Jak doszło do rozbicia oddziału?
– W lipcu 1950 r. „Garbaty” nawiązał kontakt z ludźmi podobno godnymi zaufania. Dostarczyli nam pieniądze na zakup żywności, obiecali wyrobić lewe dokumenty na wyjazd na Zachód. „Kapitan” miał być z Komendy Okręgu WiN Lublin. Z jego to inicjatywy, celem utrzymania kontaktu z Zachodem, dostarczono do oddziału radiostację i dwuosobową obsługę. Niestety, okazało się, że byli to agenci UB, a radiostacja służyła do lokalizacji naszego miejsca postoju.
15 sierpnia 1950 r. lasy janowskie zostały okrążone przez KBW, UB, MO w ilości trzech tysięcy żołnierzy. Dowódca rozdzielił nas na dwie grupy, ja z pięcioma kolegami poszedłem oddzielnie. „Garbaty” z resztą oddziału i radiotelegrafistami poszedł w przeciwnym kierunku. Uciekaliśmy w stronę lasów lipskich. Udało nam się przejść przez okrążenie. W trzecim dniu przeprawiliśmy się, idąc bagnami.
„Garbaty” znal lasy janowskie jak własną kieszeń, z całą pewnością przeszedł przez okrążenie, z całą pewnością został zamordowany wraz z kolegami przez radiotelegrafistów-ubeków.
Od czasu rozbicia oddziału „Garbatego” aż do grudnia 1961 roku ukrywał się Pan przed komunistycznym aparatem bezpieczeństwa m.in. w leśnym bunkrze. Kto niósł Panu pomoc?
– Ja miałem kontakt z kolegami, którzy współpracowali z Oddziałem Leśnym „Garbatego”. Byli to Stanisław Flis ps. „Czarny”, Józef Kłyś ps. „Rejonowy”, Stefan Wojciechowski ps. „Bogucki”. Najgorsza była zima, w stodołach bylo trudno się ukryć, zbyt wiele śladów zostawialiśmy na śniegu. Dlatego wybudowaliśmy w lesie bunkier i pod pokrywą śniegu przebywaliśmy trzy-cztery miesiące.
Później Józef Kłyś i Stefan Wojciechowski zostali zamordowani przez UB w Piłatce. Gdy zostałem sam, schronieniem był mi las i bunkry. Przy pomocy dwóch zaufanych ludzi zrobiłem bunkier nr 3. Najpierw przygotowaliśmy materiał, nocą wykopaliśmy dół. Na powałę położyliśmy bale świerkowe i papę, żeby nie przemakało do środka. Na bunkrze posadziliśmy świerki, na wierzchu był mech. Wejście tak się zamykało, aby nie było śladu. W środku była zrobiona studzienka, bo zachodziła konieczność gotowania wody, ubikacja zrobiono była z żelaznej beczułki. Zrobiliśmy dwa otwory na dopływ i odpływ powietrza. Umeblowaniem było łóżko do spania.
Bunkier zrobiony był w Nadleśnictwie Huta Krzeszowska, koło wsi Ciosmy, na wzgórzu, wśród gęstego lasu. W Ciosmach miałem kontakt z dwoma chłopakami, oni pomagali mi tylko letnią porą. Nie wiedzieli o istnieniu bunkra. Na zimę miałem zapasy: ziemniaki, trochę makaronu, suchy chleb.
Tłuszcz był z upolowanych koziołków, mięso było ugotowane i zalane smalcem. Zapasy starczyły na całą zimę. Gotowałem dwa razy dziennie na maszynce spirytusowej, na okres zimy miałem 40 litrów tego paliwa. Na zimę zamykałem się w bunkrze. Nie mogłem z niego całą zimę wychodzić, groziło to pozostawieniem śladów na śniegu. W bunkrze było ciepło, siedziałem całą zimę w koszuli, miałem też książki do czytania. Jednej zimy przyszła do mnie mysz, wpadła do słoika po smalcu, siedziała tam całą zimę, miałem więc z kim rozmawiać. Na wiosnę ją wypuściłem.
Ukrywałem się sam, a UB z gromadą kapusiów robiło wszystko, żeby mnie aresztować lub zamordować. A ja w zimie siedziałem w bunkrze, wiosną i latem byłem panem swoich lasów. To one mnie ratowały. Wszyscy moi koledzy, którzy ukrywali się po wsiach, zostali zamordowani przez UB, przeważnie w wyniku zdrady.
Tak dotrwałem do 31 grudnia 1961 r. Zimę spędzałem w bunkrze. Śniegu nawaliło z pół metra, żadnego śladu nie było widać. Z bunkra, zgodnie z wieloletnim doświadczeniem, nie wychodziłem. A jednak ktoś mnie zdradził, bo wiedziano, gdzie pod taką grubą warstwą śniegu jest mój bunkier. Słyszałem jak odwalają śnieg i kopią. Słyszałem już, że w śledztwie tak nie katują, dlatego mimo posiadanego arsenału broni – poddałem się bez walki.
Za swoją walkę o niepodległość Polski został Pan skazany na dożywotnie wiezienie. Sąd Najwyższy zmniejszył karę do 15 lat. W wyniku amnestii mury więzieniu opuścił Pan po 9 lutach. Jak Pan żył z piętnem „reakcyjnego bandyty"?
– Na wolność wyszedłem w 1971 r. Pojechałem do swojej rodziny. Ksiądz z naszej parafii wezwał mnie do siebie. Dowiedziałem się od niego, że UB dawało mu dolary lub samochód, by spowiadał moją rodzinę i wydobył od niej, gdzie się ukrywam. Ostrzegał, abym uważał na ludzi.
Wyjechałem na zachód do województwa szczecińskiego, tam żyła żona mojego zmarłego brata, miała małe dzieci i gospodarstwo rolne. Ożeniłem się z nią. I mimo wielu trudności, jakoś się żyło, z nadzieją na wolność Polski. Nawet sąsiedzi nie wiedzieli o moich przeżyciach, po tylu zawodach i zdradach byłem ostrożny. Wiedziałem, że władza ludowa czuwała i interesowała się moją osobą.
W III RP żołnierze podziemia antykomunistycznego zostali zrehabilitowani i odznaczeni. W Pana przypadku nasze sądy, i nawet Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, nie chcą uznać, że walce o niepodległości Polski poświecił Pan 29 lat życia.
Ta kwestia porusza bardzo bolesny dla mnie temat. Istniejące prawo nazwać można tylko hańbiącym lub barbarzyńskim. Moja wina polega na tym, że walczyłem o honor żołnierza polskiego.
Dnia 23.10.1954 r. udałem się z obstawą, do mieszkającego w Rataju Ordynackim Jana Łukasika, sekretarza PZPR, uprzednio konfidenta NKWD, a wówczas konfidenta bezpieki. Miałem zamiar wymierzyć mu karę chłosty i ostrzec go, by zaprzestał wydawać UB żołnierzy podziemia. Spał, gdy wszedłem sięgnął po pistolet, który miał pod poduszką. Ja byłem szybszy – ratując swe życie, oddałem celny strzał.
Według obowiązującego dzisiaj prawa, gdyby on mnie zabił, byłaby to zbrodnia komunistyczna, a skoro ja do niego strzelałem, to zostałem „bandytą”. Na nic zdały się zeznania świadków. Oficer ze zgrupowania NZW, Skarbimir Socha, zeznał nawet, że za wysyłkę akowców na Sybir, do czego przyczynił się Łukasik, miałem prawo wykonać na nim wyrok śmierci, bo takie były ostatnie rozkazy Komendy NZW.
Gdy moi adwokaci wyczerpali już możliwości prawne, do sprawy włączył się ppłk Skarbimir Socha, który otrzymał ode mnie pełnomocnictwo do wniesienia skargi do Trybunatu Praw Człowieka w Strasburgu. Głównym argumentem zawartym w skardze był brak szczegółowego śledztwa, które powinien przeprowadzić IPN w Lublinie. Kolejnym ważnym argumentem było przyznanie mi przez Urząd ds. Kombatantów uprawnień kombatanckich do 31 grudnia 1956 roku. (W decyzji urzędu czytamy, że dalszego okresu nie może uznać ze względu na to, że ustawa za ostateczny termin uznaje właśnie do końca 1956 roku). Również cały pobyt w więzieniu od stycznia 1962 do sierpnia I971 roku został uznany za „walkę o wolność Polski”. Jednak polskie sądy nie zrehabilitowały mnie, a przede wszystkim nie wyjaśniły sprawy mordu UB na żołnierzach „Garbatego” w sierpniu 1950 roku!
W Strasburgu sprawę przyjęto do rozpatrzenia, ale wyrok był dla mnie niekorzystny. Starania, by uzyskać pomoc od naszych europosłów nie odniosły skutku. Nawet nie otrzymałem odpowiedzi na moją prośbę.
Za walkę z Niemcami otrzymałem Krzyż Narodowego Czynu Zbrojnego i Krzyż Partyzancki. Za walkę z komuną odznaczeń żadnych nie przyznają. Taka jest dziś w Polsce sprawiedliwość.
Jakie przesłanie chciałby Pan przekazać pokoleniu, które lata niemieckiej i sowieckiej okupacji
znają tylko z podręczników historii?
– Jestem już starym człowiekiem, mam 85 lat, ukończyłem tylko szkołę powszechną, reszta to szkoła życia, która wiele mi dała.
Kochajcie Pana Boga, u niego zawsze można znaleźć siłę do przetrwania, a nawet wiarę w ludzi, on jest sprawiedliwością. Kochajcie Kościół, który był i jest ostoją polskości. W partyzantce, w więzieniu UB, wszędzie byli z nami księża. Kochajcie Polskę, bez niej żyć się nie da. Dlatego wychowani przez rodziców, którzy żyli w niewoli, mieliśmy Polskę w naszym sercu. Dla niej oddawaliśmy życie, przechodziliśmy tortury i więzienia, upodlenia. Choć serce zalewa gorycz, to nie żałuję tych 29 lat, które jej w ofierze składam. Postąpiłem tak, jak honor Polaka – żołnierza mi nakazywał. Jestem z tego dumny.
Dziękuję za rozmowę.
Opracowano na podstawie:
Piotr Chmielowiec, Urząd Bezpieczeństwa w Łańcucie 1944 – 1956, Rzeszów 2006.
Dionizy Garbacz, Józef Zadzierski (1923-1946), [w:] Konspiracja i opór społeczny w Polsce 1944 – 1956. Słownik Biograficzny, tom. II, s. 568-570. Kraków-Warszawa-Wrocław 2004
Dionizy Garbacz, Niewidoczna barykada (I), [w:] Sztafeta, nr 28, Stalowa Wola 2007.
Dionizy Garbacz, Niewidoczna barykada (II), [w:] Sztafeta, nr 29, Stalowa Wola 2007.
Dionizy Garbacz, Niewidoczna barykada (III), [w:] Sztafeta, nr 30, Stalowa Wola 2007.
Garbacz Dionizy, "Wołyniak". Legenda prawdziwa, Stalowa Wola 1997.
Garbacz Dionizy, Żołnierze "Wołyniaka", Stalowa Wola 1999.
Krzysztof Kaczmarski, Rzeszowski Okręg Stronnictwa Narodowego i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (Narodowej Organizacji Wojskowej) w latach 1944-1947. Zarys problematyki, [w:] Zeszyty Historyczne WiN-u, nr 21, Kraków 2004, s. 73-94.
Anna Grażyna Kister, Rozbicie oddziału partyzanckiego Adama Kusza 19 sierpnia 1950 roku, [w:] Niepodległość, Tom LV, Warszawa 2005, s. 348 – 363.
Jarosław Kopiński, Rozpracowanie struktur konspiracyjnych AK-WiN na przykładzie działań operacyjnych WUBP w Lublinie w latach 1944-1956, [w:] Wobec komunizmu. Materiały z sesji naukowej pt. „Lubelskie i południowe Podlasie wobec komunizmu 1918-1989. Radzyń Podlaski 2 IX 2005, Radzyń Podlaski 2006, s. 137 – 207.
Leśniczy, oprac. D. Garbacz, [w:] Sztafeta, nr 32, Stalowa Wola 1994.
Piotr Niemiec, Chronił mnie tylko las. Rozmowa z Andrzejem Kiszką…, [w:] Tygodnik Nadwiślański, Nr 31 (1316), Tarnobrzeg 2007, s. 8.
Andrzej Pityński, Rzeźba "Partyzanci" Andrzeja Pityńskiego, publikacja internetowa.
Stanisław Puchalski, Partyzanci „Ojca Jana”, Stalowa Wola 1996.
Adam Sikorski, Z archiwum IPN – W cieniu Porytowego Wzgórza – program emitowany w TVP Polonia, 18.06.2007, godz. 18.00.
Adam Sikorski, Z archiwum IPN – "Wołyniak" – program emitowany w TVP Polonia, 26.03.2007, godz. 18.00.
Marta Startek, Pierwszy żołnierz III wojny, [w:] Janowskie Korzenie nr 5, Janów Lubelski 2005, s. 49-59.
Józef Wieleba, Józef Kłyś – zapomniany bohater, [w:] Janowskie Korzenie nr 5, Janów Lubelski 2005, s. 65-69.
Praca zbiorowa, Żołnierze Wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku, Warszawa 2002.
Twarze lubelskiej bezpieki, Katalog wystawy przygotowanej przez Instytut Pamięci Narodowej O/Lublin.
Powyższy artykuł powstał przy wydatnej współpracy Łukasza Pasztaleńca z Janowa Lubelskiego, któremu serdecznie dziękuję za poprawki merytoryczne, uzupełnienia i wszelką pomoc !!!
Rozbicie grupy Adama Kusza "Garbatego" – część 1>
Strona główna>