Bitwa w Miodusach Pokrzywnych – 18 sierpień 1945 rok – część 1

Bitwa w Miodusach Pokrzywnych – 18 sierpień 1945 rok

Bitwa w Miodusach Pokrzywnych była, obok bitwy zgrupowania mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika” w Lesie Stockim i bitwy połączonych oddziałów podziemia narodowego pod dowództwem mjr. Franciszka Przysiężniaka "Marka", „Ojca Jana” pod Kuryłówką, jedną z trzech największych bitew oddziałów podziemia antykomunistycznego, stoczonych w powojennej Polsce. Bitwa została stoczona 18 sierpnia 1945 r. przez 1 szwadron 5 Brygady Wileńskiej, pod dowództwem por. Zygmunta Błażejewicza „Zygmunta” i oddział ppor. Władysława Łukasiuka „Młota” z oddziałami NKWD, UB i LWP, pacyfikującymi tereny Podlasia. Walka zakończyła się całkowitym zniszczeniem grupy operacyjnej, siejącej do tej pory postrach wśród okolicznej ludności i śmiercią jej dowódcy.

Por. Zygmunt Błażejewicz "Zygmunt", dowódca 1 szwadronu 5 Brygady Wileńskiej AK (fot. z lewej – przedwojenna z podchorążówki, z prawej fot. z 1946 r.)

Przed południem 15 sierpnia 1945 r. trzy szwadrony 5 Brygady Wileńskiej i oddział „Młota” wkroczył w zwartej kolumnie do Jabłonny Lackiej, w której właśnie odbywał się odpust. Postanowiono uczcić w ten sposób święto „Cudu nad Wisłą”. Mjr „Łupaszka” był nieobecny, wydaje się, że ogólna komenda nad Brygadą spoczywała w rękach por. „Zygmunta”. Mieszkańcy zgotowali partyzantom serdeczne przyjęcie, na każdym kroku spotykali się z objawami życzliwości, kobiety wręczały kwiaty. Żołnierze wzięli udział we mszy świętej, po której por. „Zygmunt” ze schodów kościoła przemawiał do zebranej ludności. Następnie kadra Brygady została zaproszona wraz z goszczącym w Jabłonnie duchowieństwem na plebanię, na obiad do księdza prałata Fijałkowskiego. Żołnierze wzięli natomiast udział w zabawie, zorganizowanej przez mieszkańców. Tańczono i śpiewano.

Wejście 1 szwadronu 5 Brygady Wileńskiej do Jabłonny Lackiej 15 sierpnia 1945 r.

Podczas obiadu do por. „Zygmunta” zgłosiła się delegacja gospodarzy z siatki terenowej AK-AKO z okolic Ostrożan gm. Drohiczyn. Wspomina on, że ludzie ci „dosłownie błagali o ratunek”. Jak wyjaśnili, na południowych terenach powiatu bielskiego, nad Bugiem, operowała sowiecka ekspedycja karna dowodzona przez mjr. NKWD Wasilija Gribko. Składała sie ona z 4 kompanii strzeleckiej 267 p. strzel. WW NKWD, plutonu 1 pp 1 DP LWP i grupy pracowników UBP w Bielsku Podlaskim. Sowieci mieli ze sobą niejakiego F[…] – dezertera z LWP, który przez krótki okres służył w partyzantce, zapewne „podesłany” przez resort, po czym zbiegł „do swoich”, oraz Mariana L[…], członka konspiracji, załamanego podczas tortur w śledztwie. Korzystając z ich informacji, dokonywali doraźnych represji na wskazanych ludziach z siatki terenowej. Dla „uprawomocnienia” tych działań mieli nawet ze sobą sędziego i prokuratora. Niezależnie od grupy operacyjnej mjr. Gribko, w rejonie Mielnika poszukiwała „bandy Łupaszki” szkoła oficerska 62 Dywizji Strzeleckiej WW NKWD. Ponadto w lecie 1945 r. na teren powiatu bielskiego stale wyjeżdżały grupy operacyjne 267 p. strzel. WW NKWD, 9 pułku KBW i 1 pp 1 DP. Przeczesywały teren, skontrolowały dziesiątki wsi, dokonując aresztowań, werbując agenturę, biorąc zakładników i podejmując doraźne działania represyjne. Grupy 9 pułku KBW penetrowały tereny nadnarwiańskie, m.in. 3-4 sierpnia 1945 r. w rejonie Suraża i 5 sierpnia 1945 r. w rejonie Cisówki. Por. „Zygmunt”, nie znając naturalnie tych wszystkich szczegółów, obiecał delegacji, że „zrobi porządek” z oddziałem mjr. Gribko.

Kościół w Jabłonnie Lackiej, z którego schodów por. "Zygmunt" przemawiał do ludności zgromadzonej na odpuście 15 sierpnia 1945 r.

Nocą 15/16 sierpnia 1945 r. 1 szwadron wraz z oddziałem „Młota” przeprawił się przez Bug na wysokości Drohiczyna. Całość sił znajdujących się pod komendą por. „Zygmunta” liczyła ok. 100 żołnierzy. Na przeprawie doszło do niecodziennego incydentu. Partyzanci zostali ostrzelani z prawego brzegu rzeki przez pojedynczego członka PPR, który zresztą zdołał uciec i skryć się gdzieś w terenie. Pojawienie się 1 szwadronu w powiecie bielskim zostało zasygnalizowane przez agenturę dowództwu NKWD w Bielsku Podlaskim. Przeciw por. „Zygmuntowi” wysłano natychmiast dwa bataliony 267 p. strzel. WW NKWD, kompanię 1 pp LWP, a także dywizyjną szkołę 62 DS NKWD w sile 142 żołnierzy, skierowaną spod Mielnika.
Tymczasem oddziały por. „Zygmunta” i ppor. „Młota przesunęły się na północny zachód (teren gminy Ciechanowiec). Pierwszy nocleg wypadł im we wsi Arbasy, gdzie ujęto i rozstrzelano koniokrada. Po dwóch dniach, w nocy 17/18 sierpnia 1945 r. oddziały stanęły na kwaterach we wsi Miodusy Pokrzywne. Na wschodnim skraju wsi, od strony majątku Ostrożany, zakwaterowana została grupa ppor. „Młota”, 1 szwadron zaś zajął resztę wioski. Około godz. 14:00, gdy miejscowe gospodynie kończyły przygotowywać posiłek dla partyzantów, do kwatery por. „Zygmunta” wpadł podoficer z oddziału „Młota”, meldując, że od strony Ostrożan zbliża się oddział przeciwnika. Zarządzono alarm, por. „Zygmunt” z partyzantami 1 szwadronu ruszył do wschodniej części wsi.
W tym momencie zerwała się gwałtowna ulewa. Po chwili od strony stanowisk ppor. „Młota”, gdzie na ubezpieczeniu stała drużyna kpr. Władysława Poryckiego „Wilka-1”, padły pierwsze strzały, zaraz potem rozpętała się gwałtowna wymiana ognia. Okazało się, że znaczna część grupy operacyjnej schroniła się przed deszczem w pierwszej wielkiej stodole na skraju wioski, gdzie zetknęła się z żołnierzami „Młota”. Około 25 żołnierzy grupy operacyjnej zdążyło zająć stanowiska w przydrożnym rowie na skraju wsi, reszta przyjęła obronę w owej stodole i jej bezpośrednim otoczeniu. Dalszy przebieg boju przedstawia relacja por. „Zygmunta”:

"Wybiegliśmy w ośmiu z naszej kwatery, dążąc do tej stodoły. Nie mieliśmy pojęcia, że jest napchana wojskiem. W prawo od stodoły stały chlewy, za którymi odbywała się niewidoczna dla nas walka, którą dowodził "Wiktor". Z rowu i poprzez dziury w stodole walił do nas nieprzyjaciel. Koło nas znalazł się ppor. "Młot" […]. Ze stodoły, o kilkadziesiąt kroków od nas, wyskoczyło kilku żołnierzy – zginęli natychmiast. Zza rogu wychylił się bokiem jeden, rzucając granat, który wybuchł nie czyniąc nam szkody. Gdy chciał rzucić drugi, posłałem seryjkę z PPS. Granat wybuchł na miejscu, przy rzucającym. Ryknąłem – "Konar, rakietę w stodołę!". Natychmiast stanęła w płomieniach. W środku ginęli ludzie. Przez wrota wypadł, ppor. Piwowarski (słynny z "badań" w więzieniu). Mundur palił się na nim i dymił. Nie bardzo przytomny, gasił rękoma. Posłałem serię. Upadł bez ruchu. Stanęliśmy za chlewami. Stodoła nie była już groźna. Po chwili z rowu zaczęły do nas bić
dwa "Dziekciary" (erkaemy Diegtariewa). "Konar", "Krystyna" i ja przywarliśmy do ziemi. "Młot", "Żwirko", dowódca 1 plutonu "Kruk", "Wacek" i pięciu naszych zalegli w płytkich dołkach. Nagle przed nami na równy teren, wybiegło dwóch od "Młota" z erkaemem, zajmując stanowisko obok glinianek (doskonała ochrona!). Nie zdążyli wystrzelić, jeden z "Dziekciarów" wykończył obydwóch. Z chlewa na nasze trzy głowy, sypały się drzazgi. Seria szła coraz niżej. No, kąt pochylenia przeszkodził w "dokończeniu zadania". Ryknąłem do tych z dołków – "Na obejście!". Zupełnie się nie kryjąc (były możliwości dojścia do glinianek) sierż. "Kruk" i "Wacek" wybiegli na odkryty teren i padli o 10-15 metrów od erkaemistów "Młota". "Kruk" drgnął jeszcze, celna seria z rowu dobiła go. Skoczył "Żwirko" i "Puchacz", kilkoma seriami z glinianek uspokoili najbliższy, zabójczy erkaem […]. Drugi uciekł wraz z załogą. Dostali od strony "Wiktora". Z rowu wyskoczyli dwaj cywile w kapeluszach (prokurator i sędzia), biegnąc do pola z owsem. Jeden padł natychmiast, drugi grzał dalej z czarną teczką w ręku. Chwyciłem od "Stasia" (ciężko ranny później) austriacki kb. Mój PPS nie donosił. Wystrzeliłem raz. Sędzia do owsa nie dobiegł. Od "Wiktora" zaczęto wołać – "Nie strzelajcie! Walicie do nas." – to strzelała reszta z rowu. Odpowiedzieliśmy, że to nie my. Walka trwała dalej. Stanąłem tuż przy zaczynającym się palić drzewie, okryty gałązkami gęstego drzewa. W Tym momencie huknął strzał. Gałązka nad skronią spadła ścięta kulą, zrobiło mi się zimno. Później gorąco. To była kula dla mnie. Wola boska. Ten sam snajper z lornetką położył w czasie wali trzech moich żołnierzy strzałami w czoło! "Dziadźkę –Orkana", erkaemistę "Gołębia" i "Pikusia" na kartoflisku. Chlewy płonęły wraz ze stodołą jak stos. Kryjąc się za zabudowaniami, ruszyłem wraz z "Konarem" i "Krysią" na kartoflisko – pole walki "Wiktora". Za nami posuwał się "Młot" […] Stanęliśmy za chatą oglądając pole walki. W tym momencie czapka leżącego w kartoflach "Pikusia" podskoczyła w górę. "To w łeb" – powiedział spokojnie "Młot" […] Wróg dalej ostrzeliwał przez drogę, "pilnowany" z glinianek przez "Żwirkę" i "Puchacza". Koło palącej się chaty, po tej stronie drogi, ciężko ranny "Harłapan" z okrzykiem- "Nie dajcie się chłopcy" – dostrzelił się z pistoletu. Zaciągnąłem drużynę i omijając palące się zabudowania zająłem stanowisko w rowach koło "Żwirki" i "Puchacza". Gospodarze dzielnie walczyli z ogniem, lokalizując pożar – około jedna trzecia wsi spłonęła.

Nieprzyjaciel – piętnastu, po wystrzelaniu amunicji, podnosił ręce do góry. Rzucali broń i wyszli z rowu na naszą stronę drogi. "Żwirko" z "Puchaczem" podeszli do plutonowego o bolszewickiej mordzie. Ktoś krzyknął – "uwaga na granat!". Plutonowy rzucił ogromny granat pomiędzy nich. Przywarliśmy wszyscy do ziemi. Granat wybuchł nie czyniąc nikomu szkody. Bolszewik zmarł natychmiast. Podbiegł do nas młody kapral "Ja wasz, ja z wami!"
– Przejęty śmiercią najlepszych żołnierzy, którzy jeszcze leżeli koło nas, nie domyśliłem się, że to zdrajca Fijałkowski. I tak wszyscy zginęli – piętnastu. Razem 61 nieprzyjaciół. Uratował się tylko konny goniec majora Gribko […]."


1 szwadron na postoju w Puszczy Białowieskiej. Stoi 9 z lewej por. "Zygmunt" (maj 1945 r.)

Bitwa w Miodusach Pokrzywnych – część 2>