nieliczne, z reguły kilkuosobowe, co sprawiało, że nie nastawiały się na walkę z grupami operacyjnymi aparatu represji, ale na przetrwanie. Powstawanie nowych oddziałów zwiększało obszar objęty ich aktywnością.

Już samo ich istnienie powodowało kontrakcję aparatu represji państwa komunistycznego. W rejon aktywności tych grup kierowano dodatkowe oddziały KBW. Niejednokrotnie grupy partyzanckie, liczące zaledwie kilku ludzi, tropione były przez jednostki operacyjne UB-KBW liczące ponad tysiąc żołnierzy. UB próbował różnych metod, które miały na celu przede wszystkim położenie kresu działalności grup zbrojnych, ale też zmniejszenie nakładów finansowych na prowadzenie akcji. W zdecydowanej większości działania te miały polegać na fizycznej likwidacji epigonów podziemia niepodległościowego, dlatego postanowiono zastosować metodę znaną w służbach specjalnych jako kombinacja lub gra operacyjna.

Funkcjonariusze UB, drugi z prawej szef PUBP w Bielsku Podlaskim Zygmunt Mossakowski, pierwszy z prawej jego zastępca por. Antoni Pańkowski, zdjęcie z lipca 1946 r.

Na Białostocczyźnie w kwietniu 1949 r. rozpoczęto operację, dającą początek grupie likwidacyjnej, której celem było nawiązywanie łączności z nadal działającymi grupami podziemia niepodległościowego i w dogodnych warunkach przeprowadzanie ich fizycznej likwidacji. Początkowo operacja miała doprowadzić do likwidacji działającego na terenie powiatu białostockiego oddziału dowodzonego przez Gabriela Oszczapińskiego „Dzięcioła". Wykorzystano w niej tajnego współpracownika Wacława Snarskiego „Księżyca"- „Chabra". Urodził się on w 1917 r. we wsi Piaski koło Krypna. W czasie okupacji niemieckiej był żołnierzem Armii Krajowej, a po „wyzwoleniu" nadal działał w szeregach Armii Krajowej Obywatelskiej i Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość". Posługiwał się pseudonimem „Cierpi". Za przynależność do podziemia został aresztowany i skazany 23 marca 1946 r. przez Wojskowy Sad Rejonowy w Białymstoku na 5 lat więzienia. Zwolniono go na podstawie amnestii z 22 lutego 1947 r. Został zwerbowany lub sam zgłosił się do współpracy z Powiatowym Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego w Białymstoku.

Od lewej: Zygmunt Mossakowski i por. Antoni Pańkowski

Pomyślny finał operacji przeciwko „Dzięciołowi" spowodował, że postanowiono w dalszym ciągu wykorzystywać ten sposób działania, doraźnie wzmacniając tajnego współpracownika kadrowymi pracownikami UB. W likwidacji oddziału Czesława Czyża „Dzika" brało udział dwóch funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa: chor. Michał Żukowski z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Białymstoku i plut. Aleksander Nowakowski z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Bielsku Podlaskim. Jak się wydaje, kolejne udane akcje spowodowały, że zdecydowano o stworzeniu stałej grupy likwidacyjnej. Skierowano do niej sierż. Szymona Urbana i „Zemstę" (NN).

Funkcjonariusz UB Szymon Urban, członek grupy likwidacyjnej.

Pierwszy z nich był Białorusinem, urodził się w 1910 r. we wsi Spudwiły, w powiecie grodzieńskim. Przed wojną i w czasie okupacji pracował jako kowal, mieszkał we wsi Czyżyki, w powiecie Bielsk Podlaski. W lutym 1945 r. podjął służbę w PUBP w Bielsku Podlaskim. Początkowo pełnił funkcję dowódcy warty. Brał udział w operacjach prowadzonych przeciwko miejscowemu podziemiu niepodległościowemu, za co w lipcu 1945 r. odznaczono go Srebrnym Medalem Zasłużonych na Polu Chwały. Przez następne trzy lata bardzo często zmieniał miejsce służby. Pracował w PUBP w Suwałkach, następnie w PUBP w Łomży, w WUBP w Białymstoku był wartownikiem, a następnie młodszym wywiadowcą Wydziału „A" (obserwacja). Potem służył w PUBP w Olecku i w PUBP w Sokółce – w obu tych urzędach pełnił funkcję komendanta ochrony. Służbę w Sokółce podjął 1 czerwca 1949 r., od tego momentu w jego aktach osobowych brak zapisu o dalszym przebiegu służby. W organach UB dosłużył się stopnia sierżanta.
Do tej pory nie udało się ustalić niczego na temat wspomnianego „Zemsty". Wiadomo jedynie, że podobnie jak Urban był funkcjonariuszem PUBP w Sokółce, gdzie pełnił funkcję komendanta aresztu.
Początki działalności pierwszego członka grupy sięgają kwietnia 1949 r. a ostateczny kres jej istnienia datuje się na początek listopada 1950 r. Operacja była głównie prowadzona na pograniczu powiatów białostockiego i łomżyńskiego.

Gabriel Oszczapiński "Dzięcioł"

Pierwszym rezultatem kombinacji operacyjnej przy użyciu tajnego współpracownika „Księżyca"- „Chabra" było rozbicie oddziału partyzanckiego Gabriela Oszczapińskiego „Dzięcioła". Był on ujawnionym żołnierzem AK-WiN. Wiosną 1948 r. wezwany na przesłuchanie, w obawie przed aresztowaniem zaczął się ukrywać. Zorganizował oddział zbrojny liczący 4-7 partyzantów. PUBP w Białymstoku uruchomił działania operacyjne, które miały doprowadzić do jego likwidacji. Wytypowano m.in. 30 tajnych współpracowników, którzy mieli zbierać o nim informacje. Brak efektów podjętych działań skłonił w kwietniu 1949 r. szefa powiatowej bezpieki w Białymstoku, kpt. Antoniego Pańkowskiego, do poszukiwania innego rozwiązania. Na podstawie posiadanych informacji wytypowano tajnego współpracownika Wacława Snarskiego, któremu na czas operacji nadano pseudonim „Chaber". W okolicy rozgłaszano informację, że jest on ścigany przez UB za nielegalne posiadane broni, ponadto kilkakrotnie – dla uwiarygodnienia tej informacji – grupy operacyjne UB-KBW „odwiedzały" go w miejscu zamieszkania, aby go aresztować. Posiadając taką „legendę" Snarski poszukiwał kontaktu z grupą „Dzięcioła", aby do niego dołączyć.
Udało mu się to w sierpniu 1949 r., choć nie od razu zdobył zaufanie członków oddziału. Pańkowski tak oceniał agenta:
„Niezwykle sprytny i przebiegły, nawiązał obecnie łączność z bandą »Dzięcioła«. […] Daje cenne materiały i przyczynia się wybitnie do likwidacji tejże bandy".

Systematyczna praca agenta doprowadziła do uzyskania przez UB wielu cennych informacji. Dzięki nim 5 grudnia 1949 r. grupa operacyjna starła się z oddziałem. Jeden z ciężko rannych partyzantów został ujęty. Aby nie niepokoić pozostałych członków oddziału, w okolicy rozgłaszano, że zginął. W tym samym czasie poddano go brutalnemu śledztwu. Dwa tygodnie później w okolicy aresztowano blisko 70 osób pomagających oddziałowi. Powyższe działania doprowadziły do kryzysu w oddziale. Dowódca nie ufając swoim podkomendnym, zaczął się ukrywać samotnie. Tymczasem tajny współpracownik poszukiwał kontaktu z dowódcą i resztą oddziału. Najpierw ustalił miejsce pobytu trzyosobowego patrolu partyzanckiego, doprowadził tam grupę operacyjną UB-KBW. W wyniku walki stoczonej 8 stycznia 1950 r. wszyscy trzej zginęli. Nazajutrz agent dotarł do samego „Dzięcioła", a następnego dnia doprowadził podstępem do jego aresztowania. Zarówno „Dzięcioł", jak i wcześniej ujęty partyzant zostali straceni 10 marca 1951 r. w więzieniu w Białymstoku na mocy wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego.

Posłańcy smierci – część 2>

Posłańcy śmierci – część 2

Kolejną ofiarą Wacława …

Kolejną ofiarą Wacława Snarskiego stał się oddział Czesława Czyża „Dzika". Dowódca był ujawnionym żołnierzem Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Przed amnestią dowodził kilkunastoosobowym patrolem zbrojnym Pogotowia Akcji Specjalnej w oddziale Michała Bierzyńskiego „Sępa". Przed „powrotem do lasu" odbywał zasadniczą służbę wojskową, ale podczas przepustki dowiedział się ponoć o aresztowaniach swoich byłych towarzyszy broni, dlatego 9 września 1949 r. zdezerterował z wojska i zaczął się ukrywać. W ciągu kilku miesięcy zorganizował grupę zbrojną liczącą 6 partyzantów.

Plut. Czesław Czyż "Dzik", do ujawnienia dowódca patrolu PAS w IV batalionie "Biebrza", od końca 1949 r. dowódca kilkuosobowego oddziału zbrojnego. Ujęty 15 VIII 1950 r. Zdjęcie wykonane przez UB w 1950 r.

W czerwcu 1950 r. PUBP w Łomży rozpoczął jej rozpracowywanie, początkowo informacje zbierało 22 tajnych współpracowników, później dołączyło do nich jeszcze 13 agentów bezpieki. Szansa na rozbicie grupy pojawiła się na początku lipca, kiedy jeden z byłych żołnierzy PAS NZW, wtedy tajny współpracownik bezpieki o kryptonimie „O-10", ustalił, że „Dzik" planuje przeprowadzenie akcji ekspropriacyjnej. UB i KBW przygotowały zasadzkę. Operacja zakończyła się niepowodzeniem, gdyż w ostatniej chwili tajny współpracownik wyznał „Dzikowi", jaką naprawdę odgrywa rolę. Po kolejnym niepowodzeniu postanowiono wykorzystać sprawdzonego już agenta Wacława Snarskiego „Księżyca" – „Chabra". Funkcjonariusze UB odpowiednio uzbroili i przemieścili agenta w rejon działania „Dzika" i jego współtowarzyszy.

Już 29 lipca 1950 r. Snarski przekazał swoim mocodawcom z UB, że został przyjęty do oddziału. Wychodząc naprzeciw planom „Dzika", który chciał powiększyć stan osobowy oddziału, agent oznajmił, że dwaj jego znajomi z grupy „Dzięcioła", którzy dysponują własnym uzbrojeniem, z chęcią do nich dołączą. Przeprowadził oddział w okolice swojej rodzinnej wioski Piaski. Następnego dnia, pod pretekstem poszukiwania swoich kolegów, Snarski oddalił się. Jeszcze tego samego dnia powrócił wraz z nimi, przedstawiając ich jako „Kruka" i „Smutnego". Pod pseudonim „Kruk" krył się chor. Michał Żukowski, a „Samotnym" był plut. Aleksander Nowakowski. Pierwszy był pracownikiem Wydziału III WUBP w Białymstoku, drugi – Referatu III PUBP w Bielsku Podlaskim. Obaj byli dobrze zbudowani, co miało im pomóc przy obezwładnianiu partyzantów. Przybyła trójka przyniosła ze sobą cztery butelki wódki, dwie zawierały środki nasenne. Po sprawdzeniu przybyszów „Dzik" zaproponował ucztę. Niedaleko od miejsca kwaterowania oddziału ulokowano grupę operacyjną złożoną z 6 funkcjonariuszy UB i 14 żołnierzy KBW. Kiedy w nocy partyzanci zasnęli, do akcji wkroczyli pracownicy operacyjni UB. Bez trudu obezwładnili „Dzika", udało mu się jednak krzyknąć: „Zdrada, UB!". To obudziło pozostałych partyzantów, którzy jednak nie mieli szans. Zostali wystrzelani przez ubowców i prowokatora. Poległo pięciu ludzi, „Dzik" został ujęty. Skazano go na karę śmierci, ale Najwyższy Sąd Wojskowy zamienił ją na 15 lat więzienia. Wyszedł z wiezienia 23 grudnia 1963 r. Do niedawna mieszkał w Gdyni.

Zdjęcie partyzantów z oddziału Czesława Czyża „Dzika", rozbitego 15 sierpnia 1950 r. Od góry leżą: Mieczysław Gompert "Słowik", Antoni Myśliński, Jan Mieczkowski "Wolny" i Józef (NN) "Śmigły".

Prawie natychmiast po likwidacji oddziału Czesława Czyża „Dzika" WUBP w Białymstoku postanowił wykorzystać Snarskiego do rozpracowania czteroosobowej grupy Franciszka Kisielewskiego „Sosny", ukrywającej się nad Narwią niedaleko Łomży. Podobnie jak „Dzik" „Sosna" był ujawnionym partyzantem NZW, a przed ujawnieniem dowodził kilkunastoosobowym patrolem zbrojnym Pogotowia Akcji Specjalnej w oddziale Michała Bierzyńskiego „Sępa". Dla wzmocnienia wiarygodności Snarskiego funkcjonariusze UB wraz z nim napadli na jedną z miejscowych spółdzielni. Następnie rozgłaszano w okolicy, że dokonał tego „Dzik" i „Księżyc", a ich łupem padło około 2 min złotych.

Doskonała orientacja w terenie i szerokie kontakty sprawiły, że Snarskiemu szybko udało się przyłączyć do oddziału „Sosny". Po bliższym zapoznaniu się z agentem „Sosna" zaproponował mu przeprowadzenie akcji ekspropriacyjnej w okolicy, w której się ukrywali. „Księżyc" uchylił się pod pretekstem silnej penetracji tego rejonu przez UB i wojsko, zaproponował natomiast akcję blisko swoich rodzinnych okolic. „Sosna" przystał na to. Oddział przeprawił się promem przez Biebrzę, a następnie przeszedł przez trudno dostępne mokradła i grzęzawiska. Miało to na celu zmęczenie partyzantów i ułatwienie ich likwidacji. Kiedy grupa dotarła do wsi Żuki, agent ulokował ją w pobliskich lasach, zaproponował odpoczynek i przeprowadzenie akcji następnego dnia wieczorem.
Z raportu zastępcy naczelnika Wydziału III WUBP w Białymstoku ppor. Konstantego Janowskiego wynika, że 25 sierpnia 1950 r. wieczorem agent zaproponował „wspólne spożycie alkoholu". Potem chciał opuścić oddział i skontaktować się z pracownikami UB. „Sosna" nie zgodził się, tłumacząc się nieznajomością terenu. Nocą, kiedy partyzanci spali, „Księżyc" – „Chaber" sam zastrzelił wszystkich czterech. Niewykluczone, że podobnie jak w przypadku oddziału „Dzika" i tym razem podał im alkohol ze środkami usypiającymi.

Odnoszone w błyskawicznym tempie sukcesy skłoniły białostocką bezpiekę do podjęcia decyzji o wykorzystaniu Snarskiego do likwidacji jednego z największych i najaktywniejszych w tym okresie oddziałów podziemia działających na Białostocczyźnie. Była to grupa dowodzona przez Stanisława Grabowskiego „Wiarusa", który również wywodził się z NZW.

Stanisław Grabowski "Wiarus", do 1952 r. szef PAS w Kmendzie Powiatu NZW "Mazur" Wysokie Mazowieckie.

Kluczem do nawiązania kontaktu była osoba Fabiana Olszewskiego „Kniazia", ujawnionego dowódcy oddziału zbrojnego w batalionie Komendy Powiatu „Bałtyk" – Białystok-Powiat i tzw. grupy „Brzeziniaków", którą należy traktować jako grupę rabunkową. „Brzeziniacy" nawiązali łączność z oddziałem „Wiarusa". Co prawda wejście do grupy „Brzeziniaków" przyszło Snarskiemu bardzo łatwo, ale z upływem czasu nie przynosiło to żadnych korzyści dla UB. Bezpieka postanowiła zlikwidować „Brzeziniaków" i samodzielnie szukać kontaktu z „Wiarusem". Do pomocy Snarskiemu przydzielono funkcjonariuszy UB: Szymona Urbana i „Zemstę" (NN). Operacja jednak nie doszła do skutku, co więcej, dalszy bieg wydarzeń omal nie zakończył się tragicznie dla samego Snarskiego. Otóż na początku października 1950 r., kiedy wspomniana trójka przygotowywała się do likwidacji „Brzeziniaków", we wsi Brzeziny pojawił się oddział „Wiarusa". Snarski został ujęty przez „Wiarusa", który był przekonany, że oto pojmał sprawcę zagłady oddziału „Dzięcioła"
. W trakcie przesłuchania Snarski czując, że ziemia pali mu się pod nogami, zagrał va banque i powiedział, że posiada kilka tysięcy nabojów do automatu, co wówczas dla partyzantów było towarem wysoce deficytowym. Oddział wraz ze związanym Snarskim udał się na wskazane miejsce. Ten jednak wykazał się wyjątkowym sprytem i mimo skrępowanych rąk i strzelających partyzantów zdołał uciec.

Patrol NZW Stanisława Grabowskiego "Wiarusa" (pierwszy z lewej), ok. 1950 r.

Kolejną akcją, którą przeprowadziła grupa w składzie Snarski, Urban i „Zemsta" było zamordowanie Fabiana Olszewskiego „Kniazia", który po aresztowaniu przez WUBP w Białymstoku zdołał zbiec z aresztu. Trójka agentów nawiązała z nim łączność i zaproponowała mu przeprowadzenie akcji ekspropriacyjnej. Kiedy ten się zgodził, otrzymał broń. 4 listopada 1950 r. podczas odpoczynku przed mającą nastąpić akcją, "Zemsta" zastrzelił Olszewskiego, gdy ten spał. Agenci ukryli zwłoki i powiadomili o tym UB. Funkcjonariusze zabrali ciało do Białegostoku, a szef powiatowej białostockiej bezpieki kpt. A. Pańkowski raportował:
„Nadmienia się, że żywcem nie został wzięty »Kniaź« z powodu tego, że powodowałoby [to] rozkonspirowanie ag[enta] »Księżyca« po dalszym rozpracowaniu bandy »Wiarusa«.

Po przeprowadzonej akcji grupa spotkała się z oficerami operacyjnymi UB, którzy zalecili oczekiwanie na kolejne wytyczne, tym bardziej, że „Zemsta" poprosił o przepustkę, gdyż chciał załatwić sprawy rodzinne. Jednak na początku listopada 1950 r. łączność między Snarskim i Urbanem a UB została zerwana. Dlaczego? Być może postanowili sami odnieść kolejny sukces. Wiadomo, że dotarli na Zaraniec, jeden z grądów położonych wśród rozlewisk Biebrzy, po prawej stronie jej biegu, w gminie Trzcianne (powiat białostocki). Na Za-rańcu od początku maja 1950 r. ukrywali się mjr Jan Tabortowski „Bruzda" i kpt. Stanisław Cieślewski „Lipiec". W przeszłości obaj pełnili kierownicze funkcje w podziemiu akowskim i
poakowskim w Łomżyńskiem. Ścigani przez UB od wiosny 1950 r. zaczęli
się ukrywać na pograniczu powiatów łomżyńskiego i grajewskiego.

Od lewej: mjr Jan Tabortowski „Bruzda", kpt. Stanisław Cieślewski „Lipiec"

Urban i Snarski dotarli do grądu łódkami o zmierzchu. W trakcie spotkania z „Bruzdą" przedstawili kilkakrotnie już używaną „legendę". Tym razem jeden z nich podał się za „Dzika", dowódcę rozbitego przez UB oddziału, który wraz z ocalałym partyzantem chciałby dołączyć do ukrywających się na grądzie.
„Bruzda" podjął grę, lecz skłamał, że jest dowódcą kilkunastoosobowego oddziału i że większość partyzantów śpi po powrocie z akcji. Obu przybyszy zaprosił do podziemnego bunkra, w którym się ukrywali. Snarski stracił przewagę, którą posiadał za każdym razem. Było to spowodowane tym, że Tabortowski i Cieślewski stworzyli świetnie funkcjonującą „siatkę" wywiadowczo – ostrzegawczą spośród swoich dawnych podwładnych. To właśnie jej członkowie zaalarmowali ich już wcześniej, że po okolicy kręcą się nieznajomi, obserwujący teren i zadający dużo pytań. Jeden z obcych miał mieć szramę na policzku. W bunkrze przy świetle lamp naftowych Tabortowski spostrzegł taką właśnie szramę na twarzy przybysza. Doszło do walki, w wyniku której obaj prowokatorzy zostali zabici, ich ciała obciążono kamieniami i wrzucono do pobliskiego mokradła.
Funkcjonariusze UB o przebiegu wydarzeń na Zarańcu dowiedzieli się dopiero w sierpniu 1952 r., kiedy ujęli ppor. Józefa Ramotowskiego „Rawicza", ujawnionego byłego zastępcę prezesa Obwodu Łomża WIN. „Rawicz" był związany z oddziałem Tabortowskiego i poznał tę historię z opowiadań jej uczestników.

Z informacji zawartych w teczce personalnej Szymona Urbana wynika, że po uzyskaniu tej wiedzy WUBP w Białymstoku przeprowadził przeszukanie mokradeł wokół Zarańca, w wyniku czego wydobyto zwłoki Snarskiego i Urbana. Funkcjonariusze UB byli przekonani, że obaj prowokatorzy na Tabortowskiego i Cieślewskiego natknęli się przypadkowo, co więcej – byli pewni, że spotkani nie znali Wacława Snarskiego „Księżyca" – „Chabra", a więc nie mogli wiedzieć, kim był. Nie docenili współpracowników oddziału, którzy spełniali w doskonały sposób funkcje wywiadowcze.
Filarem opisanej grupy likwidacyjnej był Wacław Snarski, w czasie okupacji niemieckiej żołnierz AK, a po „wyzwoleniu" Armii Krajowej Obywatelskiej i Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość". Za tę działalność spędził w więzieniu ponad rok. Nieznane są dokładne okoliczności zwerbowania go do współpracy przez PUBP w Białymstoku. Istotne jest, że to były żołnierz podziemia stał się katem podobnych jemu, wciąż jeszcze walczących.
Grupa likwidacyjna przyczyniła się do śmierci 14 partyzantów (12 zginęło w trakcie operacji, 2 ujętych stracono). Trudno podać dokładną liczbę aresztowanych współpracowników zlikwidowanych oddziałów, ale na pewno była to liczba wielokrotnie większa.

Dr Sławomir Poleszak

Powyższy artykuł, autorstwa dr Sławomira Poleszaka – historyka, kierownika Referatu Badań Naukowych Biura Edukacji Publicznej IPN Oddział w Lublinie, ukazał się w Niezależnej Gazecie Polskiej Nr 8(8)/2006.
Tekst powstał na podstawie artykułu napisanego wspólnie z Piotrem Łapińskim, "Posłańcy śmierci. Kombinacje operacyjne aparatu bezpieczeństwa na Białostocczyźnie 1949-1950", opublikowanego w periodyku Instytutu Pamięci Narodowej „Pamięć i Sprawiedliwość", nr 1(3), w 2003 r. (Plik w formacie PDF)
Bardzo dziękuję autorowi za
wyrażenie zgody na publikację artykułu.

Posłańcy śmierci – część 1>

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 1

Poniższy artykuł, autorstwa dr Jarosława Kopińskiego z IPN O/Lublin, ukazał się w Zeszytach Historycznych WiN-u Nr 25/2006. Dziękuję autorowi za udostępnienie tekstu do publikacji.

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947.
Próba charakterystyki w świetle wybranych przykładów.

Temat, który próbuję badać jest bardzo skomplikowany i niestety mało udokumentowany. Zachowały się tylko szczątki sprawozdawczości komórek kontrwywiadu i wywiadu AK i następnie WiN. Większość archiwaliów wytworzonych przez komórki kontrwywiadu została zapewne zniszczona w 1947 roku przed ujawnieniem. Ocalały jedynie te, które zostały zarekwirowane przez funkcjonariuszy UB podczas rewizji w latach 1945-1947. Są one rozsiane po różnych aktach, zwłaszcza sądowych i personalnych oraz w zdecydowanej mniejszej mierze śledczych. Dopiero teraz po otwarciu archiwów dawnego Urzędu Bezpieczeństwa przez Instytut Pamięci Narodowej będzie można zapoznać się ze skalą tego zjawiska. Będzie można ocenić, jak poszczególne komórki państwa podziemnego starały się przeniknąć w szeregi powstającego Urzędu Bezpieczeństwa i tworzącej się równolegle Milicji Obywatelskiej i porównać jak to wyglądało na szczeblu gminy, powiatu, województwa i centrali, czyli MBP i KG MO.

Penetracja szeregów tej instytucji przez ludzi podziemia była skrzętnie skrywana w okresie PRL. Naprzykład na terenie Lubelszczyzny do końca lat osiemdziesiątych akta te przeglądali funkcjonariusze SB, którzy najpierw zwalczali aktywnie podziemie, a później na emeryturze dodatkowo zarabiali pisząc na zamówienie Służby Bezpieczeństwa historię podziemia niepodległościowego. Jednocześnie prawie nie zachowały się akta Wydziałów do spraw Funkcjonariuszy WUBP, SB i KW MO1, które zajmowały się prześwietlaniem przeszłości funkcjonariuszy UB, a później SB i Milicji, ich rodzin pod kątem ewentualnych powiązań z podziemiem niepodległościowym. Badanie przeszłości funkcjonariuszy i ich rodzin kontynuowano do roku 1989. Nikt, którego ktoś z rodziny (ojciec, dziadek, stryj) miał styczność z AK bądź WiN nie miał szans podjąć pracę w tzw. resorcie, no chyba, że ktoś poszedł na współpracę z UB/SB i zmazał ofiarnym donoszeniem na innych swoje winy.
Z zachowanych akt Wydziału VI KW MO w Rzeszowie wynika, że oprócz faktycznych milicjantów – współpracowników podziemia starano się nieraz pod pozorem współpracy z WiN pozbyć niepokornych wobec wyższego dowództwa.2 Po prostu często wystarczał jeden donos na milicjanta i jego kariera w aparacie bezpieczeństwa PRL była przekreślona na zawsze.
Szkoda, że nie będzie można porównać informacji zwartych w odnalezionych dokumentach z relacjami uczestników tamtych wydarzeń, którzy odeszli już na wieczną wartę. Pozostaje tylko żmudne układanie historii tego bardzo zasłużonego i zarazem niezwykle trudnego pionu struktur AK-WiN ze szczątków meldunków, korespondencji, itp. Pionu, którego członkowie – żołnierze Polski Podziemnej – w bardzo istotny sposób przyczynili się do ocalenia nie jednego istnienia ludzkiego.

I. Kontrwywiad Armii Krajowej w okresie okupacji niemieckiej

Kontrwywiad – według słownika wyrazów obcych jest organem wojskowym, którego zadaniem jest śledzenie i zwalczanie obcego wywiadu. Jego działalność ma charakter defensywny, nastawiony na obronę przed działalnością wywiadowczą przeciwnika. Istotą jego jest, podobnie jak i wywiadu, głęboka tajność, co do metod, form oraz kierunków i zakresu działania.3
Armia Krajowa posiadała w swoich strukturach organizację o charakterze wywiadowczym i kontrwywiadowczym. Była to próba odtworzenia struktur dawnego Oddziału II Sztabu Generalnego WP. Zadaniem wywiadu było zbieranie informacji o przeciwniku – głownie o niemieckim potencjale zbrojeniowym, jednostkach wojskowych i policyjnych oraz kierunkach natarć jednostek niemieckich.
Natomiast zadaniem kontrwywiadu AK było gromadzenie informacji o niemieckich jednostkach policyjnych, ich wywiadzie, agenturze werbowanej wśród Polaków oraz o działaniach niemieckiego wywiadu wojskowego – Abwehry na ziemiach polskich. Generalnie działalność komórek kontrwywiadu funkcjonującego w ramach Polskiego Państwa Podziemnego miała za zadanie chronienie własnych szeregów przed penetracją podziemia przez siły bezpieczeństwa okupanta niemieckiego.

Kontrwywiad Armii Krajowej posiadał rozbudowane struktury począwszy od szczebla Komendy Głównej AK poprzez Komendy poszczególnych Okręgów, Inspektoratów aż do szczebla Komend Powiatowych i nawet Rejonowych. Odnalezione ostatnio w archiwum lubelskiego IPN dokumenty mówią o bardzo skutecznej działalności komórek Kontrwywiadu Komendy Okręgu AK zarówno skupionych w Oddziale II Komendy Okręgu AK jak i w Wydziale I – Organizacyjnym Komendy Okręgu. Z zachowanych materiałów wynika, że posiadał on wtyczki w lubelskim gestapo oraz w wojsku i żandarmerii niemieckiej. Konspiratorzy działający w ramach niego docierali poprzez swoje kontakty do więźniów przetrzymywanych w gestapo oraz na terenie więzienia na Zamku i na terenie obozu koncentracyjnego Majdanek. Wiedziano o aresztowaniach członków organizacji, nawiązywano z nimi kontakt między innymi poprzez sekretarkę Szefa Lubelskiego gestapo. Jednocześnie kontrwywiad wewnętrzny zbierał informacje o oddziałach partyzanckich AK na terenie Okręgu, o ich dowódcach, zachowaniu w terenie, stosunku do nich ludności cywilnej, itp.4

Zachowały się również materiały kontrwywiadu AK o działalności innych organizacji, w tym grup komunistycznych, ale wydaje się, że w latach 1940-1944 zbyt mało czasu poświęcano rozpracowaniu grup komunistycznych i partyzantki sowieckiej, która na terenie Lubelszczyzny pojawiła się w drugiej połowie 1943 roku. Owszem źródła kontrwywiadu AK informowały o pobycie grup komunistycznych, partyzantki sowieckiej i grup AL, ale nie zetknąłem się przeglądając meldunki kontrwywiadu AK z informacjami o celach tych grup, ich sytuacji wewnętrznej, współpracujących z nimi osobach narodowości polskiej, itp. Można zatem stwierdzić, że w tym zakresie informacje dostarczane przez wywiad i kontrwywiad Komendy Okręgu AK w Lublinie były bardzo ogólnikowe i nie dostarczały Komendantowi AK pełnego obrazu wydarzeń na terenie Lubelszczyzny, szczególnie w odniesieniu do zamierzeń grup komunistycznych. Dla przykładu można podać choćby zabójstwo przez partyzantkę sowiecką (prawdopodobnie oddział NKGB) pod dowództwem „Wołodii”, na co dzień stacjonujący w oddalonych od miejsca zabójstwa około 150 km lasach kąkolewsko-radzyńskich, Komendanta Obwodu AK Włodawa kpt. Józefa Millerta „Sępa” wraz z adiutantem i żołnierzem AK. Co ciekawe zasadzkę na Komendanta Obwodu zrobiono tuż przed jego przeniesieniem na teren Zamojszczyzny. Przeprowadzone dochodzenie w tej sprawie nie wykryło zdrady w szeregach włodawskiej AK, chociaż padały różne oskarżenia.5 Później na terenie obwodu włodawskiego zdarzały się przypadki porwań i zaginięć osób pełniących funkcje kierownicze. Podobnie było na terenie powiatu radzyńskiego, gdzie np. zaginę
li łącznicy Komendy Obwodu AK wysłani do rejonu Ostrowa Lubelskiego w czerwcu 1944 roku w celu nawiązania łączności z dowództwem 27 DP AK.6 Takich przypadków było znacznie więcej, co gorsze Dowództwo AK było wobec nich całkowicie bezradne. A partyzantka komunistyczna w ten sposób zdobywała informacje o miejscowej konspiracji.

Drugim sposobem, który powodował rozkonspirowanie siatki organizacyjnej AK była wszechstronna pomoc ze strony AK świadczona dla grup sowieckich i AL podczas ich przemieszczania miedzy innymi poprzez umożliwianie kontaktów z miejscową siatką konspiracyjną. Dowództwo AK nie zdawało sobie sprawy z powagi sytuacji i zadań grup spadochroniarzy sowieckich, którzy przede wszystkim mieli za zadanie rozpracować teren i struktury polskiego niepodległościowego podziemia, a dopiero w następnej kolejności prowadzić walkę z hitlerowcami. Uwidoczniło się to dopiero w II połowie 1944 roku, kiedy to NKWD dysponowało gotowymi listami żołnierzy AK przeznaczonych do internowania i wywiezienia na teren ZSRR. A był to efekt kilkuletniego systematycznego rozpracowywania polskiego podziemia przez wywiad sowiecki (grupy NKWD i NKGB) oraz polską partyzantkę komunistyczną.
Rozpracowaniu polskiego podziemia sprzyjała również akcja „Burza”, podczas której wiele osób ujawniło swoją działalność w organizacji podziemnej. Po tej akcji wiedzieli sąsiedzi, znajomi, kto jest z ich znajomych w organizacji. To też w jakimś stopniu przyczyniło się do gruntownego rozpoznania struktur podziemnych przez wywiad komunistyczny.

Podsumowując, można stwierdzić, że kontrwywiad AK był w ponad 90 % nastawiony na rozpracowanie sił bezpieczeństwa III Rzeszy stacjonujących na terenie tzw. Generalnej Guberni, natomiast kontrwywiad AL i wspomagające go grupy sowieckie (NKWD, NKGB) w tym samym czasie rozpracowywały siatkę konspiracyjną AK nie cofając się przed porwaniami żołnierzy AK (Lubelskie, Kieleckie) i wykorzystując dobrą wolę lokalnych dowódców AK. Można zatem stwierdzić, że z chwilą wkroczenia na omawiane tereny Armii Czerwonej sytuacja żołnierzy AK przedstawiała się bardzo niepokojąco. Zanim społeczeństwo zorientowało się, jakie cele wobec niego ma „sojusznik naszych sojuszników” minęło kilka miesięcy. W tym czasie tworzony w oparciu o NKWD aparat bezpieczeństwa PKWN poczuł się na tyle pewny, że rozpoczął przeprowadzać samodzielnie operacje przeciwko podziemiu, które po masowych aresztowaniach mających miejsce na przełomie października i listopada 1944 było w znacznym stopniu zdezorganizowane.


Przypisy do części 1:
1. Akta Wydziałów do spraw funkcjonariuszy systematycznie niszczono. Pierwsza fala brakowania tych akt miała miejsce w 1956-1957 roku, następna pod koniec lat sześćdziesiątych. W sumie pozostały jedynie szczątkowe akta.
2. Dotyczy to Wydziału Śledczego Komendy Wojewódzkiej MO w Rzeszowie, w którym, jak wynika z danych Wydziału VI KWMO większość funkcjonariuszy współpracowała z organizacją WiN, w tym również Naczelnik Wydziału. – patrz Sprawozdanie Wydziału VI KW MO w Rzeszowie za okres 28.08.-24.09.47 IPN Rz 00106/22, k.43
3. L.Pietrzak, Działalność wywiadu Zrzeszenia WiN w Obwodzie Garwoli w latach 1945-1947 w: Zeszyty Historyczne WiN 19-20 (2003), s.193-194
4. W dwóch doniesieniach agent III Departamentu MBP o krypt. „333” ujawnił siatkę Kontrwywiadu Komendy Okręgu AK, która funkcjonowała w ramach Wydziału I – Organizacyjnego Komendy Okręgu AK Lublin. Wśród osób współpracujących z tą siatką wymienił miedzy innymi sekretarkę Szefa Wydziału Politycznego Gestapo Anni Neeschen oraz kapitana z Oberfeld Kommandantur Lublin, który współpracował z polskim podziemiem ze względów ideowych- patrz Jarosław Kopiński, Dwa doniesienia agenta Departamentu III MBP o pseudonimie „333” w: Zeszyty Historyczne WiN 24(2005) s. 291-302
5. J. Kopiński, Kilka uwag o śmierci Komendanta Obwodu AK Włodawa kapitana Józefa Milerta „Sęp”, „Kowalski” w: Rocznik Chełmski 5 (1999), s. 237-243
6. Relacja Stanisława Kalisza z dnia 14.07.1991 /zbiory autora/

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 2>

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 2

II. Rozpracowywanie Polskiego Państwa Podziemnego na terenach „wyzwolonych” w 1944 roku przez NKWD i UB i próby lokowania ludzi powiązanych z podziemiem w strukturach władz bezpieczeństwa.

Mając tak przygotowany teren jednostki NKWD przystąpiły na początku sierpnia 1944 roku do działania. W pierwszym okresie Sowieci wykorzystali ujawnienie oddziałów AK do ich rozbrojenia, internowania kadry dowódczej oraz skierowania żołnierzy do tworzących się jednostek LWP, przede wszystkim II Armii.7 Nie do końca ten manewr się powiódł, rozpoczęto więc kuszenie oficerów, szczególnie kadrę dowódczą na Lubelszczyźnie i Rzeszowszczyźnie odtwarzaniem dawnych dywizji WP w celu, jak to określono, wspólnej walki z Niemcami. W związku z tym zwalniano z więzień dowódców, pozwalano tworzyć sztaby, organizować jednostki i zarządzano koncentracje.8 Wszystko to z usilnym dążeniem do wyłapania przez jednostki NKWD żołnierzy AK. Proces ten zakończył się pod koniec sierpnia 1944 roku. Następnie przystąpiono do masowych obław wykorzystując informacje zdobyte w okresie okupacji niemieckiej, dostarczone przez działaczy PPR i żołnierzy AL, zdobyte w trakcie prowadzenia śledztw oraz od zwerbowanych informatorów, których kaptowano na masową skalę w obozach filtracyjnych i w aresztach NKWD.

W październiku 1944, po upadku powstania warszawskiego na terenie Białostocczyzny, Lubelszczyzny i wyzwolonej części Rzeszowszczyzny wykorzystując rozbicie podziemia jednostki NKWD rozpoczęły przeprowadzanie masowych obław mających na celu wyłapanie ukrywających się żołnierzy AK oraz sterroryzowanie społeczeństwa polskiego. Jednocześnie rozpoczęto wyławianie oficerów i żołnierzy AK z tworzących się jednostek LWP, których często za działalność w AK w trakcie okupacji niemieckiej skazywano na kary śmierci bądź też wywożono do obozów w Skrobowie i w Błudku-Nowinach. Pozostałych kierowano do tzw. kompanii karnych, które wysyłano na pierwszą linię ataku. Było to z reguły skazanie na pewną śmierć, tylko, że odłożoną w czasie.

Doskonale tamten okres charakteryzują wspomnienia dr Zygmunta Klukowskiego9, oficera AK, lekarza w szpitalu w Szczebrzeszynie, czy też relacja żołnierza V wileńskiej Brygady AK Wacława Beynara „Orszaka”10 oraz książka Jana Łopuskiego11, oficera łączności Inspektoratu Rejonowego „Rzeszów”. Mówią one o permanentnym zagrożeniu aresztowaniem przez NKWD, UB czy MO. Klukowski w swoim pamiętniku porównując okupację niemiecką z pierwszym okresem panowania PKWN pisze miedzy innymi:
„Taka nagonka paraliżuje oczywiście bardzo dotkliwie wszelką pracę konspiracyjną. Ludzie przede wszystkim muszą szukać dla siebie jakiegoś schronienia, nie mogą swobodnie poruszać się nie tylko po ulicach miasta, lecz w ogóle po całym terenie, ponieważ są znani, a wśród PPR-owców, milicjantów, gorliwych berlingowców itp. coraz więcej jest żołnierzy i podoficerów z oddziałów leśnych i czynnych dawniej członków organizacji. Konspiracja jest teraz o wiele trudniejsza aniżeli przy Niemcach.”12

AK chcąc przetrwać musiała podjąć działania obronne. Były one prowadzone dwutorowo. Po pierwsze starano się uświadomić członkom własnej organizacji, jakie zagrożenie niosą służby specjalne „sojusznika naszych sojuszników” poprzez wydawanie instrukcji z pełnym opisem metod postępowania NKWD i UB oraz mniej znanego „Smierszu”. Na terenie Podokręgu „Rzeszów” instrukcję taką wydano 26 października 1944 roku.13 Podobnie postąpił w Okręgu Lubelskim Inspektor radzyński mjr Wilhelm Szczepankiewicz „Kogurt”, który 17 października 1944 roku wydał rozkaz do żołnierzy AK, w którym przestrzegał przed kontaktami z uciekinierami z LWP oraz z żołnierzami oddziałów stacjonującej na terenie Inspektoratu Armii Czerwonej. Pisał w nim:
„[….] Pod pozorem ucieczki berlingowcy starają się nawiązać kontakty z oddziałami AK, aby wniknąć w sieć organizacji, wydostać materiał do przyszłych oskarżeń i aresztowań. Ostrzec żołnierzy naszych, aby byli ostrożni. Wykluczam w ogóle nawiązywanie kontaktu z uciekinierami, ponadto podaję do wiadomości, że żołnierze sowieccy bezwzględnie na charakter ich służby […] otrzymali rozkazy tajne, aby wniknąć w prywatne życie nasze, śledzić nasze poruszanie się po terenie, podejrzanych zatrzymać i rewidować. Nakazano im również chodzenie prywatnie do domów pod pretekstem zakupów, aby wiedzieć co się dzieje i kto tam przebywa. Zdają oni sobie dokładnie sprawę, że sieć nasza jest czynna i opiera się na zagrodach wiejskich. W niektórych przypadkach wkraczają z całą bezwzględnością usiłując przyłapać ich na robocie”.14

Po drugie wykorzystując tworzące się od podstaw w oparciu o model sowiecki struktury komunistycznego aparatu bezpieczeństwa tj. Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej, kontrwywiad AK, mając na uwadze słabość kadrową AL i PPR na wspomnianych terenach rozpoczął lokowanie swoich ludzi w Urzędzie Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej oraz w tworzonych więzieniach i administracji szczebla lokalnego i samorządowego. O wiele łatwiej było to uczynić w szeregach Milicji Obywatelskiej, do której przyjmowano nawet w wyjątkowych przypadkach granatowych policjantów, niż w Urzędzie Bezpieczeństwa, do którego trzeba było mieć rekomendację struktur PPR lub AL, odkomenderowanie z wojska albo poparcie ze strony działających na terenie Generalnej Guberni partyzantów sowieckich. Dodatkowo w tej strukturze Wydział kadr kierowany przez kpt. Mikołaja Orechwę po sporządzeniu ankiety przez przyszłego funkcjonariusza zajmował się badaniem jego przeszłości oraz najbliższej rodziny. W przypadku wykrycia powiązań z AK funkcjonariusz był zatrzymywany i poddawany śledztwu.
Z przenikania żołnierzy podziemia do szeregów UB zdawali sobie doskonale sprawę kierujący pracą resortu już na początku 1945 roku. Na odprawie kierowników powiatowych urzędów bezpieczeństwa publicznego odbytej w gmachu WUBP w Lublinie w dniach 1-17 sierpnia 1945 roku z udziałem miedzy innymi ministra Stanisława Radkiewicza oraz wojewody i doradców sowieckich szef MUBP w Lublinie kpt. Wincenty Wojciusz poinformował, że w podległym mu Urzędzie wykryto 4 funkcjonariuszy wrogo nastawionych do demokracji,15 kolejnych dwóch wykryto w strukturze PUBP Lublin kierowanej przez ppor Mikołaja Joszczuka16 oraz dwóch w PUBP Zamość dowodzonym przez por. Mikołaja Lachowskiego.17 Wywołało to zrozumiałe zaniepokojenie Szefa WUBP w Lublinie płka Faustyna Grzybowskiego, który oceniając pracę WUBP i poszczególnych PUBP powiedział miedzy innymi: „Należy zwrócić uwagę na pracowników UBP, wykrywać zdrajców, bo to jest najniebezpieczniejszy wróg. Bez końca należy ludzi rozpracowywać”.18

Z zachowanych dokumentów wiemy, że na Lubelszczyźnie udało się ulokować, co najmniej kilkunastu żołnierzy
AK w strukturach UB zarówno na szczeblu powiatowych jak i wojewódzkim. W WUBP w Lublinie był ulokowany, co najmniej jeden żołnierz AK, który dostarczał Lubelskiej organizacji WIN informacji o pacyfikacjach, spisy funkcjonariuszy oraz dane o zatrzymanych przez UB członków podziemia. W PUBP Łuków z WiN współpracowało co najmniej pięciu funkcjonariuszy19, w PUBP Radzyń Podlaski dwóch20, PUBP Biała Podlaska przynajmniej jeden21, PUBP Włodawa jeden22, PUBP Puławy dwóch, Lubartów czterech, Hrubieszów trzech, Krasnystaw czterech i jeden z PUBP w Chełmie. Ponadto dwóch funkcjonariuszy z PUBP w Garwolinie współpracowało z operującym na terenie powiatu garwolińskiego, puławskiego i łukowskiego oddziałem mjra Mariana Bernaciaka „Orlika”. Z „Orlikiem” współpracował również jeden funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Była to liczba bardzo duża zważywszy na pewną hermetyczność środowiska, z którego wywodzili się funkcjonariusze UB. Z zachowanych w lubelskim oddziale IPN akt wynika, że jeszcze w październiku 1946 roku posiadano „wtyczki” w Urzędzie Bezpieczeństwa w Lublinie. Tak o tym donosi informator WUBP w Lublinie o kryt. „Dzidek”23:
„[…] Wywiad z Bezpieczeństwa podaje, że w pierwszym rzędzie UB ma likwidować „Rysia”24, który przebywał w gminie Konopnica – Zemborzyce oraz o tym, że UB ma kierować swoich ludzi do OP (oddziałów partyzanckich – JK) wraz z nazwiskami tych, którzy pracują na korzyść UB. Dowiedziałem się o jednym takim nazwisku od „Rysia. Jest to Ślązak Zdzisław, zam. w Puchaczowie, gm. Łęczna. Meldunek o tym poszedł do „Uskoka”[…].”25
Ponadto lubelskiemu kontrwywiadowi udało się prawdopodobnie uzyskać źródło informacji w stacjonującej w Lublinie III Brygadzie KBW, o której to raportował w dniu 25 października informator WUBP o kryptonimie „Dzidek”:
„[…] W kancelarii KBW jest wtyczka, która wynosi i daje „Wiśle”26 /te dane osobiście od „Wisły”/.”27


Przypisy do części 2:
7.Tak
postąpiono na terenie Wileńszczyzny i częściowo na terenie województwa
lwowskiego. Mówienie przez przedstawicieli Armii Czerwonej o
odtworzeniu dawnych jednostek WP było zwykłą mrzonką i miało uśpić
czujność żołnierzy AK, zwłaszcza kadry dowódczej. Należy powiedzieć, że
zarówno na Wileńszczyźnie jak i na terenie Lwowskiego manewr ten się
powiódł. Aresztowano podczas odpraw większość wyższych oficerów na
czele z dowódcami Okręgów AK.
8.Na terenie Rzeszowszczyzny
nakłoniono do odtwarzania 24 DP płka „Zwornego”, natomiast na terenie
Lubelszczyzny to samo zrobiono z pułkownikiem Antonim Świtalskim
„Dąbrową” – byłym dowódcą 3 DP Leg. AK oraz gen. Ludwikiem Bittnerem
„Halką” – dowódcą odtwarzanej na północy Lubelszczyzny 9 Podlaskiej DP
AK. Posunięto się do tego, że nie rozbrojono częściowo odtwarzanego 34
pp AK i pozwolono III batalionowi tego pułku wkroczyć do Białej
Podlaskiej. Jednak po kilku dniach na odprawie zatrzymano oficerów oraz
żołnierzy i wszystkich wywieziono do obozu na Majdanku. Żołnierzy
skierowano do batalionów zapasowych, natomiast oficerów wywieziono do
obozów internowania na terenie Rosji Sowieckiej. Nie wszyscy byli tak
sprytni, jak dowódca 35 pp AK ppłk Konstanty Witkowski „Muller”, który
po wypuszczeniu na wolność z aresztu NKWD w towarzystwie dwóch
pilnujących go oficerów NKWD urządził odprawę suto zakrapianą alkoholem
ze swoimi podkomendnymi i uciekł, a zanim oficerowie AK, którzy wyszli
z miejsca odprawy pod pozorem szukania swego Komendanta. Na miejscu
pozostało dwóch pijanych oficerów NKWD. W zdecydowanej większości
jednak kończyło się to aresztowaniem zatrzymanych – relacja Mariana
Radzikowskiego z dnia 30.01.1991 /zbiory autora/.
9.Z. Klukowski, Dziennik 1944-1945, oprac. W. Samoliński, Lublin 1990
10.W. Beynar, U boku „Łupaszki” cz. II: Na Podlasiu i Pomorzu (1944-1948) w: Zeszyty Historyczne WiN 11 (1998), s. 137-165
11. Łopuski J, Losy Armii Krajowej na Rzeszowszczyźnie. Sierpień – Grudzień 1944, Warszawa 1990
12.Z. Klukowski, Dziennik 1944-1945, oprac. W. Samoliński, Lublin 1990, s.73
13.Z. Nawrocki, Zamiast Wolności. UB na Rzeszowszcyźnie 1944-1948, s. 91-92
14.Akta AK-WiN, spis II, teczka 95, k.3 (AP Lublin)
15.Protokół
z trzeciej odprawy kierowników powiatowych urzędów bezpieczeństwa
publicznego województwa lubelskiego z dnia 13,14 i 17 sierpnia 1945 r –
patrz IPN LU 055/6, k.34-55
16.tamże
17.tamże
18.tamże
19.Mówi
o tym raport Komendanta Obwodu WiN Łuków z dnia 06.01.1946 r – patrz
Zbrodnie NKWD-UB, oprac. H. Pająk, Lublin 1991, s.181
20.W PUBP
Radzyń Podlaski z WiN współpracowała w 1946 roku sekretarka Szefa PUBP
por. Mikołaja Kruta Maria Płachta i funkcjonariusz Kazimierz Wieliczko
– patrz IPN Lu 31/4
21.W PUBP Biała Podlaska informacji dostarczał oficer śledczy chor. Romaniuk
22.W
PUBP Włodawa z oddziałem WiN Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”
współpracował strażnik aresztu PUBP Franciszek Matejczuk, który w 1946
roku został zdekonspirowany przez żołnierzy z oddziału zbrojnego.
23.NN „Dzidek”, nie udało się ustalić personaliów tego informatora WUBP w Lublinie
24.„Ryś”
– por. Stanisław Łukasik, jeden z dowódców oddziału wchodzącego w skład
Zgrupowania „Zapory”. Aresztowany przez funkcjonariuszy WUBP w Kłodzku
zginął rozstrzelany 7 marca 1949 roku w więzieniu mokotowskim.
25. Doniesienie informatora ps. „Dzidek” z dnia 25 października 1946 roku – IPN Lu 020/42, k.17
26.„Wisła” – por/kpt Aleksander Głowacki, zastępca mjra Hieronima Dekutowskiego „Zapory”
27.Doniesienie informatora ps. „Dziadek” z dnia 25 października 1946 roku – IPN Lu 020/42, k.17

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 3>

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 3

Podobnie wyglądała …

Podobnie wyglądała sytuacja na terenie Białostocczyzny i Rzeszowczyzny, gdzie z WiN współpracowało co najmniej kilkudziesięciu funkcjonariuszy UB. Między innymi kilku funkcjonariuszy UB współpracowało z operującym na terenie Okręgu Białostockiego oddziałem kpt. Kazimierza Kamieńskiego „Huzara”. Z kolei na terenie województwa rzeszowskiego w samym WUBP w Rzeszowie współpracowała z WIN co najmniej jedna osoba – sekretarka Alicja Wnorowska, która wcześniej pracowała w PUBP Przemyśl. W tym ostatnim z Brygadami Wywiadowczymi WiN współpracowała również Maria Grzegorczyk.28 Ponadto z WiN współpracował oficer śledczy PUBP Brzozów chorąży Stanisław Wójtowicz „Rota”, który przekazywał informacje o mających nastąpić aresztowaniach, dane informatorów PUBP z podaniem nazwisk, pseudonimów, miejsc zamieszkania i prowadzących ich funkcjonariuszach UB.29
W województwie łódzkim z WiN współpracował referent WUBP Czesław Stachura,30 który dostarczał dokumenty wytworzone przez funkcjonariuszy WUBP, dane pozwalające na identyfikację agentów bezpieki oraz informował WiN o zatrzymanych członkach organizacji w areszcie śledczym WUBP.31 Natomiast z Wojewódzkiej Komendy Milicji w Łodzi informacje dla podziemia dostarczała Halina Piotrowska32 oraz oficer śledczy wydziału specjalnego chorąży Łuczak.33 Dane otrzymywane od tych agentów pozwoliły organizacji wyprzedzać wiele posunięć i działań Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego kierowanego przez Mieczysława Moczara.34

W województwie krakowskim ze zgrupowaniem „Ognia” współpracowali funkcjonariusze PUBP w Nowym Targu oraz funkcjonariusz WUBP w Krakowie. Nie wiemy jak wyglądała w tym zakresie sytuacja na terenie województwa gdańskiego, poznańskiego i katowickiego oraz w województwie warszawskim.
Z materiałów przekazanych do Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że podziemie starało się, korzystając z doświadczeń okupacji niemieckiej, przeniknąć również w struktury Departamentu VI MBP, czyli więziennictwa. Z zachowanych akt wiemy, że współpracował z organizacją AK naczelnik więzienia w Białej Podlaskiej Andrzej Sobol, który umożliwił dwukrotnie opanowanie więzienia przez żołnierzy z oddziału kpr pchor./ ppor. Roberta Domańskiego „Jaracha” i wypuszczenie na wolność ponad 100 osób.35
Z pewnością takich postaci było znacznie więcej w więziennictwie.

W porównaniu z UB o wiele lepiej wyglądała pod tym względem sytuacja w Komendach Powiatowych i gminnych posterunkach Milicji Obywatelskiej, w których niekiedy całe posterunki MO były opanowywane przez żołnierzy AK,36 którzy w ten sposób zapewniali bezpieczeństwo organizacji. Między innymi AK obsadziła swoimi ludźmi Komendy Powiatowe w Lubaczowie i w Jarosławiu, w tym również stanowiska Komendantów. Tak o tym zdarzeniu pisał Naczelnik Wydziału do spraw funkcjonariuszy KW MO w Rzeszowie:
„Następnie rozpracowano i zrealizowano Komendę Powiatową Lubaczów i Jarosław, gdzie kilkunastu pracowników tych komend po rozpracowaniu aresztowano i wydalono z szeregów MO za współpracę z bandami i nielegalnymi organizacjami podziemnymi. Powiatową Komenda MO Lubaczów po rozpracowywaniu zatrzymano cały aparat Pow. Kom. wraz Komendantem Powiatowym za współpracę z bandami polskimi i UPA.”37
Ten stan rzeczy utrzymał się w zasadzie do połowy 1946 roku, kiedy to w MO na masową skalę rozpoczęto weryfikację funkcjonariuszy. Nawet cień podejrzenia o kontakty z organizacjami podziemnymi powodował wydalenie funkcjonariusza ze służby w MO. Jeszcze w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych Wydział Specjalny – VI KWMO w Rzeszowie i w Lublinie podejrzewał, nie bez podstaw, kilku milicjantów o współpracę z WiN.

III. Działalność kontrwywiadu AK-WiN we własnych szeregach

W latach okupacji niemieckiej kontrwywiad AK stosował szereg zabezpieczeń przed przenikaniem konfidentów niemieckich do struktur podziemnego państwa polskiego. Między innymi starano się werbować do współpracy żołnierzy podziemia oraz sprawdzać ich poprzez niezależną siatkę informacyjną. Podjęto również na szeroką skalę przeciwdziałanie tzw. gadulstwu, które było przyczyną nie jednego aresztowania przez okupanta. Dodatkowo w zdecydowanej większości Poczta była opanowana przez członków AK, którzy praktycznie przechwytywali większość donosów pisanych przez Polaków do władz niemieckich. Po wkroczeniu Rosjan tego typu działania prawie zanikły, nie stosowano ich na tak masową skalę jak podczas okupacji niemieckiej.
Kolejną różnicą w porównaniu z okresem okupacji niemieckiej była tzw. kwarantanna. Przechodził ją każdy aresztowany przez okupanta żołnierz AK, który po wyjściu na wolność lub po ucieczce musiał złożyć do swoich władz zwierzchnich szczegółowy raport.38 Dopiero po wyjaśnieniu okoliczności zwolnienia ewentualnie ucieczki przez komórkę kontrwywiadu po upływie kilku miesięcy mógł dany żołnierz AK powrócić do czynnej działalności konspiracyjnej i to początkowo w ograniczonym zakresie.

W trakcie badania konspiracji powojennej nie zauważyłem, aby tą zasadę stosowano powszechnie. W efekcie zaniechanie prowadziło do wielu tragedii kończących się w najlepszym przypadku długoletnimi wyrokami i rozbiciem struktur konspiracyjnych, których potem nie można było odbudować. Na terenie Lubelszczyzny takim klasycznym przykładem są dwie sprawy pełnego zignorowania zasad konspiracyjnych. Pierwsza z nich dotyczy łączniczki Kedywu Lubelskiego Heleny Moor „Juki”, a druga zastępcy mjra Hieronima Dekutowskiego „Zapory” por/kpt. Stanisława Wnuka „Opala”. Oboje zdradzili i poszli na współpracę. W przypadku „Juki” najpierw z NKWD, a później z UB, natomiast „Opal” został zwerbowany do współpracy prawdopodobnie na przełomie 1945 i 1946 roku przez funkcjonariuszy WUBP w Lublinie. Oboje zostali zdekonspirowani w swoich środowiskach, ale za dobrą monetę przyjęto ich pokrętne wytłumaczenia bez jakiegokolwiek sprawdzenia przyczyn zatrzymania przez UB i NKWD.39 Co gorsze mieli nieograniczony dostęp do dowódców, ich zamierzeń i planów, o których to raportowali na drugi dzień oficerom prowadzącym. Oto kilka faktów.
Helena Moor „Juka” została zdekonspirowana przez Kapelana Komendy Okręgu AK Lublin księdza Iwanickiego „Alchillesa”, który wykrył jej powiązania z aparatem bezpieczeństwa PKWN. Ksiądz Iwanicki ostrzegł przed „Juką” innych członków sztabu AK, ale nie wszyscy uwierzyli „Alchillesowi”. Miedzy innymi w aktach Moor zachował się jej meldunek, w którym mówi ona, że po zwolnieniu z więzienia w 1945 roku przyszedł do niej były szef Wydziału I Organizacyjno-Kadrowego Robert Bijasiewicz i powiedział : „Ludzie mówią, że współpracuje ona z UB, ale on osobiście w to nie wierzy".40 Później Bijasiewicz był przez tą agentkę WUBP w Lublinie niejednokrotnie wykorzystywany kapturowo do dostarczenia interesujących funkcjonariuszy UB informacji o podziemiu, jego członkach z Komendy Okręgu i oddziałów zbrojnych, przede wszystkim oddziału mjra Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.
Natomiast Zastępca mjra Hieronima Dekutowskiego por Stanisław Wnuk „Opal” na współpracę z UB zgodził się podczas pobytu w więzieniu. Został zwerbowany prawdopodobnie w grudniu 1945 roku lub na początku stycznia 1946 roku przez kpt. Stanisława Wojciusza, który szybko wydobył od niego dane o rodzinie mjra „Zapory” i ewentualnym miejscu jego ukrywania się.


Przypisy do części 3:
28.Szerzej o tym pisze Dariusz Iwaneczko – patrz D. Iwaneczko, Urząd Bezpieczeństwa w Przemyślu 1944-1956, Warszawa 2005, s.38
29.P. Fornal, Zamach na Bronisława Czecha Szefa PUBP w Brzozowie (18 kwietnia 1946 r.) w: Zeszyty Historyczne WiN 24 (2005), s.63 Szerzej o Stanisławie Wójtowiczu pisze Robert Witalec, który wymienia między innymi informacje przekazane kontrwywiadowi WiN przez niego: informacje o mających nastąpić aresztowaniach członków WiN ( jeden z wykazów liczył 131 nazwisk), zeznania osób aresztowanych, spis funkcjonariuszy PUBP Brzozów, stan uzbrojenia, spis sieci informatorów PUBP wraz z nazwiskiem prowadzącego funkcjonariusza, informacje o przebiegu referendum, nastrojach funkcjonariuszy – patrz R. Witalec, Stanisław Wójtowicz (1924-1987) w: Studia Rzeszowskie 9 (2002), s.211-213
30.Czesław Stachura został aresztowany w październiku 1946 roku i 16 grudnia 1946 roku po krótkim śledztwie skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy na karę śmierci. Wyrok wykonano – patrz M. Michalik, Zbigniew Zakrzewski „Bryła” w: Zeszyty Historyczne WiN 7(1995), s.51
31. tamże, k.46 i n.
32.Halina Piotrowska została aresztowana przez funkcjonariuszy WUBP w Łodzi w grudniu 1946 roku – tamże, k.47
33.tamże
34.tamże, kwestią otwartą pozostaje fakt, w jaki sposób UB udało się wpaść na trop Czesława Stachury i aresztować prawie całą komórkę kontrwywiadu WiN. Według Bronisławy Borowskiej Stachura zgłosił Zbigniewowi Zakrzewskiemu „Bryle” – Szefowi komórki, że UB otrzymuje informacje z WiN od tajnego współpracownika o pseudonimie „Kapitan”. Taki pseudonim w centrali WiN miał Kazimierz Czarnocki. Borowska sugeruje, że aresztowanie Stachury nastąpiło po wysłaniu jego danych personalnych do Centrali WiN, gdyż miał otrzymać odznaczenie.
35.J. Kopiński, Konspiracja akowska i poakowska na terenie Inspektoratu Rejonowego „Radzyń Podlaski”, Biała Podlaska, 1998 s. 147 Oprócz Andrzeja Sobola z kontrwywiadem WiN współpracował przodownik więzienny Liberacki Jan i dowódca warty Pióro Jan – patrz Meldunek nadzwyczajny KP MO Biała Podlaska z dnia 12..03.1945 r. IPN LU 048/36, k.8
36.W Leżajsku na rozkaz władz zwierzchnich posterunek MO tworzył późniejszy dowódca oddziału partyzanckiego Józef Zadzierski „Wołyniak” – patrz Tadeusz Cieśla przed sądami PRL oprac. Andrzej Zagórski w: Zeszyty Historyczne WiN 12 (1999) s. 238 przypis 11
37.Sprawozdanie Naczelnika Wydziału do Spraw Funkcjonariuszy KWMO w Rzeszowie za okres 08.02.1947 – 22.03.1947 IPN Rz 00106/22, k.11-12, w którym pisze, że Kmdt pow. Lubaczów MO Koś Władysław wraz z 6 pracownikami MO i plut. Wiąckiem Czesławem oficerem śledczym za przynależność do organizacji podziemnej i morderstwa na partyjnych funkcjonariuszach MO. Sprawę skierowano do Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie.
38.Nie spotkałem w trakcie kwerendy takich raportów w zespole Okręgu Lubelskiego AK-WiN. Może ograniczano się do ustnego powiadomienia przełożonych o aresztowaniu i ewentualnie przesłuchaniach przez funkcjonariuszy UB. Ale moim zdaniem nie stosowano nawet tej zasady.
39.Kontrwywiad Inspektoratu Lubelskiego WiN nawet ich nie przesłuchał po wyjściu na wolność. Przyjęto za dobrą monetę ich tłumaczenia i sprawę wyjaśnień odłożono ad acta.
40.Teczka personalna agenta „Maria” vel „ Lena” IPN Lu 0017/1206, t.1. Helena Moor będąc agentką NKWD a później WUBP wydała prawdopodobnie komórkę Kedywu Inspektoratu Rejonowego „Lublin” przygotowującą zamach na Bolesława Bieruta, Premiera Osóbkę – Morawskiego i Ministra Bezpieczeństwa Publicznego Stanisława Radkiewicza II Komendę Okręgu odtwarzaną pod koniec 1944 roku przez cichociemnych oraz miejsce i czas odprawy Komendy Okręgu AK w marcu 1945 roku. Na podstawie jej informacji aresztowano wtedy prawie cały skład ocalałej z aresztowań w 1944 roku Komendy na czele z Komendantem Okręgu płk. Żaczkowskim „Zuzią” i prawie wszystkimi Inspektorami Rejonowymi. Później aktywnie uczestniczyła w rozpracowaniu Komendy Okręgu WiN. Udzielała na bieżąco informacji funkcjonariuszom WUBP o zatrzymanych w styczniu i w lutym 1946 członkach WiN charakteryzując zajmowane przez nich stanowiska w organizacji oraz w rozpracowaniu Inspektora Rejonowego Lublin Franciszka Abraszewskiego „Boruty”. Brała również udział w rozpracowaniu kpt. Andrzeja Rejmaka „Ostoi” oraz mjra Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Współpracowała z UB a później z SB z niewielkimi przerwami do 4 sierpnia 1973 roku. Za współpracę została odznaczona na wniosek SB Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Dwukrotnie była aresztowana przez UB i SB.

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 4>

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 4

W notatce z 3 stycznia …

W notatce z 3 stycznia 1946 roku pisał:

„[…] W rozmowie z kpt. Wojciuszem „Opal” zameldował, co następuje:
1.W mieście Warszawie zamieszkuje łączniczka AK, która co miesiąc dostarcza literaturę lubelskiemu okręgowi AK. Wymieniona łączniczka ma łączność z londyńską delegaturą rządu emigracyjnego w Warszawie. „Opal” osobiście zna tą łączniczkę i może ją wydać organom Bezpieczeństwa.
2.On też osobiście zna łączniczkę AK zamieszkała w mieście Łodzi i mającą kontakty z kraśnickim i puławskim inspektoratem AK oraz puławskim obwodem. Komendantem kraśnickiego Obwodu jest kpt. „Rymsza”41, z którym „Opal” jest dobrze znajomy i może z nim nawiązać łączność.
3.„Opal” osobiście zna komendanta rejonu AK „Bolka” działającego w rejonie Urzędowa i może go wydać Bezpieczeństwu.
4.Zna z twarzy łącznika lubelskiego inspektoratu i obwodu AK za pośrednictwem, którego można zatrzymać komendanta obwodu „Borutę”. „Opal” posiada do niego kontakt.
5. „Opal” może nawiązać kontakt z komendantem oddziałów NSZ „Cichy” i „Orłem” działającymi w rejonie Gdyni-Gdańska i Sopot.
6.Obiecuje także wydać „Zaporę” t.j. Dekutowskiego Henryka urodz. w mieście Tarnobrzegu woj. Rzeszowskiego rodzina, którego zamieszkuje w Tarnobrzegu woj. Rzeszowskiego rodzina, którego zamieszkuje w Tarnobrzegu ul. Kolewa nr 67. Według słów „Opala” „Zapora” winien znajdować się na wolności u swojej siostry w miesiącu styczniu r.b.
7.„Opal” może nawiązać kontakt z wieloma komendantami dywersyjnych placówek w puławskim powiecie.
Dnia 3.I.1946 r. (…)”42

Z zachowanych akt wynika, że „Zapora” wiedział o współpracy swego byłego zastępcy z UB, ale prawdopodobnie zakładał, że „Opal” fikcyjnie współpracuje z UB i jest szczery wobec niego, dlatego nie krył się wobec niego z planami wyjazdu do Niemiec w 1947 roku.43 Niestety, „Opal” był szczery, ale w stosunku do UB, a nie do swych dawnych towarzyszy broni. Świadczy o tym protokół przesłuchania Stanisława Wnuka, w którym czytamy:

„O powyższym44 zameldowałem dnia następnego ówczesnemu Kierownikowi PUBP w Lublinie Joszczukowi45, a za kilka dni będąc w Lublinie opowiedziałem o tym kpt. Lachowskiemu.46 O zdobyciu podobnych danych od „Zapory” miałem nastawienie od mjra Wojciusza i kpt. Lachowskiego”.47

Stanisław Wnuk „Opal”, w terminologii UB i SB występował pod pseudonimem „Żmudzki” vel „Iskra”, pracował aktywnie na rzecz nowego ustroju od końca 1945 roku aż do chwili jego upadku, czyli do 1989 roku. Był bardzo aktywnym informatorem – agentem, który w latach 1945-1956 dostarczył do UB, jak obliczył Leszek Pietrzak48, około 1600 doniesień.49

Drugim problemem, z którym kontrwywiad WiN nie mógł sobie do końca poradzić było gadulstwo. Był to problem bardzo trudny do opanowania w czasie okupacji niemieckiej, ale istniała bariera językowa oraz było mniejsze nasycenie agenturą niemiecką w terenie. Po wkroczeniu Sowietów i utworzeniu rodzimej bezpieki problem ten urósł do gigantycznych rozmiarów. Prześladowanie żołnierzy AK wytworzyło wśród nich bardzo silną więź, otwierającą automatyczne zaufanie do drugiego żołnierza AK. Sprytnie wykorzystywali to między innymi wspomniani wyżej agenci UB funkcjonujący w środowisku żołnierzy AK: „Opal” oraz przede wszystkim Helena Moor „Juka”, którzy funkcjonowali w środowisku akowskim przez wiele lat dostarczając UB i SB wiele informacji. Ale nie tylko oni. Inni też dostarczali informacji, tylko, że byli mniej aktywni.

Z drugiej strony gadulstwo było dużym problemem w oddziałach partyzanckich. Weźmy dla przykładu operujący na terenie powiatu włodawskiego i chełmskiego oddział WiN dowodzony przez Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”, który w jednej z zasadzek zatrzymał dwóch funkcjonariuszy PUBP we Włodawie. Żołnierze z oddziału myśleli, że obaj zostaną rozstrzelani, więc nie kryli się z nimi w trakcie rozmów. Jeden z nich, Stanisław Pakuła „Krzewina” powiedział im wprost, że oddział posiada dobrego człowieka w PUBP we Włodawie i ze jest nim Feliks Matejczuk. „Jastrząb” zwolnił obu zatrzymanych nieświadom rozmów członków oddziału z nimi i na efekty nie trzeba było długo czekać. Po powrocie z niewoli funkcjonariusze UB natychmiast złożyli doniesienia oskarżające Matejczuka o współpracę z organizacją WiN. Aresztowany przesiedział kilka lat w więzieniach, za głupotę i lekkomyślność innych.50

Takich przykładów z pewnością było znacznie więcej. W wielu wypadkach nie zdawano sobie sprawy z konsekwencji wypowiadanych słów.
Reasumując, gdyby w oddziale „Jastrzębia” był ktoś odpowiedzialny za kontrwywiad i posiadał kilka zaufanych osób z pewnością nie doszłoby do tak skrajnej sytuacji i utraty źródła informacji w PUBP Włodawa.51

Tak było np. w oddziałach UPA, w których istniało stanowisko referenta bezpieczeństwa. Referent posiadał w każdym plutonie i w prawie każdej drużynie osoby zaufane dostarczające mu informacje o poszczególnych członkach oddziału, ich zachowaniu w trakcie walki, kontaktach z obcymi osobami, itp. To w znacznym stopniu chroniło oddziały UPA przed rozpracowaniem od wewnątrz przez organa bezpieczeństwa ZSRR i PRL oraz pozwalało wykrywać ewentualne dezercje. Zresztą podobny system w omawianym okresie stosowano w jednostkach KBW i LWP oraz później w UB i MO, w których Wydziały do spraw funkcjonariuszy posiadały liczną agenturę donoszącą o każdym funkcjonariuszu.

Innym bardzo ważnym problemem, dla trwania konspiracji zwłaszcza na terenie wsi i małych miasteczek, była współpraca oddziału partyzanckiego, jego dowódcy z Komendantem Rejonu i kierowaną przez niego siatką współpracowników kontrwywiadu. Tam, gdzie zarówno w okresie okupacji niemieckiej jak i później operował oddział partyzancki, którego dowódca posiadał bardzo duży autorytet wśród ludności wiejskiej („Ogień” na Podhalu, na Lubelszczyźnie mjr Marian Bernaciak
„Orlik”) było stosunkowo najkorzystniej. Wtedy miejscowa siatka dostarczała oprócz niezbędnego do funkcjonowania zaopatrzenia również informacje o ruchach jednostek niemieckich, a później sowieckich i polskich władz bezpieczeństwa oraz o podejrzanych osobach przebywających na terenie danej wsi, a także informacje o zachowaniu wobec ludności cywilnej żołnierzy z oddziału. Dzięki współpracy z siatką unikano konfrontacji zbrojnej niekorzystnej dla przebywającego na odpoczynku oddziału oraz zatrzymywano podejrzane osoby.

Ale nie wszystkie oddziały posiadały tak mocne poparcie ze strony ludności wiejskiej, zwłaszcza pod koniec 1946 i na początku 1947 roku, kiedy to terror stosowany przez UB był najsilniejszy, stąd też musiały znaleźć inny sposób na przetrwanie w terenie. Z reguły, aby nie narażać na represje sympatyzującej z oddziałem ludności na kwatery wybierano gospodarstwa ludzi, co do których istniało uzasadnione przypuszczenie, że sympatyzują z nową władzą. Natomiast w stosunku do podejrzanych osób (różnego rodzaju sprzedawców obwoźnych, kominiarzy) stosowano bardziej drastyczne metody połączone nieraz z likwidacją. Na przykład na terenie Obwodu Biała Podlaska w czerwcu 1945 roku zaobserwowano znaczną ilość agentów przebranych za kominiarzy, żebraków włóczących się po terenie powiatu, itp. Przeciwdziałano temu zjawisku rozlepiając ulotki, w których ostrzegano włóczących się, że będą aresztowani i przetrzymywani do czasu wyjaśnienia ich tożsamości, a w razie udowodnienia współpracy z NKWD i UB, zlikwidowani. Plaga ta, jak pisze w sprawozdaniu Inspektor Inspektoratu Rejonowego „Radzyń Podlaski” na skutek likwidacji kilkunastu agentów UB przebranych za kominiarzy została prawie całkowicie usunięta.52


Przypisy do części 4:
41.kpt. Bronisław Rębacz „Rymsza“ Komendant Obwodu AK-WiN Kraśnik został aresztowany przez funkcjonariuszy UB 16 listopada 1946 roku
42. IPN LU 02/294 t.1 k.21
43.Z przesłuchania członka grupy „Zapory” i później „Kędziorka” Mikołaja Malinowskiego „Mikołaja” wynika, że „Zapora” zdawał sobie sprawę z współpracy swego byłego zastępcy z UB. Świadczy o tym fragment przesłuchania Mikołaja Malinowskiego w którym mówi on: „(…) Jak sobie przypominam w jednej z rozmów miedzy członkami naszej bandy „Walerek” postawił wobec „Kędziorka” sprawę zlikwidowania „Opala” mówiąc, że to jest szpicel UB. „Kędziorek” zaś przeciwstawił się temu mówiąc, że kiedy „Zapora” przekazywał mu dowództwo w czasie jego odjazdu z tutejszych terenów powiedział, aby „Opala” nie likwidować, ponieważ jest i będzie potrzebny.” – patrz protokół przesłuchania Mikołaja Malinowskiego z dnia IPN LU 81/1299
44.o planach wyjazdu „Zapory” i towarzyszy poprzez Czechy za granicę
45.Joszczuk Mikołaj, ur. 1912 r. w wsi Krzywowierzba, pow. Włodawa, narodowość ukraińska, pochodzenie chłopskie, ukończył 5 klas szkoły powszechnej, członek PZMZU, KPP, PPR. Brał udział w wojnie obronnej 1939 roku. W trakcie okupacji niemieckiej w policji ukraińskiej, później w AL. 15 września 1944 roku wstąpił do UBP, od 15 listopada 1944 roku pełnił funkcję kierownika personalnego PUBP Włodawa. 16 czerwca 1945 roku został mianowany na Szefa PUBP Lublin. 25 listopada 1947 roku początkowo w dyspozycji Szefa WUBP w Bydgoszczy, pełnił miedzy innymi funkcję Szefa PUBP w Aleksandrowie Kujawskim. Został zwolniony dyscyplinarnie za zatajenie w kwestionariuszu faktu służby w policji ukraińskiej – patrz Rok Pierwszy s.355, przypis 8
46.Lachowski Mikołaj, ur. 1925 r. w m. Kremenczug koło Połtawy, narodowość polska, obywatelstwo sowieckie, pochodzenie robotnicze, wykształcenie niepełne średnie, członek PPR, PZPR, od sierpnia 1941 roku żołnierz Armii Czerwonej, ciężko ranny. Ponownie zmobilizowany w kwietniu 1943 r. w maju 1943 roku został skierowany do 1 DP im. Tadeusza Kościuszki. Brał udział w bitwie pod Lenino. W kwietniu 1944 roku został skierowany do szkoły NKWD w Kujbyszewie. W UBP od 21 sierpnia 1944, początkowo w sekcji 2 Wydziału Kontrwywiadu, następnie od grudnia 1944 w PUBP Zamość. W sierpniu 1945 roku przeniesiony na stanowisko Naczelnika Wydziału III WUBP w Lublinie. W styczniu 1949 roku objął stanowisko zastępcy Naczelnika Wydziału VI Departamentu Ochrony Rządu MBP, mianowany w lutym 1950 roku na stanowisko Naczelnika Wydziału I tego departamentu. 1 lipca 1953 roku mianowany na stanowisko wicedyrektora Departamentu Ochrony Rządu MBP. Zwolniony. Wyjechał do ZSRR. Rok pierwszy, oprac. S. Poleszak i inni, s.54 przypis 13
47.Protokół przesłuchania Stanisława Wnuka z dnia 08.03.1951 r. IPN Lu 81/1299
48. L. Pietrzak, Kto wydał „Zaporę” w: Zeszyty Historyczne WiN 15 (2001), s. 285
49.Tak o Wnuku pisał w Zeszytach Historycznych WiN były zastępca mjra Hieronima ieronima HDekutowskiego kapitan Aleksander Głowacki „Wisła”: „Po ujawnieniu się był kilkakrotnie aresztowany przez UB i zwalniany z więzienia. Miałem do niego dużo koleżeńskiego szacunku i długo nie chciałem uwierzyć pogłoskom, że po ujawnieniu zaczął się wysługiwać bezpiece.” – patrz Aleksander Głowacki, W imię prawdy o „Zaporze” Zeszyty Historyczne WiN 9 (1997), s. 240, przypis 5
50.H. Pająk, „Jastrząb” kontra UB, Lublin 1993, s.119
51.Brat Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” Edward Taraszkiewicz „Żelazny” wyciągnął wnioski z tego przypadku. Mianowicie podczas ukrywania się w latach 1947-1951 na terenie powiatów: włodawskiego, chełmskiego i radzyńskiego oraz lubartowskiego nie zdradzał swoim podwładnym wielu swoich współpracowników. Na spotkania z nimi chodził sam bez współtowarzyszy broni. Podobnie postępował inny dowódca grupy działającej na Lubelszczyźnie Stanisław Kuchcewicz „Wiktor” i samotnie ukrywający się do października 1963 roku Stanisław Franczak „Lalek”.
52.Raport Inspektora Rejonowego za okres15.09.-15.10.45 – Zbrodnie NKWD-UB, oprac., wyd. H. Pająk, Lublin 1991, s.171

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 5>

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 5

IV. Starcia Kontrwywiadu AK-WiN z NKWD i „Smiersz”

W 1944 roku za jednostkami Armii Czerwonej wkroczyły na teren Polski jednostki NKWD oraz kontrwywiadu wojskowego „Smiersz”. Przystąpiły one od razu do zwalczania polskiego państwa podziemnego. W początkowym okresie ich działalność skupiła się na internowaniu biorących udział w akcji „Burza” żołnierzy AK, przede wszystkim kadry dowódczej, którą wysłano do obozów na teren ZSRR.

W pierwszym okresie zdarzały się przypadki, że wdzięczni za ocalenie Rosjanie potrafili się odwdzięczyć ukrywającym ich w okresie okupacji niemieckiej Polakom. Zachowanie żołnierzy AK oraz funkcjonariuszy NKWD – byłych żołnierzy oddziału AK – przedstawia relacja Zygmunta Radźki, który będąc żołnierzem oddziału partyzanckiego AK na terenie powiatu radzyńskiego cudem uniknął wraz ze swoją rodziną aresztowania przez NKWD. Mówi on w niej:
„W sierpniu część ludzi została aresztowana przez NKWD i poprzez Majdanek wywieziona na Sybir, pomimo, że mając informacje ostrzegające przed aresztowaniem (mój ojciec na zebraniu w magistracie przekazał informacje zdobyte od Rosjan – funkcjonariuszy NKWD – wcześniej żołnierzy oddziału leśnego mjra Konstantego Witkowskiego „Mullera”) nie podjęła środków ostrożności. Miejsce policji granatowej zajął Urząd Bezpieczeństwa i Milicja. Komendantem UB został Antoni Dawidowicz, a MO por. Lato. Rozpoczął się terror wojenny. Jego nasilenie trwało do pierwszej połowy października 1944 roku. Przed mającymi nastąpić aresztowaniami koledzy z oddziału – żołnierze NKWD – zostali przerzuceni w pobliże Warszawy. W połowie października NKWD, UB i MO przeprowadziło masowe aresztowania byłych żołnierzy AK z Międzyrzeca i okolic. Zatrzymanych osadzano w piwnicach przy Komendzie Miasta mieszczącej się przy ulicy Staromiejskiej. Zgromadzono tam około 160 osób. Mnie oraz ojcu i bratu niemal „cudem” udało się uciec. Po dwóch tygodniach załadowano ich na samochody ciężarowe i pod silną eskortą poprzez Białą Podlaskę – Parczew – Radzyń – Siedlce wywieziono do obozu przejściowego w Sokołowie. Stamtąd dotarła do Międzyrzeca kartka, że ich wiozą na Sybir.”53

NKWD oraz „Smiersz” rozpoczęło tworzenie, tzw. obozów przejściowych niezwłocznie po wkroczeniu na tereny Rzeszowszczyzny, Lubelszczyzny i Białostocczyzny. Obozy te natychmiast zapełniły się aresztowanymi żołnierzami AK. Przetrzymywani w bardzo trudnych warunkach poddawani byli przesłuchaniom przez oficerów śledczych, którzy przed wywiezieniem w głąb ZSRR chcieli uzyskać informacje o podziemiu. Niektórym proponowano współpracę. Godzili się na to chcąc się wydostać z rąk NKWD. Doskonale obrazuje to meldunek Komendanta Obwodu AK Łuków kpt. Wacława Rejmaka „Ostoi”, w którym czytamy miedzy innymi:

„1. Melduję, że ob. Paweł54 por. sł. st. pierwszy adiutant K.O. był aresztowany przez NKWD i został zwolniony jako konfident. Po złożeniu meldunku o tym samowolnie się oddalił z terenu Obwodu (….)”55
Zapewne większość z zwerbowanych w ten sposób oficerów i żołnierzy AK zachowała się przyzwoicie meldując władzom zwierzchnim bądź też nie meldując o tym fakcie, ale w konsekwencji nie podejmując żadnej współpracy, ale zdarzały się jednostki, które po zwerbowaniu przez NKWD dostarczały informacje o konspiracji przyczyniając się w ten sposób do wielu tragedii, np. chociażby wspomniana kierowniczka Pomocy Żołnierzom oraz łączniczka Kedywu Komendy Okręgu AK Lublin Helena Moor „Juka”. W bardzo nielicznych przypadkach udało się wyprowadzić w pole NKWD, np. w powiecie lubartowskim osoby podstawione przez AK wskazywały NKWD do internowania członków PPR.

W styczniu 1945 roku po rozpoczęciu ofensywy ponad 3 milionowa Armia Czerwona rozpoczęła marsz w kierunku zachodnim. Na terenach zajętych przez Armię Czerwoną (Lubelszczyzna, Rzeszowszczyzna, Białostocczyzna) pozostały nieliczne jednostki NKWD oraz PUBP, w których główną rolę ogrywali tzw. „doradcy” z ramienia NKWD. Ich zadaniem oprócz nadzorowania pracy PUBP było również prowadzenie własnej pracy operacyjnej na podległym terenie. Podtrzymywali oni kontakty z informatorami zwerbowanymi przez NKWD, którzy mieli za zadanie rozpracowywanie polskiego podziemia, np. aresztowanie Komendanta Obwodu AK Łuków kpt. Wacława Rejmaka w czerwcu 1945 roku było przeprowadzone przez funkcjonariuszy NKWD w oparciu o informacje uzyskane od swoich agentów. Dopiero po kilku przesłuchaniach „Ostoja” został przekazany WUBP w Lublinie.56 Kontrwywiad podziemia był bezradny wobec działań doradców. Tylko w nielicznych przypadkach podjął próbę walki, która z reguły kończyła się śmiercią doradcy. Miedzy innymi w Inspektoracie Rejonowym „Radzyń Podlaski” AK podjęła próbę rozpracowania agentury prowadzonej przez doradcę z ramienia NKWD płka Szpilowoja. Próba ta zakończyła się zdemaskowaniem agenta i jego ucieczką z terenu Radzynia w marcu 1945 roku. Podobne działania zostały podjęte na terenie Obwodu Biała Podlaska, gdzie doradca sowiecki Wachitow zadurzył się w Polce – żołnierzu podziemia, która została w tym celu oddelegowana przez oficera kontrwywiadu Obwodu.57 Niestety rozpoczęta gra szybko się zakończyła, gdy stwierdzono, że Polka zaczyna dostarczać informacje oficerowi NKWD o podziemiu. Podjęto decyzję o likwidacji doradcy Wachidowa. Pod pozorem spotkania prawdopodobnie z szefem Wywiadu Obwodu „Jurkiem”58 a wywabiono go poza obszar miasta Biała Podlaska i tam zastrzelono wraz z przybyłą z nim polską żoną. 59

Należy również wspomnieć o penetracji polskiego wschodniego i północnego pogranicza przez placówki NKGB i NKWD z miejscowości przygranicznych: Lwowa, Brześcia, Grodna i Kalinngradu. Na ten temat jest stosunkowo mało informacji, ale ten problem istniał w latach 1944-1947, być może również później. Wiemy, że na terenie powiatu Biała Podlaska kontrwywiad WiN przez kilka miesięcy śledził poczynania w tym zakresie placówki NKGB z Brześcia nad Bugiem. Z zachowanych meldunków wynika, że przedstawiciele tej placówki NKGB z Brześcia swobodnie poruszali się po stronie polskiej i podejmowali próby werbunków obywateli polskich, głównie milicjantów. Opisuje to meldunek informatora kontrwywiadu WiN o kryptonimie „111” z dnia 8 października 1945 roku. Czytamy w nim:
„Melduję, że dn. 9.IX.45 przyjechali z Brześcia major Pietrow i st. lejtn. Bucharow i zażądali:
1.muszę być ich współpracownikiem
2.mam napisać swój życiorys
3.podpisać deklarację o tajemnicy
4.punktualnie dawać wiadomości z całego Terespola o AK
5.pieniędzy dadzą wiele będę potrzebował
6.prywatnie będą przyjeżdżali do mego domu w porze nocnej
7.mam opisać stan mojej rodziny, wielu mam braci, gdzie pracują
Domagali się, żebym powiedział, kto czyta „Redutę” z milicjantów w Terespolu.
W końcu major Pietrow wyjął broń, kazał mi podnieść ręce do góry i przeprowadzili z lejtnantem osobistą rewizję, a nic nie znajdując odjechali.
To samo zażądali od „125”(….)”60

W raporcie wywiadowczym Inspektoratu Rejonowego „Radzyń Podlaski” za okres 15 września – 15 października 1945 roku w rozdziale poświęconym NKWD i UB czytamy: „[…] Komendant miasta Brześcia mjr Pietrow ma ścisły kontakt z mieszkańcem wsi Kopytków (Kopyłów) – Kubielem. Wymieniony Kubiel miał rozgałęzioną sieć wywiadowców na inne tereny, jak: Kodeń, Sławatycze, Bubel i inne. Wymieniony Kubiel jak również jego agenci byli Ukraińcami. Po wykryciu i schwytaniu ich przez nasze oddziały zostali przekazani UPA (likwidację przeprowadziło UPA). Nadmieniamy, że wymieniony Kubiel kontaktował się z majorem Pietrowem w następujący sposób: „W czasie 13451 chaczu adychat na dziesiat dniej”. Kubiel i jego agenci mieli się stawić ostatnio na zebraniu na stacji kolejowej Stradecz dnia 30 marca br. (nie zdążyli). W dniu 30 marca zostali zatrzymani przez nasze bojówki następujący wywiadowcy bolszewiccy: Siluk Mikołaj ur. w Zalesiu, gm. Dobryń, pow. Biała Podlaska, który długi czas przebywał w Rosji, a w dniu 10.12.45 przybył samolotem do Polski i zamieszkał w Zalesiu, Kuprzedin Grzegorz posiadał zaświadczenie NKWD nr 252 koloru czerwonego. Ostatnio zamieszkiwał na kolonii Lebiediew gm. Kodeń. Aby nie zwrócić na siebie uwagi pozostawał na służbie jako parobek u gospodarza. Wyżej wymienieni zeznali, że byli płatnymi agentami na służbie NKWD, za co miesięcznie otrzymywali 400 rubli.(….)”61

Zatrzymanie kilku agentów NKGB z Brześcia i ich przesłuchanie pozwoliło kontrwywiadowi Obwodu WIN Biała Podlaska ustalić zainteresowania mjra Pietrowa polskimi obywatelami. Z danych uzyskanych przez badacza dziejów wojennych i powojennych południowego Podlasia Mirosława Barczyńskiego wynika, że po zlikwidowaniu współpracowników NKGB usiłowano zwabić na teren Polski mjra Pietrowa i schwytać go. Chciano uzyskać dalsze materiały o współpracownikach NKGB z Brześcia. Niewykluczone, że placówka NKGB z Brześcia brała udział w porwaniach obywateli polskich, których następnie osadzano w łagrach. Nie wiemy, jak było pod tym względem na terenie Białostocczyzny i Rzeszowszczyzny. Wiadomo, że oddziały wojsk pogranicznych NKWD wkraczały na teren PRL w trakcie pościgów za grupami partyzanckimi, głownie ukraińskimi.

Podsumowując, wydaje się, że w trakcie trwania najpierw AK, a później Zrzeszenia WiN kontrwywiad tych organizacji na szczeblu Okręgu, Inspektoratu i szczególnie Obwodu dość dobrze bronił się w 1945 roku i w pierwszej połowie 1946 roku przed prowadzoną na masową skalę penetracją przez jednostki UB. Potrafiono przewidzieć kierunki zagrożeń ze strony UB, zdobywać informacje z Urzędu Bezpieczeństwa, nieraz bardzo cenne, jak choćby wykazy agentów UB, wykazy funkcjonariuszy, stan uzbrojenia, wykazy więźniów, ich zeznania, a także werbować do współpracy z WiN funkcjonariuszy. W tym zakresie pomocne była również wsparcie milicjantów – żołnierzy AK-WiN, którzy mając styczność z funkcjonariuszami UB przekazywali swoim przełożonym z komórek WiN informacje z milicji oraz z działalności UB. Na podstawie przeprowadzonych w ostatnich latach badań historyków znamy kilkadziesiąt osób – funkcjonariuszy UB, które zgodziły się na współpracę z WiN. Nie wiadomo, jakie motywy nimi kierowały, ale oni wiedzieli co ryzykują po wykryciu ich współpracy z WiN. A pomimo tego, zapewne przerażeni metodami stosowanymi przez ich kolegów godzili się na współpracę. Czy byli to wszyscy. Myślę, że było ich znaczenie więcej. A ich działanie, nieraz ukryte, w obronie ludności polskiej przed prześladowaniami trudno ocenić.
Podsumowując, o ile do hermetycznego środowiska funkcjonariuszy UB kontrwywiadowi WiN udało się w wielu przypadkach dość łatwo przeniknąć, to wobec NKWD i NKGB było to bardzo trudne, o ile niemożliwe. Ale podejmowano próby, które w kilku przypadkach odniosły sukces. Tym większy, że sowieckie służby specjalne kreowały mit swojej wszechwiedzy i nieprzenikalności.

Dr Jarosław Kopiński


Przypisy do części 5:
53.Relacja Zygmunta Radźki z dnia 10.07.1991 Podobna relację przedstawiono w Biuletynie IPN, w której mieszkańców powiatu augustowskiego ostrzegł przed wywózką ukrywający się na ich terenie Rosjanin – patrz relacja Stefana Rapczyńskiego w: Alicja Maciejowska, Wszelki ślad zaginął Biuletyn IPN 12(2005), s. 103 i n.
54.Por. Piotr Niwiński „Paweł”, oficer Komendy Obwodu AK Łuków.
55.Akta AK-WiN, spis II, t.94, k.12 (AP Lublin)
56.Oprócz Kmdta Obwodu żołnierze NKWD zatrzymali w mieszkaniu doktor Lutowej w Stoczku zastępcę Kmdta Obwodu ppor. Edmunda Sułkowskiego „Marka”, ppor. Adama Nenckiego „Konrada”, adiutanta Kmdta ppor. Mieczysława Kańskiego „Czeczota” i NN „Koraba” – J. Kopiński, Konspiracja akowska i poakowska na terenie Inspektoratu Rejonowego Radzyń Podlaski, Biała Podlaska, s. 79-80
57.W meldunku z dnia 30 czerwca 1946 roku tak o niej pisał NN „Las”: Stwierdziłem, że p. Parczyńska zamieszkała w Białej Podlaskiej przy ulicy Orlicz-Dreszera jest na usługach UB Biała, a także kochanką kapitana sowieckiego z UB. Wyżej wymieniona daje mu olbrzymi materiał. Tylko dotychczas kapitan nie robi żadnego użytku, gdyż chce wydostać więcej materiału, obiecuje jej, że się z nią ożeni. Swego czasu u niej się melinowali nasi ludzie jak „Tom”, „Kropka” i „Jaskółka”.” – patrz Zbrodnie NKWD-UB, wyd. H. Pająk, Lublin1991, s. 153
58.Władysław Piec pełnił w latach 1945-1946 funkcję oficera wywiadu Obwodu WiN Biała Podlaska. Był zatrudniony w PUR w Białej Podlaskiej.
59.O zabójstwie Wachidowa i jego żony Rozalii Parczyńskiej pisze w meldunku Szef PUBP Biała Podlaska. Wachidow, jak zauważył Szef Franciszek Filipiuk posiadał w swoim notesie informacje o „Jurku” i Komendancie Obwodu WiN Biała Podlaska kpt. Leonardzie Duniczu ps. „Świt” – patrz Raport Specjalny Szefa PUBP Biała Podlaska z dnia 27.07.1946 r. IPN LU 048/36 k. 48
60.Meldunek NN „111” z dnia 8.X.45 – patrz Zbrodnie
NKWD-UB, wyd. H. Pająk, Lublin1991, s. 158-159
61.Raport za czas 15.09-15.10.45 – patrz Zbrodnie NKWD-UB, wyd. H. Pająk, Lublin1991, s. 170-171

Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 1

"Zapora" w sieci agentów – część 1

Artykuł publikuję dzięki uprzejmości autora dr Jarosława Kopińskiego z lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Tekst ten ukazał się również w Gazecie Polskiej, Nr 25(674)/2006.

"Zapora" w sieci agentów
Sprawa informatora WUBP Lublin o pseudonimie „Iskra” vel „Żmudzki”.

Siódmego marca minęła kolejna rocznica zamordowania w więzieniu mokotowskim mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” i żołnierzy z jego oddziału. Do tej pory toczy się wśród historyków spór, kto wydał w ręce UB partyzantów, którzy jedyną szansę ocalenia widzieli w ucieczce poprzez Czechy na teren Niemiec. Niektórzy historycy uważali, że uczynił to zwolniony z więzienia w lipcu 1947 roku były inspektor lubelski WiN Franciszek Abraszewski „Boruta”. Pojawiły się również głosy sugerujące, że mógł to uczynić śp. mecenas Władysław Siła – Nowicki. Obie wersje, jak ocenił na podstawie przejrzanych akt MBP i WUBP w Lublinie Leszek Pietrzak nie znajdują potwierdzenia w archiwaliach wytworzonych przez wspomniane instytucje. Zapewne były one świadomie rozpowszechniane przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w celu zamaskowania prawdziwych sprawców wydania mjr. „Zapory” i towarzyszy w ręce UB. Co gorsze niektórzy historycy po 1990 roku nadal je powielali, bez sprawdzenia w aktach będących w zasobie Archiwum Państwowego w Lublinie i Sądu Rejonowego w Lublinie. Mam nadzieję, że poniższy tekst przybliży wyjaśnienie sprawy.

mjr cc. Hieronim Dekutowski "Zapora"

I. Rozpracowanie lubelskich struktur AK – rys historyczny

Problem rozpracowania struktur Komendy Okręgu AK – WiN Lublin oraz podległych jej grup zbrojnych był poruszany przez historyków tzw. „młodego pokolenia” już na początku lat dziewięćdziesiątych. Pisała o tym Pani Anna Grażyna Kister i Pani dr Ewa Kurek. Niewątpliwie przełomowy pod tym względem był artykuł Leszka Pietrzaka opublikowany na łamach Zeszytów Historycznych WiN w 2000 roku[1], w którym autor podał, że w lubelska bezpieka posiadała aż 63 agentów i informatorów w środowisku „Zapory”. W sprawach obiektowych prowadzonych przeciwko Lubelskiemu Inspektoratowi WiN i Okręgowi WIN ciągle przewijają się kryptonimy dwóch informatorów WUBP w Lublinie, którzy zdaniem L. Pietrzaka walnie przyczynili się do rozpracowania środowisk niepodległościowych na terenie Lubelszczyzny. Są to informator używający pseudonimu „Lena” vel „Maria” i drugi ukrywający się pod pseudonimem „Iskra” vel „Żmudzki”. Doniesienia informatora „Lena”, jak wynika z zachowanych procedur operacyjnych UB przeciwko podziemiu (w tym miedzy innymi przeciwko środowisku mjr. „Zapory”) były kontrolowane przez informatora „Iskra” i odwrotnie denuncjacje informatora „Iskra” były weryfikowane przez informatora „Lena”. Z perspektywy funkcjonariuszy WUBP w Lublinie była to niesłychanie cenna i bardzo pracowita, a jednocześnie bardzo sprawdzona i zasłużona agentura. Leszek Pietrzak obliczył, że w latach 1946-1956 informator WUBP w Lublinie ukrywający się pod kryptonimem „Iskra” dostarczył ponad 1800 doniesień, miedzy innymi o zgrupowaniu mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.

Żołnierze ze zgrupowania mjr "Zapory". Od lewej stoją: NN, Stanisław Łukasik "Ryś", Aleksander Sochalski "Duch", Hieronim Dekutowski "Zapora", Zbigniew Sochacki "Zbyszek", Jerzy Korcz "Bohun".

Z kolei w sporządzonej pod koniec lat siedemdziesiątych przez funkcjonariuszy SB charakterystyce Komendy Okręgu Lublin AK – WiN można przeczytać, że informator „Lena” – Helena Moor – będąca już współpracownikiem WUBP w Lublinie przyczyniła się do rozbicia tzw. II Komendy Okręgu AK odtwarzanej na przełomie grudnia 1944 i stycznia 1945 roku przez cichociemnych. Ponadto na podstawie jej donosu aresztowano cały sztab Okręgu AK w dniu 21.03.1945 roku podczas odprawy na warszawskiej Pradze. Informator ps. „Lena”, jak wynika z zachowanych akt zapewne została zwerbowana w listopadzie 1944 roku do współpracy przez generała NKWD (Czyżby chodziło o generała Iwana Sierowa?). Prawdopodobnie, korzystając z jej informacji (była łączniczką dowództwa Kedywu, pracowała w Kancelarii Komendy Okręgu i kierowała komórką Pomocy Żołnierzom, znała większość oficerów Komendy Okręgu AK Lublin oraz Inspektorów Rejonowych), NKWD udaremniło przygotowywany przez Kedyw Lubelski zamach na Bolesława Bieruta i ministra Bezpieczeństwa Publicznego Stanisława Radkiewicza. W styczniu 1945 roku została przekazana przez NKWD na stan MBP, gdzie jej oficerem prowadzącym był między innymi wiceminister MBP późniejszy generał Roman Romkowski, a następnie posiadali ją na tzw. kontakcie Szefowie WUBP w Lublinie, którzy mieli w swojej pieczy bardzo cenną i zaufaną agenturę. W archiwum Oddziału IPN w Lublinie znajduje się kilka tomów jej doniesień. Była aktywna z niewielkimi przerwami do 1973 roku, chociaż znaczenie jej spadło po ujawnieniu podziemia na Lubelszczyźnie. Co ciekawe, tak lubiła donosić, że na początku lat pięćdziesiątych napisała do MBP skargę na lubelskich funkcjonariuszy WUBP, że nie korzystają z jej usług. Oczywiście, po wizycie przedstawiciela Wydziału I Departamentu III kpt. Stanisława Rozlała ponownie została przywrócona do pracy i dalej aktywnie donosiła, ale jej donosy nie miały już takiej wartości operacyjnej dla UB, a później SB, jak te z lat czterdziestych. Za donoszenie 22 lipca 1973 roku otrzymała na wniosek lubelskiej SB Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
W rozpracowaniu podziemia od 1946 roku pomagał jej bardzo aktywnie wspomniany już informator WUBP w Lublinie o pseudonimie „Iskra”. Oboje funkcjonowali w środowisku byłej lubelskiej AK. Mieli więc łatwy dostęp do ludzi, którzy podjęli działalność w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość, bądź też sympatyzowali z tą organizacją. Znali ich, mogli w bardzo łatwy i nie wzbudzający podejrzeń sposób skontaktować się z nimi i uzyskać wiarygodne informacje, stąd też byli bardzo cenni dla UB.

II. Por./kpt. Stanisław Wnuk – agent „Iskra” vel „Żmudzki”

W aktach IPN nie zachowała się teczka personalna i praca informatora WUBP w Lublinie o kryptonimie „Iskra” vel „Żmudzki”, ale w sprawach obiektowych oraz w rozpracowaniach znajduje się dużo doniesień tego informatora, z których można odtworzyć teczkę pracy. W wydanym w 2004 przez lubelski oddział IPN wydawnictwie źródłowym „Rok Pierwszy” pod redakcją Sławomira Poleszaka w jednym z przypisów stwierdzono na podstawie zapisów ewidencyjnych, że Stanisław Wnuk został zarejestrowany w kartotece SB w 1962 roku jako tajny współpracownik „Żmudzki” vel „Dziadek”. Twierdzenie
to nie wytrzymuje krytyki w świetle akt Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Lublinie oraz licznych spraw obiektowych i rozpracowań w których brał udział w charakterze współpracownika UB Stanisław Wnuk „Opal”. W tym roku zapewne został tylko przerejestrowany, bowiem na początku lat sześćdziesiątych w związku z wejściem nowych instrukcji MSW w sprawie rejestracji masowo dokonywano przerejestrowania całej agentury SB. W tym też roku zmieniono kryptonim informatora z „Iskra” na „Żmudzki”.

Sierpień 1945 r. Żołnierze ze zgrupowania mjr. "Zapory". Trzeci od prawej (w cywilnym ubraniu i czapce) stoi Stanisław Wnuk "Opal".

Informator ps. „Iskra” został prawdopodobnie zwerbowany do współpracy przez funkcjonariusza UB kpt. Wincentego Wojciusza[2] w grudniu 1945 roku lub na początku stycznia 1946 roku, kiedy był więziony na Zamku w Lublinie. W aktach śledczych dotyczących Stanisława Wnuka, który pełnił w latach 1944 – 1945 funkcję zastępcy mjra „Zapory” zachowała się bowiem, sporządzona w języku rosyjskim przez kpt. Wincentego Wojciusza notatka, w której czytamy:

„(…) W rozmowie z kpt. Wojciuszem „Opal” zameldował, co następuje:

1.W mieście Warszawie zamieszkuje łączniczka AK, która co miesiąc dostarcza literaturę lubelskiemu okręgowi AK. Wymieniona łączniczka ma łączność z londyńską delegaturą rządu emigracyjnego w Warszawie. „Opal” osobiście zna tą łączniczkę i może ją wydać organom Bezpieczeństwa.
2.On też osobiście zna łączniczkę AK zamieszkała w mieście Łodzi i mającą kontakty z kraśnickim i pułaskim inspektoratem AK oraz puławskim obwodem. Komendantem kraśnickiego Obwodu jest kpt. „Rymsza”[3], z którym „Opal” jest dobrze znajomy i może z nim nawiązać łączność.
3.„Opal” osobiście zna komendanta rejonu AK „Bolka” działającego w rejonie Urzędowa i może go wydać Bezpieczeństwu.
4.Zna z twarzy łącznika lubelskiego inspektoratu i obwodu AK za pośrednictwem, którego można zatrzymać komendanta obwodu „Borutę”. „Opal” posiada do niego kontakt.
5. „Opal” może nawiązać kontakt z komendantem oddziałów NSZ „Cichy”[4] i „Orłem"[5] działającymi w rejonie Gdyni-Gdańska i Sopot.
6.Obiecuje także wydać „Zaporę” t.j. Dekutowskiego Henryka urodz. w mieście Tarnobrzegu woj. Rzeszowskiego rodzina którego zamieszkuje w Tarnobrzegu woj. Rzeszowskiego rodzina którego zamieszkuje w Tarnobrzegu ul. Kolewa nr 67. Według słów „Opala” „Zapora” winien znajdować się na wolności u swojej siostry w miesiącu styczniu r.b.
7.„Opal” może nawiązać kontakt z wieloma komendantami dywersyjnych placówek w puławskim powiecie.
Dnia 3.I.1946 r. (…)”
[6]

Kpt. Stanisław Wnuk "Opal" – informator WUBP w Lublinie, ps. "Iskra" vel "Żmudzki" (zdjęcie z 1948 r.)


Przypisy do części 1:
1.L. Pietrzak, Kto wydał „Zaporę” w: Zeszyty Historyczne WiN 15(2001) s.281-286.

2.Wojciusz Wincenty – por. armii sowieckiej, kpt. WP, mjr/ppłk UB, ur. 1908 w Sankt Petersburgu, członek WKP (b), PPR, PZPR, służył w latach 1932-1934 w armii sowieckiej. Ponownie powołany do Armii Czerwonej w lipcu 1941 roku, brał udział w obronie Leningradu. W maju 1943 roku został skierowany do 1 DP im. Tadeusza Kościuszki.
3.kpt. Bronisław Rębacz „Rymsza“ Komendant Obwodu AK-WiN Kraśnik został aresztowany przez funkcjonariuszy UB 11 listopada 1946 roku na podstawie informacji przekazanych UB przez „Opala” – Pismo z dnia 30.11.1946 roku.
4.Władysław Piotrowski.
5.Stanisław Młynarski.
6.IPN LU 02/294 t.1 k.21.

"Zapora" w sieci agentów – część 2

"Zapora" w sieci agentów – część 2


1945 r. Od lewej stoją: Jerzy Stefański "Cedur", Mieczysław Czechowski "Wrzos", Hieronim Dekutowski "Zapora", Tadeusz Skraiński "Jadzinek", Jan Szaciłow "Renek", z tyłu Jerzy Siwecki "Bachus".

W kolejnej notatce z dnia 10 stycznia 1946 roku Wnuk podaje bardziej szczegółowe informacje odnośnie swego byłego dowódcy, jego rodziny na terenie Tarnobrzega oraz przypuszczalnych miejsc ukrywania mjra Hieronima Dekutowskiego „Zapory” w tym mieście.

„(…) W Tarnobrzegu przy ul. Kolejowej 69 mieszka siostra „Zapory” Stępińska. Miedzy mieszkaniem a warsztatem blacharskim od wejścia z ulicy na wprost jest długi, wąski pokoik na który należy zwrócić szczególną uwagę, gdyż tam w tejże samej przechowywał się sam „Opona”, „Kruk” i ostatnio może tam przebywa „Zapora”. Przy tej samej ulicy mieszka ich kuzyn zajmując cały domek. Tam też może „Zapora” przebywać. Na tej samej ulicy po stronie parzystej od miasta w kierunku stacji naprzeciwko domu Dekutowskiej Marii /nr 67/ mieszka kuzynka Basanianiówna Jasia / zajmuje z rodzicami cały domek/ u której też ukrywał się „Kruk” i inni poszukiwani przez Bezpieczeństwa: Należy zwrócić tam baczną uwagę. U siostry „Zapory” Szelengiewiczowej przy tej samej ulicy numery parzyste może się też „Zapora” przechowywać. W Tarnobrzegu przy ulicy Kościuszki naprzeciw szpitala w domu dr Pawlasa mieszka jego dawna narzeczona Halina, u której „Zapora” też się zatrzymywał”

Wystarczyło kilka dni, aby nowo zwerbowany informator bez żadnych skrupułów zdobył i przekazał samorzutnie funkcjonariuszom UB interesujące ich informacje o swoich byłych kolegach z podziemia. Można stwierdzić analizując jego doniesienia, że był to jeden z lepszych werbunków przeprowadzony przez funkcjonariuszy WUBP w Lublinie.
Z kolei w innych aktach zgromadzonych w lubelskim oddziale IPN można przeczytać, że kpt. Bronisław Rębacz „Rymsza“ Komendant Obwodu AK-WiN Kraśnik został aresztowany przez funkcjonariuszy UB 11 listopada 1946 roku na podstawie informacji przekazanych UB przez „Opala”.

Rok 1945. "Zapora" i "Opal".

III. Więzień Stanisław Wnuk „Opal” zeznaje

Bardzo interesujące informacje są również w aktach wytworzonych przez Wojskową Prokuraturę Rejonową w Lublinie, a dotyczących Stanisława Wnuka „Opala”. Mianowicie w lutym 1950 roku Wojskowa Prokuratura w Lublinie wydała na wniosek WUBP w Lublinie nakaz aresztowania Stanisława Wnuka „Opala”, bowiem Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego podejrzewał go o współpracę z podziemiem niepodległościowym. W trakcie kolejnych przesłuchań Wnuk zaprzeczał jakoby współpracował z WIN, natomiast mówił, że o wszystkich spotkaniach z żołnierzami WIN z oddziału mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” meldował funkcjonariuszom UB w przesłuchaniu z dnia 16 listopada 1950 roku na pytanie oficera śledczego Tadeusza Markowskiego o spotkaniach z „Zaporą” i Mikołajem Pruszkowskim „Kędziorkiem” po amnestii 1947 roku odpowiadał, że:

„(…) Tak przed amnestią 47 r. jak i po amnestii 1947 roku spotkałem się z „Zaporą” i innymi, ale nie w sprawach moich osobistych a z polecenia władz UB. O wszystkich spotkaniach meldowałem w UB w Lublinie. Po upływie terminu amnestyjnego 1947 roku miałem polecenie od władz UB w Lublinie, aby o ile możności spotkać się z „Zaporą” i jego członkami, a w rozmowie z nimi wpływać na nich, aby się ujawnili oraz dowiadywać się o nich co nadal myślą robić i kto stoi na czele konspiracji na terenie województwa lubelskiego, a dosłownie chodziło szczególnie o to, aby dowiedzieć się kogo „Zapora” uważa za inspektora WiN na terenie Lubelskim. Wykonując polecenia w czasie poamnestyjnym 1947 roku pierwszy raz przypadkowo spotkałem się z „Zaporą” w lipcu lub sierpniu 1947 roku daty dokładnie nie pamiętam. Działo się to we wsi Borów gm. Chodel pow. Lublin. W dniu tym odbywało się wesele sanitariuszki „Zapory” Szymczyk Leokadii. Wraz z „Zaporą” wówczas był były inspektor WiN ps. „Stefan ( Władysław Siła – Nowicki), „Mikołaj”(Mikołaj Malinowski ) nazwiska jego nie znam i jeszcze dwóch lub jeden osobnik. Wówczas ja byłem u mojego brata Władysława i tam mnie zauważył „Zapora” i w ten sposób nastąpiło spotkanie. W czasie tego spotkania dowiedziałem się od „Zapory, że on wraz z „Rysiem” i innymi wyjeżdża za granicę i że „Boruta” jest nadal inspektorem WiN-u na tym terenie. O powyższym spotkaniu dnia następnego zameldowałem w WUBP i PUBP w Lublin.. Więcej nigdy już z „Zaporą” nie widziałem się w ogóle. Po ulotnieniu się z tut. terenu „Zapory” dowództwo nad bandą zbrojną objął „Kędziorek” i również władze UB poleciły mi starać się nawiązywać kontakt z bandą „Kędziorka” i dążyć do likwidacji tej bandy.”

Od lewej: Por. Stanisław Łukasik "Ryś" i por. Roman Groński "Żbik". Żołnierze mjr "Zapory", zamordowani wraz z nim i czterema kolegami (por. Jerzy Miatkowski "Zawada", por. Edmund Tudruj "Mundek", por. Tadeusz Pelak "Junak", por. Arkadiusz Wasilewski "Biały") w więzieniu mokotowskim, dn. 7 marca 1949 r.

W przesłuchaniu z 8 marca 1951 roku „Opal” wymienia nawet oficerów UB, którym meldował o wyjeździe „Zapory” za granicę: 
„ O powyższym zameldowałem dnia następnego ówczesnemu Kierownikowi PUBP w Lublinie Joszczukowi, a za kilka dni będąc w Lublinie opowiedziałem o tym kpt. Lachowskiemu. O zdobyciu podobnych danych od „Zapory” miałem nastawienie od mjra Wojciusza i kpt. Lachowskiego”

Z przesłuchania członka grupy „Zapory” i później „Kędziorka” Mikołaja Malinowskiego „Mikołaja” wynika, że „Zapora” zdawał sobie sprawę z współpracy swego byłego zastępcy z UB. Świadczy o tym fragment przesłuchania Mikołaja Malinowskiego w którym mówi on:
„(…) Jak sobie przypominam w jednej z rozmów miedzy członkami naszej bandy „Walerek” postawił wobec „Kędziorka” sprawę zlikwidowania „Opala” mówiąc, że to jest szpicel UB. „Kędziorek” zaś przeciwstawił się temu mówiąc, że kiedy „Zapora” przekazywał mu dowództwo w czasie jego odjazdu z tutejszych terenów powiedział, aby „Opala” nie likwidować, ponieważ jest i będzie potrzebny.”

Kolejnym dowodem współpracy Stanisława Wnuka jest pismo Prokuratora Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Lublinie mjr. Marka Szaubera skierowane do Wydziału VII Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie, w którym pisze między innymi o powodach zatrzymania i aresztowania Stanisława Wnuka przez funkcjonariuszy WUBP w Lublinie:

„(….) melduję, że Wnuk Stanisław został aresztowany mimo, iż był współpracownikiem UB na tej podstawie, iż tut. WUBP posiadał poważne poszlaki, stwierdzające, iż Wnuk Stanisław jako współpracownik WUBP informuje bandy o przedsięwzięciach władz bezpieczeństwa – udzielając im różnego rodzaju wiadomości.
Tut. WUBP przekonany był, że w toku likwidacji band, która miała miejsce w 1950 i 1951 roku uda się uzyskać od zatrzymanych bandytów potwierdzenie współpracy Wnuka Stanisława z bandami oraz faktu mylnego informowania przez niego władz bezpieczeństwa. Mimo największych wysiłków tut. WUBP nie udało się zebrać dostatecznych dowodów winy Wnuka Stanisława w kierunku popełnienia przez niego przestępstwa z art. 8 Dekr. z 13.06.46 r. – wobec czego postępowanie karne musiało być umorzone.”

Stanisław Wnuk został 26 maja 1951 roku zwolniony z więzienia WUBP w Lublinie. Dalej współpracował z funkcjonariuszami UB, a później SB w rozpracowywaniu osób działających w latach 1939-1947 w podziemiu niepodległościowym na terenie Lubelszczyzny. Współpracę z nim zakończono dopiero w 1989 roku. Był jednym z lepszych agentów, bardzo dyspozycyjnym. Kontrolowano poprzez niego w latach 1946 – 1989 środowisko lubelskiej AK i WiN. Donosy jego można spotkać w wielu sprawach obiektowych oraz w sprawach prowadzonych przez UB i później SB na konkretne osoby. Miedzy innymi pogrążył bliską współpracownicę „Zapory” – Izabelę Kochanowską, która o tym pisze:

„ Dochodzi do konfrontacji z „Opalem” zastępcą „Zapory” z czasów pierwszej okupacji. Konfrontacja przebiega uroczyście. Zeznania „Opala” sprawiły, że z podejrzanej stałam się oskarżoną. – Mając świadka swoich „zbrodni” wszystko stracone. Nie muszę się nawet przyznawać do winy – pomyślałam i ogarnęła mnie wściekłość. Nic nie odpowiedziałam. Wykonałam tylko w stronę „Opala” nieprzystojny gest. Rozdzielono nas długim stołem.” [7]

Izabela Kochanowska została skazana na 6 lat więzienia. Karę odbywała w więzieniu na Zamku w Lublinie i w Fordonie. Wyszła na wolność w 1956 roku.
Stanisław Wnuk „Opal” prawdopodobnie przyczynił się również do aresztowania przez funkcjonariuszy WUBP w Lublinie byłego dowódcy dywersji Inspektoratu Puławskiego WiN Zygmunta Wilczyńskiego „Żuka”, który po ujawnieniu żołnierzy z byłego zgrupowania WiN mjra Mariana Bernaciaka „Orlika” założył w Nałęczowie własną firmę samochodową. Pomagał dawnym żołnierzom zgrupowania w uzyskaniu nowych dokumentów, ułatwiając im w ten sposób podjęcie nowego życia na Ziemiach Odzyskanych. Z przesłuchań Stanisława Wnuka wynika, że w 1948 roku na polecenie funkcjonariuszy WUBP w Lublinie odwiedził „Żuka” w Nałęczowie namawiając go do zorganizowania odbicia „Zapory” z gmachu Sądu w Warszawie.[8]
„Żuk” wierząc w jego dobre intencje ( był przecież zastępcą „Zapory” nie przypuszczał, że jest on jednocześnie prowokatorem UB) podjął się tego dzieła. Między innymi wraz z kilkoma żołnierzami z dawnego zgrupowania skonfiskował w Rykach 600 tys. złotych oraz w Warszawie w Domu Towarowym na Żoliborzu 1 200 000 złotych. Pieniądze miały posłużyć na przygotowanie akcji odbicia i ucieczkę po jej zakończeniu. 13 listopada 1948 roku Zygmunt Wilczyński został w ramach rozpracowania o kryptonimie „Noc” aresztowany przez funkcjonariuszy WUBP w Lublinie wraz z kilkoma żołnierzami. Po przejściu ciężkiego śledztwa został skazany na karę śmierci, którą wykonano 16 października 1950 w Warszawie.

Stanisław Wnuk był postacią bardzo tragiczną, którą cześć środowiska winowskiego podejrzewała już w latach pięćdziesiątych o współpracę z UB. Tak o Wnuku pisał w Zeszytach Historycznych WiN były zastępca mjr. Hieronima  Dekutowskiego kapitan Aleksander Głowacki „Wisła”:
„Po ujawnieniu się był kilkakrotnie aresztowany przez UB i zwalniany z więzienia. Miałem do niego dużo koleżeńskiego szacunku i długo nie chciałem uwierzyć pogłoskom, że po ujawnieniu zaczął się wysługiwać bezpiece.”

Stanisław Wnuk, informator WUBP Lublin, o ps. "Iskra" vel "Żmudzki". Zdjęcie z 1995 r.

Stanisław Wnuk – informator „Iskra” vel „Żmudzki” był wierny UB i SB od 1946 do 1989 roku. Niestety w przeciwieństwie do informatora „Lena” vel „Maria” orderu nie otrzymał, chociaż podobnie jak i ona siedział dwukrotnie w więzieniu UB.

Dr Jarosław Kopiński, IPN O/Lublin



Przypisy do części 2:
7.Izabela Kochanowska, Major „Zapora”, Sopot 1998, s.78
8.Protokół przesłuchania Stanisława Wnuka z dnia 16 listopada 1950, IPN Lu 81/1299, k.43v, patrz także protokół przesłuchania Stanisława Wnuka z dnia 8 marca 1951 IPNLu 81/1299, k.64v

"Zapora" w sieci agentów – część 1