Por. Aleksander Młyński "Drągal" (1925 – 1950) – część 1

Por. Aleksander Młyński „Drągal”

„W czasie amnestii [1947 r.] (…) przyszedł do naszego domu sam „Drągal” i powiedział, do mnie jak i do moich sióstr i rodziców, że już się ujawnił i będzie spokojnie żył. Aż w maju 1947 r., będąc w polu przy pracy (…), zobaczyłam na łące przy źródle trzech (…), poznałam wtedy „Drągala”, który (…) podszedł do mnie i powiedział, że z jego oddziału zostało aresztowanych pięciu i że on zmuszony jest z powrotem iść w teren…”.
Fragment protokołu przesłuchania Marii Dźbik z 12 I 1951 r.

Porucznik Aleksander Młyński „Drągal” to jeden z najsłynniejszych żołnierzy antykomunistycznej partyzantki. Żołnierz wileńskiej Armii Krajowej, Powstaniec Warszawski, stworzył po wojnie odział Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, który wyjątkowo bezwzględnie walczył z władzami komunistycznymi. Bił się aż do 25 sierpnia 1950 r., gdy został zastrzelony wraz z dwoma towarzyszami: Zbigniewem Ejnenbergiem ps. „Powstańczyk” i Zygmuntem Chmielewskim ps. „Lew” w Kolonii Wawrzyszów pod Wolanowem. Do likwidacji Aleksandra Młyńskiego i jego partyzantów doprowadził agent o pseudonimie „15”. Dziś już wiadomo, kim był i jak doszło do zdrady.

Por. Aleksander Młyński ps. "Drągal"

Aleksander Młyński urodził się w 1925 r., pochodził zza Buga. W 1945 r. osiedlił się w miejscowości Kadłubek w gminie Sienno (pow. iłżecki). W 1946 r. wstąpił do oddziału partyzanckiego chor. Antoniego Owczarka ps. „Zygadło”, współpracującego z Inspektoratem Związku Zbrojnej Konspiracji mjr. Franciszka Jaskulskiego „Zagończyka”. Pełnił tam funkcję drużynowego. Następnie dowodził patrolem w oddziale ppor. Tadeusza Zielińskiego „Igły”, także podległemu ZZK. 22 X 1946 r. patrol dowodzony przez „Drągala” zastrzelił, koło wsi Rajec (niedaleko Radomia), kpt. Wasyla Leśnikowa, sowieckiego doradcę PUBP w Kozienicach.

Chor. Antoni Owczarek ps. „Zygadło”, d-ca oddziału partyzanckiego ZZK, w którym służył Aleksander Młyński "Drągal".

W lutym 1947 r., jak większość żołnierzy podziemia, Aleksander Młyński „Drągal” ujawnił się podczas lutowej amnestii. Jednak prześladowany przez UB, po kilku miesiącach wrócił do podziemia. W 1947 r. współpracował z oddziałem Antoniego Szeligi ps. „Wicher” oraz ponownie z ppor. Tadeuszem Zielińskim „Igłą”. Po okresie współpracy z ppor. „Igłą”, którego oddział wywodzący się bezpośrednio z Inspektoratu ZZK, został rozbity w czerwcu 1948 r. („Igła”otoczony i ranny, rozerwał się granatem), na przełomie 1947 i 1948 r. Aleksander Młyński podjął samodzielną działalność. Między latem 1947 r. a sierpniem 1950 r. (w różnych okresach) do grupy należeli: Janusz Durski, Jan Gregorczyk „Jastrząb”, Roman Sobolewski „Daszko”, Zygmunt Wójcicki „Kawka”, ppor. Antoni Sobol „Dołęga”, Jerzy Sobol „Gil”, Marian Bukała „Zbych”, Józef Oko „Kat”, Czesław Gomuła „Bejok”, Zbigniew Ejnenberg „Powstańczyk” oraz Zygmunt Chmielewski „Lew”. W 1950 r. przy „Drągalu” byli już tylko dwaj ostatni z wymienionych. Pozostali zginęli albo zostali aresztowani przez UB.

Chor. Antoni Owczarek "Zygadło" (pierwszy z lewej) ze swoimi żołnierzami.

Chor. Antoni Owczarek ps. „Zygadło” (siedzi drugi od lewej).

Pod koniec lat 40. grupa dowodzona przez por. Aleksandra Młyńskiego ps. "Drągal” prowadziła najintensywniejsze działania przeciwko komunistom na Kielecczyźnie. Skupiała ona osoby, które podobnie jak „Drągal”, były zagrożone aresztowaniem. Prawie wszyscy członkowie oddziału mieli duże doświadczenie partyzanckie nabyte w wyniku dotychczasowej powojennej działalności w podziemiu antykomunistycznym. Przez kilka lat operowali na tych samych terenach (m.in. powiaty: radomski, kozienicki, opoczyński) i znani byli okolicznej ludności. Wielu mieszkańców północnej Kielecczyzny udzielało im pomocy, płacąc później za to pobytem w aresztach UBP i więzieniach. Oficerowie śledczy z UB, sporządzający akty oskarżenia przeciwko osobom wspierającym grupę „Drągala”, potwierdzili zjawisko „poparcia u części społeczeństwa polskiego” wyrażające się m.in. udzielaniem „w różny sposób (…) pomocy tymże bandytom”.

Według dokumentów i historyków resortowych od początku 1948 r. do sierpnia 1950 r. grupa „Drągala” dokonała 106 „napadów terrorystyczno – rabunkowych”, z czego 53 na „sklepy spółdzielcze”. Przypisano jej również „16 zabójstw”, w tym: „3 funkcjonariuszy MO, 3 żołnierzy KBW i kilku członków PPR i PZPR”.
Długotrwała aktywność partyzantów „Drągala” sprawiła, że lokalni działacze polityczni w północnej Kielecczyźnie „czuli lęk przed propagowaniem spółdzielczości”.


Prawdopodobnie 1948 r. Pierwszy z lewej Aleksander Młyński "Drągal", trzeci – Antoni Szeliga "Wicher".

Janusz Durski, przebywający w grupie „Drągala” przez kilka tygodni jesienią 1947 r., w trakcie przesłuchania zeznał: „Drągal” mówił nam, byśmy się jak najwięcej pokazywali ludziom z bronią w celu podtrzymania ducha (…), że jeszcze są partyzanci i niedługo wszystko się zmieni (…), dokonywaliśmy aktów dywersji, rabując spółdzielnie jako sklepy państwowe i rozdając zrabowane towary ludziom po wsiach, mieliśmy na celu zdobyć zaufanie ludzi do nas, byśmy mogli korzystać z ich poparcia i pomocy w razie potrzeby (…). Natomiast nie rabowaliśmy towarów w prywatnych, nawet sklepowym spółdzielni, w celu wykazania (…), iż nie jesteśmy bandą rabunkową, tylko leśną grupa partyzancką”.

Pomimo usilnych dążeń aparatowi bezpieczeństwa przez kilka lat nie udawało się całkowicie rozbić grupy, a wokół samego „Drągala” wytworzył się „mit człowieka niezwyciężonego”. Dopiero 25 sierpnia 1950 r. w pobliżu Kolonii Wawrzyszów w pow. radomskim, specjalna „grupa pozorowana”, złożona ze zdrajcy i trzech funkcjonarius
zy UB, przeprowadziła udaną akcję likwidacyjną. Zdradził „Drągala” jego były współtowarzysz Marian Bukała ps. „Zbych”, przedstawiając mu funkcjonariuszy UB jako działaczy podziemia niepodległościowego z Lubelszczyzny.

Cel: zabić „Drągala”

Jest lato 1950 r. Władza ludowa rozprawiła się z większością antykomunistycznego podziemia. Ale na ziemi radomskiej jest wciąż niespokojnie. Po lasach ukrywają się resztki oddziałów Czesława Łepeckiego ps. „Ostoja”-„Bóbr”, Romana Sobolewskiego ps. „Daszko” i por. Aleksandra Młyńskiego ps. „Drągal”. Kłopoty sprawia zwłaszcza ten ostatni. Dowodzony przez odważnego i doświadczonego żołnierza, liczy wprawdzie tylko trzy osoby, ale ma w terenie dziesiątki „uśpionych” współpracowników. W gminach Przytyk, Radzanów i Wolanów nikt z partyjnych działaczy nie może być pewny dnia ani godziny.

UB dwoi się i troi, by zlikwidować oddział. Próbuje go osaczyć siecią tajnych współpracowników. W 1948 r. było ich 34, dwa lata później już 255. Na obławy wysyła kilkusetosobowe oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Powstają wciąż nowe strategie operacyjne o wdzięcznych nazwach: „Pogoda”, „Deszcz”, „Grom”, „Błyskawica”. Wszystko na nic. Młyński potrafi uciec z każdej zasadzki, i potem jeszcze zaatakować. Sprzyja mu szczęście i miejscowa ludność. Jak raportuje rozżalony szef sztabu 7 Pułku KBW kpt. Szela-Kozik: „ludność ta udziela mu żywności i noclegów, szczególnie w gminie Przytyk i Radzanów, gdzie jest mniej uświadomiona i bardziej reakcyjnie nastawiona”.

Przełom następuje dopiero 23 lipca 1950 r. Tego dnia wpada w ręce UB Marian Bukała ps. „Zbych”, były towarzysz broni Młyńskiego. Po aresztowaniu składa bardzo obszerne wyjaśnienia, zdradza m.in. aż 163 „meliny”, gdzie ukrywali się leśni. Ale, co dla UB najważniejsze, zgadza się na współpracę. Otrzymuje pseudonim „15” i przyjmuje układ: ja likwiduję w ciągu miesiąca „Drągala” i jego ludzi, wy darujecie mi życie i wolność. Jak depeszuje kpt. Kozik-Szela: „nie było żadnego wyjścia na „Drągala”, więc zwrócono się do ministerstwa o zgodę na puszczenie „Zbycha”. Zgoda przyszła… cztery dni później Młyński już nie żył.

Por. Aleksander Młyński "Drągal" (siedzi pierwszy z prawej) z grupą swoich żołnierzy. Nad nim (z prawej strony) stoi Marian Bakuła "Zbych", zdrajca, który bezpośrednio przyczynił się do śmierci "Drągala" i jego ludzi.

Jak to się stało…

Adolf Dźbik miał wtedy 15 lat. Mieszkał z rodzicami i trzema siostrami w Kolonii Wawrzyszów koło Wolanowa. Jego siostra Marianna była narzeczoną „Drągala”, więc w zagrodzie często gościli leśni. Wśród nich „Zbych”. Dźbik – mimo upływu lat – pamięta go doskonale: młody, średniego wzrostu, ubrany w „olimpijkę”. Prawdziwy partyzant.
„Dał się we znaki komunistom. W jednej z bitew został ranny. Młyński wynosił go spod kul. Ryzykował życie” – opowiada Dźbik.

W 1948 r. „Zbych” zniknął z oddziału. Jak mówiono po wsiach, musiał uciekać, bo pod Dobieszynem, ścigany przez KBW, zgubił broń poplamioną krwią, a więc i z odciskami palców. Wrócił dwa lata później z trzema drabami, znów ubrany w „olimpijkę”. Chodził po wsiach i rozpowiadał, że szuka „Drągala”. Zapukał między innymi do Dźbików. Miał z sobą pół litra spirytusu i szukał noclegu. Siostra, narzeczona Drągala, odmówiła, bo obawiała się prowokacji. „Zbych” znalazł więc kwaterę kilkaset metrów dalej, u rodziny Kołaczów.
Adolf Dźbik: „Miałem 15 lat, gdy do naszego domu w Kolonii Wawrzyszów przyszedł zdrajca "Zbych" w towarzystwie trzech ludzi. Mówił, że to cichociemni, ale nam od razu wydali się podejrzani. Byli pewni siebie, niby mieli się ukrywać, a otwarcie chodzili po obejściu. I wypytywali o "Drągala": czy przychodzi, gdzie można go spotkać”.

Nazajutrz jeden z drabów kazał Dźbikowi iść do Mniszka po piwo. Był świetnie zorientowany w terenie, pewny siebie, wciąż rozpytywał o Młyńskiego. Stał na środku podwórka, razem z kolegami, i wcale nie zamierzał się ukrywać.
„Coś było nie tak” – opowiada Dźbik. – „W rozmowie z nim kluczyłem, zmyślałem. I on nagle się zdenerwował. Złapał mnie za ramiona, wcisnął kolano w brzuch i wybuchnął: „Zobaczysz, kto będzie celnie strzelał, jak spotkamy się z „«Drągalem»”. Wtedy już byłem pewien. „Zbych” zdradził. Rozmawiam z ubekiem”.

Dwa dni później do Kolonii Wawrzyszów przybył „Drągal” ze swoimi partyzantami: „Powstańczykiem” – Zbigniewem Ejnenbergiem i Zygmuntem Chmielewskim „Lwem”. Nie wstąpił, jak miał w zwyczaju, do narzeczonej. Nie zajrzał do skrytki przy drodze, gdzie w pudełku od zapałek Dźbik ukrył kartkę z ostrzeżeniem. Poszedł od razu na spotkanie ze „Zbychem”. I to go zgubiło.
Adolf Dźbik: "Drągal" wraz z "Powstańcem" i Chmielewskim poszli z tamtymi gadać do stodoły. Przygotowaliśmy dla nich obiad. Moje dwie siostry zaniosły im jedzenie, ja w tym czasie pracowałem w polu w odległości jakichś 80 m od zabudowań. Siostry zauważyły, że pomiędzy nimi jest jakieś duże nieporozumienie. Ledwo wyszły ze stodoły, gdy usłyszeliśmy trzy serie z karabinu, granat i pojedyncze strzały. Jedna z sióstr chciała zawrócić, ale wtedy ze stodoły wybiegł ubek i zagroził jej, że jak się ruszy, to ją też zastrzeli. "Bo ci wywalę prosto w łeb, wyście obie już tam powinny legnąć" – krzyknął do niej. Nikomu z nas nie pozwolili się zbliżyć do stodoły. Drugi ubek wsiadł na rower i gdzieś odjechał. To było między 14.30 a 15.30. Jakiś czas potem wieś otoczyli ubecy i zainscenizowali atak. Szli polami i strzelali w ziemię, aż kurz leciał. Chodziło o to, aby ci ubecy, którzy u nas byli, mogli się wycofać, że niby "Drągala" kto inny zastrzelił. Ale ja widziałem ich ciała. Leżały koło naszej stodoły. Wiem, że ubecy zamierzali ich zabić wcześniej, w nocy podczas snu, ale "Drągal" się przebudził. On był bardzo czujny, mógł nawet trzy noce wytrzymać bez spania. Miejsce, w którym go zabito, oznaczyliśmy kamieniami”.


Por. Aleksander Młyński "Drągal" (pierwszy z lewej) ze swoimi żołnierzami. Drugi z lewej – Antoni Szeliga "Wicher". Prawdopodobnie 1948 r.

Por. Aleksander Młyński "Drągal" – część 2>
Strona główna>