Ostatni niezłomny – Józef Franczak ps. "Lalek" – część 1

OSTATNI
ŻOŁNIERZ NIEPODLEGŁEJ – Sierż. Józef Franczak ps. „Lalek” (1918-1963)

W małej wsi w
województwie lubelskim zginął jesienią 1963 roku podczas
obławy 45-letni Józef Franczak, poszukiwany listem gończym
były AK-owiec. Był ostatnim żołnierzem antykomunistycznego
podziemia. Z bronią w ręku ukrywał się dokładnie 24 lata.


Sierż. Józef Franczak ps. „Lalek” (zdjęcie przedwojenne).

To był niesamowity rok –
1963. W Dallas ginie John F. Kennedy. Walentina Tiereszkowa macha
ludzkości z orbity okołoziemskiej. Na osłodę imperialistom – The
Beatles nagrywają singiel „She Loves You”. A w Polsce? Na
całego trwa nasza mała stabilizacja. Rewelacyjny Zbigniew
Pietrzykowski po raz czwarty zostaje mistrzem Europy w boksie, a
Roman Zambrowski wylatuje z KC, co jest wyraźnym sygnałem, że
okres błędów i wypaczeń jest już za nami. Prawdziwe
rewelacje jednak czekają rodaków na odcinku kultury. W Warszawie odbywa się premiera „Jak
być kochaną” Wojciecha Hasa, Bohdan Łazuka bierze udział w
zdjęciach do filmu „Beata”, zaś rewelacyjny Zbigniew
Maklakiewicz występuje w aż czterech filmach.

No i jeszcze jedno. W
małej wsi koło Piask w województwie lubelskim ginie podczas
obławy 45-letni Józef Franczak, poszukiwany listem gończym
były AK-owiec. Dopiero niedawno, po ujawnieniu dokumentów
operacyjnych SB sprzed czterdziestu lat okazało się, że był
ostatnim polskim partyzantem. Z bronią w ręku ukrywał się
dokładnie 24 lata.

Grupa z pepeszą
80-letnia dziś siostra
Franczaka Czesława Kasprzak w pustym domu w Kolonii Kębłów
koło Lublina nie ma specjalnie dużo do roboty. Dziarska staruszka
opowiada dzieje swojej batalii z mszycami. Próbowały zeżreć
paprotki, ale im się nie udało. Nagle w jej błękitnych oczach
pojawiają się żywsze ogniki. – Nie, że mój brat, ale on od
Boga miał – wzdycha. – Był taki przystojny, jelegancki, cały
Józwa…
Elegancki? W dokumentach
lubelskiego IPN-u przetrwało kilka zdjęć Józefa Franczaka.
Na jednym z nich żołnierz jest ledwo widoczny. Zza pogięć i
przetarć pożółkłego papieru dostrzec można tylko wyraźne
oczy. Nad nimi łamie się fala modnego zaczesu. To przez tę fryzurę
i maniery eleganta dostał podczas okupacji mało dziarską ksywę –
„Laluś”. Przezwisko przylgnęło do niego na lata. Ale
były i inne. Zygmunt Libera „Babinicz”, partyzant z
Lubelszczyzny, nazywał go „Laleczką”. W jakichś
meldunkach figuruje także jako „Guściowa”. A gdy po
wojnie wyjechał do Sopotu, by rozpocząć nowe życie, zmienił
papiery na Józefa Bagińskiego.
Dwa kolejne zdjęcia
pochodzą z lata 1947 r. Byli Ak-owcy to dla władzy ludowej mordercy
z bandy. Na zdjęciach nie widać, by się tym przejmowali.
Zadowoleni, pewni siebie, uzbrojeni. Na jednej z fot „Lalek”
stoi z gołą klatą. Jakoś go to peszy. Wypręża się do przodu,
ale minę ma nie tęgą. Na następnym zdjęciu czwórka
partyzantów inscenizuje scenę zatrzymania szpiega. Gra go
właśnie „Laluś”. Chyba się śmieje, zaś pozostała
trójka mierzy do niego ze zdobycznej broni. Ktoś po lewej
stronie ma go na muszce pepeszy, Walenty Waśkiewicz „Strzała”
jakby wyszarpuje mu papiery, a Stanisław Kuchcewicz „Wiktor”
bierze tęgi zamach i za chwilę urwie mu głowę metalową kolbą.
Takie tam zabawy „zaplutych karłów reakcji”. Na
kolejnej fotografii „Laluś” stoi tyłem. W tyrolskim
kapelusiku filuternie przekrzywionym na boczek wygląda jak gajowy z
bajki o czerwonym kapturku. Do tego ten biały kołnierz a la
Słowacki. Kupa śmiechu.
Ale na zdjęciach jest
coś, co już nie bawi. Nad głowami golasów widać cyfry.
Służyły do identyfikacji. Zdjęcia pochodzą bowiem z archiwum
Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. „Resort”, jak na
UB mówi się do dziś w tych stronach, namierzył go w maju
1949 r. „Uskok” wysadził się granatem w oblężonym
bunkrze. Zostało po nim archiwum, w tym pisany po wojnie pamiętnik
i zdjęcia. Dzięki nim kontynuowano polowanie na byłych AK-owców.

Trzeci z lewej Józef Franczak ps. „Lalek” Zdjęcie zrobione prawdopodobnie w 1948 roku. Od lewej Walenty Waśkowicz „Strzala” d-ca patrolu w oddziale kpt. Brońskiego „Uskoka”, zginął w 1949 roku w walce z grupą operacyjną UB, Stanisław Kuchewicz „Wiktor” żołnierz NSZ ze zgrupownia mjr Pazderskiego „Szarego”, po rozbiciu przez NKWD, walczył w oddzialach sierż. Walewskiego „Zemsty” i Stefana Brzuszka „Boruty”, od 1947 r. d-ca patrolu kpt.”Uskoka”, zginął zastrzelony przez funkcjonariusza MO w 1953 roku, Józef Franczak ps. „Lalek”, czwarty z lewej Julian Kowalczyk „Cichy” zginał w walce z UB w 1951 r.

„Strzałę” z
pierwszego zdjęcia dopadli jeszcze w kwietniu ’49, „Wiktora”
dopiero w 1953 r. Niezidentyfikowany partyzant z pepeszą pewnie padł
w jednej z kilkudziesięciu innych potyczek. Do 1956 r. Lubelszczyzna
huczała od nocnych wystrzałów. Z czasem było ich coraz
mniej.
Aż ucichły zupełnie.
Obława trwała jednak dalej. Resort – krok po kroku – namierzał
ostatniego partyzanta w PRL-u. Ten wymykał się jak duch i powoli
zmieniał się w żywą legendę.

Byle nie do Ludowego
Wojska

Historia jego życia to
dzieje polowania. W tarapatach był od chwili napaści Niemiec na
Polskę. Ale do niewoli dostał się radzieckiej. Po kilku dniach był
już na wolności. Uciekł. Zapewne jak inni żołnierze „po
przejściach” wrócił w rodzinne strony. Od razu związał
się z powstającą konspiracją. Dokładnie tak samo zrobił Janusz
Brochwicz-Lewiński „Gryf”. Dziś ten 85-letni kombatant
opowiada: – Za dnia pracowaliśmy jako robotnicy, wieczorami szło
szkolenie, a potem nocami szliśmy na akcje. Już po roku każdy miał
kilka życiorysów. Ja byłem magazynierem, mechanikiem,
sprzedawałem węgiel. A po robocie wyrównywałem rachunki z
Niemcami. Rano znowu pokornie ładowałem węgiel. Po wpadce –
przeszedłem do partyzantki. Tam poznałem „Babinicza” i
„Lalusia”.
Józef Franczak
został dowódcą drużyny, a potem dowódcą plutonu w
III Rejonie Obwodu Lublin AK. Był jednym z 60 tysięcy takich jak on
konspiratorów na Lubelszczyźnie. Gdy w lipcu 1944 r. Armia
Czerwona przekroczyła Bug, rozpoczęła się tu długo oczekiwana
akcja „Burza”. Celem tej insurekcji było nie tyle
wypędzenie Niemców, ale uświadomienie władzom sowieckim, że
na wyzwolonych terenach gospodarzem są Polacy. Największe boje
toczyła 27. Wołyńska Dywizja AK. Zdobyła samodzielnie Lubartów,
Kock i Firlej. Wraz z innymi oddziałami oddała „na tacy”
wyzwolicielom z Armii Czerwonej kilkadziesiąt miast i miasteczek.
Doszło wtedy do
kontaktów AK z sowiecką i komunistyczną partyzantką.
Zdzisław Broński „Uskok”, przyszły dowódca
„Lalusia”, tak opisał w pamiętniku porucznika AL „Czarnego
Sępa”:
„Buty cokolwiek za duże, bo »rekwirowane «.
Z jednego zwisa onuca, na drugim sterczy zardzewiała ostroga. Polski
mundur za ciasny i dlatego niezapięty. Pas obciążony pistoletem,
granatami opadł poniżej brzucha. Na plecach dynda się mapnik
wyładowany słoniną, cebulą i chlebem. Na głowie on sobie
potrzebował włożyć oficerską rogatywkę, przy której otok
własnego pomysłu ozdobił czerwoną szmatą, a na szmacie przypiął
kwokę”.
25 lipca Sowieci
przystąpili do pierwszych aresztowań. Zostaje rozbrojona 27.
Dywizja, a pięć dni potem 9. Dywizja Piechoty AK. Powoli, z dnia na
dzień, z tygodnia na tydzień zaczynają się zapełniać
oczyszczone już z trupów (po niegdysiejszych niemieckich
gospodarzach) cele więzienia na lubelskim zamku i baraki na
Majdanku.
„Nie przychodziła mi
jeszcze wtedy do głowy myśl – notuje dalej „Uskok” – że
władze »demokratyczne « mogą potraktować mnie jako
przestępcę za to, że byłem dowódcą oddziału
partyzanckiego AK. Że wszystkie organizacje niekomunistyczne będą
traktowane jako »faszystowskie « i »prohitlerowskie
«. A więc wrogie wolności i demokracji!… Nie
przypuszczałem, że moje wysiłki w niesieniu pomocy Ojczyźnie będą
traktowane jako praca dla Hitlera”.

Franczak w sierpniu 1944
r. został wcielony do Ludowego Wojska. W Kąkolewnicy, gdzie
stacjonuje jego jednostka, jest świadkiem skazywania na śmierć
przez polowy sąd kolegów z AK. Zdezerterował z wojska w
styczniu 1945 r. i postanowił uciec do Szwecji. Podobno już miał
miejsce na statku, znał pewnego kapitana i była szansa, że
dostanie się na Bornholm. Na dworcu w Sopocie przez przypadek
zauważyła go jednak sąsiadka z rodzinnej wsi. Po powrocie do domu
opowiedziała o tym na lewo i prawo.
Wkrótce Franczak
zorientował się, że UB depcze mu po piętach. Na przełomie
1945/46 wrócił w rodzinne strony. Zaraz potem trafił pod
dowództwo legendarnego żołnierza – mjr. Hieronima
Dekutowskiego „Zapory”. I znowu partyzantka. Przystojny i
wysoki nie może opędzić się od kobiet. Ukrywa się, ale na razie
widzi w tym fantastyczną zabawę.
17 czerwca 1946 r. bawił
się na weselu w Chmielniku. Goście młodej pary – zupełnie
niepostrzeżenie – zostali okrążeni przez grupę operacyjną UB z
Lublina i aresztowani. Wśród weselników było więcej
wrogów Polski Ludowej. Nawyki z wojny jednak pomagają… Partyzanci
rozbrajają kilku konwojentów i uciekają. Przy okazji ginie
czterech funkcjonariuszy. Dwa miesiące później „Laluś”
znowu jest w opałach, kiedy do jego kwatery we wsi Bojanica wchodzi
milicja. Kolejne dwa trupy.
Gdy na początku 1947 r.
komunistyczne władze ogłosiły amnestię, przewidując, że
skorzysta z niej kilkanaście tysięcy osób w całym kraju –
ujawnia się 53 tysiące uzbrojonych żołnierzy. „Laluś”
nie.
Ale jest już ktoś, kto niedługo zacznie go do tego delikatnie
namawiać.

Ostatni niezłomny – Józef Franczak ps. „Lalek” – część 2>