Ppor. Aleksander Kowalewski "Bęben" – część 4

Opinie, co do słuszności…

Opinie, co do słuszności w/w wyroków są wśród żyjących członków oddziału podzielone, część uważa, że były one niesłuszne (tym bardziej, że oddział i tak się wkrótce ujawnił) i że "Bębnowi” puszczały nerwy, że nie miało sensu trzymanie ludzi w lesie "na siłę”, część zaś uznaje te działania za konieczne ze względu na bezpieczeństwo grupy i konieczność utrzymania karności wśród partyzantów. Nie ulega wątpliwości, że "Bęben” mógł darować życie swoim podwładnym i na przykład zastosować wobec nich kary regulaminowe i zakazać im opuszczania obozu, ale z drugiej strony obowiązywał rozkaz komendanta obwodu zakazujący ujawniania się a rozstrzelani ten rozkaz złamali, a poza tym rabunek i zdrada stanowiły najcięższe przewinienia jakie mógł popełnić partyzant.

Oddział ujawnił się 25 kwietnia 1947 roku w Suwałkach, gdzie ujawniła się kadra dowódcza i większość sił obwodu. Ujawnienie poprzedziły negocjacje z funkcjonariuszami UB, które odbyły się w okolicach miejscowości Bakaniuk gmina Raczki powiat Suwałki. Stronę rządową reprezentowali Przedstawiciel Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego major Grzegorz Łanin (późniejszy szef WUBP w Warszawie), szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego major Józef Pluta, szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Suwałkach kapitan Władysław Szysz i prawdopodobnie kierownik sekcji III do spraw walki z bandytyzmem tegoż urzędu porucznik Aleksander Omiljanowicz. Stronę zrzeszenia WiN reprezentowali: były prezes okręgu białostockiego Marian Świtalski ps. "Juhas”, pełniący obowiązki prezesa obwodu suwalsko – augustowskiego WiN Józef Grabowski ps. "Cyklon”, "Mur”, "Przytulski”, "Szczyt”. Spotkanie zabezpieczał patrol Wacława Górskiego ps. "Oko”, "Majster”. W okolicach znajdowali się też partyzanci "Bębna”, którzy przysłuchiwali się negocjacjom. Partyzanci postawili wiele warunków, między innymi uwolnienie aresztowanych, uznanie WiN za organizacją legalną, reprezentującą interesy ujawniających się, zapewnienie ujawniającym się nietykalności. Ubowcy przystali pozornie na wszystkie warunki. Obiecali zwolnienie aresztowanych i osadzonych i poprosili o sporządzenie listy ludzi do zwolnienia, co posłużyło im później do postawienia tym ludziom zarzutu o przynależności do nielegalnej organizacji antypaństwowej – partyzanci nieświadomie wyświadczyli im "niedźwiedzią przysługę”.

Ujawnienie, Suwałki, kwiecień 1947. Od lewej stoją: Marian Andryszczyk ps. "Lawa", Zygmunt Wiśniewski ps. "Mały", ps."Burza" i Mieczysław Kleszczewski ps. "Wyrwa". Siedzą: Witold Andruszkiewicz ps. "Świerk", Wacław Górski ps. "Oko", "Gabryś", "Kaczuk" i Franciszek Miluć ps. "Karp".

Przedstawiciele ,,władzy ludowej” uroczyście obiecali ujawniającym się pełną swobodę – ujawnienie miało być jedynie formalnością, dla bezpieczeństwa i w celu uwiarygodnienia dobrej woli władzy partyzanci mogli zachować broń krótką – należało ją jedynie zarejestrować.
Był to oczywiście podstęp, który w późniejszym czasie pozwolił aresztować ujawnionych pod zarzutem nielegalnego posiadania broni (mało kto zdawał sobie sprawę, iż pozwolenie było terminowe i należało je przedłużać). Ostatnie zgrupowanie sił obwodu odbyło się w miejscowości Potasznia, gmina Koniecbór, powiat Suwałki, skąd przemaszerowano w zwartym szyku do Suwałk, gdzie po nabożeństwie dopełniono formalności ujawnieniowych a następnie urządzono huczne przyjęcie.

Władza nie zamierzała tolerować na wolności swoich wrogów. Niespełna w cztery miesiące od ujawnienia 13 września 1947 roku w Augustowie, w sklepie Maciejewskiego, pełniącym jednocześnie funkcję szynku, miał miejsce incydent, który zaważył na dalszym losie "Bębna” i jego ludzi. Pijany sierżant MO Pałyszko zaatakował "Bębna” ubliżając mu i grożąc śmiercią. Dla wyjaśnienia zajścia przybyli funkcjonariusze UB, którzy zabrali obu uczestników do urzędu. Tam Pałyszkę upomniano o niewłaściwym zachowaniu, ale jednocześnie "dano podsłuchać” "Bębnowi” rozmowę dwóch funkcjonariuszy o mających nastąpić niebawem aresztowaniach. Prowokacja się udała, "Bęben” zdecydował się powrócić do podziemia. Dnia 16 września zwołał na naradę, do mieszkania gospodyni Sankowskiej we wsi Krasne, gmina Giby, powiat Suwałki, ujawnionych członków swojego oddziału. Przybyli Stanisław Wiśniewski "Zagłoba”, Tadeusz Kowalewski "Jastrząb”, Antoni Miszkiel "Gołąb”, Stanisław Malinowski "Wrzos”, Stefan Malinowski 'Kot”, Franciszek Kozłowski "Kręty”, Józef Myszczyński "Sikora”, Stanisława Zegarska "Jaskółka”, Józef Sławiński "Dzięcioł”, Mieczysław Pawlukowski "Znajdek”, Czesław Chorążewicz "Błyskawica”, Konstanty Sankiewicz "Karaś”, Czesław Dzienisiewicz "Granat”, Bolesław Małkiński "Młot”, Wincenty Szczepański "Budzik”.
"Bęben “ poinformował przybyłych o decyzji powrotu do konspiracji. Uchwalono utworzenie trzech patroli: "Bębna”, "Młota” i "Granata”. Tego samego dnia w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach, na zabawie w Małowistem zostali zamordowani szwagrowie "Bębna” Zygmunt i Józef Okuniewscy – zdarzenie to nosi znamiona kolejnej, ubeckiej prowokacji, mającej na celu skompromitowanie partyzantów jako przestępców pospolitych.

Mordu dokonał Wincenty Szczepański "Budzik” po czym zbiegł i nawiązał jawną współpracę z UB. "Bębnowi” podczas jego rozprawy nie udowodniono tego zarzutu, tym niemniej plotka się rozeszła i wywołała oddźwięk, na który liczył UB (część ludzi, w tym byłych kolegów z konspiracji, uznała "Bębna” za bandytę). Szwagrowie "Bębna” zginęli w bójce, która wywiązała się między ujawnionymi partyzantami a cywilami. Będący pod wpływem alkoholu partyzanci zostali wyproszeni przez gospodarzy – Zygmunta i Józefa, i poczuli się obrażeni. Nie można ustalić, czy "Budzik” podjął współpracę z UB po tym zdarzeniu, czy wcześniej, ale jeszcze w 1949 roku "pracował’’ dla UB w areszcie śledczym w Suwałkach jako więzienny konfident.

W patrolu "Bębna” znaleźli się: "Zagłoba”, "Wrzos”, "Kot”, "Dzięcioł” i "Jastrząb”. Oddziałek ten nie przejawiał żadnej inicjatywy, stacjonował w lesie pod Okółkiem, a "Bęben” starał się nawiązać, za pośrednictwem "Stałego” kontakt z dowództwem. "Stały” miał się skontaktować z "Orwidem” lub jego adiutantem "Burzanem”, poszukiwano też "Budzika”. O reaktywacji grupy UB wiedział już od 15 września, kiedy meldunek złożył ukrywający się pod pseudonimem operacyjnym "Kot” Czesław Dzienisiewicz "Granat”. Jego mocodawcy nakazali mu wejść do grupy i rozpracowywać ją od środka. Gdy nie powiodły się próby wciągnięcia do podziemia następnych, ujawnionych partyzantów, a konfidenci nie mogli wnieść już nic nowego do sprawy UB zdecydował się na likwidację grupy. Zadania podjął się, na własną prośbę "Znajdek”, który został wyposażony w tym celu w dwa granaty obronne. W nocy 27 września, około godz. 2.00, gdy wszyscy zasnęli wrzucił do ogniska jeden granat, a następnie odbiegł kilkanaście metrów skąd miał zamiar rzucić następ
ny. Na szczęście dla partyzantów drugi granat zgubił. Następnie pobiegł na posterunek MO w Gibach, gdzie zawiadomił oczekującą go grupę operacyjną. Na miejscu zginął "Jastrząb”, ciężko ranny "Wrzos” dotarł do domu, ale wobec ciężkiego stanu, w którym się znajdował zdecydował poddać się – ojciec zawiózł go na posterunek milicji do Gib. "Bęben” był lekko ranny i zdołał zbiec razem ze Stanisławem Wiśniewskim "Zagłobą”. Uciekli także "Kot” i "Dzięcioł”.

"Kot” ukrywał się indywidualnie do 12 lutego 1948 roku, kiedy został zastrzelony w Strzelcowiźnie, przez milicjantów z posterunku w Gibach, kaprala Jana Ogórkisa i kaprala Czesława Krakowskiego, gdy uciekał z gospodarstwa Wincentego Sokołowskiego. "Dzięcioła”, zastrzelił wiosną 1948 r., współpracujący od sierpnia 1947 r. z UB Józef Miluć "Wróbel”.

"Bęben” ukrywał się tylko w towarzystwie "Zagłoby”. W dniu 16 grudnia nocowali w gospodarstwie Jana Chilińskiego we wsi Małowiste i tam zostali osaczeni przez grupę operacyjną. Wydał ich ponoć Jan Puczyłowski (wskazał go jako konfidenta sam Aleksander Kowalewski), wynagrodzony za swój czyn przez UB, sumą 30000 złotych. Według dokumentów UB denuncjatorem był informator "Wrona” – Henryk Brodowski ps. "Skowronek”, który jako były członek oddziału "Bębna”, a następnie patrolu "Wróbla” cieszył się zaufaniem partyzantów. Co więcej z meldunku złożonego przez informatora "Wronę” wynika, że w dniu 14 grudnia, czyli na dwa dni przed operacją spotkał się z ukrywającymi się partyzantami, a wiadomość o ich miejscu pobytu zdobył podczas wspólnego spożywania alkoholu. Wydaje się więc mało prawdopodobne, że partyzanci o takim doświadczeniu jak "Bęben” i "Zagłoba” pili by wódkę i prowadzili swobodną rozmowę z kimś komu nie mogli by ufać.

Od lewej: Stanisław Wiśniewski (Wiszniewski) ps. "Zagłoba" i Czesław Dzimitrowicz ps. "Lech", "Wrona".

Jak wynika z lektury "Sprawozdania Dekadowego Szefa PUBP w Suwałkach do Szefa WUBP w Białymstoku” informator "Wrona” tylko z grubsza znał miejsce pobytu "Bębna” i "Zagłoby”, zaś grupę operacyjną poprowadził inny informator o pseudonimie operacyjnym "Gips”:
"W dniu 15.12.47 r. źródło "Wrona” nam doniosło, iż pozostali dwaj bandyci Kowalewski Aleksander ps. "Bęben” i Wiszniewski Stanisław ps. "Zagłoba” (…) ukrywają się we wsi Podmacharce i Mołowiste gm. Giby, z którymi to nawet źródło piło wódkę w dniu 14.12.47 r. (…) i obecnie nadal ukrywają się w w/wym. wsiach u niektórych obywateli. (…) Po przyjeździe autem pod wieś Macharce w odległości trzech kilometrów, grupa wysiadła z auta i skierowała się pieszo do wsi Podmacharce i Mołowiste i tu rozpoczęło się okrążanie wskazanych gospodarzy przez źródło "Gips”.

Przebieg aresztowania relacjonuje Szef PUBP w Suwałkach por. Szarało w "notatce operatywnej”:
"Dnia 15 grudnia 1947 r. przez PUBP w Suwałkach został przeprowadzony wywiad w sprawie grasujących dwóch członków bandy na terenie gm. Giby, pow. Suwalskiego t.j. Kowalewskiego Aleksandra ps. "Bęben” i Wiszniewskiego Stanisława ps. "Zagłoba”.
Podczas przeprowadzonego wywiadu zostało ustalono miejsce kryjówki w/w dwóch bandytów i przeprowadzony wywiad postanowiono wykorzystać przez wysłanie grupy operacyjnej, celem likwidacji wyżej wspomnianych dwóch bandytów.
Dnia 15 grudnia 1947 r., o godz. 1-ej po północy wyjechała grupa operacyjna z PUBP w Suwałkach w składzie: 17-tu funkcjonariuszy MO, 10-ciu żołnierzy WOP i 2-ch funkcjonariuszy UB i wyżej wymieniona grupa pod moim dowództwem udała się do wsi Małowiste. W tej wsi kontrolowano niektóre podejrzane domy, gdzie mieli przebywać dwaj bandyci. Z chwilą okrążenia zabudowań Chilińskiego Jana, właściciel domu Chiliński Jan oznajmił nam, że u jego w chlewie na sianie ukryci są dwaj bandyci. Przy podejściu przezemnie do chlewu wraz z Strzyżkowskim dałem rozkaz ukrywającym się, ażeby dobrowolnie zdali się i wyszli z ukrycia. Ukrywający się odpowiedzieli serją strzałów z posiadanej broni. Po czterdziestominutowej wymianie strzałów, chlew w którym byli ukryci bandyci zaczął płonąć i w tym to czasie Wiszniewski z-ca "Bębna” wyskoczył z chlewu z automatem P.PSz-a i usiłował zbiec, lecz został zabity. Natomiast Kowalewski jęcząco spadł z drągów siana na dół i począł się palić, zaś żołnierze widząc palącego się żywcem "Bębna” podskoczyli do niego i wyciągnęli go z płomieni. Kowalewski jest lekko ranny w szyję i opalony.
Skutkiem pożaru spaliła się stodoła i mały dom mieszkalny Chilińskiego Jana, zdobyto jeden pistolet syst. P.P.Sz-a z którym uciekał Wiszniewski, pozostała broń posiadana przez Kowalewskigo t.j. karabin niemiecki "Mauzer” i pistolet syst. "TT” spaliła się."

Rannego i mocno poparzonego Aleksandra Kowalewskiego przewieziono do Suwałk, a następnie do Białegostoku gdzie poddano go brutalnemu i długotrwałemu śledztwu, ukierunkowanemu na Michała Kaszczyka "Stałego” i ludzi udzielających pomocy partyzantom. W dniu 10 czerwca 1948 roku skazano go na karę dożywotniego więzienia. Na wolność wyszedł w 1956 roku.

Aleksander Kowalewski "Bęben" był prostym, dzielnym żołnierzem. Być może dowodzenie dużym oddziałem trochę przerastało jego siły, ale pamiętać należy, ze w rozbitym obwodzie zawodowych oficerów było bardzo mało, a właściwie wcale nie było, więc ciężar podejmowania decyzji ponosili podoficerowie, którym brak było merytorycznego przygotowania do pełnienia tej roli. Można zarzucić mu także brutalność i gwałtowność, lecz to rzeczywistość i przeciwnik stanowili tego przyczynę. Jemu i jego żołnierzom należą się słowa najwyższego szacunku i pamięć historii.

Bartłomiej Rychlewski


Dziękuję Panu Bartłomiejowi Rychlewskiemu za wyrażenie zgody na publikację artykułu. Jest On również autorem bardzo obszernej i interesującej książki Po dolinach i po wzgórzach… Monografia oddziału Jana Sadowskiego i Piotra Burdyna 1949-1952, o której można przeczytać więcej w kategorii WYDAWNICTWA.

Ppor. Aleksander Kowalewski "Bęben" – część 1>
Strona główna>
Prawa autorskie>