„Wprowadzają mnie na dyżurkę KP MO. Przy drzwiach dyżurki trzech bandytów. Jeden z nich mówi do mnie: – Jużeś się, ubowcu, nażył. Trzymam się jednak swojego i odpowiadam, żeby nie gadał byle czego, jak nie wie, z kim ma do czynienia. Prowadzący mnie bandyta mówi mu szeptem:
– To chyba nasz człowiek.
Tamten więc patrzy na mnie nieco łaskawiej. W dyżurce bardzo dużo funkcjonariuszy i oficerów z włodawskiego pułku piechoty; rozbrojeni siedzą pod ścianami. Wśród nich zastępca komendanta powiatowego porucznik Zając oraz oficer śledczy.
Gorączkowo rozmyślam, jak ujść niechybnej śmierci. Dopiero teraz słychać z zewnątrz niesamowitą kanonadę: banda atakuje PUBP. Odgłosy różnej broni, krzyki, nawoływania. Po kilkunastu minutach zgiełku i wrzawy całym miastem wstrząsa olbrzymia eksplozja. To niewątpliwie wojsko wprowadziło do walki z bandą artylerię. Co robić? Jak się ratować? Czy w ogóle można myśleć o uratowaniu się? Chyba lepiej zginąć w nierównej walce, niż żeby banda miała mnie później torturować. Obserwuję trzech pilnujących nas bandytów. Z ciekawości czy też z ostrożności często spoglądają w korytarz, kiedy tylko usłyszą tam kroki nadchodzących ludzi. Ruch nie ustaje, co chwila przybywa rozbrojonych funkcjonariuszy i oficerów z WP. Tylko mnie jednemu wolno chodzić po pokoju; wszyscy inni siedzą pod ścianami. Postanawiam to wykorzystać.
Jestem właśnie przy bandytach; w korytarzu słychać kroki zbliżających się do dyżurki ludzi. Między bandytami przechodzi funkcjonariusz MO; pokazuję mu gestem ręki, by uderzył bandytę stojącego obok. Milicjant wali łokciem tego, który stał po prawej z karabinem i pistoletem za pasem. Jednocześnie rzucam się na drugiego; chwytam za kolbę automatu, funkcjonariusz MO za lufę, błyskawicznym ruchem nanoszę automat do strzału i naciskam na język spustowy. Pruję serię wprost w bandytę. Stojący obok jego kolega, który odzyskał równowagę po uderzeniu, sięga po pistolet. Zostawiam automat funkcjonariuszowi MO, a sam chwytam parabellum zza pasa leżącego bandyty i mierzę prosto w stojącego, lecz, o zgrozo, pistolet nie strzela; nie można wprowadzić naboju do lufy. W tym momencie bandyta przykłada mi lufę karabinu do brzucha i szarpie za zamek; rzucam pistolet, chwytam za lufę wymierzonego we mnie karabinu i oburącz kieruję ją z najwyższym wysiłkiem w dół, trzymam między nogami, żeby nie dostać, kiedy padnie strzał. Czekam na ten moment, lecz bandyta też czeka na coś. Obydwaj trzymamy karabin. Wreszcie udaje mi się go wyrwać. Bandyta ucieka, mierzę do niego, lecz, niestety, karabin jest zabezpieczony. Nim się w pośpiechu zorientowałem, bandyta znajdował się już w ciemnościach korytarza. Wszystko to odbyło się błyskawicznie. Koledzy bandyty rzucili się do ucieczki pozostawiając w korytarzu „diegtiariew”.
Z podnieceniem i radością ściskam w dłoniach broń; wydaje mi się, że zaczynam żyć od nowa. Mam wrażenie, że po zdobyciu broni nic mi już nie może grozić. Należało jednak pomyśleć z miejsca o skutecznej obronie.
Odczepiłem granaty od pasa zabitego bandyty i wspólnie z oficerem śledczym i milicjantem, który miał automat po zabitym bandycie, ruszamy na wyższe piętro, w bezpieczniejsze miejsce. Przez balkon rzucam na stojącą grupę bandytów dwa granaty; przed komendą powiatową zapanował na chwilę spokój. Jedynie pod Urzędem nadal wre niesamowita walka. Przypuszczając, że banda nas zaatakuje, zajmuję pozycję na progu między balkonem a pomieszczeniem, w którym się znajdujemy. W razie gdyby banda zaczęła rzucać do nas granaty, tak łatwiej mógłbym się ukryć za ścianą i wracać w drzwi balkonu. Nie posiadający broni oficer śledczy skrył się za szafę, a funkcjonariusz MO z automatem zajął pozycję obok pieca obserwując klatkę schodową. Naraz słyszymy tupot po schodach. Banda? Okazuje się, że to funkcjonariusze MO i oficerowie z WP, którzy zostali na dole, idą do nas. Wspólnie z nimi wyłamujemy drzwi do magazynu z bronią. Należycie uzbrojeni stanowimy poważną siłę. Teraz już jesteśmy gotowi do walki…
Mimo że do akcji weszło wojsko, wskutek nieporozumień i dezorientacji bandzie udało się wycofać na samochodach ciężarowych bez poważniejszych strat.
Napad na Włodawę – miasto powiatowe, w którym stacjonował pułk piechoty – był skrupulatnie przygotowany; banda skoncentrowała dość duże siły, gdyż w napadzie brał udział tak zwany oddział śmierci [sic!?] „Jastrzębia”, „Komara”, „Młota” [?] i inne. Napadu dokonano w sposób podstępny, gdyż bandyci przebrali się w mundury funkcjonariuszy MO i KBW, toteż bez strzału opanowali komendę powiatową podjeżdżając oficjalnie pod gmach jako szturmówka z KW MO Lublin. Mimo poniesionych ofiar powiatowy Urząd nie został zdobyty; banda wdarła się jedynie do aresztu, z którego wypuściła zatrzymanych dziewięćdziesięciu sześciu bandytów, wśród nich narzeczoną „Jastrzębia”.[…]”.
Dawna siedziba PUBP we Włodawie (obecnie Komenda Powiatowa Policji, widok po remoncie i rozbudowie). W 1946 r. prawe, wyższe skrzydło i łącznik nie istniały. Po lewej stronie – pod balkonem – znajdowały się drzwi wejściowe do Urzędu. Na pierwszym planie – parterowy budynek po byłej wartowni i stołówce PUBP.
Jak widać „towarzysze z bezpieczeństwa” w relacjach Tylimoniuka i Ostapowicza wypadają niemal jak obrońcy Alamo, jednak o wartości tych wspomnień (i im podobnych w całym kraju) możemy się przekonać dopiero po latach, gdy już można porównać je z relacjami ludzi, którym przez ponad pół wieku skutecznie kneblowano usta, najpierw kulą, potem przeważnie strachem, choć dla bardziej opornych robiono wyjątki, powracając do starych, sprawdzonych i skutecznych metod…
Opracowano na podstawie:
Aparat Bezpieczeństwa w Polsce. Kadra kierownicza, Tom I, 1944 – 1956, redakcja naukowa: Krzysztof Szwagrzyk, Warszawa 2005.
Bechta Mariusz, Rewolucja, mit, bandytyzm. Komuniści na Podlasiu w latach 1939 – 1944, Warszawa – Biała Podlaska 2000,
Broński Zdzisław "Uskok", Pamiętnik (1941 – maj 1949), wstęp, red. naukowa i opracowanie dokumentów Sławomir Poleszak, Warszawa 2004.
Caban Ireneusz, Michocki Edward, Za władzę ludu, Lublin 1975,
Kopiński Jarosław, Konspiracja
akowska i poakowska na terenie Inspektoratu Rejonowego „Radzyń Podlaski” w latach 1944 – 1956, Biała Podlaska 1998,
Ostapowicz Kazimierz, Wóz albo przewóz, [w:] Strzały o świcie. MO i KBW w walce z bandami, Warszawa 1962, s. 74 – 103,
Pająk Henryk, „Jastrząb” kontra UB, Lublin 1993.
Pająk Henryk, „Żelazny” kontra UB, Lublin 1993.
Pająk Henryk, Oni się nigdy nie poddali, Lublin 1997.
Pytko Leopold, Z dziejów 49 Pułku Piechoty w latach 1945 – 1947, Warszawa 1975,
Rozmowa z Janem Jarmułem ps. Wąż”, przeprowadzona w dniu 15.10.2007 r.,
Rozmowy ze Stanisławem Pakułą ps. „Krzewina”, przeprowadzone w dniu 02.11.2007 r. [i wcześniej],
Sikorski Adam, Doroszuk Tadeusz, Z archiwum IPN – „Żelazny” – film dokumentalny zrealizowany dla TVP Polonia, TVP Lublin 2006, w zbiorach autora,
Taraszkiewicz-Otta Rozalia, Dwie prawdy. Na drodze życia. Wspomnienia, oprac. Sławomir Poleszak, [w:] Pamięć i Sprawiedliwość nr 1 (11)/2007, s. 383 – 419,
Tylimoniuk Adam, Ta sama Włodawa – przez inne okno, [w:] Strzały o świcie. MO i KBW w walce z bandami, Warszawa 1962, s. 104 – 122,
Wnuk Rafał, Lubelski Okręg AK, DSZ i WiN 1944 -1947, Warszawa 2000,
Ziętek Robert, Działania oddziałów partyzanckich Ukraińskiej Powstańczej Armii na południowym Podlasiu w latach 1945 – 1947, [w:] Podlaski Kwartalnik Kulturalny, Nr 3/2000, Biała Podlaska 2000, s. 5 – 19,
Ziętek Robert, Służba Bezpieczeństwa OUN w Nadrejonie „Łewada” w latach 1945 – 1947, [w:] Rocznik Bialskopodlaski, Tom VIII – IX, Biała Podlaska 2000 – 2001, s. 105 – 148.
Ziętek Robert, Zwalczanie ukraińskiego podziemia OUN-UPA na Podlasiu przez grupy operacyjne 49 pp w okresie sierpień – listopad 1946 r., [w:] Rocznik Chełmski, Tom 7, Chełm 2000, s. 141 – 154,
Atak na PUBP Włodawa – część 1>
Bitwa pod Świerszczowem – część 1>
Strona główna>