Rozbicie grupy Adama Kusza "Garbatego" – część 2


Tadeusz Miksza, agent UB "Jeleń"

Podczas tych, jak i kolejnych spotkań, "Jeleń" dawał współpracownikom oddziału zadania wywiadowcze, jak na przykład zbieranie danych członków PZPR czy ORMO, za wykonanie których płacił. Działalność Mikszy przyniosła efekty dopiero po kilku miesiącach, kiedy zainteresował się nim w końcu "Garbaty". "Jeleń" otrzymał wówczas kontakt na Józefa Kłysia ps. "Rejonowy", za pomocą którego skontaktował się z Adamem Kuszem. Podczas spotkania z "Garbatym" Miksza wspomniał, że posiada kontakt z przedwojennym kapitanem, który zainteresował się oddziałem Kusza. Poza tym dodał także, że według informacji kapitana aresztowany został Tomasz Betka, konspirator z Rzeszowskiego, przez pewien okres współpracujący z "Garbatym" oraz, że Betka sypie. Wiadomość ta miała spowodować, że grupa "Garbatego" nie opuści Lubelskiego i nie będzie przechodzić na Rzeszowszczyznę. Oprócz tego "Jeleń" ugruntował konspiratorów w przekonaniu, że on i współpracujący z nim kapitan zajmują się wywiadem. Legenda okazała się skuteczna i Adam Kusz powiadomił Mikszę, że chciałby się jak najszybciej spotkać z kapitanem. Wtedy do akcji wkroczył drugi agent o pseudonimie "Jabłoński".

Wacław Topolski, agent UB o pseudonimie "Jabłoński"

Naprawdę nazywał się Wacław Topolski. Przed wojną był między innymi referentem Samodzielnego Referatu Informacyjnego. W czasie okupacji działał w Korpusie Obrońców Polski, Stronnictwie Narodowym i Delegaturze Rządu. W kwietniu 1945 r. został aresztowany przez NKWD, osądzony i skazany na 6 lat więzienia. W zimie 1945 r. na skutek amnestii wyszedł z więzienia i rozpoczął pracę w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie, a następnie w Komunalnej Kasie Oszczędności w Oleśnicy. W kwietniu 1949 r. został aresztowany i zwerbowany do współpracy z aparatem bezpieczeństwa, którą kontynuował do 1975 r. Jeszcze w 1951 r. wydatnie przyczynił się do likwidacji patrolu ostatniego dowódcy włodawskiego Obwodu WiN, ppor. Edwarda Taraszkiewicza ps. „Żelazny”, który w styczniu 1947 r., po śmierci brata Leona Taraszkiewicza ps. „Jastrząb”, przejął dowodzenie oddziałem i walczył nieprzerwanie do 1951 r., na styku powiatów włodawskiego, chełmskiego i radzyńskiego. „Żelazny” zginął w walce, przebijając się przez 2 kordony obławy UB-KBW, 6 października 1951 r., w Zbereżu nad Bugiem (pow. Włodawa).

Do pierwszego spotkania Kusza z "Jabłońskim" doszło 16 lutego 1950 r. w Janowie Lubelskim. "Jabłoński" występował jako wysłannik "góry" i zaproponował "Garbatemu" podporządkowanie się jego organizacji, z czym wiązało się zaprzestanie organizowania akcji, oraz propozycję przerzucenia oddziału na Ziemie Zachodnie. Kusz zgodził się na to. Przyjął też, jako pieniądze organizacyjne, kwotę 25000 zł., która miała być wykorzystana na utrzymanie oddziału. Wspomniał także, że ma kontakt z organizacją podziemną z okolic Bydgoszczy oraz poprosił o cywilne ubrania i fałszywe dokumenty dla siebie i swoich żołnierzy. Ze względu na to, iż załatwienie tych spraw wymagało czasu, tego dnia "Jabłoński" wyznaczył "Jeleniowi" funkcję łącznika.

Wniosek partyzantów o udzielenie pomocy materialnej skierowany do "Jabłońskiego" i "Jelenia".

1 marca 1950 r. doszło do kolejnego spotkania. Miało ono miejsce w Białej koło Janowa, a brał w nim udział "Garbaty", "Rejonowy" i "Jeleń". Podczas rozmowy, w trakcie której Miksza przekazał klisze filmowe przeznaczone do zrobienia zdjęć do dokumentów, które miały pomóc "bezpiece" w ustaleniu liczebności grupy, Kusz zapytał "Jelenia", czy można ufać kapitanowi, na co ten odpowiedział, że tak, ponieważ poznał go za sprawą innego konspiratora, Stanisława Wnuka ps. "Opal" (już wtedy współpracującego z UB), oficera ze zgrupowania "Zapory". W trakcie spotkania "Garbaty" przekazał, zgodnie z ustaleniami z "Jabłońskim", listę rozpracowanych przez oddział współpracowników aparatu bezpieczeństwa, członków ORMO i PZPR oraz funkcjonariuszy MO, a także spis rzeczy potrzebnych członkom oddziału – ubrań, butów, bielizny, lekarstw. Nie przyniósł jednak, wbrew umowie, spisu swoich podkomendnych. Co więcej, dziwił się, że tak wytrawny konspirator może żądać czegoś takiego. Stwierdził też, że jeżeli do kwietnia nie wybuchnie wojna, sami zorganizują przerzut na Ziemie Odzyskane.

Według ustaleń Kusza i "Jelenia" następne spotkanie miało mieć miejsce 16 marca 1950 r. Do tego czasu kpt. Gorliński postanowił wywieźć "Opala", współpracującego z "bezpieką", z Lubelszczyzny, by uniemożliwić "Garbatemu" sprawdzenie legendy "Jabłońskiego". Przygotowano też 12 miejsc na terenie WUBP Katowice oraz blankiety dokumentów, pochodzące z MBP. Wg planu Gorlińskiego, podczas kolejnego spotkania "Jabłoński" miał spróbować wyciągnąć od "Garbatego" przynajmniej listę kilku współpracowników, poprosić o nazwiska, które miały być wpisane do dokumentów, a także oznajmić, że zamówione rzeczy partyzanci otrzymają przy wyjeździe, którego celem będzie Katowickie, skąd w grupach 2-, 3-osobowych będą przerzucani na Ziemie Odzyskane. Każdy z żołnierzy miał zabrać ze sobą broń krótką.

Tadeusz Haliniak ps. "Opium". Zdjęcie przedwojenne.

17 marca 1950 r. w lesie koło wsi Zofianka miało miejsce następne spotkanie, na które, poza Mikszą, udał się także "Jabłoński". Na brzegu lasu czekali na nich Adam Kusz, Tadeusz Haliniak "Opium" i żołnierz z oddziału por. Mieczysława Pruszkiewicza "Kędziorka", Mikołaj Malinowski ps. "Mikołaj". Podczas rozmowy, która miała miejsce przy ognisku, wybuchła kłótnia, bowiem "Mikołaj" rozpoznał w "Jeleniu" partyzanta ze zgrupowania "Zapory" o pseudonimie "Wampir", który brał udział w wiecu poparcia dla komunistów. Przypomniał też, jaki los spotkał "Zaporę" i innych, którzy też mieli wyjechać na Ziemie Odzyskane. Uniemożliwiło to "Jabłońskiemu" zrealizowanie zadania, jednak nie zaważyło na dalszym rozwoju operacji "bezpieki". Partyzanci nie zerwali bowiem kontaktu z agentami. Najprawdopodobniej duży wpływ miała na to wcześniejsza, kilkumiesięczna działalność Mikszy, dzięki której zyskał on dużą wiarygodność. Malinowski postawił jednak "Jabłońskiemu" warunek, którym była likwidacja jednego z lubelskich funkcjonariuszy UB, Skubika, szczególnie niebezpiecznego dla podziemia. Następnie, po wypłaceniu przez "Jabłońskiego" Kuszowi kolejnych 25000 zł. i umówieniu się na kolejne spotkanie 30 marca 1950 r., zarówno partyzanci, jak i agenci rozeszli się.

Od lewej: Aleksander Sochalski "Duch&qu
ot;, por. Mieczysław Pruszkiewicz "Kędziorek".

Do spotkania 30 marca jednak nie doszło. Prawdopodobnie oddział "Garbatego" opuścił wtedy Lubelszczyznę. Nie była to jedyna zła informacja dla UB, ponieważ nie udało się również doprowadzić do mianowania "Jelenia" zastępcą Kłysia, dzięki czemu aparat bezpieczeństwa mógł rozpracować konspiratorów. Kłyś, któremu Miksza zakomunikował, że z rozkazu "góry" zostaje jego zastępcą z zadaniem zrobienia spisu członków organizacji i ich majątku, oświadczył, że nie jest upoważniony do takich działań bez wiedzy "Garbatego" i poprosił o kolejne pieniądze dla oddziału, który w międzyczasie poszerzył się do 20 osób.
W tej sytuacji dobrze do tej pory rozwijająca się operacja zaczęła spowalniać. Przyczyn takiego stan rzeczy było kilka. Pierwszą był warunek "Mikołaja". Funkcjonariusze UB poradzili z nim sobie podsuwając partyzantom, za pomocą "Jabłońskiego", informację, jakoby Skubik był kontaktem organizacji w UB. Dwie następne, czyli brak zgody podkomendnych "Garbatego" na opuszczenie znanego terenu z rozbudowaną siatką współpracowników i przerzut oraz brak warunków do wykonania zdjęć do dokumentów, spowodowały, że pracownicy "bezpieki" musieli skonstruować nowy plan, według którego do oddziału miano wprowadzić funkcjonariuszy UB, mających obsługiwać specjalnie wprowadzoną do oddziału radiostację.

20 maja obaj agenci spotkali się z "Rejonowym", lecz było to dla nich zupełnie nieudane spotkanie. Kłyś zakomunikował im bowiem, że Adam Kusz z oddziałem przebywa na Rzeszowszczyźnie i wróci dopiero po Zielonych Świątkach. Powiedział również, że do tego czasu konspiratorzy odłożyli decyzję wprowadzenia Mikszy do organizacji. "Jabłoński", wykonując polecenia "bezpieki", wspomniał o dostarczeniu do grupy radiostacji, ale więcej szczegółów miał ujawnić dopiero po powrocie Kusza.
"Jabłoński" i "Jeleń" ponownie spotkali się z "Garbatym" dopiero 10 czerwca 1950 r. Ponownie w lesie koło Zofianki. Podczas spotkania, w trakcie którego agenci byli świadkami transportu prowiantu dla oddziału, "Jabłoński" powiedział, że w dowód uznania "góry", organizacja postanowiła przekazać oddziałowi szczególnie ważne zadanie, jakim jest ochrona radiostacji. Kusz przystał na to, jak też na warunki, jakimi było opracowanie planu ochrony, skoncentrowanie oddziału w jednym miejscu i wybudowanie tam specjalnych bunkrów. W celu nie zwracania uwagi oddział miał też nie wykonywać żadnych akcji, co miała rekompensować kwota 100000 zł., przeznaczonych przez "górę" na utrzymanie oddziału.

Przy radiostacji Lasach Janowskich (sierpień 1950 r.). Od lewej: Adam Kusz "Garbaty", Tadeusz Parylak "Czarny", Tadeusz Haliniak "Opium".

Po tym spotkaniu "Garbaty" z oddziałem ponownie uszedł z Lubelszczyzny, co sprawiło, że nie tylko nie doszło do kolejnego spotkania, ale też sprawiło, że bez jego udziału były ustalane szczegóły dotyczące przekazania "radiotelegrafistów" i radiostacji, które miało nastąpić 14 lipca 1950 r.
Termin ten nie został jednak dotrzymany. Na przeszkodzie stanęły problemy, jakie miał Departament II MBP, który przygotowywał funkcjonariuszy przeznaczonych do wykonania zadania. Nie mogli oni opanować obsługi radiostacji i po przekroczeniu terminów ustalono, że meldunki będą przekazywane w języku francuskim, którym biegle władał jeden z "radiotelegrafistów" i który był rozumiany przez funkcjonariusza odbierającego meldunki. Partyzantom natomiast miano powiedzieć, że nadawanie w języku francuskim ma zapobiec podsłuchowi przez inne stacje.

14 lipca "Jabłoński" udał się do Janowa Lubelskiego, by wytłumaczyć przyczyny odłożenia terminu przekazania radiostacji. Decyzję tą uzasadniał ruchami wojsk, które mogły zagrozić całej akcji. W celu załagodzenia nieufności konspiratorów, "Jabłoński" przekazał im dwa fałszywe dowody osobiste i kolejną transzę pieniędzy w wysokości 50000 zł. oraz powiadomił, że następnym terminem przekazania radiostacji będzie 25 lipiec.
W tym dniu samochodem półciężarowym na prywatnych tablicach rejestracyjnych "Jabłoński" przywiózł "radiotelegrafistów", o pseudonimach "Robert" i "Sosna", oraz radiostację do Janowa, skąd furmanką jednego ze współpracowników oddziału przewieziono ich do obozu partyzanckiego.
Od tego momentu rola agentów praktycznie już się zakończyła. Z chwilą zjawienia się w grupie "radiotelegrafistów" aparat bezpieczeństwa uzyskiwał wszystkie potrzebne informacje, stan osobowy oddziału, nazwiska współpracowników, uzbrojenie, itd.
Andrzej Kiszka tak wspomina ich działalność:
„Ci dwaj z radiostacją byli z nami prawie miesiąc, wiedzieli o nas wszystko. Kusza pytali ilu ludzi mógłby uzbroić na wypadek konfliktu zbrojnego. Powiedział, że osiemdziesięciu. Nadawali od czasu do czasu, a myśmy czekali na wyjazd za granicę.”

A tak brzmiały meldunki nadawane przez radiostację:
„Telefonogram nr 538, godz. 9.00. Kolej wąskotorowa od stacji znajduje się oddalona o 2 kilometry w kierunku południowym, to jest w kierunku Szklarni. Szczekanie psów z tej miejscowości wieczorem słyszmy dokładnie. Wczoraj koledzy robili zdjęcia fotograficzne. "Adam" w nocy śpi razem z nami. Do spania układamy się około godziny 10. "Staremu" zakazałem zdobywania informacji, bo robi to bardzo nieumiejętnie, więc obawiam się podejrzeń.
Telefonogram nr 539, godz. 11.45: Wczoraj "Stary" chciał się udać w głąb lasu, lecz koledzy nam nie pozwolili. "Stary" tłumaczył, że chce iść na grzyby. Od Janowa jesteśmy oddaleni o około 10 kilometrów."
Od dokładności informacji przekazywanych w meldunkach miała zależeć decyzja o rozpoczęciu akcji likwidacyjnej, o której agenci mieli zostać ostrzeżeniu drogą radiową. Po otrzymaniu powiadomienia "radiotelegrafiści" mieli za wszelką cenę odłączyć się od oddziału.

"Garbaty" i jego żołnierze (1950 r.). Od lewej: Adam Kusz "Garbaty", Michał Krupa "Wierzba", Wiktor Pudełko "Duży", Tadeusz Haliniak "Opium".

19 sierpnia 1950 r. rozpoczęła się obława. Rejon przebywania oddziału został okrążony przez oddziały KBW. Oddział po przeprowadzeniu zwiadu podzielił się na dwie grupy. W skład pierwszej weszli: Kazimierz Zabiegliński, Andrzej Kiszka "Dąb", Andrzej Dziura "Stryj", Stanisław Łukasz "Marciniak" i Władysław Ożga "Bór", natomiast w skład drugiej Adam Kusz "Garbaty", Wiktor Pudełko "Duży", Stanisław Bielecki. Poza okrążeniem znaleźli się Józef Kłyś, wysłany na wieś w celu zakupu świni oraz Tadeusz Haliniak "Opium", który udał się do Zarzecza na spotkanie z "Jabłońskim", w trakcie którego miał przekazać agentowi kontakty z placówkami w Rzeszowie i Bydgoszczy.

Rozbicie grupy Adama Kusza "Garbatego" – część 3>