21 września 1951 roku …
21 września 1951 roku "Jabłoński" pierwszy raz spotkał w mieszkaniu swojej przyjaciółki Wagnerowej Reginę Ozgę. Agent, zgodnie z instrukcjami oficera prowadzącego, nie poruszał spraw związanych z "Żelaznym" ograniczając się jedynie do spraw sensu stricto zawodowych, mianowicie zatrudnienia Reginy w kierowanym przez siebie przedsiębiorstwie państwowym. Ustalono na tym spotkaniu, że Regina rozpocznie pracę w Lublinie od 1 października 1951 roku. W dniu następnym zgodnie z otrzymaną instrukcją agent w towarzystwie Wagnerowej i Reginy wyjechał do Jagodna. Tam Wagnerowa poinformowała go, że „że w czasie ostatniego pobytu „R” u „Ż” zapadła decyzja, że „Ż” bezwzględnie wyjedzie z tego terenu przy pomocy przygotowanych dokumentów. Przed tym jednak musi zdobyć trochę gotówki, potrzebnej mu na kupno ubrań cywilnych dla niego i swoich kolegów. W tym celu postanowił, że w sobotę, tj. 29 bm dokona napadu na kasę, gdzie ma nadzieję, że będzie trochę gotówki. Cała robota ma wyglądać w następujący sposób. W sobotę przed południem wyjdą na drogę, zatrzymają pierwszą jaka się nawinie taksówkę /samochód/ wysadzą pasażerów, a sami pojadą do banku sterroryzują personel, zabiorą pieniądze i odjadą, opierając się na tym, że R przybyła drogę do „Ż” czterdzieści kilka km., a następnie doszła do Chełma i stąd przyjechała do Lublina należy przypuszczać, że „Ż” przebywa obecnie w pobliżu Chełma i że albo w Chełmie albo w którejś gminnej kasie ma zamiar zabrać gotówkę. Sprawa ta ma się rozstrzygnąć w sobotę. Ze względu jednak na to, ze W przekonała R, że nie wolno dopuścić do jakiegokolwiek napadu, że mogą być ofiary, bo wszystkie banki i kasy są porządnie strzeżone R zgodziła się jeszcze raz udać do „Ż” w dniu 28 bm. I prosić go, ażeby zrezygnował z tego napadu, zwłaszcza, że dokumenty otrzymają bezpłatnie, a ubranie cywilne można zdobyć w inny sposób. R ma nadzieję, że uda się jej odwieźć od zamiaru napadu na bank.”57
WUBP w Lublinie otrzymało dzięki temu doniesieniu kolejny sygnał o lokalizacji kryjówki "Żelaznego. Wystarczyło wziąźć mapę i zakreślić koło czterdziestu kilku kilometrów od miejscowości Jagodno. W dalszej części doniesienia agent informował, że „w chwili obecnej razem z „Ż” jest 4-ch ludzi. Przyłączył się do ich kolega „Ż” z Gdańska, o którym wspominałem w poprzednim moim meldunku. Osobnik ten, wg. jego opowiadania był zatrzymany przez UB w Gdańsku, został całkowicie rozpoznany i pomimo to, po 3 tygodniach zwolniony. Z obawy przed ponownym aresztowaniem, przyjechał do „Ż” i jest obecnie razem.” Z powyżej zacytowanych fragmentów doniesienia wynika, że praca agenta "Jabłońskiego" pozwoliła funkcjonariuszom WUBP rozpoznać skład grupy, jej liczebność oraz wstępnie zlokalizować „melinę” grupy. Sukces tj. zatrzymanie bądź zlikwidowanie grupy stawał się coraz bliższy.
Nie wiadomo, czy po otrzymaniu meldunku o wyjeździe Reginy wzięto ją pod obserwację w dniu 28 września. Chyba raczej nie, bo likwidacja grupy nastąpiłaby znacznie szybciej.
2 października 1951 roku Regina Ozga, jak wynika z doniesienia agenta „Jabłońskiego” zgłosiła się w Lublinie do jego przedsiębiorstwa do pracy w charakterze maszynistki. W rozmowie z Wagnerową powiedziała, że „spóźniła się dlatego, ponieważ w niedzielę wróciła dopiero od „Ż”. O żadnym napadzie w celu zdobycia gotówki nie mogło być mowy, ponieważ „Ż” jest ciężko chory na zapalenie płuc. Na tą samą chorobę chorował na wiosnę i dlatego lekarz, który był u niego ma obawy czy wytrzyma. W czasie pobytu „R” u „Ż” ten był nieprzytomny i nikogo nie poznawał”.
W doniesieniu z 5 października agent „Jabłoński” meldował oficerowi prowadzącemu, że rozmawiał z Reginą w dniu 2 i 3 bm. Uzyskał od niej informację, że chce się zwolnić w sobotę – 6 października, gdyż zamierza pojechać do domu, natomiast 20 października chce wyjechać do „chłopców”. 6 października rano Regina wraz ze swoim bratem wyjechała do Jagodna. Nie wiadomo, gdzie została aresztowana, ale wszystko wskazuje, że zatrzymano ją jeszcze na terenie Lublina, prawdopodobnie na dworcu. Wraz z nią zatrzymano jej brata. 6 października zatrzymano również jej rodziców. 9 października funkcjonariusze WUBP w Lublinie zatrzymali Wagnerową, natomiast będącego u niej z wizytą agenta „Jabłońskiego” po wylegitymowaniu zwolnili.
6 października 1951 roku we wczesnych godzinach rannych Grupa Operacyjna „W” w składzie 2 batalionów wzmocniona funkcjonariuszami Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego z Lublina i Włodawy okrążyła zabudowania rodziny Kaszczuków w Berezie oraz w Zbereżu. W tej ostatniej miejscowości kwaterowała 4 osobowa grupa Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”. W trakcie zamykania linii okrążenia przez jednostki KBW „Żelazny” podjął próbę przebicia się w kierunku północno -wschodnim. Partyzantom sprzyjało chwilowo szczęście, gdyż po zamknięciu okrążenia do środka „kotła” wszedł w celu sprawdzenia, gdzie są partyzanci dowódca 5 kompanii por. Daczkowski. Po przejściu 30 metrów natknął się na zbliżających się partyzantów, zadał im pytanie „kim są” i usłyszał odpowiedź, „nie strzelać tu idzie porucznik Kalinowski”, po czym otworzyli oni ogień z broni automatycznej do stojącego w pobliżu przewodnika psa służbowego strz. Brząkały raniąc go śmiertelnie. Następnie obrzucili leżących w linii żołnierzy granatami i obstrzeliwując się przerwali linię obławy. W czasie walki ze strony KBW śmiertelnie ranny został strzelec Brząkała, por. Daczkowski oraz celowniczy RKM strzelec Jeleń. Po przerwaniu okrążenia partyzanci rozbroili leżącego w pobliżu strzelca wyborowego Papka i zmieniając kierunek marszu na wschodni zaczęli się przemieszczać dalej. W odległości około 600 metrów od pierwszej linii okrążenia napotkali stojące przy drodze samochody, których pilnowało 5 żołnierzy KBW uzbrojonych w pistolety maszynowe. Po zauważeniu szoferów podali się za pracowników Urzędu Bezpieczeństwa wołając jednocześnie samochód po rannego żołnierza, co zdezorientowało szoferów i pozwoliło na ich sterroryzowanie bronią. Spośród nich „Żelazny” zabrał ze sobą szofera samochodu Gaz-67 st. strzelca Józefa Ciemieniewskiego. Nie przypuszczał, że żołnierz KBW zamiast wywieźć 3 partyzantów poza zasięg obławy zawiezie ich wprost na operującą w pobliżu 2 kompanię oraz będąca w jej pobliżu grupę sztabową. Będąc obok dowództwa szofer uspokoił ich, że jest tutaj tylko kilku żołnierzy, następnie zatrzymał raptownie samochód i wyskakując z niego krzyknął „koledzy ognia. Bandyci.”. W trakcie krótkiego starcia, jakie wywiązało się, stojący najbliżej wyskakujących partyzantów strzelec Tadeusz Gąsiorowski spuścił psa służbowego w kierunku „Żelaznego” i otworzył ogień zabijając go na miejscu. Dwóch pozostałych przy życiu partyzantów rzuciło się do ucieczki w kierunku północnym, po drodze zabijając na miejscu usiłującego ich zatrzymać funkcjonariusza Wydziału III WUBP w Lublinie por. Tadeusza Chachaja. W trakcie pościgu zabity został Kazimierz Torbicz „Kazik” oraz ujęty ciężko ranny Józef Domański „Łukasz”. Po zakończeniu walk przesłuchano Bronisława Kaszczuka ps. „Daleki”, który podał, że w ich domu kwaterowało 4 partyzantów. W związku z tym 2 plutony przeszukały okoli
czne krzaki i zarośla. W trakcie przeszukania ujęto Stanisława Marciniaka ps. „Niewinny” oraz znaleziono 5 pistoletów.
W sumie podczas dwóch starć poległo dwóch partyzantów i udzielający im kwatery Teodor Kaszczuk wraz ze swoją żoną Natalią. Ze strony władz bezpieczeństwa zginęło 3 żołnierzy KBW, 1 pracownik WUBP, ranny 1 oficer KBW i 4 żołnierzy. Taki był bilans zlikwidowania grupy „Żelaznego” poszukiwanej przez władze bezpieczeństwa od kwietnia 1947 roku.
„Żelaznego” namierzono, jak wynika ze sporządzonego raportu do dyrektora departamentu III MBP płka Czaplickiego, po przeanalizowaniu informacji uzyskanych od informatorów ps. "Oko" i "Jabłoński" (uzyskano informacje o wyjazdach Reginy i pokonywanej przez nią ilości kilometrów rowerem z Jagodnego do miejsca ukrywania się grupy "Żelaznego"). Dodatkowo hipotezę o Zbereżu potwierdzał znaleziony przy zabitym Karolu Mielniczuku „Wacku” list do „Żelaznego”, który był adresowany do Stanisława Kaszczuka, zam. kol. Zbereże, gmina Sobibór. Po likwidacji części grupy, na podstawie zeznań zatrzymanych, aresztowano kilkadziesiąt osób, które pomagały „Żelaznemu”.58 21 grudnia 1951 roku WUBP w Lublinie przesłał do PUBP we Włodawie wykaz osób do aresztowania, które podczas śledztwa ujawnił Józef Domański „Łukasz”, Stanisław Marciniak „Niewinny” i członek grupy „Wiktora” Mieczysław Lisowski. Byli to: Ignacy Hordejuk z Izabelina, Maria Zalewska, Jan Bernat, Józef Dobrowolski i Marian Miksuła z Jagodna, Stanisław Dobrowolski z Zagłębocza, Janina Wojciechowska z Dębowej Kłody, Jan Hordejuk z Izabelina, Kwiatkowski z Macoszyna, Świerzki z Dąbiny, Stefan Suchorab ze wsi Lipniak, i Mielczarek z Hańska.
Ciągnące się przez kilka lat rozpracowanie „Żelaznego” nasuwa kilka refleksji. Uderzający wydaje się długotrwały brak sukcesów resortu, jak również uporczywe trzymanie się metod, które nie sprawdzały się. Mam tu na myśli głównie rozbudowywanie sieci agenturalnej w oparciu o dość przypadkowy „materiał ludzki”, który nie dawał gwarancji „wyjścia” na rozpracowywane osoby i środowiska. Pewne działania, takie jak metodyczne rozpracowywanie środowisk rodzinnych tropionych partyzantów, podjęte zostały z dużym opóźnieniem, dopiero po serii niepowodzeń. Mamy tu chyba do czynienia z pewną rutynizacją i szablonowością pracy „powiatówek”, a potem także WUBP w Lublinie, których funkcjonariusze, przyzwyczajeni do dość łatwych sukcesów w walce z lokalnymi grupkami konspiracyjnymi, nie potrafili przestawić się na bardziej złożone formy działania, niezbędne w konfrontacji z przeciwnikiem wybitniejszym, takim jak „Żelazny” czy „Uskok”. Jak trudnym przeciwnikiem dla funkcjonariuszy UBP był "Żelazny", świadczyć może to, że w jego notatniku znaleziono listę z 31 nazwiskami osób podejrzewanych o współpracę z UB. Po sprawdzeniu w kartotece WUBP w Lublinie okazało się, że spośród nich 14 rzeczywiście figuruje w charakterze informatorów.
Dr Jarosław Kopiński, IPN Lublin
Przypisy do części 8:
57.Wersję o długości pokonywanej przez Reginę trasy potwierdził w doniesieniu z 2 października informator „Oko”, który podał, że była „gdzieś poza Włodawą 20 km i sama zaznaczała, że zrobiła rowerem 70 km w jedną stronę
58.Zatrzymano wtedy na podstawie zeznań, głównie Józefa Domańskiego „Łukasza” – „Znicza”: Romana Dobrowolskiego, Pawła Mazurka, Antoniego Jezierskiego, Leokadię Kaszczuk, Władysławę Kwiatkowską, Stefanie Kwiatkowską, Jana Wolińskiego i Henryka Krzyżanowskiego. Ponadto na podstawie czynności śledczych ustalono, że z 'Żelaznym współpracowali: Eugeniusz Dudek, Gajewski Józef i Kowalski Józef z Siedliszcza, Eugeniusz Harasimowicz z Załucza, Janina Dobrowolska z Urszulina, Jan Budzynski z Kołacz, Milczarek z Hańska i Anna Kowalczyk z Podpakula. W sumie do 10 października, jak wynika z meldunku sytuacyjnego PUBP we Włodawie aresztował 15 współpracowników grupy „Żelaznego”.