„Cziort w oczkach” – część 2

Do

Do największej tragedii na Nowogródczyźnie doszło 9 maja 1943 r. w Nalibokach, gdy partyzanci z Brygady im. Stalina i żydowskiego oddziału Tewje Bielskiego, pod pozorem likwidacji miejscowej samoobrony zorganizowanej pod przymusem przez Niemców z miejscowej ludności, zamordowali 128 osób. Zaznaczyć należy, że dowództwo sowieckie doskonale się orientowało, iż znaczna część „samoochowców” była członkami konspiracji polskiej i zamierzała wkrótce wyjść z bronią do lasu.

Tewje Bielski, dowódca żydowskiego oddziału, który wspólnie z sowiecką partyzantką dokonał masakry mieszkańców Naliboków.

Z rozmowy, którą Wacław Nowicki przeprowadził już po wojnie z jednym z dowódców nalibockiej samoochowy Eugeniuszem Klimowiczem wynika, iż w kwietniu 1943 r. doszło do spotkania przedstawicieli tej samoobrony z partyzantką sowiecką. Sowieci proponowali pozorowane rozbicie samoochowy, a następnie, po złożeniu przysięgi, wcielenie jej członków do partyzanckich oddziałów radzieckich. Polacy przyjęli tylko warunek pierwszy, proponując przeprowadzenie akcji o świcie 3 maja. Natomiast zdecydowanie odmówili złożenia przysięgo i przystąpienia do jawnej walki z Niemcami pod dowództwem sowieckim. Stąd masakrę w Nalibokach można potraktować jako działanie dowództwa partyzantki sowieckiej wyraźnie skierowane na rozbicie miejscowej konspiracji AK. Eugeniusz Klimowicz, oficer AK i dowódca miejscowej samoobrony zasiadł po wojnie w komunistycznej Polsce na ławie oskarżonych. Ponieważ podczas masakry w Nalibokach broniący się rozpaczliwie Polacy zastrzelili kilku napastników, został on oskarżony przez komunistyczną prokuraturę o “zamordowanie radzieckich partyzantów”. Jako zbrodniarza faszystowsko-hitlerowskiego skazano go w 1951 roku na karę śmierci, zamienioną na dożywocie. Wyrok został uchylony w 1957 roku.
Wacław Nowicki, który 8 maja 1943 roku miał 18 lat tak opowiada o tamtej tragedii:
Była 4.30, może 5 w nocy. Obudził mnie potężny huk. Długa seria z karabinu maszynowego poszła po chałupie. Kule przebiły na wylot belki i przeleciały nad naszymi łóżkami. Pocisk utkwił w ścianie, kilka centymetrów nad moją głową. Usłyszałem wrzaski. Zabarykadowaliśmy się w domu, ale napastnicy pobiegli dalej, w stronę centrum Naliboków. To nas uratowało.

Wkrótce Nowiccy, którzy mieszkali na obrzeżach miasteczka, zobaczyli przez okno pierwsze płomienie. Z pobliża dobiegała gęsta kanonada. Do pogrążonych we śnie Naliboków wdarli się sowieccy partyzanci. Około 120-150 uzbrojonych ludzi.
Szli przed siebie, wpadali do chałup. Każdego, kogo napotkali na swojej drodze, zabijali z zimną krwią. Dla nikogo nie było litości
– opowiada inny świadek wydarzeń, obecnie 83-letni Wacław Chilicki.

Bolesław Chmara miał wówczas 15 lat:
Wywołali mojego starszego o trzy lata brata na ganek. Wyszedł. Wśród nich była kobieta. Podniosła karabin i trafiła go prosto w pierś. To była rozrywająca kula dum-dum. Wyrwało mu całe ramię. Ona wzruszyła ramionami, odwróciła się na pięcie i poszli dalej. Zrabowali, co się dało, a chałupę puścili z dymem.

Zamordowano wówczas głównie mężczyzn i wyrostków. Ale również 10-letnie dziecko i kilka kobiet. Jedna z nich zginęła, broniąc trzech synów. W kilku przypadkach zabito po siedmiu, ośmiu członków jednej rodziny. Część ludzi zginęła w łóżkach, część wyprowadzono na podwórza i rozstrzelano po kilkunastu, w zbiorowych egzekucjach. Od pocisków zapalających zajęło się kilka chałup. Spalono kościelną wieżę, pocztę, remizę. Zrabowano dużą ilość jedzenia, koni, bydła.
„To, co zobaczyliśmy, gdy odeszli partyzanci, przechodziło ludzkie pojęcie. Wypalone budynki. Stosy trupów. Głównie rany postrzałowe, porozbijane głowy, wytrzeszczone w przerażeniu, martwe oczy. Wśród zabitych dojrzałem szkolnego kolegę… Dla młodego chłopaka, jakim wówczas byłem, to był prawdziwy szok. Nie zapomnę tego widoku do końca życia” – opowiada Wacław Nowicki.
Mieszkańcy Naliboków, którzy przeżyli, nie mają wątpliwości, że w sowieckim oddziale, który dokonał masakry, duża część partyzantów pochodziła z działającego w sąsiedniej Puszczy Nalibockiej żydowskiego oddziału Tewje Bielskiego.

„To Żydzi, którzy przed wojną mieszkali wśród nas, brylowali wśród napastników. Doskonale wiedzieli, kto, gdzie mieszka, kto jest kim” – wspomina Nowicki.
„To była banda zwyrodniałych bandytów, a nie żadni partyzanci. Ich głównym zajęciem były grabieże i mordy. Bardzo często dopuszczali się również gwałtów. Zgwałcili jedną z moich sąsiadek. Ojcu, któremu pod pistoletem kazali na to patrzeć, powiedzieli: “Nie martwcie się, po wojnie przyjdziemy i się ożenimy”. Brata mojego ojca chrzestnego Antoniego Korżenkę zastrzelili podczas napadu, jak nie chciał oddać im swoich koni” – opowiada dalej Wacław Nowicki.

Żydowscy „partyzanci” z grupy Tewje Bielskiego, sprawcy masakry w Nalibokach.

Mieszkańców Naliboków, którym udało się przeżyć sowiecką pacyfikację, wkrótce dotknęła kolejna tragedia. 6 sierpnia 1943 roku do miasteczka wkroczyły niemieckie oddziały prowadzące w Puszczy Nalibockiej operację antypartyzancką pod kryptonimem “Hermann”. Ludność została wymordowana lub wywieziona na roboty do Rzeszy, a wszystkie – ocalałe po pierwszej pacyfikacji – zabudowania spalone i zrównane z ziemią.

Sytuacja, która się wytworzyła w 1943 r. na Nowogródczyźnie zmusiła dowództwo AK do podjęcia odpowiednich środków mających na celu obronę miejscowej ludności i własnych szeregów przed wrogą akcją partyzantki sowieckiej. Właśnie wtedy przyśpieszono organizację samoobrony i własnych oddziałów partyzanckich. Jednym z pierwszych były oddziały samoobrony sierż. Władysława Miszczuka „Stryja” i plut. pchor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”, z których w maju 1943 r. Komenda Okręgu utworzyła oddział nr 312. Początkowo działano dość ostrożnie. Oddział spędzał dzień w stodołach, a w nocy wychodził na akcje, zasadzki i patrole. Siłami członków konspiracji zorganizowano nocne warty we wsiach powiatu lidzkiego. Działania zbrojne przeciwko rabującym partyzantom sowieckim podjęły placówki terenowe w obwodzie Iwje-Juraciszki. Wywiad oddziału im. Czapajewa na przełomie kwietnia i maja 1943 r. donosił, że w oznaczonym terenie:
„[…] zjawiły się nieduże grupy partyzantów polskich, które polują na partyzantów [sowieckich]. We wsi Izabelin jeden partyzant [sowiecki] został zabity, a drugi ranny. W pobliżu wsi Traby, według opowiadań chłopów, zostało zamordowanych kilka osób aktywnie pomagającym partyzantom [sowieckim].”

Przeciwko bolszewickim grupom rabunkowym wystąpiły również oddziały nr 301 i 314. W okresie maj-czerwiec 1943 r. jednostki partyzanckie Okręgu Nowogródzkiego AK stoczyły dziesięć potyczek z oddziałami Zgrupowania Baranowickiego, występując przeważnie w obronie ludności miejscowej. Potwierdza to „Historia oddziału ″Iskra″ Brygady im. Kirowa”, w której czytamy, że „[…] począt
kowo z żywnością nie było kłopotów […]. Ale po zjawieniu się w rejonie działania band białopolskich […] z zaopatrzeniem w żywność powstały problemy, gdyż żywność zdobywaliśmy często w walce zbrojnej […].”

Ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner” z żoną.

24 czerwca 1943 r., w rozmowie z członkami Brzeskiego Komitetu Antyfaszystowskiego Biuro KC KP(b)B zabroniło aktywowi organizacji nawiązywania łączności z polskimi grupami nacjonalistycznymi. Przybywających na rozmowy przedstawicieli nacjonalistów polskich polecono porywać i samolotem dostarczać do Moskwy, a organizacje polskie – wykrywać i wszelkimi sposobami wystawiać na uderzenie Niemców. Nakazywano nie przebierać w środkach walki, przestrzegając jednak ściśle zasad konspiracji, tak by prowadzone działania w żaden sposób nie wskazywały bezpośrednio na partyzantkę sowiecką. W stenogramie z posiedzenia Biura KC KP(b)B z 24 czerwca 1943 r. zanotowano: „[…] Na pewno trzeba będzie postawić problem rozbrojenia polskich patriotów nacjonalistycznych (sic!) i zdemaskowania ich jako agentów Sikorskiego i zdrajców narodu polskiego […].”

W końcu czerwca 1943 r. „Ragner” podjął działania przeciwko siatce informacyjno-wywiadowczej partyzantki sowieckiej. Jeszcze w tym samym miesiącu szef sztabu Brygady Leninowskiej tłumaczył brak wiadomości o przewozach kolejowych likwidacją trzech informatorów.
W okresie od lipca do listopada 1943 r., oddziały sowieckie nie podejmowały większych akcji zbrojnych przeciwko jednostkom polskim. Po fiasku pertraktacji Komendy Okręgu z sowietami, strona polska wykazywała większą aktywność. Oddział „Ragnera” rozpoczął działania zmierzające do obsadzenia prawego brzegu Niemna. Równolegle z tym przystąpiono do oczyszczania kontrolowanego terenu z agentury sowieckiej i niemieckiej. Pochodzący prawdopodobnie z sierpnia meldunek Komendy Okręgu Nowogródzkiego AK podaje, że „[…] oddział 312 [„Ragnera”] w lipcu wykonał dużo wypadów i zasadzek na bandy sowieckie z bardzo dobrym wynikiem. Ogólnie biorąc w miesiącu czerwcu i lipcu oddział zniszczył ponad 100 partyzantów sowieckich […].”

Działania zbrojne miały niekiedy charakter „czyszczenia” terenu. W Orli Batalion Zaniemeński AK przeprowadził akcję represyjną w stosunku do osób współpracujących i popierających partyzantów sowieckich. W odwecie za strzelanie przez mieszkańców do Polaków spalono 5 zabudowań gospodarskich Białorusinów w Orli i zastrzelono 13 osób. Kilka tygodni później zlikwidowano 16 osób współpracujących z partyzantami sowieckimi i Niemcami, którzy – jak pisano w meldunku – „ostatnio przejawiali wybitnie szkodliwą i w wysokim stopniu niebezpieczną akcję w stosunku do miejscowego społeczeństwa polskiego.”
18 sierpnia 1943 r. we wsi Dokudowo odział „Ragnera” stoczył potyczkę z sowieckim oddziałem partyzanckim. Straty nieprzyjaciela: 1 zabity.

W sierpniu 1943 r. Niemcy rozpoczęli duże akcje przeciwpartyzanckie. Ruchy niemieckich jednostek pacyfikacyjnych zagroziły swobodzie operacyjnej oddziałów polskich. Wobec niebezpieczeństwa osaczenia i przyciśnięcia Batalionu Zaniemeńskiego AK do Niemna, co groziło jego zagładą, podjęto decyzję o odskoku na północ i marszu w kierunku Puszczy Rudnickiej, podczas którego stoczono kilka potyczek z Niemcami, jak również z sowietami. Wskutek koncentracji znacznych sił niemieckich postanowiono wrócić na stare miejsce postoju. Trasa powrotu prowadziła przez część powiatu lidzkiego, stanowiącego teren operacyjny Brygady im. Kirowa. Meldunek dowództwa Brygady Kirowskiej podawał:
„Informujemy, że w rejonie mp. Brygady im. Kirowa obecnie skoncentrowało sie około trzech grup w liczbie około 700 ludzi pod nazwą ″Nadniemeńscy partyzanci″. […] Te białe bandy mają zadanie jednocześnie z Niemcami zniszczyć i nasze oddziały partyzantów sowieckich. […] 19 września banda białopolska pod dowództwem por. „Wagnera” [powinno być „Ragnera”] znajdowała sie w mp. Oddziału ″Iskra″ (Dokudowo rej. lidzki) przy czym zostało zabitych czterech partyzantów z oddziału ″Iskra″. Jednocześnie wystosowano ultimatum o podporządkowaniu się oddziału partyzantom białopolskim […].”
Więcej o treści tego ultimatum pisał gen. „Płaton” w depeszy do BSzRP z 4 listopada 1943 r.: „Nowogródzka organizacja podziemna przesłała list podpisany przez „Wagnera” [powinno być „Ragnera”], gdzie jest napisane, że ″sowieckie oddziały partyzanckie są traktowane jak oddziały okupacyjne, które powinny wycofać się z obwodów zachodnich. W przeciwnym wypadku czeka was smutny los […].”

Pogrzeb żołnierzy IV batalionu 77 pp AK, poległych 18 maja 1944 r. w Olchówce w walce z partyzantką sowiecką.

W listopadzie 1943 r. na Nowogródczyźnie zjawiła się nowa sowiecka jednostka partyzancka, składająca się z oddziałów ze Wschodniej Białorusi – Zgrupowanie Białostockie, które miało dotrzeć na teren Białostocczyzny i tam prowadzić walkę partyzancką. W czasie rajdu partyzanci ci „wsławili się” rabunkami o niespotykanej dotychczas na Nowogródczyźnie skali, co potwierdzają również źródła sowieckie. 19 listopada blisko 800 sowietów zaatakowało we wsi Buciły pluton ppor. Jana Wasiewicza „Lwa”, który po ok. 40-minutowej walce musiał się wycofać do Mociewicz, gdzie przeprawy na Niemnie broniły dwie kompanie UBK [Uderzeniowe Bataliony Kadrowe] i kompania szczuczyńska. Po ponad godzinnej walce, wskutek ogromnej przewagi nieprzyjaciela, jednostki polskie wycofały się. Zgrupowanie Białostockie rozpoczęło przeprawę , która trwała do godziny 21:00. Późnym wieczorem tylną straż sowietów zaskoczył i rozbił oddział ppor. „Ragnera”. Była to największa bitwa stoczona przez akowskie i sowieckie jednostki partyzanckie na Nowogródczyźnie pod koniec 1943 r. Zginęło ok. 200 partyzantów sowieckich, natomiast straty polskie wynosiły 2 zabitych i 4 rannych. Dane sowieckie znacznie zaniżają swoje straty. W sumie w okresie od lipca do listopada 1943 r. oddziały sowieckie stoczyły ponad 25 walk i potyczek z oddziałami partyzanckimi Okręgu Nowogródzkiego Armii Krajowej.

„Cziort w oczkach” – część 3>
Strona główna>