MYŚMY REBELIANCI… (4)

„MYŚMY REBELIANCI”
Teksty utworów i ich historia
Myśmy rebelianci (autor nieznany)

Rzuciliśmy swe własne domy,
rzuciliśmy najbliższych nam,
nie po to by pisano tomy,
lub aby zdobyć serca dam.
Myśmy rebelianci,
polscy partyzanci.
Poszliśmy w las,
bo nadszedł czas, bo nadszedł czas.
Nie chcemy sierpów ani młotów
i obrzydł nam germański wróg,
na pomstę mamy dziś ochotę
za Polskę spłacić krwawy dług.
Refren: Myśmy rebelianci …
Idziemy dziś na polskie szosy,
idziemy na zasadzek moc,
bo chcemy zmienić wojny losy,
więc idziem w dzień i idziem w noc.
Refren: Myśmy rebelianci …

Piosenka „Myśmy rebelianci …” znana była przed laty jako hymn „Ragnerowców. Z końcem zimy 1943 r. w rejonie Bielicy i Niecieczy (pow. Lida, woj. nowogródzkie; obecnie – Białoruś) wyruszył w pole zawiązek pierwszego polskiego oddziału partyzanckiego AK nad Niemnem. Komendę nad nim objął ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”. Po roku działalności oddział ten przemianowany został na IV batalion 77 pułku piechoty AK, liczący blisko tysiąc żołnierzy, wśród których około 30% to miejscowi prawosławni. Tak masowy napływ ochotników do oddziału wynikał z jednej strony z obywatelskiego podejścia „Ragnera” do ludności i żołnierzy – bez różnic na wyznanie czy narodowość, a z drugiej strony – spowodowany był okolicznością, iż jego batalion walczył nie tylko z Niemcami, ale bronił też mieszkańców nadniemeńskich wiosek przed wrogą partyzantką sowiecką. Na Nowogródczyźnie i Wileńszczyźnie trzeba było bowiem walczyć z obydwoma wrogami Rzeczypospolitej – z siłami III Rzeszy Hitlera i Rosji Sowieckiej Stalina.
„Ragnerowcy” rozbijali posterunki żandarmerii i policji, atakowali samochody z policyjnymi siłami okupanta, toczyli boje z obławami niemieckimi. Ale też szli „na zasadzek moc” przeciwko „partyzanckim” oddziałom bolszewickim, grabiącym i terroryzującym miejscową ludność.
„Ragner” należał do tych dowódców AK, którzy nie złożyli broni przed Sowietami w lipcu 1944 r. Był najwybitniejszym organizatorem oporu przeciw sowieckim okupantom w centralnej części woj. nowogródzkiego. Dowodzone przez niego oddziały wchodzące w skład zgrupowania „Południe” wykonały setki akcji przeciw NKWD i sowieckiej administracji. W liście z września 1944 r. skierowanym do władz sowieckich w Lidzie „Ragner” informował, że w odwet za zbrodnie popełnione przez komunistów na ludności Nowogródczyzny będzie likwidował przedstawicieli aparatu okupacyjnego. Od kul „Ragnerowców” ginęli więc funkcjonariusze i agenci NKWD, pracownicy sowieckiej administracji organizujący łapanki Polaków do Armii Czerwonej i denuncjatorzy.
Komendant „Ragner” był najbardziej znienawidzonym i poszukiwanym przez Sowietów dowódcą polskiego podziemia na Nowogródczyźnie. Mówili o nim: „czort w oczkach” (diabeł w okularach). Poległ wraz z kilkoma żołnierzami 3 XII 1944 r., okrążony pod Niecieczą z 30-osobowym oddziałem osłonowym przez 1.400 funkcjonariuszy NKWD wspartych artylerią i bronią pancerną. Do dziś nie ma grobu, ciała partyzantów zabitych pod Niecieczą zostały zabrane przez NKWD i zakopane w nieznanym miejscu Ostatnie grupy wywodzące się ze zgrupowania „Ragnera” broniły polską społeczność kresową przed bezprawiem sowieckiego okupanta do 1949 r.

Niech się pani pomodli (autor nieznany)

Zmrok zapadał szarosielankowy, z łąk skoszonych aromaty szły,
Wiatr coś szeptał, tuląc drzew korony, z dala we wsi ujadały psy.
Wtem słychać zgiełk i turkot wielu wozów, młodych głosów nawoływań moc,
To nadciąga partyzancki obóz, by zajmować kwatery na noc.
I był tam ktoś, tak bardzo zadumany,
co w oczach miał idei wielki cel.
Ktoś, kto tańcząc ze mną leśne tango,
z cicha szeptał dziwne słowa te:
Niech się Pani pomodli, dzisiaj w mojej intencji,
bo wyprawa mnie czeka, niebezpieczna i zła.
Może Pani modlitwa, będzie dla mnie skuteczną
i uchroni od złego, tego co prosi tak.
I minęło tyle długich dni od tej chwili,
a ja wciąż przed oczyma obraz w sercu ten mam.
Kiedy słońce zachodzi, zmierzch ku nocy się chyli,
a ja słyszę wciąż turkot i zgiełk wozów ten sam.
Lecz odszedł ktoś, tak bardzo zadumany,
co w oczach miał idei wielki cel.
Ktoś, kto tańczył ze mną leśne tango,
i z cicha szeptał dziwne słowa te:
Refren: Niech się Pani pomodli…

„Niech się Pani pomodli …”, to piosenka śpiewana w oddziałach partyzanckich Lubelszczyzny i Podlasia. Szczególnie popularna w oddziale Romana Dumy „Romana” wchodzącym do sierpnia 1945 r. w skład zgrupowania poakowskich oddziałów podległych por./mjr. Hieronimowi Dekutowskiemu „Zaporze”. Prośba zawarta w tytule tego tekstu jest teraz równie aktualna, jak w czasach, w których tekst powstał i żył, wyśpiewywany przez partyzancką brać. To prośba o modlitwę poległych i pomordowanych „ostatnich leśnych”. A jeśli kto nie zna słów modlitwy, niech po prostu wspomni tych straceńców, do końca wiernych, do końca mężnych, do końca wolnych.

Przeszli, przepadli, dym tylko dusi i krzyk wysoki we mgle, we mgle  ta fraza pochodzącego z czerwca 1944 r. wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego okazała się prorocza także dla Nich – Żołnierzy Wyklętych. Dali z siebie wszystko. Poszli, używając wyrażenia Andrzeja Bobkowskiego, emigracyjnego polskiego pisarza, na udry z komunistami, nie na pertraktacje lub, jak powiedział jeden z żołnierzy „Zapory”: Poszli na  przepadłe. Walczyli w obronie wolności na śmierć, nie na życie, i dlatego w tej walce w znakomitej większości padli.
Niestety, w zbiorowej świadomości społeczeństwa polskiego nie istnieją. Ich krzyk, ten wysoki, z mgły, nie dochodzi do wrażliwości większości z nas. Wystarczy wspomnieć, że choć „Żołnierze Wyklęci” byli awangardą w walce z komunizmem, podczas hucznie obchodzonej w czerwcu 2009 r. dwudziestej rocznicy obalenia komunizmu w Polsce nie zostali nawet wspomniani. Niech płyta grupy DE PR
ESS
  wzmocni Ich krzyk. Niech uczyni go dla Ciebie słyszalnym. Może to krzyk o Twoją dobrą pamięć o Nich?!

Wilki (Zbigniew Herbert)

Ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy
pozostał po nich w kopnym śniegu
żółtawy mocz i ten ślad wilczy
szybciej niż w plecy strzał zdradziecki
trafiła serce mściwa rozpacz
pili samogon, jedli nędzę
tak się starali losom sprostać
już nie zostanie agronomem
„Ciemny”, a „Świt” – księgowym
„Marusia” – matką, „Grom” – poetą
posiwia śnieg ich młode głowy
nie opłakała ich Elektra
nie pogrzebała Antygona
i będą tak przez całą wieczność
w głębokim śniegu wiecznie konać
przegrali dom swój w białym borze
kędy zawiewa sypki śnieg
nie nam żałować – gryzipiórkom –
i gładzić ich zmierzwioną sierść
ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy
został na zawsze w dobrym śniegu
żółtawy mocz i ten trop wilczy

Wiersz Zbigniewa Herberta „Wilki” pochodzi z wydanego w 1992 r. zbioru „Rovigo”. Herbert, jako jeden z nielicznych polskich intelektualistów, troszczył się o krew przelaną w walce z komunistami, w obronie wolności przez „ostatnich leśnych” – „Żołnierzy Wyklętych”. Wielokrotnie podkreślał, że ci, którzy tak dzielnie zmierzyli się z losem, którzy, w czasach, w których żyć im przyszło, zachowali się mężnie, dali świadectwo – podpisane własną krwią – przywiązania do wolności, zasługują na dobrą pamięć i szacunek. Mówił, za swoim mistrzem, prof. Henrykiem Elzenbergiem, w jednym z wywiadów:
„Wydaje mi się, że podejmuje się walkę nie dla wygranej, bo to by było zbyt łatwe, i nie dla samej walki, ale w obronie wartości, dla których warto żyć i za które można umrzeć […]. Musi być element walki i musi być założona w tej walce także przegrana, ale w imię wartości, które będą dalej żyły”.
Jak wspaniale ta wypowiedź Poety współbrzmi z tekstem kpt. „Uskoka” [Kpt. Zdzisław Broński „Uskok” –  współautor tekstu „Las Makoszki”, zginął 21 V 1949 r.], który w lecie 1947 r., w kilka dni po samobójczej śmierci kilku jego podkomendnych, którzy, w obliczu osaczenia przez siły komunistyczne, nie mając szans na przebicie się z okrążenia i nie chcąc wpaść w ręce wroga, wybrali śmierć z własnej ręki, zapisał w swoim pamiętniku:
„Życie poświęcić warto jest tylko dla jednej idei, idei wolności. Jeśli walczymy i ponosimy ofiary, to dlatego, że chcemy właśnie żyć, ale żyć jako ludzie wolni, w wolnej Ojczyźnie”.
Herbert mówił również:
„Czułem i do dziś czuję szacunek do tych, którzy pozostali do końca wierni przysiędze, w lasach, bez nadziei. […] Jeżeli jednak ktoś rzeczywiście walczył o tę niepodległość [Polski] – to była Armia Krajowa przez długich pięć lat, której wysiłek określono wraz z Powstaniem Warszawskim – jako daremny i politycznie niesłuszny. A także polskie oddziały walczące w lasach już po „wyzwoleniu”. A jeszcze ci, co ginęli w lochach i kazamatach bezpieki”.
W wierszu „Trzy wiersze z pamięci”, ze zbioru „Struna światła”, zmarły w 1998 r. Poeta napisał: „[…] nie dajmy zginąć poległym […]”. Amen.

Wszystkie teksty i historię ich powstania można przeczytać na stronie FUNDACJI „PAMIĘTAMY”>

Źródło: Fundacja „Pamiętamy”
MYŚMY REBELIANCI… (1)>
Strona główna>