Nieułowimyj „Olech” – część 5

„Olech” …

„Olech” uruchomił też w ograniczonym zakresie działalność propagandową. W miarę potrzeb wydawał ulotki adresowane do ludności i przedstawicieli władz sowieckich. Np. w lutym 1945 r., na terenie kompanii „Wygon” (Wawiórka), kolportowane były ulotki w związku z zarządzonymi przez władze sowieckie wyborami do Rady Najwyższej ZSRR, wzywające do ich bojkotu. Także w przypadku likwidacji szczególnie szkodliwych funkcjonariuszy sowieckich pozostawiano w terenie ulotki, niekiedy wykonywane ręcznie, w których wyjaśniano powody działania organizacji.

Oprócz placówek konspiracyjnych na terenie Obwodu 49/67 działało kilka oddziałów partyzanckich, będących schronieniem dla ludzi „spalonych” i poszukiwanych przez NKWD. Wykonywały one zadania z zakresu samoobrony. Po rozpadzie oddziału „Niedźwiedzia”, ppor. „Olech” na nowo zorganizował lotny oddział partyzancki, początkowo liczący około 20 ludzi. Z czasem partyzantka Obwodu 49/67 znów się rozrosła do tego stopnia, że „Olech” podzielił podległe sobie siły na kilka samodzielnie operujących pododdziałów. Jeden z nich stanowił jego przyboczną grupę dyspozycyjną, z którą poruszał się po całym Obwodzie 49/67. W latach 1946-1949 podlegały mu ponadto cztery większe grupy partyzanckie (wszystkie określane przez źródła sowieckie jako oddział „Olecha”): grupa sierż. Pawła Klikowicza
„Ireny” (operująca głównie w rejonie Szczuczyna), grupa ppor. Witolda Maleńczyka „Cygana” (rejon Wasiliszek), grupa Wacława Szwarobowicza „Kiepury”, grupa Petera Fica „Francuza”, „Petera” (Nowy Dwór – Ostryna). Ponadto placówki dysponowały stałymi lub doraźnie mobilizowanymi mniejszymi patrolami. M.in. patrol taki znajdował się w dyspozycji dowódcy plutonu terenowego Brzozowce – Nowy Dwór, kpr. Józefa Berdowskiego „Małego Ziuka”. Źródła sowieckie wymieniają też patrol Stanisława Apanowicza „Kulisa” (byłego partyzanta III/77 pp AK). Pod Lidą i na wschód od niej operował patrol Leona Łapota „Magika” (1946 r.), w rejonie Werenowa patrol „Narkuna” i grupka Rusakiewicza „Bociana” (10 osób), koło Wasiliszek grupa „Biruka”, koło Ejszyszek grupa „Bitnera”, zaś pod Szczuczynem kilkuosobowa grupka Naumca. Na zachód od Lidy działał ostatni dowódca placówki 311 Feliks Kozaryn „Grek”.

Grupa kadry Obwodu 49/67. Klęczy (niewidoczny w całości) ppor. „Olech”, leżą od lewej: Wacław Woronowicz „Lejtnant”, Bronisław Mickiewicz „Niedźwiedź” i jego brat Leonard Mickiewicz „Kmicic” – wszyscy trzej zostali ujęci przez NKWD. Na odwrocie fotografii napis: Ze wspólnych marszów partyzanckich. „Niedźwiedź”. 10 IV 1945.

Całość sił partyzanckich podlegających ppor. „Olechowi” jeszcze w drugiej połowie 1948 r. liczyła blisko 100 żołnierzy. Działali oni w grupach od kilku do 20 ludzi. Byli bardzo dobrze uzbrojeni, przeważnie w broń maszynową. Występowali w mundurach Wojska Polskiego, lub dla zmylenia przeciwnika w mundurach sowieckich (co widać na nielicznych zachowanych fotografiach). Niekiedy całe grupy przebrane były w mundury Armii Radzieckiej i NKWD. Potwierdza to jeden z raportów NKWD z lutego 1946 r., w części charakteryzującej grupę „Magika”:
„Z osobliwości tej bandy wiadomo jest, że bandyci działają w formie oficerskiego i sierżanckiego patrolu Cz[erwonej] A[rmii]. Sam ubrany jest w mundur starszego lejtnanta Czerwonej Armii. Oprócz dowódcy spośród bandytów znani są… [?]. Dwaj ostatni [zostali] zabici w potyczkach z pododdziałami 34 zmotoryzowanego pułku strzeleckiego 10 Strzeleckiej Dywizji [WW NKWD]. Dalsze przedsięwzięcia w rozpracowaniu bandy prowadzi R[ejonowy] O[ddział] 34 zmot. strz. p. [WW NKWD] poprzez informatorów „Lizę” wspólnie z Lidzkim Miejskim Oddziałem NKWD”.

Dość krótko działał w Obwodzie 49/67 oddział partyzancki dowodzony przez S. Rytkowskiego „Wodnego”. Podczas operacji NKWD w styczniu 1944 r. ujętych zostało 4 żołnierzy tej grupy. „Olech” rozkazał wówczas „Wodnemu” dołączyć z grupą do oddziału lotnego Obwodu 49/67, którym dowodził osobiście. Wobec odmowy wykonania rozkazu, a prawdopodobnie także i z innych powodów, „Wodny” na mocy wyroku organizacyjnego został rozstrzelany. Jego podkomendnych wcielono do oddziału lotnego Obwodu 49/67.
W środkowej i wschodniej części powiatu lidzkiego „chodził” też głośny oddział dowodzony przez Michała Durysa, a po jego śmierci zimą 1947 r. przez Jana Bukatkę.

Działania represyjne wobec ludności i operacje przeciwko partyzantce, prowadzone przez NKWD, przerzedzały placówki terenowe, jednak do wiosny 1949 r. nie były w stanie zlikwidować ich i złamać polskiego oporu.
Dnia 02.01.1946 r. grupa operacyjna 34 zmot. p. strz. WW NKWD, ścigając patrol Kazimierza Kowalskiego „Czarnego” i Tamulewicza „Wichra”, który w Pożyżmie (rej. Werenów) zastrzelił 3 osoby współpracujące z sowietami, aresztował 3 osoby pod zarzutem przynależności do AK. W dn. 06.01.1946 r. NKWD aresztowało we wsiach Kimiesze, Pomideź i Rackuny (rej. Raduń) 6 członków AK, w tym dowódcę plutonu Wiktora Walukiewicza vel Kuźmickiego. Operacja ta była kontynuowana 10.06.1946 r. – aresztowano 11 osób. Tego samego dnia grupa operacyjna Lidzkiego Oddziału Miejskiego NKWD i 34 zmot. p. strz. WW NKWD przeczesała Dajnowo, Jewsiewicze i Morgi, aresztując 5 żołnierzy Obwodu 49/67 (działania te były wynikiem pracy 4 informatorów Lidzkiego OM NKWD pozyskanych na tym terenie). 18.01.1946 r. grupa operacyjna RO NKWD z Radunia aresztowała (m.in. w Nowosadach i Naczy) 29 osób oskarżonych o przynależność do AK i współpracę z grupą „Śmiałego”, który przeszło pół roku temu odszedł za linię Curzona.

Aresztowania na terenie kompanii Wawiórka „Wygon”, rozpoczęte w styczniu 1946 r., powracały jeszcze dwukrotnie falami w lipcu i wrześniu tego roku, w miarę wyników pracy agentury i postępów śledztwa. W pierwszym etapie 19.01.1946 r. na podstawie informacji donosiciela o kryptonimie „Swój”, grupa operacyjna Lidzkiego OM NKWD aresztowała 12 osób. W ciągu całego 1946 r. NKWD aresztowało na terenie kompanii „Wygon” 45 osób oskarżonych o przynależność lub współpracę z AK. Wśród ujętych byli m.in. Józef Poczobut „Wilk” – dowódca kompanii, „Koliber” – dowódca drużyny z Mancewicz, Józef Walukiewicz – sekretarz sielsowietu w Wawiórce. NKWD zdobyło w czasie operacji 4 rkm, 8 pm, 15 kb i około 1000 sztuk amunicji.

Zygmunt Olechnowicz „Zygma”, „Grom”, żołnierz IV batalionu 77 pp AK, adiutant „Olecha”, ciężko ranny i ujęty przez NKWD, skazany na 25 lat łagrów. W roku 1957 został zwolniony z łagru w Kazachstanie i dalszą karę miał odbywać w PRL. Na etapie w Moskwie został przez wysokiego rangą (prawdopodobnie major) oficera MWD wyciągnięty z grupy Polaków, ktorzy mieli jechać do PRL i odesłany z powrotem do Karagandy, gdzie odsiedział do końca wyrok 25 lat. Mimo starań nie pozwolono mu wyjechać do PRL. Ponieważ w ZSSR był pozbawiony praw publicznych nie mógł dostać pracy ani meldunku, wrócił do Lidy i żył tam jako bezdomny [bezprizornyj]. Za włóczęgostwo w ZSSR groziło więzięnie, został więc aresztowany i osadzony w szpitalu psychiatrycznym w Lidzie (z karty choroby wynika, iż nie cierpiał na jakąś poważną przypadłość psychiczną), a z Lidy odesłano go ponownie do Kazachstanu – również do psychuszki, gdzie zmarł na początku lat 90-tych.
Mimo starań, rodzinie nie udało się ustalić – za życia „Zygmy” – jego miejsca pobytu. Dopiero w 1995 r. dzięki pomocy rosyjskiej pozarządowej organizacji „Memoriał”, zajmującej się dokumentowaniem komunistycznych zbrodni i życzliwym ludziom w Lidzie, rodzina mogła poznać te informacje… niestety już po śmierci Zygmunta Olechnowicza.*

Wiosną i latem 1946 r. operacje NKWD, mające miejsce w Lidzkiem, wymierzone były głównie przeciw „Olechowi”. W wyniku pracy „agenturalno-śledczej” grupy operacyjne NKWD zabiły lub aresztowały tu 14 czynnych uczestników polskiej konspiracji oraz 17 osób współpracujących (wzięto 3 rkm i 7 pm). Wśród zabitych był Walerian Jaśkiewicz z zaścianka Jaśkiewicze. Aresztowano m.in. A. Kapcewicza „Puchacza”, dowódcę drużyny z Dajnowa, Aleksandra Bujnickiego z Toboły (Białorusina) – priedsiedatiela sielsowietu w Niecieczy oraz Natalię Iwanową (Rosjankę) – sekretarza tegoż sielsowietu. Bujnicki i Iwanowa zostali oskarżeni o to, iż od maja 1946 r. współpracowali z „Olechem”, wykonując jego polecenia. Aresztowano też ks. Koniewskiego z Niecieczy, cie
szącego się dużym autorytetem u ludności (został oskarżony o współpracę z AK).

W październiku 1946 r. agent o kryptonimie „Kimon” przekazał NKWD informację o istnieniu placówki AK we wsi Widówka (rej. Wasiliszki). Na podstawie jego donosu, w pierwszych dniach listopada 1946 r. NKWD aresztowało 5 członków AK, w tym komendanta placówki Kazimierza Jastrzębskiego „Żuka”. Późną jesienią 1946 r. i w początkach 1947 r. NKWD przeprowadziło szereg operacji w rejonie Lidy, likwidując pozostałości placówki 311. W walce z bronią w ręku polegli Feliks Kozaryn „Grek” i Albin Trzeciak, zaś 7 żołnierzy AK i 8 osób oskarżonych o współpracę z organizacją zostało aresztowanych. Grupy operacyjne OM NKWD z Lidy miały także w końcu 1946 r. zlikwidować placówkę AK w Zieniewiczach liczącą 17 osób, placówkę mialczańską liczącą 15 osób a także grupę partyzancką „Bociana” spod Werenowa.

Nieułowimyj „Olech”

Głównym celem akcji oddziałów por. Anatola Radziwonika „Olecha” byli funkcjonariusze NKWD, działacze komunistyczni, przewodniczący kołchozów. „Olech” zaciekle tropił również agentów NKWD. Doskonale znał język białoruski i rosyjski i te umiejętności wykorzystywał w „polowaniu na agenturę”.

„Jeżeli podejrzewano, że ktoś współpracuje z NKWD – wspomina Bolesław Nowogródski, mieszkaniec wsi Wielkie Kozły, który był członkiem siatki terenowej ppor. Radziwonika – „Olech” potrafił przebrać się w mundur oficera NKWD i nieoczekiwanie zjawić u takiej osoby. „Źle pracujecie, towarzyszu”, mówił. Agent zaczynał się tłumaczyć i już było po nim”.

Z kolei Witold Wróblewski „Dzięcioł”, żołnierz oddziału „Olecha”, w swej relacji podkreślał dyscyplinę i porządek panujący w grupach leśnych podległych komendantowi:
„Porucznik bardzo pilnował, żeby nie było żadnej samowoli w oddziale. Jeżeli na przykład zauważał u kogoś nowe buty czy coś w tym rodzaju, od razu pytał, skąd to masz. Za swawolę można było być rozstrzelanym”.

Surowe kary stosowane przez podziemie w stosunku do donosicieli, agentów NKWD oraz nadgorliwych funkcjonariuszy sowieckiej administracji sprawiały, że władze sowieckie niemal do końca nie były w stanie zapanować nad terenem byłych powiatów szczuczyńskiego i lidzkiego. Szef NKWD obwodu grodzieńskiego w jednym ze swych raportów pisał do sekretarza Obwodowego Komitetu KP(b) Białorusi w Grodnie, Prytyckiego:
„Członkowie bandy od 1945 r. do czerwca 1946 r. dokonali na terytorium rejonów wołkowyskiego, lidzkiego, żołudzkiego, szczuczyńskiego, wasiliskiego i raduńskiego 115 aktów terrorystycznych, które dotknęły miejscową ludność [donosicieli, agentów i sowieckich współpracowników] oraz aktyw [sowiecki]”.

Partyzantka prowadzona przez „Olecha” miała przede wszystkim charakter samoobrony przeciw jaskrawym nadużyciom i bezprawiu przedstawicieli władz sowieckich. Szczególnie surowo zwalczano pracowników administracji okrutnie odnoszących się do ludności. Często zachowywali się oni naprawdę jak władcy w kraju podbitym (lada priedsiedatiel czy dyrektor kołchozu był panem życia i śmierci chłopów zamieszkałych na „jego terenie”). Bezlitośnie egzekwowali od chłopów niezmiernie wysokie kontyngenty, mające ich zrujnować materialnie i zapędzić do kołchozów, wskazywali NKWD, kto ma nastawienie „antysowieckie” (co rozumiano bardzo szeroko), itp. Samoobrona polska zwalczała też funkcjonariuszy NKWD, ich agentów i informatorów. O ile jednak zwykli donosiciele mogli niekiedy liczyć na litość i zmianę kary śmierci na karę fizyczną (baty), to funkcjonariusze NKWD i urzędnicy źle odnoszący się do ludności, byli traktowani przez „Olecha” bezwzględnie.

Wspomina jeden z żołnierzy „Olecha”, kapral Józef Berdowski „Mały Ziuk” :
„Nie, nie było jakichś specjalnych sądów. Wystarczała nam opinia ludności – mówili – że ten czy ten, przekracza już wszelkie możliwe granice postępowania. Myśmy wówczas nie mieli żadnych wątpliwości. Jeśli chodziło o jakiegoś miejscowego szpicla, którego namówiono do współpracy, obiecano np., że mu kontyngent umorzą, czy coś innego – rzeczywiście musieliśmy sprawdzać, czy czasem mu się ktoś nie przysłużył, jak to bywa… Ale jeśli chodzi o tych bolszewików, to nie było wątpliwości, że nie ma co się bardzo [rozczulać]. Rozwalić i koniec. To były działania bardzo skuteczne. Bo jak przyjechał następca takiego rozwalonego sowieckiego funkcjonariusza czy pracownika, to ludzie nieraz potrafili mu powiedzieć: Ty czekaj. Będziesz taki jak on, to i ciebie spotka to samo. Dziwne, że władze sowieckie nie stosowały w takich przypadkach wielkich represji. Niemcy by zaraz z dziesięciu ludzi w takiej wsi wzięli i zabili – za to, że zabito tam jakiegoś ich człowieka. A ci nie. Wszyscy normalnie wiedzieli, że przyszło, powiedzmy piętnastu. Schwycili we wsi tych ich ludzi – i powiesili, czy zastrzelili. I to na ogół jakoś uchodziło. Ale myśmy zawsze starali się rozkolportować informację, dlaczego takich sowietów zabiliśmy, właśnie tych – a nie innych. Żeby było wiadomo, że my nie polujemy na każdego sowieta przypadkowego, tylko karzemy konkretnych ludzi za konkretne sprawy. Dlatego ich zabijaliśmy, że oni już nawet te sowieckie prawa, tak surowe dla ludności – łamali. Inni żołnierze sowieccy, inni urzędnicy sowieccy przyjeżdżali do wsi, to ich nie atakowano, tylko właśnie takich nadgorliwych. Zawsze to wyjaśnialiśmy. Rozwieszaliśmy ulotki, nawet ręcznie pisane, w których to wyjaśnialiśmy.”

* Informacje n.t. Zygmunta Olechnowicza ps. „Zygma” uzyskane dzięki uprzejmości Pana Michała Wołłejko.

Nieułowimyj „Olech” – część 6>
Strona główna>