Nieułowimyj „Olech – część 6

Innym, ważnym dla …

Innym, ważnym dla ludności aspektem działań oddziału „Olecha”, było zwalczanie sowieckiej administracji, obciążającej chłopów nadmiernymi, często niewykonalnymi świadczeniami rzeczowymi i kontyngentami. Oddziały niszczyły dokumentację w sielsowietach, mleczarniach i instytucjach gospodarczych związanych z egzekwowaniem dostaw obowiązkowych. Palono spisy i wykazy, zabierano pieczątki i blankiety urzędowe, dzięki którym organizacja podziemna mogła później wystawiać ludności fałszywe zaświadczenia o wywiązaniu się z dostaw. Przy okazji takich akcji często rozstrzeliwano nadgorliwych funkcjonariuszy sowieckiej administracji.

„Nieraz, jeszcze w 1949 roku, udawałem się na prośbę ludności na takie akcje. Jeszcze w zimie 1949 r. rozbiłem ze swoim plutonem mleczarnię [pod Ostryną]. Zbiłem wszystkie urządzenia, mechanizmy, zniszczyłem całą księgowość. Z tym, że zabrałem czyste kwitariusze i swoim ludziom się wpisywało. Bo bardzo było ludziom daleko, nieraz dziesięć kilometrów, mleko dostarczać, a trudno było zorganizować transport. Nieraz ludzie piechotą nosili. Jak donieśli, to było już w drodze ubite na masło. I wobec tego prosili nas: kochani, zniszczcie to, bo nas zamordują tym mlekiem. Zniszczcie […] Poszedłem i zniszczyłem, już w 1949 roku, w styczniu.” – wspomina dalej kpr. Józef Berdowski.

W końcowym okresie działalności polskiej samoobrony Obwodu 49/67 walka stawała się coraz bardziej bezwzględna, nie było już miejsca na pobłażliwość dla zdrajców, donosicieli i sowieckich agentów. W niektórych przypadkach stosowano nawet zasadę odpowiedzialności zbiorowej wobec rodzin donosicieli. Wobec całkowitego osamotnienia polskich partyzantów i nasilającego się terroru okupacyjnych władz rosyjskich, było to zjawisko nieuniknione.

„Mały Ziuk”:
„Chciałem powiedzieć, że niestety czasami akcje nasze były bardzo surowe. Trzeba mocno ukarać, czasem trzeba i dla przykładu, i dla zastraszenia. Ale innej rady nie było. Albo walka, albo nic. Byliśmy w warunkach bardzo trudnych, było nas niewielu. Terror ze strony władz sowieckich był szalony. Znamy te rozprawy stalinowskie, wyłącznie dla ludności polskiej. Terror sowiecki był głównie wobec tych rodzin, z których pochodzili akowcy. To było straszne. Dzięki naszej samoobronie to się jakoś łagodziło. Tak, że jak kiedyś pojechałem tam w roku 1980, po trzydziestu latach, zacząłem rozmawiać o tym, co działo się po naszym zlikwidowaniu [w 1949 r.], to nawet mnie, co znam tamte warunki – nie chciało się wierzyć. Co oni wyprawiali [przedstawiciele władz sowieckich]. Dyrektor kołchozu był panem życia i śmierci. Jeżeli jakaś dziewczyna chciała się wydostać poza kołchoz, poza szkołę podstawową, już na dziesięciolatkę do liceum, to oczywiście bez jego zgody, bez jego wykorzystania, nie było mowy. Rzeczy potworne się działy, trudno nawet sobie wyobrazić, nawet mnie trudno było to zrozumieć, choć przecież znałem tamte warunki. Ale dopóki myśmy byli [polska partyzantka], do roku 1949, to tam żadnej władzy nie było. Jeżeli przyjechali po coś do wsi w ciągu dnia, to w dwa, trzy samochody wojska i zaraz pod wieczór już uciekali. Bo wiedzieli, że mogą być zaatakowani. Oni do czterdziestego dziewiątego roku nie mieli władzy w terenie, na wsi.”

Zygmunt Olechnowicz „Zygma”, „Grom”, adiutant ppor. Anatola Radziwonika „Olecha”, 1948 r.

Nie jesteśmy dziś w stanie zweryfikować i przedstawić wszystkich akcji przeprowadzonych przez oddziały podlegające „Olechowi”. Podane poniżej akcje to jedynie przykłady działań zbrojnych partyzantki Obwodu 49/67.
W styczniu 1946 r. ppor. „Cygan” przeprowadził przed posterunkiem milicji w Wasiliszkach udany zamach na funkcjonariusza NKWD Filinowicza.
Zimą 1946/1947 ubezpieczenie kwaterujących w okolicach Wawiórki grup „Petera” i „Ireny” ujęło i zlikwidowało funkcjonariusza NKWD.
W dniu 23.01.1947 r. zlikwidowano kierownika wydziału wojskowego KP(b)B rejonu wasiliskiego – Greckiego, a 12.02.1947 r. patrol oddziału „Olecha” zastrzelił w Iszczołnianach 9 osób oskarżonych o współpracę z władzami sowieckimi.
15.04.1947 r. w Brzozowcach oddział „Olecha” zlikwidował 2 funkcjonariuszy MGB BSRR, a w maju tego roku w Piaskowcach sowieckiego współpracownika Jasiukajtisa.
W dniu 17.05.1947 r. oddział „Olecha”, kwaterujący w Starodworcach, został zaatakowany przez grupę operacyjną NKWD. Partyzanci zdołali przebić się, jednak w czasie odwrotu został ciężko ranny w obie nogi sierż. Klikowicz „Irena”. Nie mogąc wycofać się wraz z oddziałem, popełnił samobójstwo.

Największe nasilenie wystąpień zbrojnych oddziałów podlegających „Olechowi” przypada na drugą połowę 1948 r. Podjęły one wówczas zakrojoną na szeroką skalę akcję przeciw kolektywizacji, realizowanej przez administrację sowiecką. Zniszczono kilkanaście organizujących się kołchozów, likwidując jednocześnie najbardziej szkodliwych aktywistów sowieckich. Najwięcej tego rodzaju akcji wykonano w Szczuczyńskiem, nieco mniej w Lidzkiem. Działania te zahamowały pierwszą fazę kolektywizacji na terenie objętym strukturami Obwodu 49/67. Dopiero po całkowitym zlikwidowaniu zorganizowanej polskiej partyzantki udało się władzom sowieckim zapędzić ludność do kołchozów, zmuszając ją do tego rujnującymi podatkami i obowiązkowymi dostawami.

10.09.1948 r. grupa „Cygana” rozbiła urząd pocztowy (bank) w Wawiórce, zdobywając 24 000 rubli. Zastrzelono urzędnika Ministerstwa Finansów BSRR, Tarasowa.
07.09.1948 r. grupa „Petera” zlikwidowała nowo utworzony kołchoz im. Woroszyłowa (gm. Nowy Dwór). Wykonano wyroki śmierci na szczególnie szkodliwych aktywistach sowieckich – delegacie sielsowietu z Nowego Dworu Chomiczu, priedsiedatielu kołchozu Buńce i znienawidzonej przez ludność nauczycielce Purwinej.
21.09.1948 r. grupa „Cygana” zlikwidowała we wsi Krzywosiółki (Kudzierki) 10 osób oskarżonych o donosicielstwo, a grupa „Małego Ziuka” 2 sowieckich informatorów w Starodworcach.
27.09.1948 r. zastrzelono sowieckiego informatora w Serafinach (rej. Lida).

W październiku 1 948 r. ppor. „Olech” zarządził koncentrację podległych sobie grup partyzanckich i patroli placówek w Puszczy Nackiej, na którą stawiło się około 100 żołnierzy. Wykonano wówczas wyroki śmierci na dwóch członkach organizacji, którzy dopuścili się napadów rabunkowych wobec ludności (byli to Wacław S. i NN).
Nocą 10/11 listopada 1948 r. grupa „Cygana” spaliła wielki wzorcowy kołchoz im. Stalina w Kułbaczynie, niszcząc budynki, obory z inwentarzem i sterty ze zbiorami. Rozbito piętnastoosobowy posterunek wojskowy ochraniający obiekt. Akcję przygotował „Mały Ziuk”.
15.12.1948 r. w Papierni (rej. Lida) zlikwidowano oficera NKWD Iwana Strelnikowa, a 14.02.1949 r. oficera NKWD Iwana N. Noskowa (brak miejsca akcji).
20.01.1949 r. patrol „Małego Ziuka” zniszczył mleczarnię kontyngentową pod Ostryną i zlikwidował funkcjonariusza administracji źle odnoszącego się do ludności.
Brak jest daty akcji wykonanej w 1948 r., polegającej na ujęciu 2 urzędników sowieckich określanych przez ludność jako „instruktorzy przysłani z Moskwy”, odznaczających się wybitnie bezlitosnym
stosunkiem do chłopów. Powieszono ich na słupach telegraficznych przy drodze wiodącej do Szczuczyna – na postrach dla innych nadgorliwych pracowników aparatu sowieckiego. Nie znane są też daty akcji na kołchozy w Hołdowie, Gudach i Wielkim Siole (w tej ostatniej uprowadzono i zlikwidowano informatora NKWD, byłego oficera Armii Czerwonej, a obecnie pracownika kołchozu Wasię Chrabina).

Grupa partyzantów z oddziału ppor. A. Radziwonika „Olecha” (stoi z tyłu). Zima 1948 r.

Komuniści byli przerażeni. Polscy partyzanci wykonując wyroki na najbardziej znienawidzonych przez społeczeństwo funkcjonariuszach, zdołali zdemoralizować aparat miejscowej władzy.
„Dokudowska rada wiejska i wiejski aktyw oświadczają następujące. Długo się utrzymać my nie zdołamy w związku z tym prosimy, by władza przyszła nam z pomocą, jeżeli w Dokudowie nie będzie stacjonował 50-, 60-osobowy oddział to żadnej pracy u nas nie będzie” – pisał w sierpniu 1944 r. w dramatycznym apelu do przewodniczącego lidskiego rejonowego Komitetu Wykonawczego „predsiedatiel” dokudowskiej rady wiejskiej Bujnicki.
Zaś przewodniczący rejonowego komitetu partii Kuzniecow w liście do samego Józefa Stalina tak we wrześniu 1945 r. opisywał sytuację w Juraciszkach:
„Na kierownicze stanowiska nikt nie idzie pracować […] Brakuje nam 29 etatowych pracowników […] Od początku utworzenia rejonu bandyci zabili około 70 działaczy partyjnych i chłopów, którzy pomagają radom wiejskim… Józefie Wissarionowiczu! Proszę Was, podpowiedzcie jak najszybciej zwalczyć bandytyzm”.

Mimo „dobrych rad” Józefa Wissarionowicza i angażowania coraz to nowych sił lata mijały, a problem – czyli ppor. Anatol Radziwonik „Olech” i jego partyzanci – pozostawał.
Jeszcze w lutym 1948 r. kierownik Iszczołninskiej Fabryki Ceglanej Parchomenkow w liście do sekretarza Żołudzkiego Rejonowego Komitetu WKP(b) Szurmana opisując sytuację aktywu komunistycznego, stwierdzał: „Spośród naszych pracowników major Pogulajew zorganizował oddział wsparcia. Dowiedziała się o tym cała wieś i chłopcy z oddziału boją się w domu nocować, bo wie o tym także banda, która w każdej chwili może przyjść i wszystkich rozwalić. Ci chłopcy chcą teraz wyjechać. Proszę nam pomóc, bo inaczej wszyscy, cały naród poucieka. Wszyscy się boją. Jak jest dzień, to jeszcze nic. A w nocy, gdy słońce zachodzi, to wszyscy siedzą jakby byli w osaczonej twierdzy – drzwi zamknięte i patrzą, czy jest jakiś ruch na ulicy. Jak coś podejrzanego się dzieje, to od razu wszyscy uciekają, gdzie kto może”.

Komuniści przyznawali, że partyzanci mają poparcie miejscowej ludności, a „Olech” zwerbował do współpracy z partyzantką cały szereg miejscowych urzędników.
Jednak sowieckie siły bezpieczeństwa ciągle zaciekle tropiły Komendanta. Kilkakrotnie raportowano nawet, zupełnie błędnie, o jego śmierci. Jeszcze 9 kwietnia 1944 roku po likwidacji przez NKWD jednej z placówek AK na terenie gminy Ejszyszki, w raporcie po operacji stwierdzano, że wśród zabitych jest komendant obwodu „Olech”. Podobnie było 11 listopada 1945 r., gdy wyrwał się z „kotła” obławy 34. pułku NKWD, która osaczyła go w chutorze Dajnowszczyzna (rejon Lida). Grupa operacyjna NKWD z Lidy, niewątpliwie w wyniku pracy agentury, okrążyła chutor, gdzie, w gospodarstwie członka AK Antoniego Merlaka, przebywał „Olech” wraz ze swym patrolem dyspozycyjnym. Podczas walki, jaka się wówczas wywiązała, poległo 2 partyzantów, w tym adiutant „Olecha” – Leon Doroch „Twardowski”, zaś 2 zostało ujętych. Grupa operacyjna zdobyła 1 rkm, 2 pm, 2 pistolety, a przede wszystkim korespondencję i dokumenty organizacyjne (m.in. druki i pieczęcie urzędów sowieckich). Mimo dramatycznej sytuacji i miażdżącej przewagi bolszewików „Olech” przebił się w brawurowym kontrataku. Nawet w wydanej w 2002 r. książce „Milicja Grodzieńszczyzny. 85-leciu białoruskiej milicji się poświęca” pisano:
„Z pomocą działań operacyjnych ustalono, że 8 listopada 1945 r. uczestnicy bandy AK, którzy byli podporządkowani Olechowi i Niedźwiedziowi, na podrobionych dokumentach – jako repatrianci – próbują wyjechać do Polski. Dla ich aresztowania na stację Mosty skierowana została grupa w ubraniach cywilnych. Zatrzymano 10 bandytów. W trakcie przesłuchań ustalono, że dowódca Olech ze swoją ochroną znajduje się w rejonie chutoru Dajnowszczyzna (rejon lidzki). W celu aresztowania Olecha 11 listopada przeprowadzono wojskową operację przy udziale 34 Pułku Wojsk Wewnętrznych. W trakcie akcji 2 bandytów zabito, 2 wzięto do niewoli. Olech zdążył uciec, ale w trakcie pościgu został dwukrotnie ranny w nogę i następnie zmarł z powodu odniesionych ran.”

Jednak była to nieprawda. Ranny „Olech” zdołał ujść. W dokumentach NKWD-MGB jego nazwisko jest stale plątane – Radzionczyk, Radziwonczyk, Radionik – on zaś ciągle zmienia pseudonimy i kontynuuje walkę…

Nieułowimyj „Olech” – część 7>
Strona główna>