Ppor. Anatol Radziwonik ps. „Olech” i Obwód nr 49/67 (Szczuczyn-Lida)
– No! czemu milczysz? – zawołał podniesionym głosem Radziwiłł – czynię cię na moim miejscu hetmanem wielkim i wojewodą wileńskim, a ty nie giń, bo to nie sztuka, ale ratuj kraj: broń województw zajętych, pomścij popioły Wilna, broń Żmudzi przeciw szwedzkiemu najściu, ba! Broń całej Rzeczypospolitej, wyżeń z granic wszystkich nieprzyjaciół!…
Porwij się samotrzeć na tysiące i nie giń!… i nie giń, bo ci nie wolno, ale ratuj kraj!
– Nie jestem hetmanem i wojewodą wileńskim – odparł Kmicic – i co do mnie nie należy, to nie moja głowa… Ale jeśli chodzi o to, by się porwać samotrzeć na tysiące, to się porwę!
H. Sienkiewicz, „Potop”
Oddział ppor. Anatola Radziwonika ps. „Olech” był największym, najsilniejszym i jednym z najdłużej walczących antysowieckich oddziałów partyzanckich na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Był postrachem komunistycznych funkcjonariuszy. W latach 1944–1949 faktycznie uniemożliwiał przeprowadzenie kolektywizacji wsi w północno-wschodniej części Grodzieńszczyzny.
Ppor. Anatol Radziwonik „Olech”, „Mruk”, „Ojciec”, „Stary”, oficer VII batalionu 77 pp AK, komendant połączonych poakowskich obwodów Szczuczyn i Lida, walczył z reżimem komunistycznym do 12 maja 1949 r., kiedy to poległ przebijając się przez trzy kordony obławy NKWD.
– Było tak, że w dzień rządzili bolszewicy, a w nocy partyzanci – wspominają tę odległą już historię mieszkańcy terenów „skażonych bandytyzmem” – jak to określały władze. „Nic dla siebie, wszystko dla Ojczyzny” – takie było z kolei hasło partyzantów. Zbrojny opór przeciw Sowietom na terenie obecnej Grodzieńszczyzny trwał co najmniej do połowy lat 50-tych. Propaganda od początku robiła wszystko, by upodlić wizerunek antykomunistycznego podziemia. Sowiecka, a później białoruska historiografia nazywa działania na Grodzieńszczyźnie „walką z bandytyzmem”. W zderzeniu z potężną machiną NKWD antykomunistyczne podziemie nie miało szans na przetrwanie, nie mówiąc już o zwycięstwie. Jednak nie zważając na to, tysiące ludzi z bronią w ręku przeciwstawiało się władzy, a dziesiątki tysięcy wspierało ich. Historia tej osamotnionej, desperackiej i beznadziejnej walki po dzień dzisiejszy nie została opisana. Wielki świat, a nawet Polska, oddzielona szczelną granicą, o tym rozpaczliwym oporze ostatnich polskich partyzantów niewiele wiedziały. Obrońcy Kresów nie mieli żadnej łączności z centrami polskiego podziemnego oporu w Kraju. Mieli za to szerokie poparcie ludności, która widziała w nich obrońców przed prześladowaniami władz komunistycznych.
Archiwa KGB i MSW, zawierające informacje o powojennych walkach z antyradziecką partyzantką, do dziś pozostają zamknięte. Tylko historycy, którym te resorty na to pozwolą, mogą zajrzeć do małej części dokumentów dotyczących tego drażliwego tematu. Na Grodzieńszczyznie jest on podwójnie nieprzyjemny dla władz. Chodzi przecież o polskie oddziały partyzanckie z akowskim rodowodem, które nie dość, że walczyły przeciwko władzy radzieckiej, to jeszcze walczyły o polskość tych terenów.
W ciągu ostatnich kilkunastu lat nasza wiedza o „żołnierzach wyklętych”, uczestnikach polskiego zbrojnego oporu stawianego reżimowi komunistycznemu, ogromnie się powiększyła. Powstało wiele wartościowych publikacji, przywracających prawdę o tych dzielnych ludziach, którzy oddali życie za niepodległość Polski i wolność człowieka w warunkach faktycznej nowej okupacji sowieckiej. Jednak szersze upowszechnienie wiedzy na ten temat możemy odnotować tylko w odniesieniu do powojennego podziemia niepodległościowego na terenach leżących w pojałtańskich granicach obecnej Polski. W rzeczywistości walka ta trwała także na wschód od jałtańskiego kordonu. W zorganizowany sposób prowadziły ją okręgi AK Wilno i Nowogródek oraz obwody Grodno i Wołkowysk (do drugiej połowy 1945 r.), później zaś Samoobrona Grodzieńska i Wołkowyska (1946 – 1948). Najdłużej, bo aż do 1949 r., wytrwał poakowski obwód Szczuczyn – Lida (nr 49/67), a na Polesiu konspiracyjny Związek Obrońców Wolności, także nawiązujący do tradycji Armii Krajowej. Jednym z najwybitniejszych organizatorów tej straceńczej walki z systemem komunistycznym był właśnie porucznik Anatol Radziwonik „Olech”, „Mruk”, „Stary”, „Ojciec”. Starzy mieszkańcy grodzieńskich i nowogródzkich wiosek pamiętają go dobrze i do dziś wspominają, a jego postać przewija się w białoruskiej literaturze historycznej (jeden z publicystów nazwał go „nieuchwytnym »Olechem«” – [nieułowimyj „Olech”]). Dziś, gdy filmowcy rosyjscy i białoruscy nakręcili kłamliwy film o dzielnych funkcjonariuszach „Smierszu” i NKWD zwalczających „bandytów z AK”, gnębiących po wojnie ludność „Zachodniej Białorusi”, warto przypomnieć właśnie postać komendanta „Olecha”. Człowieka, który po „wyzwoleniu” Kresów stanął na czele antykomunistycznego ruchu oporu, kierując walką prowadzoną przez poakowski obwód Szczuczyn-Lida.
Podporucznik „Olech” jest w dzisiejszej Polsce postacią niemal nieznaną, a na Białorusi zsowietyzowane, pozbawione własnej historii i tożsamości narodowej społeczeństwo uważa go za zuchwałego watażkę, herszta reakcyjnych zbirów, zaślepionego nienawiścią do władzy sowieckiej. Czarna legenda, stworzona jeszcze w latach czterdziestych przez sowiecki aparat propagandowy, wciąż daje o sobie znać. W świetle obiektywnych badań „zaślepiony nienawiścią polski nacjonalista” okazuje się nieoczekiwanie nauczycielem języka polskiego i białoruskiego, harcerzem i bohaterskim żołnierzem Armii Krajowej – w dodatku wiary prawosławnej. „Kułacki przywódca” przeistacza się w biedaka, któremu tylko żmudna i ofiarna praca rodziców, a także wyrozumiałość polskich urzędników pozwoliły otrzymać wykształcenie.
Młodość
O przedwojennym życiu Anatola Radziwonika niewiele wiadomo. Urodził się 20 lutego 1916 r. w Brańsku w Rosji, gdzie rok wcześniej jego rodzina została ewakuowana przez władze rosyjskie, uchodzące przed nadciągającą armią niemiecką. Jego ojciec, Konstanty Radziwonik, pochodził z Wołkowyska i tam też pracował jako kolejarz. Matka – Nadzieja z domu Makowiecka – pochodziła z prawosławnej rodziny zamieszkałej we wsi Piekary. Radziwonikowie powrócili do Wołkowyska zaraz po zakończeniu wojny polsko-sowieckiej. Choć sami byli ludźmi prostymi, starali się zadbać o wykształcenie dzieci. Anatol kontynuował naukę w Państw
owym Męskim Seminarium Nauczycielskim w Słonimiu. Warto wspomnieć, że w jego klasie seminaryjnej możemy napotkać młodych ludzi, którzy podobnie jak on za kilka lat staną się organizatorami i żołnierzami Armii Krajowej (jednym z nich był Józef Pyszko „Sokół”, wybitny organizator AK w powiecie grodzieńskim). Po otrzymaniu dyplomu ukończenia seminarium Anatol Radziwonik podjął pracę jako nauczyciel w wiejskiej szkole w Iszczołnianach koło Szczuczyna (nowogródzkiego). Jego uczniowie zapamiętali go jako dobrego, pełnego zapału pedagoga, a także organizatora harcerstwa.
Latem 1938 r. został powołany do Wojska Polskiego. Ukończył wówczas szkołę podchorążych piechoty w Jarosławiu. Po zwolnieniu z wojska powrócił do Iszczołnian, gdzie zastała go wojna.
Wojna
Nie wiadomo, czy Anatol Radziwonik uczestniczył w wojnie obronnej 1939 r. W każdym razie zataił ten fakt w życiorysie pisanym dla sowieckiego urzędu administracji terenowej (Wydziału Edukacji Żołudzkiego Rejonowego Komitetu Wykonawczego). Być może właśnie dzięki temu udało mu się przetrwać okres wywózek i represji w latach pierwszej okupacji sowieckiej 1939–1941. Dokładnie nie wiadomo, kiedy Anatol Radziwonik przystąpił do polskiej konspiracji niepodległościowej, czy było to „za pierwszych Sowietów”, czy już po wkroczeniu Niemców. W każdym razie w 1943 r. dowodził jedną z placówek konspiracyjnych w Obwodzie AK Szczuczyn kryptonim „Łąka”. Już wówczas uczestniczył w akcjach zbrojnych. Podczas służby w AK został awansowany do stopnia oficerskiego (podporucznika). Zimą 1944 r. przeszedł z konspiracji do oddziałów partyzanckich. Objął dowództwo trzeciego plutonu w 2. kompanii VII batalionu 77. pp AK, dowodzonego kolejno przez ppor. Bojomira Tworzyańskiego „Ostoję” i legendarnego por. cc Jana Piwnika „Ponurego”.
Ppor. cc Jan Piwnik ps. „Ponury”, „Donat”, legendarny dowódca zgrupowania partyzanckiego AK na Kielecczyźnie, a następnie 2. kompanii VII batalionu 77. pp AK na Nowogródczyźnie. Zginął podczas operacji likwidacji niemieckiego garnizonu w Jewłaszach, w dniu 16 czerwca 1944 r.
Uczestniczył w walkach z niemieckimi siłami okupacyjnymi. 15 kwietnia 1944 r. patrol wydzielony z jego plutonu rozbroił posterunek żandarmerii i policji białoruskiej w Możejkowie Małym (zdobyto 1 rkm, 3 pm, 20 kb i kilka skrzynek z amunicją). W tym samym miesiącu ppor. „Olech” rozbił niemiecką załogę w majątku Możejków Wielki (zdobył 2 rkm, 2 MP, 10 kb, amunicję, granaty i zapasy zaopatrzenia). W maju 1944 r. pluton „Olecha” w zasadzce koło wsi Kowczyki rozbił oddział niemiecki (spalono ciężarówkę, zabito 4 Niemców i wzięto jeńców), a w zasadzce na trakcie pod Możejkowem Wielkim – kolejną grupę przeciwnika (zabito 5 Niemców, zdobyto broń). Uczestniczył w zwycięskiej operacji likwidacji niemieckiego garnizonu w Jewłaszach w dniu 16 czerwca 1944 r., podczas której poległ por. Jan Piwnik „Ponury”. W lipcu 1944 r. batalion partyzancki, w którym służył ppor. „Olech”, pomaszerował na północ, by wziąć udział w operacji „Ostra Brama”. Nie zdołał jednak dotrzeć na czas pod Wilno i dzięki temu uniknął rozbrojenia przez wojska sowieckie. Ppor. „Olech”, wymykając się bolszewikom, powrócił w swe ojczyste strony w powiecie szczuczyńskim. Przyjście Armii Czerwonej nie przyniosło Polakom wolności. NKWD rozpoczęło prawdziwe polowanie na polskich partyzantów oraz represje wobec polskiej ludności. W takich warunkach żołnierze Armii Krajowej kontynuowali walkę z nowym okupantem.