Rozpracowanie grupy Edwarda Taraszkiewicza "Żelaznego" przez UB – część 6

W celu zdopingowania …

W celu zdopingowania „Żelaznego” do podjęcia oferty przerzutu płk Krupski polecił Grupie Operacyjnej „Włodawa” uaktywnienie działalności pododdziałów KBW w terenie. Jednocześnie zamierzał wystąpić do departamentu III o przygotowanie adresów do wyjazdów. Na następny kontakt wyznaczony w dniu 15 sierpnia Regina jednak do Wagnerowej nie przyjechała. Wywołało to zaniepokojenie ze strony „Jabłońskiego” i prowadzącego go płka Krupskiego. Chcąc podtrzymywać z nią kontakt Wacław Topolski pod koniec sierpnia 1951 roku zmusił swoją przyjaciółkę Wagnerową do napisania listu do Reginy. W liście tym Wagnerowa informowała, że w kierowanym przez agenta przedsiębiorstwie państwowym zwolniła się posada maszynistki i w związku z tym jest możliwość otrzymania pracy. W zadaniach do realizacji, jakie otrzymał agent po przedstawieniu tego doniesienia, jest zapis mówiący, że o ile „dojdzie w tych dniach do styku z R (Reginą – J.K.) – należy przekonać ją by nie zwlekała z objęciem proponowanej posady, ponieważ w tej chwili bardzo potrzebujemy maszynistki z uwagi na nawał pracy, przyrzekając jej równocześnie załatwienie sprawy mieszkania”.
W kolejnym doniesieniu z 15 września agent „Jabłoński” poinformował prowadzącego, że w dniu 11 i 12 września spotkał się z Wagnerową i przekonał ją do wyjazdu do Reginy. Miała ona sprowadzić Reginę do Lublina. Z dalszej części doniesienia wynika, że Wagnerowa pojechała do miejscowości Jagodno i spotkała się z Reginą. Treść prowadzonej tam rozmowy agent przedstawiał następująco: „Przez trzy godziny rozmawiała z „R”, której przedstawiła cel swego przyjazdu. Ob. W – przedstawiła sytuację tak, jak umówiliśmy się, to znaczy, że przygotowała dla R posadę w Lublinie, że ten u którego ma pracować dotychczas nie przyjął nikogo i w dalszym ciągu czeka na nią. Chodzi tu o poważne sprawy, o których dowie się osobiście od tego, który na nią czeka. Temu człowiekowi musi bezwzględnie zaufać. W odpowiedzi na to „R” wyraziła wdzięczność za troskę o nią, oświadczając, ze w sobotę nie może jechać do Lublina, ponieważ ten dzień ma umówione spotkanie z „Ż”. Musi przejechać 42 klm, rowerem i 6 klm pieszo, ponieważ te 6 klm to taki piach, że rowerem nie przejedzie. Od „Ż” wróci w niedzielę wieczorem, a w poniedziałek wieczorem przyjedzie do Lublina".
Informacja o trasie pokonywanej z miejscowości Jagodno do kwatery „Żelaznego” już wkrótce okazała się mieć zasadnicze znaczenie przy „namierzaniu” jego kryjówki. Z przytoczonego dokumentu wynika, że Wagnerowa nieświadomie realizowała wszystkie zalecenia stawiane „Jabłońskiemu” przez oficera prowadzącego. W dalszej części informacji Wagnerowa poinformowała W. Topolskiego, że Regina nie przyjeżdżała tak długo do Lublina, ponieważ nie mogli zrobić fotografii do dokumentów oraz, że „Żelazny” nie był jeszcze do końca zdecydowany odnośnie swego wyjazdu z terenu powiatu włodawskiego. Dodatkowo jego wahania pogłębiał Stanisław Marciniak „Niewinny”, który dotychczas ukrywał się na terenie Gdańska i w ostatnim okresie dołączył do grupy43. W tym doniesieniu pojawiła się jeszcze jedna istotna informacja, mianowicie Wagnerowa poinformowała agenta, że: "rodzice „R” wyrazili swoje zadowolenie, ze córka zacznie pracować i że może nareszcie odczepi się od kawalera, który chce się z nią żenić. Tym kandydatem do żeniaczki jest brat, czy kuzyn miejscowego nauczyciela”.
Z innych materiałów zgromadzonych w sprawie wynika, że narzeczonym Reginy w owym czasie był informator PUBP Włodawa ps. „Oko”.
WUBP zależało bardzo na podtrzymaniu kontaktu z łączniczką "Żelaznego", gdyż od połowy września 1951 r. była to jedyna nić, która mogła doprowadzić do likwidacji grupy, bowiem kombinacja operacyjna z udziałem informatora "Werby" zakończyła się połowicznym sukcesem. W miesiącach letnich funkcjonariuszom WUBP w Lublinie udało się, przy udziale agenta MBP, zmontować kilku osobową grupę konspiracyjną. Mianowicie 24 lipca 1951 roku informator "Werba" skontaktował się za pośrednictwem Adama Zalewskiego z ukrywającym partyzantów z grupy Mielniczuka Filipkiem i zdobył jego zaufanie. Warto tutaj zacytować fragment spotkania informatora z Adamem Zalewskim i Filipkiem: " W omawianym czasie spotkaliśmy się w lesie. Po przywitaniu się zapytałem Zalewskiego, czy więcej rozmawiał już z kolegą o co właśnie chodzi. Z. Odpowiedział, że tak jest – że rozmawiali razem w domu i miał właśnie przyjechać stary Filipek, ale jest trochę chory, ta w jego miejsce przyjechał syn, który jest dobrze zorientowany i zdecydowany do wszystkiego. Na wstępie powiedziałem, że sytuacja co dzień jest dla nas wyraźniejsza i już się zbliża czas, ażeby rozpocząć konspirację – przygotowania do obrony przed sowietami, którzy na wypadek wojny niewątpliwie chcieliby się z nami rozprawić, dziś przystąpić chce z wami i omówić tok pracy i sprawę kontaktu z Lublinem, ze mną, gdyż ja już nie mogę przyjechać, bo wszystkie po którymi przyjeżdżałem już mi się wyczerpały i dalsze moje przyjeżdżanie mogłoby zwrócić uwagę i to by mogło spowodować, że mogłoby się tą sprawą zainteresować UB. To już wówczas byłoby źle. Jednak dzięki mej ostrożności do tej pory nie jest podejrzany. Zwróciłem się wówczas do Filipka, czy jest jakiś cień podejrzenia na wasz dom, odpowiedział, że niema na razie żadnego podejrzenia.(…)”.
W dalszej części doniesienia informator zasugerował Zalewskiemu i Filipkowi przeprowadzenie spisu ludności z podziałem na trzy grupy: pierwszą, która pójdzie za konspiratorami, drugą – ludzi wahających się i trzecią – to osoby popierające obecny reżim. Było to również posunięcie bardzo sprytne, bowiem umożliwiało, zakładając, że obaj współpracownicy grupy partyzanckiej nie podejrzewają agenta „Werbę” o współpracę z UB, wyłuskanie osób mogących stanowić potencjalne wsparcie dla konspiracji niepodległościowej. W kolejnej fazie rozmowy z dwoma współpracownikami partyzantów informator zwrócił im uwagę, że jest członkiem organizacji podziemnej, która zamierza prowadzić na tym terenie swoją działalność, w związku z tym nie wskazane są akcje samowolne i tzw. zaopatrzeniowe bez zgody jego konspiracyjnych przełożonych. W ten sposób. WUBP w Lublinie chciał zahamować wystąpienia zbrojne grupy oraz ująć ją w ramy organizacyjne i w konsekwencji płacić pieniądze na jej istnienie. Tym samym powodowałoby to uzależnienie grupy od UB, które wiedziałoby jaki jest stan grupy, jej uzbrojenie, a z czasem poznano by również wszystkie kryjówki.
Jak wynika z dalszej części doniesienia Filipek i Zalewski opowiedzieli agentowi o ostatnich wydarzeniach, jakie miały miejsce po akcji „Żelaznego”. Mianowicie w tym dniu, w którym „Żelazny” zlikwidował przewodniczącego WRN Czugałę, miał umówione spotkanie z grupą Karola Mielniczuka „Wacka” w okolicach położonego w pobliżu miejscowości Sosnowica jeziora Czarnego. Niestety „Żelazny” nie przybył na to spotkanie, zamiast niego pojawiły się jednostki KBW. Grupie Mielniczuka udało się wycofać w okolice Zamołodycz i pobrać od Filipków broń długą. Przekazali również informację o akcji na spółdzielnię w Starym Brusie, o zorganizowanym przez KBW pościgu zakończonym śmiertelnym postrzałem Ignacego Zalewskiego „Lina” o
raz o schronieniu się reszty grupy w kryjówce u Filipków. Dalej warto zacytować fragment mówiący o dotarciu partyzantów do swojej kryjówki z uwagi na udział w nim drugiego informatora ps. „Pieprzyk”: „Gdy Filipkowie dowiedzieli się, że chłopcy są w stodole, a wiedząc, że za nimi jest pościg wezwali mnie na naradę Pilarsa Tadeusza44 zam. w Zamołodyczu również na kolonii i razem wówczas uradzili przygotować wóz drabiniasty pełno słom, przygotować uprząż i konie i gdy ukaże się idące wojsko w kierunku budynków Filipka zapakować wszystkich trzech w słomę na wozie i wprost przy wojsku wywieść do lasu. Przebywali w kryjówce najkrytyczniejszy okres dla nich obławy i kiedy było trochę lżej udali się do lasu.”45 W ten sposób funkcjonariusze UB przydzieleni do grupy operacyjnej "Włodawa" uzyskali w tym doniesieniu informację potwierdzającą niezdekonspirowanie przed partyzantami informatora ps. „Pieprzyk”
29 lipca 1951 roku opracowany został przez naczelnika wydziału III WUBP w Lublinie mjr. Jana Wołkowa plan operacyjnych przedsięwzięć dot. grupy „Żelaznego” i uzyskanych wyjść na potencjalne wrogie środowiska. Odnośnie grupy Mielniczuka w celu utrzymania pozorów istnienia nielegalnej organizacji zakładano odbycie spotkania z udziałem Zalewskiego i Filipka z informatorem „Werbą” w obecności rzekomego przedstawiciela nielegalnej organizacji będącego jednocześnie jego zwierzchnikiem. W tym celu na 6 sierpnia 1951 roku zaplanowano przedstawienie „Werbie” agenta MBP „Marka”46 jako oficjalnego pracownika organów UBP z innego terenu. Zakładano, że ten sposób skontaktowania się dwóch współpracowników UB nie pozwoli na ich spoufalenie oraz zmusi informatora „Werbę” do składania prawdziwych i wyczerpujących informacji. Wobec Filipka i Adama Zalewskiego agent MBP „Marek” miał występować jako mjr „Oskar”. Nowowprowadzony agent miał potwierdzić zadania, jakie otrzymali od oni od „Werby”. Dodatkowo powierzono mu przekazanie dla Filipka i Zalewskiego zadań: „ ustalenia ludzi pewnych posiadających w ukryciu broń palną tzn. ilość, jakość i wartość” oraz „sygnalizować o istniejących i działających różnego rodzaju komórek w terenie”. W sprawie grupy partyzanckiej wysłannik MBP agent „Marek” – major „Oskar” miał naświetlić, że „organizacja podziemna mająca zadania szpiegowskie nie może przejść do porządku nad przejawami działalności nie zorganizowanych grup w terenie, wobec czego góra organizacyjna, a szczególnie płk „Jarema” polecił niezwłocznie nawiązać kontakt z grupą w celu ustalenia jej charakteru i podporządkowania organizacji mjr „Oskar” nadmienia odnośnie udzielenia pomocy materialnej, że góra organizacyjna wyraża zgodę na udzielenie pomocy, jednak uzależnia to od uprzedniego skontaktowania się z w/w i w tym celu należy jak najszybciej wykorzystać wszelkie możliwości, znane kontakty bandy, przez które należy doprowadzić do kontaktu z przedstawicielami organizacji.”
Charakterystyczne jest w cytowanym fragmencie odwołanie się do autorytetu ostatniego Komendanta Obwodu AK Włodawa kpt. Władysława Flisiuka „Jaremy”, co jak należy sądzić miało na celu uwiarygodnienie wysłannika MBP wobec partyzantów.


Przypisy do części 6:
43.Stanisław Marciniak usiłował żyć legalnie na terenie Płocka, ale zainteresowali się nim funkcjonariusze PUBP. Był aresztowany i po kilku dniach zwolniony. Obawiając się ponownego aresztowania uciekł na teren powiatu włodawskiego i we wrześniu 1951 roku dołączył do grupy „Żelaznego”.
44.Informator Wydziału III WUBP w Lublinie krypt. "Pieprzyk".
45. O pobycie partyzantów u Filipków funkcjonariusze UB byli dokładnie poinformowani przez agenta "Pieprzyka". Nie zamierzali jednak z uwagi na prowadzoną grę likwidować ich.
46.W tej roli występował agent MPB o kryptonimie „Ramzes” – Edward Wasilewski".