WARTO PRZECZYTAĆ… (8)


Jerzy Kułak
Rozstrzelany Oddział. Monografia 3 Wileńskiej Brygady NZW – Białostocczyzna 1945-1946

Białystok 2007, s. 475.

Monumentalna monografia (475 stron + 47 stron zdjęć) 3 Wileńskiej Brygady Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, dowodzonej przez kpt. Romualda Rajsa ps. "Bury" i jego zastępcę por. Kazimierza Chmielowskiego ps. "Rekin", będąca owocem wieloletniej pracy historyka białostockiego oddziału IPN Jerzego Kułaka, autora wielu publikacji poświęconych antykomunistycznemu podziemu.

Książka dostępna w księgarni internetowej PRUS24.PL>, Księgarni Odkrywcy, na allegro.pl, jak również w:
KSIĘGARNIA – Marcin Rutkowski Sprzedaż Książek
ul. Sienkiewicza 18
15-092 Białystok
tel: 691 44 50 40


Por./kpt. Romuald Rajs ps. "Bury" – dowódca 3 Wileńskiej Brygady NZW.

Ze wstępu do książki:
"3 Wileńska Brygada NZW, działająca na Białostocczyźnie w latach 1945 – 1946, miała kontynuować tradycje walk 3 Wileńskiej Brygady AK z okresu 1943 – 1944, zaś II szwadron 5 Wileńskiej Brygady AK z 1945 r. był etapem przejściowym pomiędzy obiema strukturami. Łączyła je nie tylko osoba dowódcy i poszczególni żołnierze, lecz przede wszystkim cel, o jaki walczyli: niepodległość. Zmienił się wróg, lecz cel pozostał ten sam. Również metody walki pozostały te same – z jednym istotnym wyjątkiem. Wydaje się nieprawdopodobne, by pod dowództwem "Szczerbca" na Wileńszczyźnie mogło dojść do pacyfikacji wiosek zamieszkałych przez ludność litewską wrogo odnoszącą się do partyzantki niepodległościowej. Tak się natomiast stało na Białostocczyźnie zimą 1946, gdy na rozkaz kpt. "Burego" płonęły białoruskie wsie. Nie mogąc dosięgnąć uzbrojonego wroga, poszukano łatwej zemsty na cywilach. Najwyraźniej lata, które minęły na walce z wrogiem z bronią w ręku, zagłuszyły sumienia dowódców NZW.

Dla wielu ówczesnych białostoczan kpt. "Bury" był legendą z wileńskiej AK, dowódcą który prowadził oddział do szturmu na Wilno i później wyprowadził go z pułapki zastawionej przez NKWD. Był wyrocznią dla miejscowej ludności. Decydował o tym, czy miejscowy proboszcz nadaje się do pełnienia swej funkcji, rozsądzał spory pomiędzy sąsiadami o miedzę, ścigał koniokradów, godził skłócone rodziny. Gdy nie wystarczyło jego słowo, wysyłał patrol Pogotowia Akcji Specjalnej – zawsze pomagało.

A jednak wydaje się, że mianowanie go dowódcą 3 Brygady było błędem, mianowanie szefem PAS Okręgu Białystok – błędem podwójnym, bowiem walkę z okupantem pojmował swoiście w sposób szczególny. Brak było w jego działaniach jakiejś głębszej wizji, szerszego zamysłu taktycznego oraz planowania odzwierciedlającego aktualną rzeczywistość, cech właściwych oficerom z wyższym wykształceniem. Do tego dodać można zbędne okrucieństwo, stawiające pod znakiem zapytania etykę walki, element tak przecież ważny na Wileńszczyźnie, o którym tu – na Białostocczyźnie -jakby zapomniał.

Jak w tej sytuacji ocenić dowódcę i jego żołnierzy, niewątpliwie patriotów, w wielu wypadkach bohaterów walk z okupantem, którzy przez 7 lat (jak np. kpt. Romuald Rajs) walcząc w konspiracji o szczytne ideały, uznali, że cel uświęca środki? Nie ulega wątpliwości, że stosowanie takiej zasady w sposób nieunikniony prowadzi na manowce ideowe i moralne, prowadzi też do tego, że cel ich walki już nie wszystkim wydaje się taki czysty.
Trzeba dodać, iż sztab Okręgu NZW miał wówczas szansę na wyjście ze sprawy z honorem, bowiem kilkakrotnie dyskutowano w gronie oficerów sztabu, jak i dowódców polowych, nad kwestią oceny postępowania kpt. "Burego". Jak się wydaje, ocena ta była negatywna, jednak zabrakło konsekwencji w ostatecznym wyjaśnieniu stanowiska dowództwa, prawdopodobnie w wyniku niebywałego terroru rozpętanego na Białostocczyźnie zimą 1946 r. przez administrację rządową, który zepchnął organizacje niepodległościowe do głębokiej defensywy. Priorytetem była walka i sprawę odłożono na "później", po zwycięstwie. Był to błąd, którego skutki okazały się dalekosiężne, gdyż pacyfikacja białoruskich wsi okryła niesławą całe białostockie podziemie niepodległościowe, a i dziś wykorzystywana bywa w celach propagandowych.
W okresie PRL mówić o tym można było tylko w ramach wytyczonych przez cenzurę, więc im bardziej oficjalnie atakowano oddział i jego dowódcę – tym bardziej w oczach części opinii społecznej, szczególnie tej patriotycznej, kpt. "Bury" urastał do niemal symbolu bohatera tragicznego, który walczył z bronią w ręku, może był przy tym zbyt twardy dla ludzi, ale takie były czasy, i który zginął z ręki wroga.

Taka ocena nie sprzyjała rzeczowej analizie zjawiska, jakim był niewątpliwie kpt. Rajs i jego oddział. Wydaje się jednak, że i dziś nie jest łatwiej, pomimo tego, iż upłynęło już ponad 50 lat od tamtych wydarzeń, PRL jako system i struktura organizacyjna już nie istnieje, nie ma cenzury, jest pełny dostęp do źródeł, tak się składa bowiem, że w polskich warunkach – szczególnie ostatnio – historia nadal jest przedmiotem zainteresowania polityków. Fakt ten źle wpływa na atmosferę wokół badań historycznych w ogóle, co musi się także odbić na jakości badań dotyczących powojennego podziemia niepodległościowego, zdecydowanie obniżając poziom dyskusji merytorycznej, czasami czyniąc ją wręcz niemożliwą lub bezcelową, gdy odzywają się stare demony, tak dobrze znane z lat, gdy obowiązywała jedynie słuszna wykładnia historii najnowszej.[…]."

Strona główna>