Śmierć kapitana „Uskoka” – część 3

Przesłuchane na tę …

Przesłuchane na tę okoliczność kobiety zeznały, że „Uskok” jeszcze nie spożywał kolacji. Jego wieczorny posiłek ograniczał się zazwyczaj tylko do mlecznej kawy, którą dostarczano mu do stodoły albo bezpośrednio do bunkra. Uzyskane informacje dawały funkcjonariuszom UB-KBW nadzieję na ujęcie „Uskoka” żywcem. Natychmiast przygotowano kawę do której wsypano środek usypiający. Do bunkra miała ją dostarczyć Irena Dybkowska. Przedtem została odpowiednio „poinstruowana” na temat zachowania przez funkcjonariuszy:
„Odchylasz te trzy deski, co maskują właz do bunkra. Po obydwu twoich stronach będziemy stać z bronią gotową do strzału. Pamiętaj: bez żadnych kawałów, ostrzeżeń dla „Uskoka”! Wywołasz „Uskoka”, podasz mu tę kawę. I ani słowa o tym, co dzieje się na wierzchu! Zrozumiałaś? Jedno słowo, a łeb podziurawimy ci kulami!”.1

Pomimo całej grozy sytuacji dziewczyna zachowała zimną krew. Po uchyleniu deski zapolnicy, które maskowały właz do bunkra, powiedziała: „Przyniosłam panu kawę”. Dybkowska ostrzegła tym samym „Uskoka” o grożącym niebezpieczeństwie, bowiem obie siostry zwracały się do niego zwyczajowo „wujku”. Broński szybko zrozumiał grę słów (miał zapytać: „Irenko! Jest źle?”) i zamknął wewnętrzną klapę bunkra.
Trudno jednoznacznie stwierdzić w którym momencie członkowie obławy doszli do wniosku, że „Uskok” wie o obecności żołnierzy w zabudowaniach Lisowskich. Niemal z całą pewnością nie zdawali sobie sprawy, że Dybkowska ostrzegła Brońskiego. W ciągu nocy bowiem trzykrotnie doprowadzano ją pod bronią pod właz bunkra, by sprawdziła czy środek nasenny był skuteczny, lecz za każdym razem „Uskok” odpowiadał na jej wezwania.

Kpt. Zdzisław Broński „Uskok”, lipiec 1947 r.

Nie jest też do końca jasne jakie dalsze działania (poza próbą podania środka usypiającego) podjęto przed świtem 21 maja. Według Henryka Pająka, który opierał się na relacjach sióstr Dybkowskich, funkcjonariusze UB-KBW starali się wykorzystać cały wachlarz metod by schwytać „Uskoka” żywcem. Początkowo próbowano wykorzystać „Babinicza” jako emisariusza, by przemówił swemu dowódcy „do rozsądku”, a gdy ta próba zawiodła, postanowiono zalać bunkier wodą (sprowadzeni na miejsce akcji strażacy mieli odmówić wykonania zadania). Niestety trudno zweryfikować te informacje, gdyż w raportach szefa WUBP w Lublinie, dotyczących likwidacji „Uskoka”, brak o nich wzmianki.

Ostatecznie około godziny 5:00 przystąpiono do akcji. Do stodoły weszła grupa szturmowa, by dostać się do zablokowanego otworu bunkra. „Uskok” odpowiedział strzałami, jednocześnie pytając: „Kto jest?”.2
Na żądanie by się poddał, Broński zaczął zwlekać z odpowiedzią, prowadząc ogień z pistoletu i rzucając granaty (być może wówczas wykorzystano „Babinicza” jako emisariusza, który miałby odwrócić uwagę „Uskoka” od działań żołnierzy KBW). Szturm zakończył się niepowodzeniem.

Około godziny 7:00 członkowie obławy usłyszeli silną detonację w bunkrze. Funkcjonariusze zaczęli natychmiast nawoływać Brońskiego, lecz z wnętrza kryjówki nikt nie odpowiadał. Wobec braku pewności czy „Uskok” żyje, postanowiono przez podkopanie z zewnątrz do stodoły wysadzić ścianę trotylem, by dostać się do wnętrza bunkra. O godzinie 9:00 wysadzono ścianę i odnaleziono zmasakrowane ciało. Broński leżał na ziemi bez głowy i prawej ręki, z czego wynikało, że popełnił samobójstwo, detonując granat.
W bunkrze znaleziono m.in. 31 sztuk broni (oględziny wykazały, że wszystkie były sprawne), kilkaset sztuk amunicji karabinowej i pistoletowej, radioodbiornik „Philips”, radiostację niemiecką oraz walizkę z różnymi dokumentami. W tej ostatniej znajdowały się zapiski „Uskoka” i „Żelaznego”.
Z domu sprowadzono aresztowane kobiety i „Babinicza”, celem identyfikacji zwłok. Wszyscy potwierdzili, że krwawe szczątki, to ciało „Uskoka” (ostateczne wątpliwości rozwiał „Babinicz” wskazując na postrzał w kolano, jaki dwa lata wcześniej otrzymał jego dowódca).3 Zwłoki załadowano na ciężarówkę i wywieziono w nieznanym kierunku. Miejsce pochówku „Uskoka” pozostaje nieznane.

Obławę zwinięto około południa. Zaraz po jej zakończeniu funkcjonariusze UB aresztowali Katarzynę Lisowską. Wyrokiem WSR w Lublinie z dn. 21 stycznia 1950 r. została skazana na 10 miesięcy więzienia i przepadek mienia, mimo opinii biegłego o zaburzeniach psychicznych. Ostatecznie zwolniono ją 21 lipca 1950 r. Jej wnuczki zostały aresztowane 28 maja 1949 r. Irena Dybkowska została skazana przez WSR w Lublinie w dn. 15 listopada 1949 r. na 5 lat więzienia. 2 stycznia 1953 r. ten sam sąd złagodził jej wyrok do 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności (cztery dni później została zwolniona).
Helena Dybkowska wyrokiem WSR w Lublinie z dn. 15 listopada 1949 r. została skazana na 8 lat więzienia. 3 lipca 1953 r. karę zmniejszono do 5 lat i 4 miesięcy. Wyrokiem WSR w Lublinie z 15 października 1953 r. została zwolniona warunkowo (więzienie w Fordonie opuściła pięć dni później).

Właściciel gospodarstwa – Mieczysław Lisowski „Żagiel” – w dn. 20 maja 1949 r. zdołał się wydostać poza pierścień obławy. Niedługo potem nawiązał kontakt ze Stanisławem Kuchciewiczem „Wiktorem”. Od września do grudnia 1949 r. ukrywali się razem, później melinował się samodzielnie. W czerwcu 1950 r. wstąpił do oddziału „Wiktora” i pozostawał jego członkiem do 27 października 1951 r., kiedy został aresztowany na kwaterze w Zezulinie. W dn. 20 listopada 1952 r. został skazany przez WSR w Lublinie na karę dożywotniego więzienia. Wyrokiem Sądu Wojewódzkiego w Lublinie z 18 czerwca 1956 r. (na podstawie amnestii z 15 kwietnia 1956 r.) złagodzono mu karę do 12 lat więzienia. Wyrokiem Sądu Wojewódzkiego w Bydgoszczy z 20 lutego 1958 r. został zwolniony warunkowo z odbycia pozostałej części kary. Pięć dni później opuścił więzienie w Potulicach.

Szef sztabu „Uskoka” i współlokator bunkra – Zygmunt Libera „Babinicz” – został skazany przez WSR w Lublinie w dn. 23 marca 1950 r. na 13-krotną karę śmierci. Prezydent Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Wyrok wykonano 28 maja 1950 r. w podziemiach budynku administracyjnego na Zamku w Lublinie.

Po zakończonej akcji w Dąbrówce funkcjonariusze PUBP w Lubartowie podjęli działania kamuflujące, mające ukryć rzeczywisty mechanizm operacji przed opinią publiczną. Pracownikom resortu zależało na zdezorientowaniu miejscowej społeczności, kto przyczynił się do śmierci „Uskoka” i ochronie Franciszka Kasperka. 24 maja 1949 r. informator „Hałas” otrzymał następujące zadanie:
„Rozgłaszać wiadomość że „Uskok” wcale nie jest zabity a to tylko pogłoska puszczona przez samego „Uskoka”.4

Zasługi informatora „Janka” zostały wysoko ocenione przez jego mocodawców z UB. Za pomoc w aresztowaniu „Bab
inicza” otrzymał 20 maja 1949 r. 20 tys. złotych tytułem „nagrody za pracę”. Później jeszcze kilkakrotnie odbierał drobne sumy za aktywną współpracę z resortem. 6 lipca 1949 r. oficer prowadzący przydzielił mu rewolwer, automat PPS i granat. Nie uchroniło to jednak Kasperka przed rozliczeniem ze strony partyzantów. Stanisław Kuchciewicz „Wiktor”, poprzez siatkę swoich współpracowników, zebrał materiał dowodowy obciążający „Hardego” i 1 września 1950 r. Kasperek został zabity dziewięcioma strzałami z broni maszynowej.

Napis sporządzony przez funkcjonariuszy UB na jednej z desek zapolnicy po zakończeniu operacji w Dąbrówce, 21 V 1949 r.

Po zakończonej akcji w Dąbrówce funkcjonariusze UB napisali na jednej z desek zapolnicy: „Bunkier i „Uskoka” szlak [sic] trafił”. Mieli rację – ich kilkuletnie „polowanie” zakończyło się wielki sukcesem. Likwidacja „Uskoka” oznaczała bowiem koniec zorganizowanego oporu zbrojnego na środkowej Lubelszczyźnie. Podlegający mu żołnierze jeszcze przez kilka lat kontynuowali walkę w grupach „Wiktora” i „Żelaznego”, ale w ich działaniach dawał się wyraźnie odczuć brak centralnego ośrodka decyzyjnego i autorytetu dowódcy tej klasy co „Uskok”. Z czasem więzy miedzy oddziałami uległy rozluźnieniu, co wynikało z zarówno ze względów ambicjonalnych ich dowódców, ale przede wszystkim z ogromnej przewagi komunistów w terenie i niemożliwości utrzymania się w polu z większą grupą, niż patrole 2-3 osobowe. Przez kolejne lata nieliczni już partyzanci „Uskoka” byli tropieni i likwidowani z całą bezwzględnością.
6 października 1951 r. zginął „Żelazny”, półtora roku później „Wiktor” (10 lutego 1953 r.). Ostatni żołnierz „Uskoka” – Józef Franczak „Lalek” – poległ w walce dopiero 21 października 1963 r.

Śmierć kpt. Brońskiego nie oznaczała dla komunistów kresu walki. Jego fizyczna likwidacja była tylko jej częścią. Kolejnym etapem była walka z jego legendą i z pamięcią o zasługach dla lokalnej społeczności. Dlatego też przez następne czterdzieści lat stanowił cel ataku reżimowych historyków, określających go – jak i jemu podobnych – mianem „zaplutych karłów reakcji”, „reakcjonistów”, „degeneratów”, a przede wszystkim „bandytów”.

Artur Piekarz, IPN O/Lublin

Przypisy do części 3:

1. H. Pająk, op.cit., s. 136,
2. Tak wynika z raportu szefa WUBP w Lublinie. Można zatem przyjąć hipotezę, że „Uskok” do świtu 21 maja 1949 r. nie zdawał sobie sprawy ze swego położenia i próba szturmu bunkra była dla niego zaskoczeniem. Warto jednak zaznaczyć, że raporty te są sprzeczne z informacjami podawanymi przez siostry Dybkowskie,
3. „Uskok” został poważnie ranny 12.01.1947 r. w Kol. Łuszczów, podczas starcia jego grupy z kilkuosobowym patrolem MO i ORMO. Miał go postrzelić przez pomyłkę żołnierz z jego oddziału – Jerzy Marciniak „Sęk”,
4. IPN Lu 08/123, t. 1, Sprawa obiektowa krypt. „Eskadra” – banda „Uskoka” wywodząca się z AK-WiN, Doniesienie informatora ps. „Hałas”, 24 V 1949, k. 59.

Anglojęzyczna wersja tekstu znajduje się na stronie The Doomed Soldiers. Polish Underground Soldiers 1944-1963 – The Untold Story


Śmierć kapitana „Uskoka” – część 1>
Strona główna>