„Golgota wrocławska” to niezwykła opowieść o odkrywaniu prawdy zapisanej w nigdy niewysłanych listach. W 1994 roku młody historyk piszący doktorat znajduje pożegnalne listy skazańców oczekujących w końcu lat czterdziestych na wykonanie wyroku śmierci. Dzięki nim poznaje sprawę Henryka Szwejcera, bojownika powstań śląskich. Odkrywa tajemnicę ukartowanego procesu, w orzeczeniu którego za kradzież kilkudziesięciu znaczków pocztowych zasądzono i wykonano trzy wyroki śmierci. Jego dokumentalne śledztwo nie jest proste – otrzymuje anonimy, pogróżki, głuche telefony, a nawet zakaz korzystania z dokumentów. Ale upór naukowca ma sens, bo doprowadza do ujawnienia dramatycznej historii każdego z bohaterów. Rekonstruuje przebieg okrutnego śledztwa i sylwetki prześladowców. Po pięćdziesięciu latach od wykonania wyroków śmierci wysyła rodzinom skazanych ich pożegnalne listy. W końcu, wspólnie ze swoimi uczniami, organizuje wystawę, która upamiętnia
ich los. Zdjęcia powstały w naturalnych przestrzeniach Wrocławia, między innymi w więzieniu przy Kleczkowskiej oraz na cmentarzu Osobowickim.
„Golgota wrocławska” została napisana przez Krzysztofa Szwagrzyka z wrocławskiego IPN-u oraz scenarzystę Piotra Kokocińskiego. Scenariusz zainspirowany był w dużej mierze przeżyciami samego Szwagrzyka, który właśnie w latach 90. odkrył w miejskich archiwach zapomnianą historię politycznego procesu.
Krzysztof Szwagrzyk: – Ubecy wpadli na szatański pomysł, aby zmontować sprawę przeciwko trzem ludziom, którzy tak naprawdę poza miejscem wspólnej pracy nie mieli ze sobą żadnej styczności. Mamy więc Henryka Szwejcera – bankowca, powstańca śląskiego, przemysłowca, człowieka bardzo zasłużonego dla Polski, który po wojnie był dyrektorem Zjednoczenia Przemysłu Węglowego w Wałbrzychu. Dołączono do niego Władysława Czarneckiego, który był w Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym na terenie Białostocczyzny. Do nich dokooptowano Heinza Gerlicha, gońca pochodzenia niemieckiego, który rzeczywiście sprzeniewierzył środki finansowe przeznaczone na wysyłkę korespondencji Zjednoczenia. (…) Uznano, że wspólnie stworzyli oni spółkę faszystowsko-hitlerowską, a jej celem było niedopuszczenie do wykonania planu trzyletniego. Dziś wydaje się to absurdalne. I jest to absurdalna sprawa. Tyle tylko, że w tamtych warunkach, politycznych cały aparat państwowy został zaangażowany, by zaciągnąć tych ludzi przed sąd. A sąd zalegalizował parodię UB, wyrok został wydany i wykonany, chociaż ludzie ci nie popełnili żadnych przestępstw, za które mogliby choćby trafić do więzienia. O przestępstwie można mówić najwyżej w przypadku Heinza Gerlicha, który ukradł znaczki i przeznaczył na własne cele.
Adam Ferency na planie "Golgoty wrocławskiej"
Więcej na temat spektaklu czytaj:
Golgota Wrocławska>
Przedpremierowy pokaz „Golgoty wrocławskiej”>
„Golgota wrocławska” – premiera w Teatrze Telewizji>
Trzy razy śmierć za kradzież znaczków pocztowych>
Strona główna>