OSTATNI LEŚNI – Mazowsze i Podlasie w ogniu 1948-1953 – część 4

„Huzar”
resources/Huzar2.jpg
Kazimierz Kamieński „Gryf”, „Huzar” działalność niepodległościową rozpoczął już jesienią 1939 r. w ramach lokalnej organizacji konspiracyjnej Podlaski Batalion Śmierci. W strukturach AK pełnił początkowo funkcję dowódcy plutonu, referenta broni, a następnie adiutanta Komendanta Obwodu Wysokie Mazowieckie. Od końca 1943 r. brał udział w walkach partyzanckich przeciwko Niemcom, od jesieni 1944 r. natomiast, jako obwodowy szef samoobrony (dawny Kedyw), dowodził już własnym oddziałem leśnym, walczącym z polskim i sowieckim resortem bezpieczeństwa. Działalność tę prowadził nieprzerwanie w ramach AKO, WiN aż do akcji ujawnieniowej Okręgu Białostockiego w ramach amnestii 1947 r. W okresie tym wykonał kilkadziesiąt akcji: m.in. zlikwidował 12 czerwca 1945 r. zastępcę szefa PUBP w Wysokiem Mazowieckiem – Bałkasa oraz 25 listopada 1945 r. – Komendanta Powiatowego MO por. Kanię. Wiosną 1945 r. rozbroił posterunki MO w Łapach, Poświętnem, Czyżewie, Szulborzu oraz w maju 1945 r. w zasadzce pod Łapami rozbił grupę operacyjną UBP i MO. Jako jeden z kilku biorących udział w naradzie sztabu białostockiej organizacji WiN oficerów nie zdecydował się na ujawnienie. Zgodnie z przyjętymi uzgodnieniami rozwiązał jednak swój oddział, pozostając w polu jedynie z trzema żołnierzami: por. Witoldem Buczakiem „Wujem”, „Ponurym”, Franciszkiem Łapińskim „Szwedem” oraz Wacławem Zalewskim „Zbyszkiem”. W lecie 1947 r. nawiązał bliski kontakt z kpt. Władysławem Łukasiukiem „Młotem”, a następnie wszedł w skład dowodzonej przez niego 6 Brygady Wileńskiej (od 1948 r. pełnił funkcję zastępcy dowódcy). Stopniowo rozbudował swoją grupę do stanu kilkunastu żołnierzy, głównie w oparciu o ujawnionych członków organizacji, którzy z obawy przed aresztowaniem zmuszeni zostali do powrotu do pracy konspiracyjnej. Pod walkach grudniowych pod Łapami, stan oddziału spadł z powrotem do trzech partyzantów, jednak już 1948 r. liczył ponad 10 ludzi. W jego skład wchodzili wówczas: st. sierż. Lucjan Niemyjski „Krakus”, sierż. Eugeniusz Tymiński „Ryś”, sierż. Kazimierz Parzonko „Wichura”, „Zygmunt”, Jan Wyszyński „Jędruś”, Franciszek Danieluk „Gryf”, Stanisław Łapiński „Orzeł”, bracia Mieczysław i Zygmunt Szulborscy „Jurek” i „Wicher”, Stanisław Gontarczuk „Rekin”, Tadeusz Żochowski „Karol”, Jan Krasowski „Orzech”, bracia Ryszard, Czesław i Leopold Dybowscy „Markos”, „Rejtan” i „Rymsza”, oraz NN „Fredek”. Po śmierci kpt. „Młota” w czerwcu 1949 r. Kazimierz Kamieński przejął dowództwo nad pozostałymi jeszcze na wolności żołnierzami 6 Brygady Wileńskiej. Zorganizował ich, tworząc nowy oddział składający się początkowo z czterech, a następnie trzech patroli:
* sztabowego: w składzie: sierż. Adam Ratyniec „Lampart” resources/Lampart1.jpg, plut. Kazimierz Parzonko „Zygmunt” i plut. Eugeniusz Tymiński „Ryś”.
* patrolu sierż. Lucjana Niemyjskiego „Krakusa” w składzie: Mieczysław Grodzki „Żubryd”, Tadeusz Żochowski „Marek”, Józef Gontarczuk „Jurek” – „Korsarz”.
* patrolu ppor. Witolda Buczaka „Ponurego” w składzie: Wacław Zalewski „Zbyszek”, Stanisław Gontarczuk „Rekin”, Jan Brzozowski „Hanka” – „Zbir”, Witold Białowąs „Litwin”, Tadeusz Kryński „Rokita”.
Obejmowały one swoim zasięgiem bardzo rozległe obszary prawo i lewobrzeżnego Podlasia, dysponując stale, pomimo wieloletnich represji, wsparciem blisko kilkusetosobowej grupy sympatyków oraz członków terenowej siatki konspiracyjnej. Po likwidacji patroli „Brzaska”, „Arkadka” oraz „Huragana” główny nacisk sił bezpieczeństwa skierowany został przeciwko trzem pozostałym patrolom kpt. „Huzara”. Wykorzystując ciężkie warunki zimowe oddziały KBW starały się osaczyć partyzantów – dzięki informacjom od stale poszerzanej agentury. W grudniu 1950 r. do akcji w rejonie lasów Wyliny – Ruś weszły pododdziały 2 i 10 pułk KBW, wydzielone jednostki 1 Brygady KBW oraz 15 samodzielnego batalionu KBW – w sile 975 żołnierzy. Pomimo wykorzystania psów tropiących oraz przeczesania olbrzymiego obszaru – żadnych efektów – poza sterroryzowaniem ludności – nie osiągnięto. Miejscowa społeczność nadal udzielała oddziałom podziemia poparcia, informując w porę o nadciągających obławach. Jeden z członków siatki wspominał:
„po 1947 roku, pomaganie im [partyzantom] stało się bardzo niebezpieczne. Ludzie bali się. Oddziały też już nie były takie duże, ale grupki po pięciu, sześciu. […] „Huzar” był zawsze spokojny, flegmatyczny, powoli mówił, wyjaśniał. Był bardzo opanowany. A chłopcy – weseli, przyjemni i religijni, rano zawsze modlili się, mieli swoją pieśń. Wódki nie pili, a jeśli – to bardzo mało. Nasz dom był ostatni we wsi, pod lasem. […] Psy zupełnie inaczej szczekały na nich – delikatnie, piskliwie, przyjaźnie. Wtedy mówiliśmy: „partyzanci idą, bo psy tak szczekają”. […] A jak przyjeżdżało wojsko czy milicja, to psy ujadały, ze mało łańcuchów nie pozrywały. My wstawaliśmy rano, a oni kładli się w nasze łóżko, bo zwykle nad ranem przychodzili. Dzień przesiedzą, zjedzą obiad i kolację, na wieczór wychodzą. Zimą nocowali w domu, latem w stodole. Często opowiadali, jak walczyli z UB. […] U nas we wsi generalnie społeczeństwo było za partyzantami. Chłopi uważali ich za swych obrońców. […] Chłopcy zawsze mówili, że prędzej sobie w łeb strzelą, niż dadzą się wziąć żywcem, ale oczywiście nikt nie wierzył, że do tego dojdzie”.

Brak wymiernych efektów dotychczasowych operacji przeciwko „Huzarowi” skłoniły dowództwo KBW i MBP do zorganizowania nowej operacji o kryptonimie „Narew”, w skład której weszło 7 batalionów KBW. Tylko w ciągu listopada 1951 r. przeprowadziły one 6 wielkich, zmasowanych operacji przeciw oddziałowi „Huzara” oraz grupom „Głuszca” i „Wiarusa”. Ponadto 5 akcji „operacyjnych” i 13 akcji przeciw innym grupom, jak również 20 zasadzek, w tym 3 przeciw „Huzarowi”. Podczas operacji żołnierze KBW działali tak brutalnie i dopuścili się tak rażących – nawet jak na ówczesne warunki – nadużyć, że w wyniku skarg ludności sprawą zainteresowało się nawet Ministerstwo Sprawiedliwości (m.in. doszło wówczas do wymuszania biciem zeznań od dzieci).Zaangażowanie tak ogromnych sił przyniosło resortowi bezpieczeństwa pierwsze sukcesy. Dnia 28 maja 1951 r. w miejscowości Płonka – Strumianka zastrzelony został por. Józef Buczak „Ponury”. Jan Rzepecki, żołnierz, który go zabił, otrzymał za swój „wyczyn” zegarek marki Doxa, pozostali – Pankrus, Jędrzejewski, Monkowski i Fidejek – za „bohaterską” postawę różne przedmioty wartościowe. Dwa dni później (30 maja 1951 r.) w miejscowości Żochy Nowe okrążony został patrol sierż. Eugeniusza Tymińskiego „Rysia”. W trakcie rozwijania się plutonu /zauważono/- meldował dowodzący operacją kpt. Morozowski – ja
k ze skrajnego zabudowania (dom sołtysa) wyszła kobieta i na widok wojska szybko weszła do zabudowań. Po krótkiej chwili ze stodoły wybiegło 5-ciu bandytów (3-ch bandytów nie zdążyło włożyć butów) i z odległości 70 m bandyci otworzyli ogień z broni maszynowej w kierunku żołnierzy, dążąc do przerwania się w kierunku rzeki Tłoczewka i wsi Żoch Stare (5612). Na silny ogień RKM-ów plutonu z prawego skrzydła bandyci rozbili się na 2 grupy – jedna w sile 2 bandytów (uzbrojonych w LKM) skierowała się do lasu na południe (5513c), druga w sile 3-ch bandytów – w dalszym ciągu kontynuowała ucieczkę w kierunku rzeki Tłoczewka. Na skraju lasu (5513c) RKM-sta plutonu strz. Bienias zlikwidował RKM-stę bandy ps. „Ryś” (w stopniu plutonowego) osłaniającego ogniem 2-go bandytę, który zdołał zbiec do lasu i ukryć się w gęstwinie. Za 3-ma bandytami, którzy ostrzeliwując się uciekali w kierunku rzeki Tłoczewka – prawe skrzydło plutonu z inicjatywy d-cy plutonu kpr. Stanisz Józefa wszczęło natychmiastowy pościg, odcięło bandytom drogę ucieczki do Żochy Stare i zmusiło do ucieczki wyłącznie w kierunku błot, bandyta „Boberek” został zlikwidowany w rejonie zabudowań przez kpt. Morozowskiego i strz. Trzonkowskiego, bandyta „Rekin” ostrzelany przez kpt. Morozowskiego, st. strz. Uniejewskiego i strz. Borzeckiego został ranny, lecz zdołał wraz z rannym bandytą „Naspiukiem” (w stopniu st. sierżanta) zbiec za rzekę Tłoczewka i do lasu w kierunku folwarku Wyliny-Ruś (5413); w wyniku intensywnego pościgu ranny bandyta „Naspiuk”, który ostrzeliwał się – został zlikwidowany przez kpr. Kobus Zygmunta, st. strz. Szymańczyka i strz. Czechowski Zygmunta.

Patrol został całkowicie rozbity, w nierównej walce polegli plut. E. Tymiński „Ryś”, Tadeusz Porowski „Boberek”, K. Radziszewski „Marynarz” i Antoni Żochowski „Mars” („Naspiuk”). Przez pierścień okrążenia udało się przebić tylko rannemu sierż. S. Gontarczukowi „Rekinowi”. Nie był to jednak koniec pościgu i walki. Do akcji wkroczyła bowiem następna kompania KBW pod dowództwem por. Cygana, która wykorzystując psy, tropiła dalej uciekającego partyzanta. Zwiadowcy KBW zauważyli go w końcu w lesie pod folwarkiem Wyliny-Ruś. Doszło wówczas do kolejnego starcia, w efekcie którego zginął żołnierz KBW nazwiskiem Kruk. Sierż. „Rekin” zdołał ujść i tym razem, lecz wkrótce został ponownie osaczony w ogrodach pobliskiego majątku. W trakcie strzelaniny, jaka się wówczas wywiązała został śmiertelnie ranny.