II. Rozpracowywanie Polskiego Państwa Podziemnego na terenach „wyzwolonych” w 1944 roku przez NKWD i UB i próby lokowania ludzi powiązanych z podziemiem w strukturach władz bezpieczeństwa.
Mając tak przygotowany teren jednostki NKWD przystąpiły na początku sierpnia 1944 roku do działania. W pierwszym okresie Sowieci wykorzystali ujawnienie oddziałów AK do ich rozbrojenia, internowania kadry dowódczej oraz skierowania żołnierzy do tworzących się jednostek LWP, przede wszystkim II Armii.7 Nie do końca ten manewr się powiódł, rozpoczęto więc kuszenie oficerów, szczególnie kadrę dowódczą na Lubelszczyźnie i Rzeszowszczyźnie odtwarzaniem dawnych dywizji WP w celu, jak to określono, wspólnej walki z Niemcami. W związku z tym zwalniano z więzień dowódców, pozwalano tworzyć sztaby, organizować jednostki i zarządzano koncentracje.8 Wszystko to z usilnym dążeniem do wyłapania przez jednostki NKWD żołnierzy AK. Proces ten zakończył się pod koniec sierpnia 1944 roku. Następnie przystąpiono do masowych obław wykorzystując informacje zdobyte w okresie okupacji niemieckiej, dostarczone przez działaczy PPR i żołnierzy AL, zdobyte w trakcie prowadzenia śledztw oraz od zwerbowanych informatorów, których kaptowano na masową skalę w obozach filtracyjnych i w aresztach NKWD.
W październiku 1944, po upadku powstania warszawskiego na terenie Białostocczyzny, Lubelszczyzny i wyzwolonej części Rzeszowszczyzny wykorzystując rozbicie podziemia jednostki NKWD rozpoczęły przeprowadzanie masowych obław mających na celu wyłapanie ukrywających się żołnierzy AK oraz sterroryzowanie społeczeństwa polskiego. Jednocześnie rozpoczęto wyławianie oficerów i żołnierzy AK z tworzących się jednostek LWP, których często za działalność w AK w trakcie okupacji niemieckiej skazywano na kary śmierci bądź też wywożono do obozów w Skrobowie i w Błudku-Nowinach. Pozostałych kierowano do tzw. kompanii karnych, które wysyłano na pierwszą linię ataku. Było to z reguły skazanie na pewną śmierć, tylko, że odłożoną w czasie.
Doskonale tamten okres charakteryzują wspomnienia dr Zygmunta Klukowskiego9, oficera AK, lekarza w szpitalu w Szczebrzeszynie, czy też relacja żołnierza V wileńskiej Brygady AK Wacława Beynara „Orszaka”10 oraz książka Jana Łopuskiego11, oficera łączności Inspektoratu Rejonowego „Rzeszów”. Mówią one o permanentnym zagrożeniu aresztowaniem przez NKWD, UB czy MO. Klukowski w swoim pamiętniku porównując okupację niemiecką z pierwszym okresem panowania PKWN pisze miedzy innymi:
„Taka nagonka paraliżuje oczywiście bardzo dotkliwie wszelką pracę konspiracyjną. Ludzie przede wszystkim muszą szukać dla siebie jakiegoś schronienia, nie mogą swobodnie poruszać się nie tylko po ulicach miasta, lecz w ogóle po całym terenie, ponieważ są znani, a wśród PPR-owców, milicjantów, gorliwych berlingowców itp. coraz więcej jest żołnierzy i podoficerów z oddziałów leśnych i czynnych dawniej członków organizacji. Konspiracja jest teraz o wiele trudniejsza aniżeli przy Niemcach.”12
AK chcąc przetrwać musiała podjąć działania obronne. Były one prowadzone dwutorowo. Po pierwsze starano się uświadomić członkom własnej organizacji, jakie zagrożenie niosą służby specjalne „sojusznika naszych sojuszników” poprzez wydawanie instrukcji z pełnym opisem metod postępowania NKWD i UB oraz mniej znanego „Smierszu”. Na terenie Podokręgu „Rzeszów” instrukcję taką wydano 26 października 1944 roku.13 Podobnie postąpił w Okręgu Lubelskim Inspektor radzyński mjr Wilhelm Szczepankiewicz „Kogurt”, który 17 października 1944 roku wydał rozkaz do żołnierzy AK, w którym przestrzegał przed kontaktami z uciekinierami z LWP oraz z żołnierzami oddziałów stacjonującej na terenie Inspektoratu Armii Czerwonej. Pisał w nim:
„[….] Pod pozorem ucieczki berlingowcy starają się nawiązać kontakty z oddziałami AK, aby wniknąć w sieć organizacji, wydostać materiał do przyszłych oskarżeń i aresztowań. Ostrzec żołnierzy naszych, aby byli ostrożni. Wykluczam w ogóle nawiązywanie kontaktu z uciekinierami, ponadto podaję do wiadomości, że żołnierze sowieccy bezwzględnie na charakter ich służby […] otrzymali rozkazy tajne, aby wniknąć w prywatne życie nasze, śledzić nasze poruszanie się po terenie, podejrzanych zatrzymać i rewidować. Nakazano im również chodzenie prywatnie do domów pod pretekstem zakupów, aby wiedzieć co się dzieje i kto tam przebywa. Zdają oni sobie dokładnie sprawę, że sieć nasza jest czynna i opiera się na zagrodach wiejskich. W niektórych przypadkach wkraczają z całą bezwzględnością usiłując przyłapać ich na robocie”.14
Po drugie wykorzystując tworzące się od podstaw w oparciu o model sowiecki struktury komunistycznego aparatu bezpieczeństwa tj. Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej, kontrwywiad AK, mając na uwadze słabość kadrową AL i PPR na wspomnianych terenach rozpoczął lokowanie swoich ludzi w Urzędzie Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej oraz w tworzonych więzieniach i administracji szczebla lokalnego i samorządowego. O wiele łatwiej było to uczynić w szeregach Milicji Obywatelskiej, do której przyjmowano nawet w wyjątkowych przypadkach granatowych policjantów, niż w Urzędzie Bezpieczeństwa, do którego trzeba było mieć rekomendację struktur PPR lub AL, odkomenderowanie z wojska albo poparcie ze strony działających na terenie Generalnej Guberni partyzantów sowieckich. Dodatkowo w tej strukturze Wydział kadr kierowany przez kpt. Mikołaja Orechwę po sporządzeniu ankiety przez przyszłego funkcjonariusza zajmował się badaniem jego przeszłości oraz najbliższej rodziny. W przypadku wykrycia powiązań z AK funkcjonariusz był zatrzymywany i poddawany śledztwu.
Z przenikania żołnierzy podziemia do szeregów UB zdawali sobie doskonale sprawę kierujący pracą resortu już na początku 1945 roku. Na odprawie kierowników powiatowych urzędów bezpieczeństwa publicznego odbytej w gmachu WUBP w Lublinie w dniach 1-17 sierpnia 1945 roku z udziałem miedzy innymi ministra Stanisława Radkiewicza oraz wojewody i doradców sowieckich szef MUBP w Lublinie kpt. Wincenty Wojciusz poinformował, że w podległym mu Urzędzie wykryto 4 funkcjonariuszy wrogo nastawionych do demokracji,15 kolejnych dwóch wykryto w strukturze PUBP Lublin kierowanej przez ppor Mikołaja Joszczuka16 oraz dwóch w PUBP Zamość dowodzonym przez por. Mikołaja Lachowskiego.17 Wywołało to zrozumiałe zaniepokojenie Szefa WUBP w Lublinie płka Faustyna Grzybowskiego, który oceniając pracę WUBP i poszczególnych PUBP powiedział miedzy innymi: „Należy zwrócić uwagę na pracowników UBP, wykrywać zdrajców, bo to jest najniebezpieczniejszy wróg. Bez końca należy ludzi rozpracowywać”.18
Z zachowanych dokumentów wiemy, że na Lubelszczyźnie udało się ulokować, co najmniej kilkunastu żołnierzy
AK w strukturach UB zarówno na szczeblu powiatowych jak i wojewódzkim. W WUBP w Lublinie był ulokowany, co najmniej jeden żołnierz AK, który dostarczał Lubelskiej organizacji WIN informacji o pacyfikacjach, spisy funkcjonariuszy oraz dane o zatrzymanych przez UB członków podziemia. W PUBP Łuków z WiN współpracowało co najmniej pięciu funkcjonariuszy19, w PUBP Radzyń Podlaski dwóch20, PUBP Biała Podlaska przynajmniej jeden21, PUBP Włodawa jeden22, PUBP Puławy dwóch, Lubartów czterech, Hrubieszów trzech, Krasnystaw czterech i jeden z PUBP w Chełmie. Ponadto dwóch funkcjonariuszy z PUBP w Garwolinie współpracowało z operującym na terenie powiatu garwolińskiego, puławskiego i łukowskiego oddziałem mjra Mariana Bernaciaka „Orlika”. Z „Orlikiem” współpracował również jeden funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Była to liczba bardzo duża zważywszy na pewną hermetyczność środowiska, z którego wywodzili się funkcjonariusze UB. Z zachowanych w lubelskim oddziale IPN akt wynika, że jeszcze w październiku 1946 roku posiadano „wtyczki” w Urzędzie Bezpieczeństwa w Lublinie. Tak o tym donosi informator WUBP w Lublinie o kryt. „Dzidek”23:
„[…] Wywiad z Bezpieczeństwa podaje, że w pierwszym rzędzie UB ma likwidować „Rysia”24, który przebywał w gminie Konopnica – Zemborzyce oraz o tym, że UB ma kierować swoich ludzi do OP (oddziałów partyzanckich – JK) wraz z nazwiskami tych, którzy pracują na korzyść UB. Dowiedziałem się o jednym takim nazwisku od „Rysia. Jest to Ślązak Zdzisław, zam. w Puchaczowie, gm. Łęczna. Meldunek o tym poszedł do „Uskoka”[…].”25
Ponadto lubelskiemu kontrwywiadowi udało się prawdopodobnie uzyskać źródło informacji w stacjonującej w Lublinie III Brygadzie KBW, o której to raportował w dniu 25 października informator WUBP o kryptonimie „Dzidek”:
„[…] W kancelarii KBW jest wtyczka, która wynosi i daje „Wiśle”26 /te dane osobiście od „Wisły”/.”27
Przypisy do części 2:
7.Tak
postąpiono na terenie Wileńszczyzny i częściowo na terenie województwa
lwowskiego. Mówienie przez przedstawicieli Armii Czerwonej o
odtworzeniu dawnych jednostek WP było zwykłą mrzonką i miało uśpić
czujność żołnierzy AK, zwłaszcza kadry dowódczej. Należy powiedzieć, że
zarówno na Wileńszczyźnie jak i na terenie Lwowskiego manewr ten się
powiódł. Aresztowano podczas odpraw większość wyższych oficerów na
czele z dowódcami Okręgów AK.
8.Na terenie Rzeszowszczyzny
nakłoniono do odtwarzania 24 DP płka „Zwornego”, natomiast na terenie
Lubelszczyzny to samo zrobiono z pułkownikiem Antonim Świtalskim
„Dąbrową” – byłym dowódcą 3 DP Leg. AK oraz gen. Ludwikiem Bittnerem
„Halką” – dowódcą odtwarzanej na północy Lubelszczyzny 9 Podlaskiej DP
AK. Posunięto się do tego, że nie rozbrojono częściowo odtwarzanego 34
pp AK i pozwolono III batalionowi tego pułku wkroczyć do Białej
Podlaskiej. Jednak po kilku dniach na odprawie zatrzymano oficerów oraz
żołnierzy i wszystkich wywieziono do obozu na Majdanku. Żołnierzy
skierowano do batalionów zapasowych, natomiast oficerów wywieziono do
obozów internowania na terenie Rosji Sowieckiej. Nie wszyscy byli tak
sprytni, jak dowódca 35 pp AK ppłk Konstanty Witkowski „Muller”, który
po wypuszczeniu na wolność z aresztu NKWD w towarzystwie dwóch
pilnujących go oficerów NKWD urządził odprawę suto zakrapianą alkoholem
ze swoimi podkomendnymi i uciekł, a zanim oficerowie AK, którzy wyszli
z miejsca odprawy pod pozorem szukania swego Komendanta. Na miejscu
pozostało dwóch pijanych oficerów NKWD. W zdecydowanej większości
jednak kończyło się to aresztowaniem zatrzymanych – relacja Mariana
Radzikowskiego z dnia 30.01.1991 /zbiory autora/.
9.Z. Klukowski, Dziennik 1944-1945, oprac. W. Samoliński, Lublin 1990
10.W. Beynar, U boku „Łupaszki” cz. II: Na Podlasiu i Pomorzu (1944-1948) w: Zeszyty Historyczne WiN 11 (1998), s. 137-165
11. Łopuski J, Losy Armii Krajowej na Rzeszowszczyźnie. Sierpień – Grudzień 1944, Warszawa 1990
12.Z. Klukowski, Dziennik 1944-1945, oprac. W. Samoliński, Lublin 1990, s.73
13.Z. Nawrocki, Zamiast Wolności. UB na Rzeszowszcyźnie 1944-1948, s. 91-92
14.Akta AK-WiN, spis II, teczka 95, k.3 (AP Lublin)
15.Protokół
z trzeciej odprawy kierowników powiatowych urzędów bezpieczeństwa
publicznego województwa lubelskiego z dnia 13,14 i 17 sierpnia 1945 r –
patrz IPN LU 055/6, k.34-55
16.tamże
17.tamże
18.tamże
19.Mówi
o tym raport Komendanta Obwodu WiN Łuków z dnia 06.01.1946 r – patrz
Zbrodnie NKWD-UB, oprac. H. Pająk, Lublin 1991, s.181
20.W PUBP
Radzyń Podlaski z WiN współpracowała w 1946 roku sekretarka Szefa PUBP
por. Mikołaja Kruta Maria Płachta i funkcjonariusz Kazimierz Wieliczko
– patrz IPN Lu 31/4
21.W PUBP Biała Podlaska informacji dostarczał oficer śledczy chor. Romaniuk
22.W
PUBP Włodawa z oddziałem WiN Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”
współpracował strażnik aresztu PUBP Franciszek Matejczuk, który w 1946
roku został zdekonspirowany przez żołnierzy z oddziału zbrojnego.
23.NN „Dzidek”, nie udało się ustalić personaliów tego informatora WUBP w Lublinie
24.„Ryś”
– por. Stanisław Łukasik, jeden z dowódców oddziału wchodzącego w skład
Zgrupowania „Zapory”. Aresztowany przez funkcjonariuszy WUBP w Kłodzku
zginął rozstrzelany 7 marca 1949 roku w więzieniu mokotowskim.
25. Doniesienie informatora ps. „Dzidek” z dnia 25 października 1946 roku – IPN Lu 020/42, k.17
26.„Wisła” – por/kpt Aleksander Głowacki, zastępca mjra Hieronima Dekutowskiego „Zapory”
27.Doniesienie informatora ps. „Dziadek” z dnia 25 października 1946 roku – IPN Lu 020/42, k.17
Kontrwywiad AK-WiN w latach 1944-1947 – część 3>