zapraszam do lektury fragmentu jednego z opublikowanych tam artykułów, którego autorami są historycy krakowskiego oddziału IPN, Marek Kurzeja i Dawid Golik,
pt. Mikołaj Kostkin – historia gajowego z Gorców.
Marek Kurzeja, Dawid Golik
Mikołaj Kostkin – historia gajowego z Gorców
Mikołaj Kostkin trafił w Gorce jak wielu innych rosyjskich jeńców, wziętych do niewoli przez armię austro-węgierską podczas I wojny światowej. Przywieziony następnie do położonej w powiecie nowotarskim Łopusznej, został skierowany do pracy w tamtejszym dworze.
Gajowy Mikołaj Kostkin
Urodził się 17 XII 1886 r. w maleńkiej wiosce Aleszkino (leżącej ok. 200 km na północny wschód od Moskwy) w dawnym okręgu Aleksandrow1, w obecnym obwodzie jarosławskim. Stosunkowo wcześnie założył rodzinę i w otoczeniu żony oraz trzech córek wiódł spokojny żywot krawca, dopóki nie został zmobilizowany, podobnie jak prawie 60 milionów innych mieszkańców Europy, i wysłany na front Wielkiej Wojny. Nie wiemy, gdzie dokładnie dostał się w ręce wojsk austriackich. Niewola ocaliła go jednak przed dalszym koszmarem okopów, a praca w majątku Lgockich pomogła przetrwać ten trudny okres.
Na wieść o rewolucji bolszewickiej Kostkin zdecydował o pozostaniu w Polsce, zwłaszcza że poznał tu kobietę, z którą pragnął spędzić resztę życia. Nazywała się Anna Fąfara2 i podobnie jak Kostkin, znalazła zatrudnienie w dworze Lgockich. Młodzi po zakończeniu wojny wyprowadzili się z zabudowań folwarcznych i zamieszkali w wynajętym w Łopusznej mieszkaniu. Zawód krawca pozwolił nowej rodzinie Mikołaja na w miarę dostatnie życie. Ponieważ Kostkin był już żonaty (w Rosji pozostała jego pierwsza rodzina), a nie zamierzał zmieniać prawosławnej wiary, nie mógł zalegalizować nowego związku, z którego wkrótce urodziły się trzy córki: Jadwiga, Agnieszka i Stefania3. […]
Na wieść o wybuchu II wojny światowej Kostkin postanowił opuścić gajówkę i przenieść całą rodzinę do wsi. Dopiero perswazje Lgockiego, który obawiał się pozostawienia budynku bez opieki, przekonały go do zmiany decyzji. Stefan Lgocki jako oficer WP i poseł na Sejm II RP, od początku wojny był poszukiwany przez Gestapo. W obawie przed aresztowaniem zmuszony został do opuszczenia majątku i ukrywania się. Jego nagły wyjazd spowodował trudną sytuację rodziny gajowego, gdyż dwór przestał się tym samym wywiązywać z płatności, podczas gdy Kostkin nadal czuł się w obowiązku wypełniać warunki zawartej z nim umowy. Pod nieobecność Lgockiego gajówka, z racji swojego położenia oraz zaufania, jakim darzony był jej gospodarz, stała się jednym z punktów kontaktowych tworzącej się w Gorcach konspiracji.
Budynek "Gajówki Mikołaja" wiosną 1935 r. (ze zbiorów J. Kietlińskiej).
Do pierwszych spotkań z członkami organizacji niepodległościowych doszło już w 1941 lub w 1942 r. Jedno z kolejnych miało miejsce jesienią 1943 r. Do gajówki dotarł wówczas zwiadowca nieznanego Annie Fąfarze oddziału, który poczęstowany jedzeniem odwdzięczył się gospodyni, ofiarowując jej lekarski termometr. Jeszcze tego samego dnia wieczorem odwiedził gajówkę ponownie, niestety sprowadzając tym razem ze sobą kilkunastoosobową grupę, która wzięła do plecaków całą znalezioną w domu żywność i odzież – w przeddzień nadchodzącej zimy. Partyzanci zabrali również jedną z dwóch krów, pozostawiając jako zapłatę stuzłotowy banknot. Jak się okazało, była to grupa aprowizacyjna żołnierzy AK z oddziału partyzanckiego „Wilk”, dowodzonego w tym okresie przez por. Krystyna Więckowskiego „Zawiszę”4. W równie trudnej sytuacji postawiła rodzinę Kostkina w okresie kolejnej zimy (1944/1945) grupa nieznanych cywilów, którzy przybyli od strony Łopusznej w towarzystwie granatowego policjanta (podobno pochodzącego z Gronkowa) i ponownie dokonali grabieży gajówki z zapasów żywności i ciepłych ubrań. […]
Pomimo że osada gajowego była zaszyta głęboko w Gorcach, rzeczywistość okupacyjna coraz częściej dawała tam o sobie znać. Jesienią 1944 r. Agnieszka, córka Mikołaja, pasąc krowę na polanie Skole Chowańcowe5, położonej na północ od gajówki, była świadkiem niezwykłego zdarzenia. W pewnym momencie ujrzała mężczyznę idącego pospiesznie z dołu, leśną drogą wzdłuż potoku Łopuszna. Z wrażenia zacisnęła rękę na scyzoryku, którym się bawiła. Mężczyzna ten był bowiem całkowicie nagi. Kiedy dostrzegł młodą kobietę, przyspieszył tylko kroku i po chwili zniknął w lesie. Czy był to może człowiek zbiegły z egzekucji, rozebrany przed jej wykonaniem? Do dnia dzisiejszego sprawa ta pozostaje niewyjaśniona. Z kolei podczas Wigilii Świąt Bożego Narodzenia w 1944 r. w gajówce gościł sztab oddziału Kurasia oraz przedstawiciele Powiatowej Delegatury Rządu w Nowym Targu: Władysław Skibiński i Ludwik Kohutek. Jak wspominał kpr. Kazimierz Falski „Leon”:
W wigilię Bożego Narodzenia część oddziału udała się na czele z dowódcą, do leśniczówki p. Mikołaja za Zarębkami wsi Łopuszna, gdzie była przygotowana kolacja wigilijna z opłatkiem i smacznymi daniami świątecznymi. Kolędowaliśmy przy ładnie ustrojonej choince6.
Niemcy dotarli w pobliże gajówki zaledwie kilka razy i to dopiero pod sam koniec wojny. Najbardziej pamiętną była ich ekspedycja, skierowana przeciwko pobliskiej bazie partyzanckiej zlokalizowanej w wąwozie potoku Spalonego, zwanego także Spaleńcem. Od drugiej połowy 1944 do końca stycznia 1945 r. funkcjonował tam obóz oddziału LSB por. Józefa Kurasia „Ognia”. Przybyli pod gajówkę Niemcy zabrali Rosjanina z domu, aby wskazał im wąwóz wyżej wymienionego potoku. Warto w tym miejscu zacytować dłuższy fragment ze wspomnień jednego z partyzantów „Ognia”, dotyczący tego wydarzenia i ukazujący rolę, jaką w całej sprawie odegrał gajowy Kostkin:
Czekaliśmy gotowi do obrony, choć wiedzieliśmy, że będziemy otoczeni i trudno będzie podołać sile wroga przewyższającego nas dwudziestokrotnie. Niemcy uzbrojeni byli po zęby […]. W Łopusznej zabierają przewodnika, podanego już gajowego Kostkina. Pod lasem pokazują mu mapę i szkic, na którym narysowane są trzy potoki idące w niewielkich odległościach od siebie u podnóża Turbacza. […] Niemcy nie wiedzieli, że teren nie ma już trzech ujść potoków tylko dwa. Pomiędzy potokiem pierwszym od Łopusznej idącym z gór Ostrowskich, gdzie szła inna kolumna Niemców z tzw. „Z pod Głodkowej”, a drugim potokiem „Spaleńcem” Kostkin miał szkółkę leśną ciągle niszczoną mu przez wylewy tych potoków. […] Kostkin chcąc zapobiec zalewaniu szkółki zmienia koryto potoku „Spaleniec” w najwęższym miejscu i kieruje wodę do potoku pierwszego. Tamto koryto osuszone zarosło
zielskiem i jeżyną tak, że trudno było rozpoznać czy tu kiedyś płynął potok. Kostkin ciągle napominany i pilnowany, aby prowadził Niemców drugim potokiem, powziął szaloną myśl. […] Prowadzi więc Niemców do drugiego potoku, ale nie był to potok „Spaleniec” tylko potok tzw. „Głęboki” i był to trzeci potok, a nie drugi. Pomimo, że odległość pomiędzy pierwszym potokiem, a drugim była dużo mniejsza aniżeli odległość pomiędzy drugim a trzecim, Niemcy nie wpadli na to. Kostkin w myślach pożegnał się z życiem (jak sam opowiadał), ale trudno. Prowadzi Niemców dalej, aż na polanę „Długa Młaka”, gdzie wszystkie oddziały Niemców w jakiś czas tam się zeszły. […] Niemcy klęli na czym świat stoi, że na nic ich wywiad. Z całą pewnością ustalono, że „Ognia” i partyzantów jego w „Spaleńcu” nie ma. Kostkin wrócił cały do domu7.
Nie ulega wątpliwości, że to właśnie gajowy Kostkin uratował partyzantów i ich obóz przed zagładą. […]
Gajówka zaludniła się nagle w ostatnich dniach stycznia 1945 r. W obawie przed nadchodzącym frontem schroniło się w niej i doczekało wkroczenia Armii Czerwonej kilkudziesięciu mieszkańców Łopusznej, a między nimi dziedziczka z dworu – Zofia Kietlińska z córką Janiną8. W mieszkaniu Kostkina zjawili się wówczas także sowieccy żołnierze frontowi, którzy z pomocą gajowego chcieli się skontaktować z miejscowymi partyzantami. Nie chcąc dekonspirować obozu „Ognia”, Kostkin zorganizował im spotkanie na osiedlu Zarębek Średni. Tam też ustalono, że grupa „ogniowców” przeprowadzi około stuosobowy desant sowiecki górskimi szlakami na os. Kowaniec, skąd ci ostatni zaatakować mieli Niemców broniących się w Nowym Targu9. Zamysł ten zrealizowano w nocy z 28 na 29 I 1945 r., co w znacznej mierze ułatwiło Armii Czerwonej zajęcie tego miasta.
Spotkanie po latach. Od lewej siedzą: ppłk Piotr Pierminow, Anna Fąfara. Druga od lewej stoi Stefania Chowaniec (córka gajowego). Lata 60. XX w. (ze zbiorów A. Głowy i S. Chowaniec).
Koniec niemieckiej okupacji w styczniu 1945 r. nie oznaczał kresu działań zbrojnych w tym regionie. Gorce stały się wkrótce bazą oddziału, a potem dużego zgrupowania partyzantki antykomunistycznej, dowodzonego przez Józefa Kurasia „Ognia”, który już 11 IV 1945 r. wrócił „do lasu” na czele swoich żołnierzy. Skierowane przeciw niemu siły aparatu bezpieczeństwa próbowały wszelkimi sposobami opanować sytuację. Kostkin w dalszym ciągu pomagał partyzantom i darzony był przez nich dużym zaufaniem. Już wiosną 1945 r. informował ukrywających się członków podziemia o aktywności miejscowych komunistów. Utrzymywał w tym czasie m.in. kontakt z kpt. Julianem Zapałą „Lampartem”, w czasie okupacji dowódcą IV batalionu 1. pułku strzelców podhalańskich AK. Dzięki wywiadowi gajowego „Lampart” mógł sporządzić jeden z raportów dla swoich zwierzchników, w którym informował o tworzeniu się struktur PPR w Kluszkowcach, Krośnicy i Grywałdzie, a jako głównych aktywistów wymieniał Leśniaka i Lacha z Kluszkowiec. Donosił także o mającej tworzyć się w rejonie Maniów grupie zbrojnej dowodzonej przez niejakiego płk. Juliana Bielewicza, oficera sowieckiego w służbie Urzędu Bezpieczeństwa10.
Równolegle ze współpracą z będącą w likwidacji AK, Mikołaj utrzymywał kontakt z „ogniowcami”. Kiedy na przełomie 1945 i 1946 r. obóz „Ognia” mieścił się nad wsią Ostrowsko, w masywie Turbacza, żołnierze podziemia korzystali również z „Gajówki Mikołaja”. 3 I 1946 r. kwaterował w niej cały, liczący wówczas tylko kilka osób oddział z samym Józefem Kurasiem, którego w tym momencie tropiły obławy UB11. Tam też doprowadzono tego dnia, podejrzewanego przez „Ognia” o zdradę i współpracę z „bezpieką”, mieszkańca Łopusznej – Jakuba Kuchtę o przezwisku „Dorka”. […]
Ekspozycja historyczno-przyrodnicza prezentowana w Gajówce Mikołaja.
Oprócz korzystania z konfidentów, inną metodą walki z partyzantami było tworzenie oddziałów prowokacyjnych złożonych z funkcjonariuszy UB. Ówczesny komendant PUBP w Limanowej mjr Stanisław Wałach otrzymał polecenie wytropienia „Ognia” właśnie na czele kilkunastoosobowej grupy przebranej za partyzantów. 31 VII 1946 r. dowodzony przez niego oddział został zaskoczony przez „ogniowców” w rejonie masywu Turbacza i rozbity. Jak wspominał sam Wałach: W czym kto był – boso, bez marynarki – każdy gnał na oślep […]12. W trakcie starcia udało się uwolnić prowadzonego przez UB w charakterze przewodnika, pochwyconego wcześniej partyzanta Jerzego Kozłowskiego „Lecha”, zabrano także porzuconą przez uciekających ubeków radiostację, mapy i inne dokumenty operacyjne13. Ponieważ część z nich była napisana po rosyjsku, Kuraś posłał po znanego mu Rosjanina – Mikołaja Kostkina, aby ten przetłumaczył na język polski zdobyte teksty meldunków14. Gajowy podjął się tego zadania, mimo iż za pomoc partyzantom groziła mu – w najlepszym wypadku – kara więzienia. […]
PRZYPISY:
1. Data i miejsce urodzenia zostały ustalone na podstawie niemieckiej karty rozpoznawczej (Kennkarte) z okresu II wojny światowej, która znajduje się w zbiorach córki M. Kostkina – Stefanii Chowaniec.
2. Anna Fąfara (1894–1981), urodzona w Zbydniowie k. Bochni. Podczas I wojny światowej, po stracie rodzinnego domu, który spłonął w pożarze, przybyła do Łopusznej w poszukiwaniu pracy.
3. Podobnie jak Kostkin postąpił jego współtowarzysz z niewoli, który osiadł w Szaflarach. Inni pracujący wraz z nimi rosyjscy jeńcy po zakończeniu wojny wrócili do swojego kraju.
4. Relacja Józefa Węglarza „Małego” z 2004 r. (ze zbiorów M. Kurzei). Węglarz z ubolewaniem potwierdzał w rozmowie całe wydarzenie i osobisty w nim udział, jako członka tzw. grupy aprowizacyjnej mającej kosztem mieszkańców gajówki zaopatrzyć oddział „Zawiszy” na okres zimy.
5. Polana Skole Chowańcowe, znana jest obecnie bardziej pod nazwą „Żubrowisko”, która nadana jej została przez miejscową ludność w latach 50. XX w., w związku z założeniem tam ośrodka hodowli żubrów Gorczańskiego Rezerwatu Żubra.
6. L. Falski, „Kim był »Ogień«”, mps, b.m.d., s. 5 (ze zbiorów O. Łapsy).
7. W. Kuraś, „Wspomnienia o mojej wsi Waksmund oraz własne od czasów zamierzchłych aż
do dnia dzisiejszego”, mps, b.m.d., s. 340–341; Zgodnie ze stanem obecnym, pierwszy z wymienionych potoków, będących prawobrzeżnymi dopływami potoku Łopuszna, nosi nazwę Maciudowy. Drugi to potok Spalony, zwany także Spaleńcem (w jego wąwozie znajdował się obóz partyzancki), według relacji – skierowany przez Kostkina do potoku Maciudowego. Trzeci to Wawrzków Potok (błędnie nazwany Głębokim – gdyż w rzeczywistości nazwę tę nosi pobliski potok, ale będący dopływem lewobrzeżnym potoku Łopuszna), i to jest właśnie ten potok, którego wąwozem poprowadził Niemców Kostkin.
8. J. Kietlińska, „Wspomnienia”, mps, Kraków 2007–2008, s. 9 (kopia w zbiorach M. Kurzei).
9. Relacja Jana Srala „Potrzaska” z 14 III 1996 r. (ze zbiorów K. Strauchmanna); W. Kuraś, op. cit., s. 343.
10. A. Fitowa, Inspektorat AK Nowy Sącz w okresie schyłku powojennej konspiracji (10 maja – 24 lipca 1945 r.), „Rocznik Sądecki”, t. 29: 2001, s. 174.
11. IPN Kr 06/1, Stara sprawa obiektowa na bandę „Ognia”, t. 25, Odpis notatnika „Ognia”. W swoim notatniku „Ogień” zapisał pod datą 3 I 1946 r.: Godzina 18, alarm – marsz Leśniczówka. Zapis dotyczy gajówki Kostkina, zwanej często – lecz niewłaściwie – leśniczówką.
12. S. Wałach, Był w Polsce czas…, Kraków 1971, s. 185–191.
13. M. Korkuć, Zostańcie wierni tylko Polsce… Niepodległościowe oddziały partyzanckie w Krakowskiem (1944–1947), Kraków 2002, s. 486–488; S. Wałach, op. cit., s. 461; Według źródeł UB funkcjonariusze porzucili w miejscu ucieczki: aparat nadawczo-odbiorczy, automat PPSza, karabin dziesięciostrzałowy + 1 kbk, pistolet kal. 7,65, kilka peleryn (7 sztuk), plecaki z żywnością (5), granaty, mundur i jedną parę butów.
14. Relacja Czesława Stolarczyka „Guca” z 29 III 2008 r. (ze zbiorów D. Golika i O. Łapsy).