Ostatnia walka 5. Brygady – część 4/5

Które sprawy wymagają, Pani zdaniem, szybkiego wyjaśnienia?
– Poza tymi błędami, o których ogólnie wspominałam, chciałabym, aby ludzie piszący o naszej walce z komunistycznym reżimem i szerzej o naszej działalności, doceniali na równi to co 5. Brygada dokonała na obszarze Pomorza, Warmii i Mazur, z tym co robiły inne jej pododdziały, jaki i 6. Brygada na terenie Podlasia. Tym bardziej, że teren Pomorza był dla nas, "Wilniuków", całkowicie obcy. Nie mieliśmy, przynajmniej na początku, takiego oparcia w miejscowej ludności, jakie miały tamte oddziały. Trzeba było czasu, chociaż stosunkowo krótkiego, aby się do nas przekonano.

Jak widzę, uwagi i sprostowania Pani autorstwa oraz autorstwa Pana Christy zajmują kilka stron maszynopisu, można by z nich napisać osobną kilkustronicową pracę…?
– Zgadza się.

A wracając do Waszej działalności – czy ważne było poparcie ludności dla Waszych działań?
– Gdyby nie poparcie ludności, byśmy się tutaj tyle czasu nie utrzymali. Nie ma mowy.

Jest bardzo niewiele zdjęć z okresu wojny, na których byłaby uwieczniona Pani postać. Czy jest jakaś konkretna przyczyna?
– Chyba taka, że przez dłuższy czas moim dowódcą był "Zagończyk", który był przed wojną związany z tzw. "dwójką" (Oddział II Sztabu Generalnego – wywiad) i był zdecydowanie uprzedzony do robienia fotografii. W zasadzie jedyna znana jego fotografia to ta, którą zrobiono mu podczas przesłuchań w UB.

Maj 2007 – Budy k/Brus. Ten odcinek pola musieli przebyć żołnierze 3. Szwadronu pod ostrzałem sił MO i UB.

Czy podczas śledztwa była Pani bita?
– Ja podczas śledztwa byłam cała sina. Człowiek odruchowo zasłania się ręką, jeszcze gdy po wielu latach wychodziłam z więzienia, to miałam na ręku takie zrosty, właśnie od tego zasłaniania się. Oni bili fachowo. Był na przykład taki doradca sowiecki, który w ogóle się nie odzywał tylko lał. Do dziś pamiętam, jak kiedyś leżałam na podłodze i on stał przede mną, a ja miałam taką dziką chęć złapania za nogę i ugryzienia go. Opanowałam się, bo wiedziałam, że zrobi ze mnie miazgę.

A czy trafiali się bardziej życzliwi UB-owcy?
– Przez całe śledztwo siedziałam w pojedynczej celi. Pilnowało mnie na zmianę dwóch strażników. Jeden z nich, młody chłopak, gdy wracałam z przesłuchania, pytał się czy mocno bili, przynosił mi wodę i dawał papierosa. Nie wiedziałam kto jest z naszych chłopaków aresztowany, a on mi powiedział, że za ścianą siedzi "Brzoza" (Zdzisław Kręciejewski). Od "Brzozy" dowiedziałam się, że siedzi jeszcze "Atlantyk" (Jan Majkowski). Gdy "Brzoza" został zabrany pod Czersk do rodziny Bruskich, którzy przechowywali naszą broń, to też mi o tym powiedział. Kilkakrotnie gdy byłam na przesłuchaniu zostawiał mi obiad czyli zupę i stawiał ją na kaloryferze. Pocieszał mnie, mówił abym się nie martwiła, bo będzie amnestia. Za to był zresztą wzywany do swoich przełożonych. Ale ten strażnik był chyba z KBW (Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego – przyp. G.P.). Nie wiem jak się nazywał, ale dla mnie to było wtedy dość ważne, takie wsparcie, gdy wokół panowała atmosfera aż gęsta od nienawiści.

Gdy była Pani już po wyroku i siedziała w więzieniu, były jeszcze jakieś próby „wyciągnięcia” informacji?
– Od czasu do czasu przyjeżdżali i próbowali jeszcze czegoś się dowiedzieć. Najczęściej gdy złapali kogoś następnego z naszych chłopców. Kiedyś przyjechali i chcieli się czegoś dowiedzieć na temat kartki z pseudonimami napisanej przeze mnie. Gdy zasłaniałam się brakiem pamięci, stwierdzili, że… wasza koleżanka „Regina” powiedziała…. Odpowiedziałam im: To nie jest moja koleżanka, a co najwyżej znajoma!

Pani rodzina też była represjonowana?
– Oczywiście, że tak. Kiedy ja byłam w lesie, to u moich rodziców urządzano "kotły" lub siedziała tam "Regina" (Regina Żelińska-Mordas, łączniczka mjr. "Łupaszki", po aresztowaniu współpracowała z Urzędem Bezpieczeństwa powodując aresztowanie kilkudziesięciu osób – przyp. G.P.). Rodzice przenieśli się do Szczecina mając nadzieję na zakończenie tych szykan. Ostatecznie w 1948 roku zostali oboje aresztowani i siedzieli w więzieniu przez dziewięć miesięcy. Nie mieliśmy w tym czasie z sobą żadnego kontaktu.

Przecież "Regina" była uważana za osobę bardzo odważną?
– Kiedyś m.in. "Żelazny" (ppor. Zdzisław Badocha), "Lufa", "Zeus" i "Mercedes" (kpr. Henryk Wojczyński) "robili" jakiś bank. Gdy z niego już "wyskoczyli" i wsiedli do samochodu gotowego do odjazdu, a tutaj nie ma "Reginy". Jak się okazało pobiegła do jakiejś cukierni kupić ciastka! Nikt nie mógł uwierzyć w jej zdradę.

Kadra 4. szwadronu 5. Brygady Wileńskiej AK, od lewej: plut. Zdzisław Badocha "Żelazny", plut. Jerzy Lejkowski "Szpagat", plut. Leon Smoleński "Zeus", NN, kpr. Zbigniew Obuchowicz "Zbyszek".

Chciałbym zadać pytanie natury osobistej – kiedy Pani i Leon Smoleński, czyli "Zeus", zapałaliście wzajemną sympatią?
– To wszystko było przez patriotyzm. "Zeus" uznał, mam zresztą list, który on pisał do mnie do więzienia, że on nie może żyć, gdy jest taka niesprawiedliwość. Napisał, że czuje się odpowiedzialny za to, iż nie zaopiekował się mną i ja siedzę w więzieniu, a on jest na wolności. I wobec tego uważał, tak przynajmniej deklarował w rozmowach z naszymi znajomymi, że jeżeli mam tak wysoki wyrok (Pani Janina otrzymała wyrok śmierci zamieniony na 15 lat więzienia), to po tylu latach mogę wyjść schorowana, będę potrzebowała opieki, to ze względów patriotycznych jego obowiązkiem jest na mnie czekać. Pisał też, że jak mnie nie ma, to on dopiero mnie docenił. Listownie odpowiedziałam mu, że jak to dobrze, że on piętnaście lat będzie czekał, bo z tego wynika, iż im dłużej mnie nie ma, to jego uczucia się wzmagają! To co to będzie po piętnastu latach za płomienna miłość!

Czerwiec 2008 – Postolin k/Sztumu. Pani Janina Smoleńska w otoczeniu dziewcząt z patrolu biorącego udział w VI Rajdzie Pieszym Szlakiem Żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. "Łupaszki" (dla zainteresowanych podaję adres strony rajdu: www.lupaszko.pl).

Rozumiem, że „Zeus” czekał do skutku?
– Patriota czekał! A pobraliśmy się w dwa lata po moim wyjściu na wolność.

Mówiła Pani, że
współwięźniarki w szczególny sposób uczciły Pani dwudzieste czwarte urodziny?

– Budzę się rano i patrzę, że dziewczyny stoją przy łóżku. Gdy zobaczyły, że się obudziłam, zaśpiewały:

Płyną latka, płyną
Jako w Wiśle woda,
Żal wody dziewczynie,
I lat twoich szkoda.

Zatrzymana rzeka,
Ścisnął ją mróz lodem,
Przymknęła bezpieka
Twoje serce młode!

Minęło lat "Jachnie" dwa tuziny
Powinna wyprawić huczne chrzciny,
Z chłopakiem wyprawić nam wesele,
Zaprosić i ugościć dziką celę.

Tu Wronki, tam Rawicz, Szczecin Wały,
Tu Bronek, tam Tadek, tam pułk cały,
Z Niemcami, z bezpieką znasz igraszki,
Lecz strzeż się tych chłopców i "Łupaszki"!

Gdy jesteśmy już przy twórczości śpiewanej, proszę opowiedzieć o słynnych żurawiejkach 5. Brygady?
– Ich autorem był nasz kolega z Brygady Zbigniew Trzebski "Nieczuja". Były śpiewane zawsze gdy tylko nadarzyła się okazja do śpiewu w ogóle. Wszystkich nie pamiętam…

Nie masz jak 5. Brygada
Dużo robi, mało gada
Na Niemców, Rusów i Litwinów
Nie szczędzimy karabinów.

Refren: Oj, bieda, bieda wszędzie,
Kiedy jej koniec będzie?
Oj, bieda, bieda wszędzie,
Dopóki ta wojna będzie!

Komendanta zucha mamy,
Wszyscy więc go też kochamy,
Każdy by zań skoczył w ogień,
I bił wroga choćby co dzień.

"Ronin" został adiutantem,
Potem stał się komendantem,
Nagle pan inspektor wpada,
Już brygadą całą włada!

"Podbipięta" chłop morowy,
Do kieliszka wciąż gotowy,
Gdy ktoś w lesie w pień uderzy,
"Podbipięta" plackiem leży!

"Rakoczy" wokoło się uwija,
Pięknych dziewcząt nie omija.
Strzeż się dziewczę jego wzroku,
Swoje dobro miej na oku.

Mały ciałem, wielki duchem,
"Mścisław" jest nie lada zuchem.
Gdy woda drogę mu przecina,
W mig się "Szaszce" na kark wspina.

Nie mów przy niej o miłości,
Bo to tylko ją rozzłości.
Jednak cuda się zdarzają,
"Max" z "Aldoną" wrzody mają!

Teraz powiem coś o "Lali",
Cały sztab ją sobie chwali.
Coś ostatnio spoważniała,
Widać, że się zakochała!

"Kicia" jest to dziewczę płoche,
Zawsze ma kłopotów trochę.
To ślepa kiszka nawaliła,
To pamiętnik mój zgubiła!

Ostatnia walka 5. Brygady – część 5/5>
Strona główna>