Konferencja naukowa IPN

Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Warszawie serdecznie zaprasza na konferencję naukową „Walka zbrojna w programach organizacji podziemia niepodległościowego po 1944”.

Sesja odbędzie się 3 grudnia 2018 r. (poniedziałek) w Przystanku Historia Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki przy ul. Marszałkowskiej 21/25 w Warszawie.

Sympozjum będzie poświęcone problematyce akcji czynnej podejmowanej przez konspirację niepodległościową w okresie dyktatury komunistycznej. Po przypomnieniu koncepcji walki czynnej przyjętych w wojskowych strukturach Polskiego Państwa Podziemnego podczas okupacji niemieckiej zostanie omówiona „geografia” podziemia antykomunistycznego i zjawiska oraz mechanizmy jego funkcjonowania – swego rodzaju „koła zamachowe”, nadające mu dynamikę. Prelegenci scharakteryzują modele działań partyzanckich w latach 1944–1956. W kolejnych referatach będzie można zapoznać się z poszczególnymi kategoriami akcji zbrojnych – takimi jak uwalnianie więźniów, walki z grupami operacyjnymi sił komunistycznych, akcje ekspropriacyjne, zaopatrzeniowe, rozbrojeniowe i likwidacyjne, a także mające wymiar propagandowy. W kolejnych referatach zostaną przedstawione działania podziemia mające na celu utrzymanie porządku publicznego oraz zwalczanie przestępczości pospolitej i patologii we własnych szeregach, a także akcje szczególnie drastyczne, tj. o charakterze „pacyfikacyjnym”.

Konferencja organizowana jest przez Oddziałowe Biuro Badań Historycznych w ramach Centralnego Projekty Badawczego „Podziemie niepodległościowe w Polsce 1944–1956”.

TRZEBA PRZECZYTAĆ !!! (120)

Tomasz Greniuch
Chrystus za nas, my za Chrystusa. Historia Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII Śląskiego Okręgu Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem kpt. Henryka Flamego "Bartka"

(do książki dołączona jest płyta DVD z filmem "Ziemia przemówiła")
Fundacja Kwartalnika Wyklęci 2018, 768 s. (w tym 205 s. wkładka zdjęciowa), oprawa twarda, format: 165 x 235 mm.

Dr hab. Tomasz Panfil: Książka o Zgrupowaniu NSZ kpt. Henryka Flamego „Bartka” jest właśnie próbą policzenia, zawołania po imieniu tych, których komunistyczni oprawcy mordowali w mroku nocy, wrzucali do tajemnych dołów, zacierali ślady i pamięć. Książka ta to obowiązkowa lektura każdego, kto interesuje się dziejami polskiego podziemia niepodległościowego walczącego z niemieckim terrorem, a następnie komunistycznym zniewoleniem.

Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk: Legendarny oddział „Bartka” stał się tematem szeregu opracowań poświęconych antykomunistycznemu oporowi zbrojnemu w Polsce, w tym szczególnie podziemiu na Śląsku Cieszyńskim. Żadne z nich nie było jednak opracowaniem monograficznym, opisującym go w sposób całościowy. Pionierskiego – i co należy podkreślić – trudnego zadania opracowania pełnej historii Zgrupowania podjął się dr Tomasz Greniuch.

Prof. dr hab. Jan Żaryn: Szanowni Czytelnicy! Książka, którą państwo mają w swoich rękach, czytana przez mieszkańca Podbeskidzia wzmacnia tożsamość narodową, wpłynie na rozumienie tegoż dziedzictwa, któremu na imię – mała ojczyzna. Ci wszyscy, którzy nie utożsamiają się z dziejami Podbeskidzia, znajdą w niej nowe fakty pozwalające na coraz bogatsze zdefiniowanie fenomenu polskiego patriotyzmu. Bardzo się cieszę, że praca ta trafia na rynek, do polskich mieszkań i domów!

72. rocznica śmierci mjr. Żubryda

72. rocznica śmierci mjr. Antoniego Żubryda "Zucha"
…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Mjr Antoni Żubryd "Zuch"

72 lata temu, 24 października 1946 r., w lesie w pobliżu Malinówki (pow. brzozowski), agent UB Jerzy Vaulin strzałem w tył głowy podstępnie zamordował mjr. Antoniego Żubryda „Zucha”, dowódcę Samodzielnego Batalionu Operacyjnego NSZ „Zuch”,
jednego z największych antykomunistycznych oddziałów partyzanckich
działających na terenie ówczesnego województwa rzeszowskiego,
operującego w powiatach sanockim, brzozowskim i krośnieńskim w latach
1945-1946. Wraz z Żubrydem śmierć poniosła również jego żona Janina, będąca w ósmym miesiącu ciąży.

Oddział
„Żubryda” został ostatecznie rozbity przez pracowników Informacji
Wojskowej z 8 Dywizji Piechoty, którzy wprowadzili do oddziału własnych
ludzi. Dzięki nim 23 czerwca 1946 roku grupa ppor. Kazimierza Kocyłowskiego
(dowódca ochrony oddziału Żubryda) została otoczony przez 32. Pułk
Piechoty w rejonie Niebieszczan; do niewoli dostało się wówczas 21
partyzantów. Wcześniej, trzech schwytanych „żubrydowców” zostało na
przełomie maja i czerwca powieszonych w publicznych egzekucjach: dwóch
na stadionie piłkarskim „Wierchy” (Władysław Skwarc, Władysław Kudlik), a trzeci na rynku (Henryk Książek).
29
września 1946 roku Żubrydowi wraz z resztą oddziału udało się jeszcze
rozbić grupę operacyjną wojska, MO i UB z Sanoka – partyzanci ujęli i
rozstrzelali kilku milicjantów oraz aktywistę PPR biorącego udział w
obławie, jednak od tego czasu inicjatywę strategiczną na polu walki
przejęły komunistyczne siły bezpieczeństwa. W tych okolicznościach
Żubryd, zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, postanowił wraz z
żoną Janiną przedrzeć się do Austrii.

Janina Żubryd z d. Praczyńska ps. „Janek”

O zmierzchu 24 października 1946 roku Żubrydowie przybyli do Malinówki. Był wraz z nimi towarzysz broni Jerzy Vaulin ps. „Mar”.
Vaulin, były żołnierz AK, kilka miesięcy wcześniej zwerbowany przez UB
jako tajny współpracownik „Mewa” i skierowany do oddziału Żubryda.
Major
Żubryd pozostawił małżonkę i wraz z Vaulinem poszli sprawdzić dalszą
trasę przemarszu. Kiedy obaj weszli do lasu Vaulin niepostrzeżenie wyjął
z kabury swojego browninga – kal. 7,65 mm i strzałem w tył głowy zabił
Antoniego Żubryda. Chwilę potem podstępem zwabił w to samo miejsce
będącą w ósmym miesiącu ciąży Janinę Żubryd i ją również zamordował.
Następnego dnia UB zabrała ciała małżeństwa Żubrydów. Nigdy nie
odnaleziono miejsca ich pochówku.

Mjr
Antoni Żubryd "Zuch" – pośmiertne zdjęcie wykonane przez
UB.



Zdjęcie
wykonane przez UB. Ciała mjr. Antoniego Żubryda
"Zucha" i jego żony Janiny, zastrzelonych przez agenta UB Jerzego
Vaulina 24 X 1946 r.

GLORIA VICTIS !


Antoni Żubryd

Antoni Żubryd
urodził się 4 września 1918 roku w rodzinie robotniczej w Sanoku jako
syn Michała i Anny z d. Wołoszyn. W Sanoku ukończył Szkołę Męską nr 2
im. Króla Władysława Jagiełły. W 1933 r. rozpoczął naukę w Szkole
Podoficerów Piechoty dla Małoletnich Nr 2 w Śremie, którą ukończył w
1936 r., otrzymując przydział wojskowy do 40. Pułku Piechoty „Dzieci
Lwowskich”. Do 1939 r. dosłużył się stopnia sierżanta zawodowego. W
czasie wojny aresztowany przez Sowietów na granicznym Sanie, zgodził się
na współpracę z wywiadem sowieckim. Później aresztowany przez gestapo,
skazany na karę śmierci, zbiegł z miejsca egzekucji i powrócił do
Sanoka, gdzie ukrywał się aż do lata 1944 r., gdy po wejściu Sowietów
został zatrudniony w sanockim Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa
Publicznego na stanowisku oficera śledczego. Zajmował się głównie
volksdeutschami, konfidentami gestapo i członkami UPA. Będąc
funkcjonariuszem UB, utrzymywał też kontakty z ukrywającymi się
członkami podziemia antykomunistycznego.

Budynek byłego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Sanoku.

Zagrożony
dekonspiracją 8 czerwca 1945 r. zdezerterował z sanockiego PUBP i
skontaktował się ze znanymi sobie, ukrywającymi się członkami AK.
Pierwszą akcją, jaką wykonał już po "drugiej stronie barykady", była
likwidacja szefa sanockiego PUBP, Tadeusza Sieradzkiego. Stało się to 15
czerwca 1945 r.
Wykorzystując swoje wojskowe wykształcenie oraz
posiadane zdolności przywódcze, wkrótce podporządkował sobie drobne
grupy zbrojne działające w terenie, tworząc duży oddział zbrojny. W
skład oddziału weszły grupy Edmunda Sawczyna "Mundka", Mariana Skiby
"Ryszarda" i Stanisława Kossakowskiego "Ułana" – dezertera z KW MO w
Rzeszowie. Oddział ten stworzony był również z inspiracji działającego w
konspiracji Stronnictwa Narodowego. Na jednym z jego zebrań, w
obecności przedstawiciela SN z Krakowa, prezes Zarządu Powiatowego SN w
Sanoku Tadeusz Wojtowicz "Wilk" przyjął od dowódców poszczególnych grup
partyzanckich przysięgę. Dowódcą nowo powstałego oddziału został
Stanisław Surowiak "Ursus" (związany z NOW), a jego zastępcą Żubryd,
który faktycznie dowodził oddziałem, ponieważ Surowiak nie cieszył się
zaufaniem ze względu na swoje niejasne kontakty z UB.

W połowie
listopada 1945 r. na leśnej polanie między miejscowościami Raczkowa i
Końskie odbyła się odprawa wszystkich dowódców grup partyzanckich i ich
zastępców podległych Żubrydowi. Odprawę prowadził NN oficer w stopniu
kapitana, który przyjechał z Krakowa. W odprawie oprócz Żubryda brali
udział: Mieczysław Kocyłowski "Czarny", Kazimierz Kocyłowski "Wichura", Marian Skiba "Ryszard", Edmund Sawczyn "Mundek", Władysław Stefkowski "Rura",
NN "Marynarz", NN "Józek", Stanisław Kossakowski "Ułan", NN "Dąb". Na
tej odprawie oddział przyjął nazwę Samodzielny Batalion Operacyjny
Narodowych Sił Zbrojnych. Dowódcą został Żubryd, awansowany do stopnia
kapitana, a jego zastępcą mianowano Mieczysława Kocyłowskiego
"Czarnego", awansując go do stopnia podporucznika.
Wszystkie grupy
podległe Antoniemu Żubrydowi stały się kompaniami batalionu. Dowódcami
kompanii zostali: Kossakowski, Sawczyn i Skiba. Osobną grupą, składającą
się z kilku zaufanych partyzantów, którzy stanowili jednocześnie
ochronę Żubryda, dowodził on sam. Łączność między poszczególnymi
kompaniami zapewniała doskonale zorganizowana sieć łączników.
Poszczególne kompanie batalionu miały dość dużą swobodę działania i
decyzje o przeprowadzeniu akcji były podejmowane samodzielnie przez ich
dowódców, w zależności od sytuacji.

Ppor. Mieczysław Kocyłowski "Czarny", zastępca Żybryda.

Z
powyższego, oraz z relacji samych "żubrydowców", jasno wynika, że
oddział Antoniego Żubryda najprawdopodobniej został podporządkowany NSZ.
Niestety, jak dotychczas, nie natrafiono na żadne inne dokumenty, które
mogłyby to potwierdzić. Być może wynika to z tego, że, jak pisze Leszek
Żebrowski we wstępie do III t. "NSZ – dokumenty, struktury,
personalia": w okresie między lipcem a listopadem 1945 r. NSZ-ONR zostały rozbite aresztowaniami, a dowództwo zostało zdezorganizowane […]
natomiast istniejące oddziały partyzanckie posługujące się nazwą NSZ, w
znacznej mierze podlegały już NZW lub działały samodzielnie bez
łączności z dowództwem NSZ-ONR
i właśnie do tych ostatnich, jak
wszystko na to wskazuje, mógł należeć Samodzielny Batalion Operacyjny
NSZ pod dowództwem Antoniego Żubryda. Niewątpliwie oddział Żubryda
wpisywał się w nurt narodowego podziemia zbrojnego. Aresztowani
członkowie oddziału wymieniali następujące cele, o które walczyli:

  • Ażeby nie było w Polsce komunistów i wyniszczyć członków partii PPR.
  • Walczyć za Polskę demokratyczną, a nie żydowską i komunistyczną.
  • Walczyć za Polskę katolicką.
  • Walczyć z Bezpieczeństwem, bo tam są sami komuniści.
  • Walczyć o granice do roku 1939, za Lwów i Wilno.

Szacunkowo
liczebność oddziału można określić na 120-150 partyzantów. Miał on duże
wsparcie wśród miejscowej ludności, ponieważ bronił polskie wioski
przed napadami bojówek UPA. Oddział zwalczał przede wszystkim
funkcjonariuszy UB, likwidował gorliwych działaczy PPR oraz konfidentów
UB. Natomiast, wbrew temu, co przez lata twierdzono, między żołnierzami
"ludowego" Wojska Polskiego a "żubrydowcami" często dochodziło do
współpracy. Z wojska docierała do oddziału amunicja, w wojskowej
rusznikarni remontowano partyzancką broń, a oficerowie z 34. Pułku
Piechoty, który stacjonował w Sanoku, wielokrotnie spotykali się
towarzysko z "żubrydowcami". Doszło nawet do tego, że partyzanci
pomagali wojsku wysiedlać Morochów w kwietniu 1946 r.

Janina Żubryd z d.
Praczyńska, żona Antoniego Żubryda. Po zwolnieniu z aresztu UB stale
przebywała w oddziale męża. Zastrzelona wraz z mjr. Żubrydem przez
agenta UB Jerzego Vaulina 24 października 1946 w okolicach wsi Malinówka.

Najbardziej spektakularną akcję przeprowadzono 16 grudnia 1945 r., kiedy cały batalion pod dowództwem Żubryda zajął na przeszło pół dnia Korczynę,
obsadzając wszystkie ważniejsze urzędy. Z rąk "żubrydowców" zginęło
wielu funkcjonariuszy UB, a także dwóch wysokiej rangi oficerów
sowieckich służących w "ludowym" Wojsku Polskim: szef sztabu 8. Dywizji
Piechoty ppłk Teodor Rajewski oraz zastępca szefa wydziału wydziału
polityczno-wychowawczego wspomnianej dywizji, "enkawudzista", kpt.
Abraham Preminger.
Rozbicie
oddziału Żubryda stało się jednym z głównych zadań dla funkcjonariuszy
miejscowej "bezpieki". Starano się też zastraszyć miejscową ludność
poprzez zorganizowanie publicznych egzekucji ujętych partyzantów
Żubryda. 24 maja 1946 r. na stadionie miejskim w Sanoku, w obecności
młodzieży szkolnej, powieszono Władysława Kudlika i Władysława Skwarca, a 4 czerwca na sanockim rynku w ten sam sposób stracono chor. Henryka Książka.

Władysław
Skwarc "Krzew", żołnierz oddziału mjr. Żubryda. Powieszony wraz z
Władysławem Kudlikiem w publicznej egzekucji 24 maja 1946 r. na
stadionie miejskim w Sanoku.

Do samego oddziału udało
się też wprowadzić trzech agentów Informacji Wojskowej, m.in. "Zucha" i
"Bystrego", którzy przyczynili się do śmierci czterech "żubrydowców" i
rozbicia oddziału. Jednak Żubryd z grupą ok. 30 ludzi działał dalej na
terenie pow. Brzozów i Krosno.

Urodzony
8 IX 1941 r. syn Janiny i Antoniego Żubrydów – Janusz, w wieku 4 lat
aresztowany przez UB; spędził ponad 6 miesięcy w rzeszowskim więzieniu. O
koszmarze zgotowanym dziecku przez komunistów czytaj więcej:
Januszek Żubryd, lat 4 – najmłodszy więzień UB>

We
wrześniu 1946 r. w jego najbliższe otoczenie przeniknął agent UB Jerzy
Vaulin "Warszawiak". Vaulin był akowcem o pięknej konspiracyjnej karcie,
który dał się zwerbować UB i podjął się zlikwidowania Antoniego
Żubryda. Dokonał tego 24 października 1946 r. w lesie w pobliżu
Malinówki. Wraz z Żubrydem zginęła jego żona, Janina. Zamordowani
zostali strzałami w tył głowy. Vaulin do dziś uważa, że zamordowanie
Żubrydów było jego największym bojowym wyczynem. W 1999 r. sprawca
podwójnego morderstwa stanął przed sądem, jednak sprawa została
umorzona. Żołnierze Żubryda znajdowali się w kręgu zainteresowań UB, a
później SB aż do końca lat 80. i niewielu z nich dożyło czasów, kiedy
prawda o ich działalności powoli przestaje być "białą plamą" w naszej
najnowszej historii.

Pomnik w miejscu śmierci Antoniego i Janiny Żubrydów odsłonięty 28 X 2012 r. [zobacz relację i zdjęcia>]


Więcej na temat mjr. Antoniego Żubryda ps. "Zuch" czytaj:

Strona główna>
Prawa autorskie>

55. rocznica śmierci sierż. "Lalka"

55. rocznica śmierci sierż. Józefa Franczaka "Lalka"ostatniego żołnierza niepodległej Polski

…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Józef Franczak "Lalek" (1918-1963)

55 lat temu, 21 października 1963 roku, w obławie funkcjonariuszy SB (Służba Bezpieczeństwa) i ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej) we wsi Majdan Kozic Górnych na Lubelszczyźnie zginął Józef Franczak "Lalek", ostatni żołnierz niepodległej II Rzeczypospolitej. Jego siostry, dopiero 20 lat później mogły złożyć ciało [pozbawione przez komunistów głowy] w rodzinnym grobowcu.

Po wieloletnich poszukiwaniach, w styczniu 2015 r., śledczy z Instytutu Pamięci Narodowej odnaleźli czaszkę ostatniego
partyzanta podziemia niepodległościowego st. sierż. Józefa Franczaka ps. "Laluś", "Lalek"
w zbiorach
Uniwersytetu Medycznego w Lublinie
. To efekt śledztwa prowadzonego przez lubelski oddział Instytutu Pamięci Narodowej.

Siostra
Józefa Franczaka – Celina Mazur i jego syn Marek Franczak przy grobowcu
"Lalka" na cmentarzu w Piaskach (fot. Mariusz Kamiński, 2008).

Przez
lata utrzymywała się wersja, że "Lalka" zadenuncjował sąsiad – Wacław
Beć, u którego ukrywał się feralnego dnia. Tak myślała rodzina i
okoliczna ludność. To oskarżenie powielił i utrwalił na wiele lat Henryk
Pająk, m.in. w książce "Uskok kontra UB". Tymczasem obciążony został
niewinny człowiek!
Jak wynika z akt znajdujących się w IPN SB wydał
bezpiece TW "Michał" – Stanisław Mazur – stryjeczny brat Danuty Mazur
(narzeczonej "Lalka" i matki jego syna). Pozostawał poza podejrzeniami
właśnie dzięki opinii mieszkańców podlubelskich miejscowości, dla
których zdrajcą był Wacław Beć. Nie zmienił tego fakt, że 12 czerwca
1964 r. Sąd Wojewódzki w Lublinie skazał Becia na 5 lat więzienia za
współpracę z "Lalkiem".
Z bezpieką Stanisław Mazur współpracował
jeszcze długo po śmierci "Lalka". Trwała ona od przełomu 1962/63 r. do
11 maja 1967 r. TW "Michał" przekazywał m.in. informacje o nastrojach
ludności wsi, w których wcześniej ukrywał się Franczak i rozpracowywał
jego najbliższych współpracowników. To prawdopodobnie na podstawie
donosów Mazura aresztowano i osądzono Wacława Becia. Za kapowanie dostał
w sumie 12.050 zł, z tego prawie połowę – ok. 5000 zł za ustalenie
miejsca pobytu "Lalka"
w 1963 roku.

Odnowiony nagrobek sierż. Józefa Franczaka ps. "Lalek" na cmentarzu w Piaskach.

1963…
to był niesamowity rok. W Dallas ginie John F. Kennedy. Walentina
Tiereszkowa macha ludzkości z orbity okołoziemskiej. Na osłodę
imperialistom – The Beatles nagrywają singiel "She Loves You". A w
Polsce…? Na całego trwa nasza mała stabilizacja. Rewelacyjny Zbigniew
Pietrzykowski
po raz czwarty zostaje mistrzem Europy w boksie, a Roman
Zambrowski wylatuje z KC, co jest wyraźnym sygnałem, że okres błędów i
wypaczeń jest już za nami. Prawdziwe rewelacje jednak czekają rodaków na
odcinku kultury. Przy salwach spontanicznego śmiechu odbywa się w
Warszawie premiera "Jak być kochaną" Wojciecha Hasa, Bohdan Łazuka
bierze udział w zdjęciach do filmu "Beata", zaś rewelacyjny Zbigniew
Maklakiewicz występuje w aż czterech filmach.

No
i jeszcze jedno. W małej wsi koło Piask w województwie lubelskim ginie
podczas obławy 45-letni Józef Franczak, poszukiwany listem gończym były
AK-owiec. Ten ostatni polski partyzant z bronią w ręku przeciwstawiał
się komunistycznemu zniewoleniu dokładnie 24 lata.


Sierż. Józef Franczak "Laluś", "Lalek" był ostatnim partyzantem polskiego podziemia
niepodległościowego. Jego życiorys jest typowy dla wielu z pokolenia
Kolumbów. Urodził się w 1918 roku w małej podlubelskiej wiosce Majdan
Kozic Górnych
. Nie mając środków na dalsze kształcenie zgłosił się do
Szkoły Podoficerskiej Żandarmerii w Grudziądzu, a następnie służył w
Równem na Wołyniu. We wrześniu 1939 roku walczył z Sowietami, udało mu
się zbiec z niewoli i powrócić w rodzinne strony. W czasie okupacji
niemieckiej był żołnierzem ZWZ i AK, dowodził drużyną, a następnie
plutonem. Prowadził też zajęcia w konspiracyjnej szkole podoficerskiej.
Po wkroczeniu Armii Czerwonej znalazł się w szeregach organizowanego
przez komunistów "ludowego" WP. Stacjonował w Kąkolewnicy, gdzie Sąd
Polowy II Armii WP skazywał na kary śmierci byłych żołnierzy
AK. Prawdopodobnie w pierwszych miesiącach 1945 roku zdezerterował.
Początkowo ukrywał się w okolicach Łodzi, a następnie na Pomorzu.


Józef Franczak "Lalek"

Rozpoznany,
powrócił w rodzinne strony, ale tutaj już w czerwcu 1946 roku wpadł w
obławę grupy operacyjnej wojewódzkiego UB w Lublinie. Podczas transportu
uciekł wraz z dziewięcioma innymi aresztantami, zabijając m.in. trzech
funkcjonariuszy bezpieki. Na krótko dołączył do jednego z pododdziałów
zgrupowania mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory". Na początku 1947 roku zgłosił się do oddziału kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka".
Po akcji ujawnieniowej z wiosny 1947 roku został dowódcą jednego z
pododdziałów. Wraz ze swoimi partyzantami (było ich zazwyczaj od
czterech do sześciu) patrolował podległy mu teren na pograniczu powiatów
lubelskiego i krasnostawskiego; zbierali informacje dotyczące
aresztowań i operacji przeprowadzanych przez aparat represji, a także na
temat osób współpracujących z UB oraz najbardziej gorliwych
funkcjonariuszy UB i MO. Z powodu małej liczebności patroli działalność
zbrojna w owym czasie była znacznie ograniczona. Sprowadzała się do
zasadzek na małe patrole milicyjne, akcji ekspropriacyjnych oraz
wykonywania kar chłosty lub śmierci na konfidentach i aktywistach
komunistycznych. Patrole musiały ciągle uchodzić przed ścigającymi je
grupami operacyjnymi UB–KBW. Po stratach w zasadzce z maja 1948 roku
jego pododdział przestał istnieć. Z pięciu partyzantów poległo dwóch, a
dwóch zostało rannych (z których jeden zmarł). Bez szwanku wyszedł
jedynie "Laluś". W kolejną zasadzkę wpadł sam w Wigilię 1948 roku. W
czasie walki ranił jednego z milicjantów, sam też został ranny w brzuch.
Od tego czasu nie posiadał już zorganizowanego pododdziału zbrojnego,
ale utrzymywał łączność z kontynuującymi walkę zbrojną. Jego towarzysze
ginęli w walce lub wpadali w ręce UB w wyniku kombinacji operacyjnych.
Jemu nadal udawało się umykać przed tropiącymi go funkcjonariuszami UB,
niejednokrotnie dopisywało mu niesamowite szczęście.


1947
rok. Od lewej: Stanisław Kuchciewicz "Wiktor",
kpt. Zdzisław Broński "Uskok", Józef Franczak "Lalek", Walenty
Waśkowicz "Strzała".

"Lalek"
nie budował świetnie zamaskowanych bunkrów, aby przebywać w nich przez
wiele miesięcy. Był w ciągłym ruchu, często zmieniając kwatery. Jak
szacowali funkcjonariusze UB/SB, jego siatka współpracowników liczyła
około dwustu osób, co jest liczbą imponującą, tym bardziej że za
udzielanie pomocy tak "niebezpiecznemu bandycie" groził kilkuletni wyrok
więzienia. Franczak poważnie zastanawiał się nad skorzystaniem z
uchwalonej 27 kwietnia 1956 roku amnestii i powrotem do normalnego
życia. W rozmowie z jednym ze swoich współpracowników miał powiedzieć,
że gdyby miał gwarancję, że otrzymałby wyrok mniejszy niż 15 lat
więzienia, to zdecydowałby się na ujawnienie. Jednak po konsultacjach z
jednym z lubelskich adwokatów zrezygnował, bo ten miał mu wyjaśnić, że
za popełnione przez niego przestępstwa groziła mu kara dożywotniego
więzienia.

W rozmowach ze swoimi współpracownikami mówił, że w
najbliższym czasie w Polsce musi dojść do zmiany ustroju, a on zrobi
wszystko, aby do tego dotrwać. Pragnienie powrotu do normalnego życia
powodował związek z Danutą Mazur z Wygnanowic, z którego 11 stycznia
1958 roku urodził się syn Marek. Oboje podejmowali próby sformalizowania
swojego związku. Kończyły się one niepowodzeniem, gdyż księża,
obawiając się prowokacji SB, odmawiali udzielenia ślubu. Funkcjonariusze
UB/SB używali przeróżnych sposobów, aby go wytropić. Pozyskiwano
konfidentów, którzy z jednej strony mieli penetrować jego rodzinę i
środowisko pomocników, z drugiej próbowali ustalić jego kryjówkę. W
domach członków najbliższej rodziny "Lalusia" oraz jego najbliższych
współpracowników instalowano aparaturę podsłuchową; w zabudowaniach
sąsiadujących organizowane były tzw. zakryte punkty obserwacyjne, w
których dwóch – trzech funkcjonariuszy spędzało po kilka tygodni w
oczekiwaniu na pojawienie się "Lalusia". Bezskutecznie.

Na
początku 1963 roku funkcjonariuszom Wydziału III SB KW MO w Lublinie
udało się wyselekcjonować człowieka, który mógł przyczynić się do ujęcia
lub likwidacji "Lalusia". Był to Stanisław Mazur – bratanek ojca Danuty
Mazur, mieszkający wtedy w Lublinie. Na podstawie "materiałów
kompromitujących" oficerom  SB udało się go zwerbować jako tajnego
współpracownika; nadano mu ps. "Michał". Przez kolejne miesiące
dojeżdżał do Wygnanowic, spotykał się ze swoimi krewnymi, a jednocześnie
współpracownikami "Lalusia". Jako bliski krewny darzony był przez nich
zaufaniem. W sierpniu 1963 roku udało mu się spotkać z "Lalusiem". Przez
następne trzy miesiące SB przy pomocy TW "Michała" coraz bardziej
osaczała "Lalusia". 20 października 1963 roku agent wyposażony w
aparaturę podsłuchową spotkał się z Józefem Franczakiem. W okolicy oczekiwała
grupa likwidacyjna złożona z dziesięciu oficerów operacyjnych SB i 60
funkcjonariuszy ZOMO.
Akcja zakończyła się fiaskiem z powodu awarii
środków łączności posiadanych przez agenta, trudnych warunków terenowych
oraz wyznaczenia spotkania na wieczór. Następnego dnia rano TW "Michał"
przekazał swojemu oficerowi prowadzącemu, że poprzedniego dnia udało mu
się ustalić markę i numer rejestracyjny motocykla, którym "Laluś"
został przywieziony na spotkanie.

21 października 1963 roku
zorganizowano grupę operacyjną składającą się z dwóch oficerów SB i 35
funkcjonariuszy ZOMO, którą dowieziono w okolice wsi Majdan Kozic Górnych.
O godz. 15.45 zabudowania Wacława Becia – właściciela motocykla –
zostały okrążone. "Laluś" zauważywszy zbliżającą się obławę, próbował –
udając gospodarza – przejść przez linię obstawy. Gdy został wezwany do
zatrzymania się, wydobył pistolet, oddał kilka strzałów i zaczął
uciekać. Przebiegł ok. 300 metrów, po czym został śmiertelnie ranny i po
kilku minutach zmarł. W prosektorium Zakładu Medycyny Sądowej w
Lublinie przeprowadzono sekcję zwłok i pozbawiono je głowy, a następnie
złożono w bezimiennym grobie na cmentarzu komunalnym przy ul. Unickiej w Lublinie.
Dzięki pomocy pracownika cmentarza rodzinie udało się ustalić miejsce
pochówku. Dopiero w 1983 roku siostry "Lalusia" przeniosły prochy do
rodzinnego grobowca, na cmentarzu parafialnym w Piaskach.

21
października 1963 rok. Pośmiertne zdjęcie Józefa Franczaka, wykonane
przez SB po zastrzeleniu "Lalka" w Majdanie Kozic Górnych.


Wykonane przez SB pośmiertne zdjęcie Józefa Franczaka ps. "Lalek". Jak widać, ciało jeszcze w całości…

11
maja 2007 r. z inicjatywy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość Obszaru
Wschodniego w Lublinie oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa
odsłonięto w Piaskach pomnik Ostatniego Partyzanta RP – sierż. Józefa Franczaka ps. "Lalek".


Odsłonięty 11 maja 2007 r. w Piaskach pomnik w hołdzie ostatniemu żołnierzowi Rzeczypospolitej Polskiej, sierż. Józefowi Franczakowi ps. "Lalek".

21 października 2008 roku. Marek Franczak, syn „Lalusia”, przy pomniku ojca na cmentarzu w Piaskach.

17 marca 2008 r. Prezydent
Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński nadał Krzyż Komandorski z
Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, pośmiertnie, ostatniemu żołnierzowi
wyklętemu Józefowi Franczakowi ps. "Lalek"
.
Józef Franczak
odznaczony został za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej
Polskiej w 90. rocznicę swoich urodzin. Odznaczenie odebrał syn Marek
Franczak.

Ostatni Żołnierz Niepodległej Polski, który najdłużej walczył z bronią w ręku przeciwko komunistom, w końcu doczekał się należnego pochówku.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się 24 marca 2015 r. o godz. 10.00
Mszą świętą w Archikatedrze Lubelskiej pod przewodnictwem ks. Adama
Lewandowskiego, proboszcza Parafii Archikatedralnej. Następnie kondukt
przejechał na cmentarz w Piaskach, gdzie pochowano doczesne szczątki
Józefa Franczaka "Lalusia". Oprawę uroczystości zapewniła wojskowa
asysta honorowa z Dowództwa Garnizonu Warszawa.
Uroczystości pogrzebowe sierż. Józefa Franczaka "Lalka", Lublin, 24 marca 2015 r.


Nagrobek sierż. Józefa Franczaka "Lalka" na cmentarzu w Piaskach, 2018 r.

GLORIA VICTIS !!!

Więcej na temat życia i walki sierż. Józefa Franczaka "Lalka" czytaj:

Prawa autorskie>

65. rocznica śmierci kpt. "Huzara"

65. rocznica zamordowania kpt. Kazimierza Kamieńskiego "Huzara"

…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

65
lat temu, 11 października 1953 r., w białostockim więzieniu
komunistyczni bandyci zamordowali ostatniego dowódcę 6. Brygady
Wileńskiej AK, legendarnego kpt. Kazimierza Kamieńskiego "Huzara".

Kazimierz
Kamieński "Huzar" należał do najdłużej i najskuteczniej walczących
żołnierzy Polski Podziemnej. Do dziś jest dla mieszkańców Podlasia
legendą, a dla historyków symbolem pokolenia, które nie zawahało się
stawić opór obu najeźdźcom, przechodząc długą drogę od lokalnych
konspiracji niepodległościowych, poprzez ZWZ-AK, następnie struktury
poakowskie (AKO) i Zrzeszenie "WiN", by zakończyć swój szlak w szeregach
niezależnych organizacji poakowskich. Wojenne oraz powojenne dzieje
Kazimierza Kamieńskiego i jego podkomendnych to trzynaście lat
nieprzerwanej walki z obydwoma wrogami wolności Polski – z hitlerowskimi
Niemcami i z komunistami, zarówno z Sowietami, jak i z rodzimymi
zdrajcami Ojczyzny.

Kpt. Kazimierz Kamieński "Huzar" w wyniku prowokacji przygotowanej przez MBP – związanej ze sprawą tzw. V Komendy WiN
– został zwabiony podstępnie do Warszawy i tam 27 X 1952 r.
aresztowany. W końcu marca 1953 r. w dwóch pokazowych procesach w Łapach
i Ciechanowcu kpt. Kazimierza Kamieńskiego "Huzara" i jego pięciu
żołnierzy skazano na karę śmierci. Rada Państwa odmówiła skorzystania z
prawa łaski. Starannie wyreżyserowany proces stał się narzędziem
najbardziej brutalnej komunistycznej propagandy – żołnierzy Armii
Krajowej oskarżano w nim o współpracę z Niemcami, działanie z niskich
pobudek, itp. Te propagandowe kłamstwa powtarzali później, niemal do
czasów nam współczesnych, sprzedajni historycy, literaci i publicyści. 
Oprócz kpt. "Huzara", w dniach 22 IX i 11 X 1953 r., zamordowano również
pięciu jego żołnierzy. Byli to:

  • Mieczysław Grodzki  "Żubryd",
  • Wacław Zalewski "Zbyszek",
  • Kazimierz Parzonko "Zygmunt",
  • Kazimierz Radziszewski "Marynarz",
  • Józef Mościcki "Pantera".

Miejsce ich pochówku do dzisiaj pozostaje nieznane…

GLORIA VICTIS !


Od lewej: ppor. Witold Buczak "Ponury", kpt. Kazimierz Kamieński "Huzar", N.N.

Patrol oddziału "Huzara". Od lewej: Mieczysław Grodzki "Żubryd", Eugeniusz Tymiński "Ryś", Tadeusz Kryński "Rokita", Stanisław Gontarczuk "Rekin". Zdjęcie z 1950 r.

Podlasie,
prawdopodobnie 1950, żołnierze z oddziału kpt. Kazimierza Kamieńskiego
"Huzara", stoją od lewej: sierż. Lucjan Niemyjski "Krakus", 22 sierpnia
1952 otoczony przez GO UB-KBW popełnił samobójstwo, Józef Brzozowski
"Zbir", "Hanka", zginął latem 1952 w walce z KBW; Wacław Zalewski "Zbyszek", zamordowany 11 X 1953 r. w więzieniu w Białymstoku,
ppor. Witold Buczak "Ponury", zginął w walce z KBW 28 maja 1952 r.,  NN
"Jurek", Eugeniusz Welfel "Orzełek", zginął w walce z KBW 30 IX 1950 r.


Podlasie 1951 r., kadra oddziału "Huzara". Stoją od lewej: Kazimierz Jakubiak "Tygrys" († 10 V 1952), Eugeniusz Tymiński "Ryś" († 30 V 1951), Wacław Zalewski "Zbyszek" († 11 X 1953), Józef Mościcki "Pantera" († 22 IX 1953), siedzą od lewej: Kazimierz Parzonko "Zygmunt" († 22 IX 1953), Adam Ratyniec "Lampart" († 11 V 1952).

Żołnierze kpt. "Huzara". Chwila odpoczynku przy muzyce, od lewej: Kazimierz Parzonko „Zygmunt” († 22 IX 1953), Kazimierz Radziszewski „Marynarz” († 22 IX 1953) i NN.

Pierwszy z lewej: agent MBP wprowadzony w początkowej fazie rozgrywki z "Huzarem" – Janusz Terlikowski, były akowiec z Obwodu AK Bielsk Podlaski, a w 1952 r. TW "Rytel", "Ryglewski".

Marian Strużyński vel Reniak.
Zdrajca i agent UB wprowadzony do oddziału kpt. "Huzara", sprawca
aresztowań i śmierci wielu wybitnych żołnierzy Niepodległościowego
Podziemia, m.in. w 1949 r. oddziału "Wiarusy", skupiającego byłych żołnierzy mjr. Józefa Kurasia "Ognia", działający na Podhalu.



Kpt. Kazimierz Kamieński „Gryf", „Huzar",
ur. 8 I 1919 r. we wsi Markowo Wólka gm. Piekuty pow. Wysokie
Mazowieckie, w rodzinie pochodzenia drobnoszlacheckiego (jego ojciec
posiadał duże gospodarstwo i jednocześnie pełnił funkcję wójta tej
wioski). Ukończył Gimnazjum Handlowe w Wysokiem Mazowieckiem. Następnie
jako prymus ukończył 10-miesięczną szkołę podchorążych rezerwy
kawalerii, po czym skierowany został do Centrum Wyszkolenia Kawalerii w
Grudziądzu. Szkolenie zakończył uzyskując stopień kaprala podchorążego
rez. kawalerii. Otrzymał przydział do 9 psk (Dywizjon Osowiec). W
szeregach tej jednostki wziął udział w wojnie obronnej 1939 r.,
przechodząc jej cały szlak bojowy. Brał udział m.in. w walkach na
pograniczu z Prusami Wschodnimi, oraz w dalszych działaniach odwrotowych
– aż po Lubelszczyznę. Po dołączeniu do Grupy Operacyjnej "Polesie"
uczestniczył w ostatnich bitwach Września w rejonie Kocka jako konny
łącznik pomiędzy dowódcą 9 psk i dowódcą GO "Polesie" (podczas tej
służby zabito pod nim cztery konie, on sam odniósł tylko lekkie
kontuzje). Dostał się do niewoli niemieckiej, z której od razu zbiegł,
jeszcze w październiku 1939 r., i powrócił w rodzinne strony, na teren
okupacji sowieckiej. W konspiracji pracował od pierwszych tygodni 1940
r., początkowo w lokalnej organizacji Podlaski Batalion Śmierci (tzw.
Legion Podlaski). Zaprzysiężony w ZWZ-AK od maja 1940 r. Ścigany przez
NKWD, w 1940 r. znajdując się w sytuacji przymusowej miał ponoć zabić
dwóch funkcjonariuszy usiłujących go aresztować. W okresie okupacji
niemieckiej pełnił pod pseudonimem "Gryf" różne funkcje dowódcze w
Komendzie Obwodu ZWZ-AK Wysokie Mazowieckie (m.in. dowódcy plutonu
terenowego, szefa uzbrojenia i adiutanta KO). Wiosną 1944 r. dołączył do
lotnego oddziału Kedywu Obwodu Wysokie Mazowieckie dowodzonego wówczas
przez ppor. Romana Ostrowskiego "Wichra". Uczestniczył w akcjach
zbrojnych, m.in. w czerwcu 1943 r. w walce pod Lizą, w akcji pod
Szepietowem w maju 1944 r., w czerwcu 1944 r. w akcji na bagnie Podosie
(likwidacja bandy komunistyczno – rabunkowej) i w akcji "Burza" w lipcu
1944 r. Po lipcu 1944 r. szef samoobrony Obwodu AK-AKO-WiN Obwodu
Wysokie Mazowieckie.

Działalność
"po wyzwoleniu" rozpoczął późną jesienią 1944 r. z przydzielonym przez
Komendanta Obwodu czteroosobowym patrolem. Po kilku miesiącach miał już
spory oddział partyzancki w sile plutonu (podlegały mu też 4 rejonowe
grupy dyspozycyjne i partyzanckie). Wykonał kilkadziesiąt akcji przeciw
UBP, KBW, NKWD i ich agenturze. Awansowany do stopnia podporucznika (2
XI 1943 r.), porucznika (1 VI 1945 r.), w WiN przedstawiony do awansu na
kapitana (30 IV 1946 r.). Za męstwo i zasługi został odznaczony Krzyżem
Walecznych. W okresie amnestii lutowej 1947 r. dowodzony przez niego
oddział został rozformowany, zaś większość żołnierzy ujawniła się. Sam
nadal ukrywał się, wkrótce wokół niego skupiła się grupa byłych
żołnierzy AK – WiN ściganych przez UBP i zagrożonych aresztowaniem, co
pozwoliło na odbudowę oddziału partyzanckiego. W maju 1947 r.
podporządkował się por./kpt. "Młotowi", zaś dowodzona przez niego grupa
weszła na zasadach autonomicznych w skład 6 Brygady Wileńskiej AK. Po
śmierci "Młota" w czerwcu 1949 r. objął komendę nad pozostającymi w polu
patrolami 6. Brygady Wileńskiej AK.

O
poparciu jakim cieszył się wśród mieszkańców Podlasia świadczy fakt, że
utrzymał się w polu niemal do końca 1952 r. W wyniku prowokacji
przygotowanej przez MBP – związanej ze sprawą tzw. V Komendy WiN
– został zwabiony podstępnie do Warszawy i tam 27 X 1952 r.
aresztowany. 26 III 1953 r. skazany na karę śmierci przez WSR w
Warszawie w procesie pokazowym na sesji wyjazdowej w Łapach i 11 X 1953
stracony w więzieniu w Białymstoku (miejsce pochówku nieznane).

11
listopada 2007 r. Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie
kpt. Kazimierza Kamieńskiego "Huzara" Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia
Polski "Polonia Restituta".

18 listopada 2007 roku, z inicjatywy Fundacji "Pamiętamy", w centrum miasta Wysokie Mazowieckie odbyła się uroczystość odsłonięcia pomnika
upamiętniającego kpt. Kazimierza Kamieńskiego "Huzara" i jego żołnierzy
z oddziałów partyzanckich Obwodu AK-AKO-WiN Wysokie Mazowieckie oraz 6.
Brygady Wileńskiej AK poległych w latach 1944 – 1953.

Pomnik Fundacji "Pamiętamy" w Wysokiem Mazowieckiem upamiętniający kpt. Kazimierza Kamieńskiego "Huzara" i jego żołnierzy.

Zainteresowanych
historią walki kpt. "Huzara" i jego żołnierzy  zapraszam również do
pobrania i lektury publikacji  wydanej przez Fundację "Pamiętamy" – Kazimierz Krajewski, Tomasz Łabuszewski, KAZIMIERZ KAMIEŃSKI „HUZAR” – ostatni podlaski komendant 6 Brygady Wileńskiej AK i jego żołnierze 1939-1952 [kliknij w okładkę]>
Czytaj również:

Strona główna>
Prawa autorskie>

Z Zeszytów Historycznych WiN-u… (14)

Wraz z ukazaniem się kolejnego numeru periodyku "Zeszyty Historyczne WiN-u" nr 46, rok XXVI, grudzień 2017,
zapraszam do lektury fragmentu jednego z opublikowanych tam artykułów, opracowanych przez Jarosława  Piotra Ptaka, pt. "Boruta". Ślady agenturalnej przeszłości.

"Boruta". Ślady agenturalnej przeszłości
(opracował Jarosław Piotr Ptak)

Kpt. Franciszek Abraszewski "Boruta", inspektor Inspektoratu Lublin WiN, zdjęcie sygnalityczne wykonane przez UB w 1946 r.
Od lat w środowisku kombatantów i historyków lubelskiej konspiracji antykomunistycznej toczy się spór o to, kto wydał w ręce UB mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”. W 2001 r. na łamach 15 numeru „Zeszytów Historycznych WiN-u” Leszek Pietrzak postawił tezę, że za zdradą stać mogli informatorzy/agenci „Iskra” vel „Żmudzki” oraz „Lena” vel „Maria”1. Haniebna działalność obojga – Stanisława Wnuka i Heleny Natalii Moor – jako agentów bezpieki nie budzi wątpliwości. Czy jednak w sprawie fikcyjnego „przerzutu za granicę” mjr. „Zapory” rzeczywiście odegrali oni przypisywaną im rolę?
Jarosław Kopiński w swym tekście przywołuje zeznania Mikołaja Malinowskiego „Mikołaja”, z których wynika, że Dekutowski miał świadomość, że jego były zastępca (czyli S. Wnuk „Opal”) współpracuje z aparatem represji2. Z teczki pracy „Leny” wiadomo, że podejrzenia takie żywił najpóźniej od wiosny 1947 r. Świadczy o tym donos sporządzony przez Helę (najprawdopodobniej H. Moor podpisała się własnym imieniem) 31 III 1947 r., w którym czytamy: „Lis” rozmawiał z Zaporą o Opalu. – Zapora kategorycznie powiedział że więcej „Opala” widzieć u siebie nie chce, Że wydał już odpowiedni rozkaz, doszedł bowiem do wniosku, że Opal idzie na pasku U.B.3. Ostatnie spotkanie „Opala” z „Zaporą” miało miejsce w dniu wesela sanitariuszki Leokadii Szymczyk, najpóźniej na początku sierpnia 1947 r. (S. Wnuk datował je na koniec lipca lub początek sierpnia, natomiast M. Malinowski na lipiec). 8 III 1951 r. S. Wnuk zeznawał na ten temat: Jadąc z nimi [„Zaporą” i Władysławem Siłą-Nowickim „Stefanem” – przyp. J.P.P.] […] dowiedziałem się od „Zapory”, że on wyjeżdża razem z nieujawnionymi za granicę a wszelkie sprawy organizacyjne związane z jego wyjazdem [skreślono słowo: będzie – J.P.P.] załatwia inspektor „Boruta” i „Stefan”. O powyższym zameldowałem dnia następnego ówczesnemu Kierownikowi P.U.B.P. w Lublinie [Mikołajowi] Joszczukowi, a za kilka dni będąc w Lublinie opowiedziałem o tym kpt. [Mikołajowi] Lachowskiemu [naczelnikowi Wydziału III WUBP w Lublinie – J.P.P.]. O zdobyciu podobnych danych od „Zapory” miałem nastawienie od mjr. [Wincentego] Wojciusza [ówcześnie naczelnika Wydziału IV WUBP w Lublinie, który wcześniej pracował operacyjnie z „Opalem” – J.P.P.] i kpt. Lachowskiego4. Tak więc „Opal” doniósł na UB o planowanym wyjeździe. Należałoby oczekiwać, że w tej sytuacji winien otrzymać nastawienie, by zdobyć więcej informacji na ten temat – planowany termin, sposób i trasa wyjazdu, sprawa pozyskania fałszywych dokumentów itp. Uzyskanie takich informacji wymagałoby dalszych spotkań – dlaczego ich nie było? A może jego rola w tej sprawie się już zakończyła? Przecież bezpieka wiedziała, że „Zapora” podejrzewał swojego byłego zastępcę o współpracę agenturalną. Może posłużono się nim tylko po to, by skontrolować za jego pomocą lojalność innego agenta, jeszcze niesprawdzonego? Pomysł wykorzystania przerzutu za granicę do aresztowania Dekutowskiego nie był niczym nowym – pojawił się już w 1946 r. (zob. niżej). Czy w sytuacji, gdy ponownie pojawiła się szansa na jego realizację, wyznaczenie dalszych lub bardziej istotnych zadań agentowi już zdekonspirowanemu nie naraziłoby na szwank powodzenia całej kombinacji operacyjnej?
Wiadomo również, że „Lena” była zdekonspirowana. Przyczynił się do tego po swej udanej ucieczce ks. Aleksander Iwanicki „Achilles”. O swej dekonspiracji agentka sama poinformowała bezpiekę, m.in. prowadzącego ją zastępcę kierownika WUBP w Lublinie mjr. Bronisława Wróblewskiego w dniu 26 IV 1946 r.: Zaraz po wyjściu z Zamku [mowa o zwolnieniu z więzienia na Zamku Lubelskim – J.P.P.] „Orlik” [Robert Bijasiewicz – J.P.P.] odwiedził mnie, zaznaczając że przyszedł do mnie mimo ostrzeżenia, że ja pracuje w R.B. [Resorcie Bezpieczeństwa – J.P.P.] – zaznaczył że w to nie wierzy, że będzie ze mną szczery i.t.d. Inaczej tę sprawę przedstawiła w donosie z 1 kwietnia, jednakże także ten dokument potwierdza jej dekonspirację (zważywszy, że „Orlik” kontaktował się z „Leną” również w późniejszym okresie, za bliższą prawdy można uznać wersję z 26 kwietnia): […] żona Pawlika powiedziała że żekomo ja wspołpracuje z Bezpieczeństwem, to Orlik powiedział domnie że ja jestem już nie pewna5. Sam Pietrzak przyznał (pisząc o przełomie 1946/1947 r.), że prawdopodobnie w czasie spotkań „Leny” z Dekutowskim oraz jego ludźmi doszło do kolejnej dekonspiracji „Leny” – tym razem w oczach „Zapory”6. Stwierdzenie to jest mocno powściągliwe, biorąc pod uwagę informacje zawarte w teczce pracy „Leny”. Kierownik Sekcji 3 Wydziału III WUBP w Lublinie ppor. Jan Haponiuk 26 I 1954 r. pisał w planie pracy: W 1946 r. prowadzono z nia kombinacje do grasujacej bandy „Zapory” instalujac rzekomo osrodek dywersyjny ktory miał zamiar przerzucic ps. „Zapore” za granice. W tym celu nawiazała już „L” z „Zapora” kontakt bezposredni, lecz materiały podane przez nia chciano zdublowac w tym celu po jej materiałach został zawerbowany Z-ca „Zapory”, po werbunku gdy doszedł do „Zapory” zdekonspirował „Lene” przed „Zapora” ze pracuje z U.B. podajac argumenty ze sledztwa o czym wiedziała tylko „Lena” „Zapora” i jego Zastepca, w zwiazku z czym „Zapora” wydał na „L” wyrok z tego względu ze „L” mieszkała w Lublinie i do niego wiecej nie była wysyłana wyrok nie został dokonany7. Nie ma powodu, dla którego po blisko siedmiu latach w wewnętrznym ściśle tajnym dokumencie bezpieka miałaby zmyślać całą tę historię. Tym bardziej, że wiadomo z innych źródeł, że rzeczywiście wiosną 1946 r. Bijasiewicz przekonał Dekutowskiego do wyjazdu do Anglii. Bezpieka od początku wiedziała o tych zamierzeniach, gdyż „Orlik” poinformował o nich „Lenę”, a ta o tym doniosła. UB planował wykorzystać przerzut do aresztowania „Zapory”. W tym celu polecono Moor ustalić, kiedy Dekutowski wyjedzie do Warszawy. Plany te pokrzyżował wówczas inspektor lubelski WiN Franciszek Abraszewski „Boruta”, zakazując „Zaporze” wyjazdu8. W teczce pracy „Leny” znajdują się donosy dotyczące trzech osobistych spotkań agentki z „Zaporą” &#821
1; nie wykraczają one poza wiosnę 1946 r.9 Ponadto wbrew twierdzeniom Pietrzaka luka w doniesieniach „Leny” zachowanych w jej teczce pracy obejmuje nie tylko sierpień i wrzesień 1947 r. – ostatnie donosy z tego roku pochodzą z drugiej połowy marca. Co więcej – nic w jej teczkach personalnej i pracy nie wskazuje, by współpracowała z bezpieką od tamtej pory aż do chwili podjęcia jej ponownie na kontakt w 1951 r. Można więc postawić tezę, że donosów z sierpnia i września 1947 r. nie ma dlatego, że ich po prostu nie było10. […]

Strona główna>
Prawa autorskie>


1. L. Pietrzak, Kto wydał „Zaporę”?, „ZHW” 2001, nr 15, s. 284–286. Zob. też Idem, W ubeckiej matni, „Uważam Rze” 2013, nr 36(136), s. 53.
2. J. Kopiński, „Zapora” w sieci agentów, „Gazeta Polska” 2006, nr 25(674). Tekst ten zamieszczono również na blogu „Żołnierze Wyklęci. Zapomniani Bohaterowie”. http://www.podziemiezbrojne.pl/2006/10/Zapora-w-sieci-agentow-czesc-1.html (dostęp: 2 IX 2017 r.).
3. IPN Lu 0017/1206, t. 3, Teczka pracy informatora ps. „Lena” Heleny Moor [dalej: IPN Lu 0017/1206, t. 3], k. 130, [Doniesienie] Heli, 31 III [19]47 r., rkps. W komentarzu edytorskim w cytatach zachowano oryginalną pisownię, interpunkcję i podkreślenia.
4. IPN Lu 81/1299, Akta nadzoru prokuratorskiego sprawy przeciwko Stanisławowi Wnukowi [dalej: IPN Lu 81/1299], k. 64, Protokół przesłuchania podejrzanego S. Wnuka, Lublin-Zamek, 8 III 1951 r., druk, rkps (przesłuchiwał oficer śledczy WUBP w Lublinie Tadeusz Markowski). Por. treść zeznania z 16 XI 1950 r. na ten temat cytowanego przez J. Kopińskiego. IPN Lu 81/1299, k. 57v, Protokół przesłuchania podejrzanego M. Malinowskiego, Lublin, 6 III 1951 r., druk, rkps (przesłuchiwał oficer śledczy WUBP w Lublinie Tadeusz Markowski); J. Kopiński, „Zapora”…
5. IPN Lu 0017/1206, t. 3, k. 60, Agenturalne Doniesienie „Leny”, przyjęte przez mjr. B. Wróblewskiego, 26 IV [19]46 r., rkps (por. odpis donosu k. 158, gdzie zamiast skrótu „R.B.” wpisano „U.B.”); Ibidem, k. 54, Agenturalne doniesienie „Leny”, przyjęte przez kpt. Jana Ragiela, 1 IV [19]46 r., rkps; Ibidem, k. 87–88, Ag. Doniesienie „Leny”, przyjęte przez Piątkowskiego, 10 (?) X [19]46 r.; L. Pietrzak, Kto wydał…, s. 285.
6. L. Pietrzak, Kto wydał…, s. 285.
7. IPN Lu 0017/1206, t. 1, Teczka personalna informatora ps. „Lena” Heleny Moor, k. 52, Plan Pracy inf. ps. „Lena” Nr teczki 2215/48, Lublin, 26 I 1954 r. Podobną informację zawiera plan sporządzony w lipcu 1956 r. Ibidem, t. 4, Teczka pracy informatora ps. „Lena” Heleny Moor, k. 4, Plan pracy dla informatora „Lena”, Lublin, VII 1956 r.
8. Ibidem, t. 3, k. 65, Agenturalne doniesienie „Leny”, przyjęte przez J. Ragiela, 21 V 1946 r., rkps. Zob. też: Ibidem, k. 69, Agenturalne doniesienie „Leny”, przyjęte przez mjr. B. Wróblewskiego, b.d., rkps (wg odpisu donos został złożony 12 VI 1946 r., ibidem, k. 135); Ibidem, k. 73, [Agenturalne doniesienie „Leny”], b.d., rkps (jest to fragment donosu przyjętego przez mjr. B. Wróblewskiego 26 IV 1946 r. – zob. odpis, k. 159); Ibidem, k. 161–162, Agenturalne-Doniesienie „Leny”, przyjęte przez mjr. B. Wróblewskiego, 25 IV [19]46 r.; Ibidem, k. 164, Agenturalne doniesienie „Leny”, przyjęte przez kpt. J. Ragiela, 23 IV [19]46 r.
9. Ibidem, k. 32–33v, [Agenturalne doniesienie „Leny”], b.d. (dot. pierwszego zapoznawczego spotkania z H. Dekutowskim; brak informacji o tym kto przyjął donos); Ibidem, k. 52–53, Ag. Doniesienie „Leny”, przyjęte przez mjr. B. Wróblewskiego, 22 III [19]46 r., rkps (dot. spotkania prawdopodobnie w dniu 20 lub 21 marca); Ibidem, k. 131, Agenturalne doniesienie „Leny”, przyjęte przez kpt. J. Ragiela, 21 V 1946 r. (spotkanie miało miejsce prawdopodobnie przed 18 maja).
10. Zob. ibidem, k. 128, Ag. doniesienie „L[eny]”, przyjęte przez Piątkowskiego, 19 III [19]47 r. oraz cytowane już doniesienie Heli z 31 marca; L. Pietrzak, Kto wydał…, s. 285–286.

WARTO PRZECZYTAĆ… (119)

"Zeszyty Historyczne WiN-u" nr 46, rok XXVI, grudzień 2017 r.
Dostępny jest już nowy numer „Zeszytów Historycznych WiN-u” (nr 46, rok XXVI). W numerze polecam m.in. artykuły:
  • Dominika Panasiuka na temat niepodległościowego podziemia na Ziemi Chełmskiej (Rejon II chełmskiego obwodu AK-DSZ-WiN w latach 1944-1947. Struktura organizacyjna i działalność),
  • opis aktualnego stanu badań nad konspiracją wojenną na południowych Kresach II RP autorstwa Michała Wenklara (Okręgi Stanisławów i Tarnopol ZWZ-AK. Stan badań i postulaty badawcze),
  • studium przypadku Marcina Kasprzyckiego na temat działań komunistów wobec parafii w Kamionce Wielkiej ("Kamionka to robota władz a szczególnie służby bezpieczeństwa". Rola komunistycznej policji politycznej w działaniach dezintegracyjnych wobec Kościoła katolickiego na przykładzie parafii w Kamionce Wielkiej),
  • oraz przygotowane przez Jarosława Piotra Ptaka materiały dotyczące kontaktów z UB i SB Franciszka Abraszewskiego „Boruty” ("Boruta". Ślady agenturalnej przeszłości).
Najnowszy numer ZH WiN-u dostępny jest w cenie 30,00 zł; zamówienia można składać za pośrednictwem e-maila:

„Zeszyty Historyczne WiN-u” zindeksowane przez
Index Copernicus International

Z przyjemnością informuję, że „Zeszyty Historyczne WiN-u” zostały zindeksowane na liście czasopism naukowych ICI Journals Master List 2016. Zapraszamy do odwiedzenia zakładki z informacjami na temat naszego czasopisma!

Archiwalne numery już dostępne w wirtualnej czytelni!


W związku z dwudziestopięcioleciem ukazywania się
„Zeszytów Historycznych WiN-u”, postanowiliśmy stopniowo udostępniać
elektroniczne wersje wyczerpanych już numerów czasopisma. Będą one
sukcesywnie pojawiać się w naszej wirtualnej czytelni. Na początek
zamieszczamy pierwszy trzy numery Zeszytów, które ukazały się w 1992 i
1993 r. Życzymy wszystkim miłej lektury!


"Zeszyty Historyczne WiN-u"
są czasopismem poświęconym dziejom walki Polaków o niepodległość w
latach 1939-1989. Szczególne miejsce zajmuje na ich łamach zagadnienie
oporu zbrojnego z lat 1944/45-1956. Tematyce zmagań z totalitaryzmem
towarzyszy opis metod zwalczania polskich dążeń niepodległościowych
przez nazistowski i komunistyczny aparat terroru.

"Zeszyty Historyczne WiN-u"
powstały w 1992 r., ich pierwszym redaktorem naczelnym był wybitny
badacz wojennej konspiracji i dokumentalista Andrzej Zagórski. W 1994 r.
funkcję redaktora naczelnego przejął Janusz Kurtyka, sprawując ją do
tragicznej śmierci w katastrofie smoleńskiej w 2010 r.

18 grudnia 2015 r.
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego wydał komunikat w sprawie wykazu
czasopism naukowych. Z przyjemnością informujemy, że „Zeszyty Historyczne WiN-u” znalazły się w części B listy czasopism punktowanych MNiSW uzyskując 2 punkty.

Strona główna>
Prawa autorskie>

71. rocznica śmierci kpt. "Salwy"

71. rocznica śmierci kpt. Jana Dubaniowskiego "Salwy"
…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Jan Dubaniowski, zdjęcie z 1942 r. (archiwum rodzinne).

27 września 1947 roku, poległ w walce z obławą UB kpt. Jan Dubaniowski ps. „Salwa”,
dowódca oddziału partyzanckiego „Żandarmeria”, który  w latach
1945–1947 należał do najbardziej  aktywnych jednostek partyzanckich
antykomunistycznego podziemia w Krakowskiem. Faktycznie będąc oddziałem
poakowskim, od 1945 r. konsekwentnie uznawał swą przynależność do
Narodowych Sił Zbrojnych. Po śmierci dowódcy część jego żołnierzy
walczyła z komunistami do 1951 roku.


Kpt. Jan Dubaniowski "Salwa" (1912-1947)

Tegoroczne uroczystości rocznicowe odbyły się w dniach 15-16 września w Zakliczynie. Gościem honorowym był Zdzisław Gałat (na zdj. z lewej), młodszy brat Eugeniusza Gałata "Sępa", ostatniego zastępcy kpt. "Salwy".


Zdzisław Gałat został aresztowany 3 listopada 1947 r. Miał wówczas 15 lat i był uczniem gimnazjum im. Króla Kazimierza Wielkiego w Bochni. Funkcjonariusze bocheńskiego UB przyszli do szkoły i zabrali go w czasie zajęć lekcyjnych. 21 listopada 1947 r. po udanej akcji w Kłaju na podwórko PUBP w Bochni zajechał samochód ciężarowy, na którym przywieziono rannego ostatniego zastępcę kpt. Jana Dubaniowskiego "Salwy", Eugeniusza Gałata "Sępa", który miał przestrzelone kolano oraz zwłoki Zdzisława Koniecznego "Ryszarda". Ciało "Ryszarda" zrzucono z ciężarówki w błoto. Ubowcy mieli zwyczaj, że podchodzili i kopali leżące zwłoki "bandytów". Zdzisławowi Gałatowi wydano wiadro z zimną wodą i szmatę, aby obmył z krwi ciało zabitego. 
Z. Gałat został ponownie aresztowany, gdy 7 grudnia 1947 r., w kolejnej zasadzce w Kłaju, ujęto jeszcze jednego "Salwowca", Władysława Migdała "Ordona", który był kuzynem Gałatów. Towarzyszący "Ordonowi", Józef Garścia "Zryw" zastrzelił się podczas próby aresztowania. Przy Migdale znaleziono szkic budynku PUBP Bochnia. Partyzanci mieli podjąć próbę jego rozbicia. W toku przesłuchania ustalono jego autora. Był nim Zdzisław Gałat.
Bracia Gałatowie po raz ostatni widzieli się w więzieniu Montelupich w Krakowie. Jako że Eugeniusz Gałat "Sęp" miał amputowaną nogę, na egzekucję został wniesiony na plecach przez Władysława Migdała "Ordona". Obaj zostali zamordowani 11 maja 1948 r. i pochowani na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

(Na podstawie wspomnień Zdzisława Gałata, oprac. G. Gaweł)

Żołnierze oddziału kpt. Jana Dubaniowskiego "Salwy". Dowódca stoi w środku.

Kapitan Jan Dubaniowski "Salwa" jako jeden z nielicznych dowódców
antykomunistycznego podziemia posiada swój grób. Został pochowany na
cmentarzu parafialnym w Zakliczynie (w powiecie tarnowskim, woj. małopolskie).

Stary grób
kpt. Jana Dubaniowskiego "Salwy" na cmentarzu w Zakliczynie. Staraniem
rodziny został on zdemontowany i w 2015
roku został wybudowany i poświęcony
nowy nagrobek (zdjęcie poniżej).



Kpt. Jan Dubaniowski "Salwa", zdjęcie powojenne (archiwum rodzinne).




Grzegorz Gaweł
Kapitan Jan Dubaniowski "Salwa" 1912-1947

Wydawnictwo CB, Warszawa 2016, ss. 220, oprawa miękka, format  165×235.

Choć od śmierci kpt. Jana Dubaniowskiego "Salwy" mija już prawie 70 lat, to w dalszym ciągu pozostaje on postacią mało znaną. Wielu spośród dowódców niepodległościowego zrywu doczekało się należytego upamiętnienia w postaci rzetelnie udokumentowanych pozycji wydawniczych powstałych w Polsce po okresie transformacji ustrojowej. Szerokie zainteresowanie społeczne tą tematyką stanowi odpowiedni moment dla przywrócenie pamięci o J. Dubaniowskim, a niniejsza praca ma na celu wypełnić tę lukę. Dotychczasowe publikacje poświęcone tej postaci skupiają się na okresie powojennym, gdy ponownie stanął do walki, tym razem z komunistycznym zniewoleniem, organizując na ziemi bocheńskiej „Żandarmerię”, przekształconą następnie w stały oddział partyzancki pod nazwą „Salwa”, a następnie w grupę NSZ „Salwa”. O okresie działalności tego żołnierza w czasie okupacji niemieckiej oraz o latach wcześniejszych wiemy bardzo mało – tyle ile ujawnił sam kpt. J. Dubaniowski w swoim oświadczeniu. Na zawarte w tym dokumencie informacje powołują się wszyscy piszący na ten temat autorzy. Już z samych zawartych tam ogólnych danych wynika, że jest to żołnierz, którego losami warto zainteresować się szerzej. Fragmentaryczność wiedzy na ten temat skłania do podjęcia próby przedstawienia historii tego człowieka w całości, ze szczególnym uwzględnieniem jego bogatej służby. Książka ta zadedykowana jest nie tylko J. Dubaniowskiemu, ale też jego żołnierzom wywodzącym się z podkrakowskich wiosek, którzy jeszcze raz stanęli do walki o niepodległość Polski, wierni złożonej przysiędze.

(fragment wstępu)

Książka do nabycia m.in.:



Grzegorz Gaweł, Ziemowit Kalinowski
Do końca byli wierni Bogu i Ojczyźnie. Oddział kpt. Jana Dubaniowskiego i jego zaplecze. Relacje, zdjęcia i dokumenty
Wydawnictwo: Cinderella, Warszawa 2017, oprawa: miękka, ilość stron: 170, wymiar: 170×240 mm.
Niniejsza publikacja stanowi suplement do wydanej w 2015 roku pracy pt. Kapitan Jan Dubaniowski "Salwa" 1912-1947.
Po ukazaniu się książki zaczęły napływać nowe informacje, zdjęcia i
dokumenty, przede wszystkim od rodzin związanych z oddziałem "Salwy".

Skłoniło
to również autora do wyjazdów w teren, aby przeprowadzić rozmowy z tymi
osobami, zachować dla potomnych przechowywane przez nich pamiątki
rodzinne. Z ich opowieści wyłania się ponury obraz lat powojennych,
wszechwładzy komunistycznego aparatu represji. Mówili o tym zarówno
członkowie rodzin żołnierzy "Salwy", jak i ci, którzy partyzantom tylko
pomagali. Za okazanie najmniejszej "dobrowolnej czy wymuszonej" pomocy
spadały na ludzi najsurowsze represje. Aresztowano i bito w czasie
przesłuchania za to, że podali szklankę mleka, że przenocowali
partyzanta, ale i za to, że partyzant sam, nie pytając nikogo o
pozwolenie, nalał sobie wody ze studni do picia. Represjonowano za nie
dość szybkie powiadomienie organów bezpieczeństwa. Jeżeli ktoś się
wybronił, że udzielił pomocy pod przymusem przystawionego "do głowy
pistoletu", mógł czasami liczyć, że cała historia skończy się tylko na
pobiciu w czasie przesłuchania. Jeszcze okrutniej traktowana była
najbliższa rodzina. Komuniści stosowali zasadę odpowiedzialności
zbiorowej: często matka, ojciec, brat czy siostra trafiali do więzienia,
gdy ich syn lub brat, który był w partyzantce, pozostawał nieuchwytny.
Nawet przyprowadzenie księdza do spowiedzi ściganemu kończyło się
wyrokiem. Rozmówcy autora bardzo dobrze pamiętali nazwiska swoich
oprawców – Marian Koza czy Trybuś.
Autor dotarł do ostatnich żyjących
świadków wydarzeń, odnalazł w Centralnym Archiwum Wojskowym teczkę
personalną por. Jana Dubaniowskiego, od rodzin partyzantów uzyskał dotąd
nieznane zdjęcia i dokumenty.
Książka do nabycia m.in.:


Strona główna>
Prawa autorskie>

"Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba"

72. rocznica zamordowania Danuty Siedzikówny "Inki"

Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba… 
pożegnalne słowa "Inki"

72 lata temu, 28 sierpnia 1946 r., o godz. 6.15 w gdańskim więzieniu przy
ul. Kurkowej 12, komunistyczni oprawcy zamordowali siedemnastoletnią
sanitariuszkę 5 Brygady Wileńskiej AK Danutę Siedzikówną "Inkę".
Wraz z nią śmierć poniósł oficer wileńskiej AK ppor. Feliks Selmanowicz "Zagończyk".

Ppor. Feliks Selmanowicz "Zagończyk"

Umierali z okrzykiem „Jeszcze Polska nie zginęła!” i „Niech żyje
„Łupaszko”!”. „Inka” i  „Zagończyk” zostali zabici strzałem w głowę
przez dowódcę plutonu egzekucyjnego, ppor. Franciszka Sawickiego,
ponieważ strzały  z 10 pepesz plutonu mającego wykonać wyrok jedynie
drasnęły dziewczynę i poraniły jej towarzysza niedoli, choć żołnierze
strzelali z odległości trzech kroków. Wyrok śmierci był komunistyczną zbrodnią
sądową, a zarazem aktem zemsty i bezradności UB wobec niemożności
rozbicia oddziałów mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki".

„Inka”
została  aresztowana w Gdańsku rankiem 20 lipca 1946 r. Po bestialskim
śledztwie  3 sierpnia 1946 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał ją
na śmierć. „Inka” nie uległa namowom obrońcy z urzędu i nie podpisała
prośby o ułaskawienie; pismo podpisał jej obrońca. Bierut nie skorzystał
z prawa łaski. W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, krótko
przed śmiercią, napisała:

"Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba".


Danuta Siedzikówna "Inka"

Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 r. we wsi Guszczewina k. Narewki
w pow. Bielsk Podlaski. Była drugą córką leśnika Wacława Siedzika i
Eugenii z Tymińskich. W rodzinie żywe były polskie tradycje
patriotyczne. Ojciec w 1913 r., podczas studiów w Petersburgu, został
aresztowany przez władze carskie za udział w tajnej polskiej organizacji
młodzieżowej i zesłany w głąb Rosji, skąd do Polski wrócił dopiero w
1926 r. Babcia Helena  Tymińska spokrewniona była z rodziną Orzeszków,
znała dobrze Elizę Orzeszkową.
Świadomość rodzinnej przeszłości wywarła duży wpływ na ukształtowanie
osobowości i postawy przyszłej sanitariuszki. Do wojny rodzina Siedzików
mieszkała w leśniczówce w Olchówce pod Narewką, gdzie pracował ojciec
„Inki”. Danuta Siedzikówna była jedną z trojga rodzeństwa, miała młodszą
o trzy lata siostrę Irenę i o rok starszą Wiesławę. Do 1939 roku uczyła
się w szkole powszechnej w Olchówce, potem zaś w szkole sióstr
salezjanek w Różanym Stoku pod Grodnem. Dalszą naukę przerwała jej
wojna.

We wrześniu 1939 r. tereny rodzinne Danuty został zajęte
na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow przez Armię Czerwoną i znalazł się pod
okupacją sowiecką. Wacław Siedzik, podobnie jak wielu polskich leśników
uznanych przez władze komunistyczne za osoby szczególnie związane z
państwem polskim – a co za tym idzie – niebezpieczne, został w 1940 r.
aresztowany przez NKWD i wywieziony do kopalni złota na Syberii. Po
wybuchu w czerwcu 1941 r. wojny pomiędzy Związkiem Sowieckim i III
Rzeszą, został zwolniony z obozu i wraz z armią gen. Andersa znalazł się
na terenie Iranu. Tam, w Teheranie, sprawował funkcję komendanta obozu
dla polskich uchodźców cywilnych. Na skutek ciężkich przeżyć oraz z
powodu słabego zdrowia nadwątlonego dwukrotnym zesłaniem zmarł w Iranie,
wkrótce po opuszczeniu przez armię Andersa Rosji. Jego grób znajduje
się na cmentarzu polskim w Teheranie.

Po aresztowaniu Wacława
Siedzika przez NKWD, jego rodzina została usunięta przez władze
sowieckie z leśniczówki w Olchówce. Musiała zamieszkać w niedalekiej
Narewce, tutaj też zastał ją wybuch wojny niemiecko – sowieckiej.
Prawdopodobnie już wtedy matka „Inki”, Eugenia Siedzik, miała kontakty z
polską konspiracją niepodległościową. W lipcu 1941 r. Narewka znalazła
się pod okupacją niemiecką. Matka Danuty była aktywną uczestniczką Armii
Krajowej, należała do siatki terenowej AK na Podlasiu. Za udział w
konspiracji została aresztowana przez Niemców w listopadzie 1942 roku, a
25 listopada tegoż roku osadzona jako więzień polityczny w więzieniu  w
Białymstoku (figuruje pod poz. 843 na wykradzionej przez wywiadowczynię
AK liście  więźniów Gestapo z numerami akt sprawy 5321/42 i 48/42). Z
przekazywanych przez nią z więzienia grypsów wynikało, iż osoby, które
spowodowały jej aresztowanie należały do kolaborującego z Niemcami
komitetu białoruskiego z Narewki. Po ciężkim śledztwie i torturach
została zamordowana w połowie września 1943 r. w lesie pod
Białymstokiem. Danusia po raz ostatni widziała matkę w szpitalu
więziennym w Białymstoku strasznie zmasakrowaną. „Inka” miała wtedy
zaledwie piętnaście lat. Grobu zamordowanej matki nigdy nie odnalazła.

Danuta Siedzikówna (1928-1946)

Trzema
osieroconymi córkami małżeństwa Siedzików zaopiekowała się babcia,
matka ich ojca. Dwie starsze, Wiesława i Danuta, pomimo bardzo młodego
wieku, zostały zaprzysiężone jako żołnierze Armii Krajowej. Danuta
wstąpiła w szeregi konspiracji w grudniu 1943 r. i stała się żołnierzem
Armii Krajowej ośrodka Hajnówka-Białowieża. Praca konspiracyjna w tym
ośrodku prowadzona była w bardzo trudnych warunkach. Śmiertelne
zagrożenie stanowili tu nie tylko Niemcy, ale też i współpracujący z
nimi „aktywiści” białoruscy (którzy zadenuncjowali Gestapo wielu
polskich niepodległościowców) oraz uczestnicy komunistycznych
„jaczejek”, związanych z wrogą wobec Polski i Polaków partyzantką
sowiecką. Danuta Siedzikówna początkowo pełniła funkcję łączniczki na
terenie swego macierzystego ośrodka. Przeszła ogólne przeszkolenie
wojskowe, a także ukończyła kursy sanitarne. Do połowy 1945 r. mieszkała w Narewce i pracowała jako urzędniczka w
miejscowym nadleśnictwie.

W lipcu 1944 r. tereny powiatu Bielsk
Podlaski zostały zajęte przez nadciągającą ze wschodu Armię Sowiecką.
Biorące udział w akcji „Burza” oddziały AK atakujące wycofujących się
Niemców, były po ujawnieniu się wobec władz sowieckich rozbrajane, a ich
żołnierze wywożeni do obozów w głębi ZSRR. Pod koniec wojny do
oddziałów partyzanckich przedostali się konfidenci NKWD, których
zadaniem było rozpracowanie armii podziemnej. Na podstawie zebranych
informacji już po rozformowaniu oddziałów nastąpiły aresztowania. 6
czerwca 1945 r. również „Inkę” zatrzymano razem ze wszystkimi
pracownikami nadleśnictwa za współpracę z niepodległościowym podziemiem.
W czasie transportu do siedziby UBP w Białymstoku została wraz z grupą
uwięzionych odbita przez patrol 5 Brygady Wileńskiej AK (podległej w tym
czasie Komendzie Okręgu Białostockiego AK), dowodzony przez Stanisława
Wołoncieja „Konusa”. Pod opieką Wacława Beynara „Orszaka” uwolnieni
dotarli do miejsca postoju Brygady, dowodzonej przez mjr. Zygmunta
Szendzielarza „Łupaszkę”
w miejscowości Śpieszyn. W oddziale rozpoczęła
służbę sanitariuszki pod pseudonimem „Inka”. Walczyła w szwadronach por.
Jana Mazura „Piasta”, a następnie por. Mariana Plucińskiego
„Mścisława”. We wrześniu 1945 r., po rozwiązaniu Brygady na okres
zimowy, wyjechała do Olsztyna. Niedługo później UB aresztowało siostrę
„Inki” Wiesławę, która szybko zorientowała się, że chodziło im o Dankę.
Aresztowana miała to szczęście, że trafiła na funkcjonariusza UB,
któremu kiedyś wyświadczyła niecodzienną przysługę. Była świadkiem na
jego tajnym ślubie kościelnym. To uratowało ją przed biciem i
prawdopodobnie przyczyniło się do jej zwolnienia. Jednak po zwolnieniu
Wiesława zauważyła, że jest śledzona, dlatego przekazała Dance
informację, by ta trzymała się jak najdalej od rodziny. Z pomocą
przyszedł przyjaciel ojca i ojciec chrzestny Danki, Stefan Obuchowicz.
Wyrobił jej fałszywe papiery na swoje nazwisko i załatwił pracę
kancelistki w leśnictwie Miłomłyn koło Ostródy.

4
szwadron 5 Brygady Wileńskiej AK. Ostatni rząd od prawej: Danuta
Siedzikówna "Inka", Jerzy Lejkowski "Szpagat", por. Marian Pluciński
"Mścisław", ppor. Henryk Wieliczko „Lufa”, NN, Jerzy Fijałkowski
"Stylowy", w pierwszym rzędzie od lewej drugi Witold Goldzisz "Radio",
trzeci Zdzisław Badocha "Żelazny".

W styczniu 1946 r., po
wznowieniu działalności Brygady (podporządkowanej w tym okresie 
Eksterytorialnemu Okręgowi Wileńskiemu AK), „Inka” podjęła służbę w
szwadronie ppor. Zdzisława Badochy „Żelaznego”,
w którym również pełniła funkcję sanitariuszki. Wykonywała też zadania
łączniczki i kurierki, wyjeżdżając na odległe nieraz punkty kontaktowe.
Na co dzień, jak wszyscy partyzanci, chodziła w mundurze Wojska
Polskiego. Cieszyła się dużym zaufaniem dowódców, a także uznaniem i
przyjaźnią kolegów. Tak wspominał „Inkę” sierż. Olgierd Christa „Leszek”, jeden z jej ówczesnych przełożonych:

„Była
bardzo lubiana za swoją skromność, a jednocześnie hart i pogodę ducha.
Znosiła trudy z równą chłopcom, a niekiedy bardziej zadziwiającą
wytrzymałością, szczególnie psychiczną. Raz tylko prosiła w czasie
powrotu znad Wisły, by ktoś przejął jedną z jej ciężkich toreb.
Maszerowaliśmy prawie półbiegiem ze względu na odległe miejsce postoju, a
ją właśnie gnębił brak formy”.
Danusia
uczestniczyła jako sanitariuszka w walkach szwadronu z grupami
operacyjnymi UB, MO i KBW. Warto wspomnieć, że podczas akcji bojowych
udzielała pomocy sanitarnej nie tylko rannym partyzantom, ale również
rannym milicjantom, na co istnieją liczne zeznania i świadkowie.

Kadra
5 Brygady Wileńskiej AK, rok 1945. Stoją od lewej: ppor.cz.w. Henryk
Wieliczko "Lufa", zamordowany 14 marca 1949 r. na Zamku Lubelskim, por.
Marian Pluciński "Mścisław", zamordowany 28 czerwca 1946 r. w
białostockim więzieniu, mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka", zamordowany
8 lutego 1951 r. na Mokotowie, wachm. Jerzy Lejkowski "Szpagat", ppor.
Zdzisław Badocha "Żelazny", poległ w walce z UB 26 czerwca 1946 r. w
Czerninie koło Sztumu
.

Podczas jednej z potyczek z
funkcjonariuszami UB w czerwcu 1946 roku został ranny ppor. „Żelazny”.
Pozostawiony na konspiracyjnej kwaterze w majątku w Czerninie, poległ 26
czerwca 1946 roku w walce z bronią w ręku, osaczony przez komunistyczną
grupę operacyjną. Sierż. „Leszek”, okresowo dowodzący szwadronem, który
„odskoczył” w Bory Tucholskie, nie wiedząc o śmierci „Żelaznego” wysłał
„Inkę” w dniu 13 lipca 1946 roku do Gdańska, z zadaniem nawiązania
kontaktu z porucznikiem, a także zakupu niezbędnych lekarstw i środków
medycznych. Tak  Olgierd Christa wspominał „Inkę” w dniu wyjazdu:

„To
była bardzo skromna dziewczyna. Była bardzo obowiązkowa. Nie pamiętam,
by się kiedykolwiek skarżyła, choć nie brakowało długich, forsownych
marszów.  W lipcu wysłałem ją  do Gdańska po medykamenty dla oddziału.
Kiedy stanęła przede mną, żeby zameldować gotowość wyjazdu, spojrzałem
zdziwiony, jakbym ujrzał kogoś nieznanego. Była zawsze ubrana w wojskowy
uniform i w wojskowe buty. Teraz stała przede mną smukła, uśmiechnięta,
ładna dziewczyna, w pożyczonej gdzieś na wsi letniej sukience”.
Niestety,
„Leszek” nie wiedział, że zadanie jakim obarcza dziewczynę jest już
nieaktualne, ale nie miał też świadomości, że jedna z łączniczek
cieszących się zaufaniem dowództwa – Regina Żylińska-Mordas ps.
„Regina”, podjęła współpracę z UB i wydała szereg punktów kontaktowych 5
Brygady Wileńskiej. Gdy „Inka” nocą 19/20 lipca 1946 r. zjawiła się w
mieszkaniu sióstr Mikołajewskich przy ul. Wróblewskiego we Wrzeszczu,
stanowiącym jeden z takich punktów, prawdopodobnie była już śledzona
przez UB. Następnego dnia o świcie do mieszkania wpadli funkcjonariusze
UB i aresztowali osoby tam przebywające.

Żołnierze
4 Szwadronu 5 Brygady Wileńskiej AK, w górnym rzędzie od lewej: por.
Marian Pluciński "Mścisław", plut. Henryk Wieliczko "Lufa", NN, plut.
Zdzisław Badocha "Żelazny"
, środkowy rząd: plut. Jerzy Lejkowski
"Szpagat", kpr. Zbigniew Fijałkowski "Pędzel", NN, na dole: Danuta
Siedzikówna "Inka", NN "Beduin", Leonard Mikulski "Sęp", NN;
Białostocczyzna 1945 r.

Danuta Siedzikówna „Inka” przeszła
przez bardzo ciężkie i brutalne śledztwo prowadzone w Wojewódzkim
Urzędzie Bezpieczeństwa w Gdańsku. Krzysztof Wójcik w artykule
poświęconym „Ince” pisał:

„Dokładnie
nie wiadomo, jak dziewczyna była traktowana podczas śledztwa. Do dziś
zachowały się tylko relacje pośrednie. Strażniczka o imieniu Sabina
mówiła, że „Inka” była bita i poniżana podczas śledztwa […]. Potem
miał się odbyć pokazowy proces. Jeszcze przed wydaniem wyroku
wiedzieliśmy, że będzie rozstrzelana – mówi były pracownik więzienia
przy Kurkowej. – Władza ludowa nie miała pobłażania dla bandytów od
„Łupaszki”.”
31 lipca 1946 r., w dniu najdłuższego
przesłuchania „Inki”, prokurator podpisał skierowanie jej sprawy do
Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku, gdzie została rozpatrzona w trybie
doraźnym. Akt oskarżenia podpisał oficer śledczy UB z Gdańska Andrzej
Stawicki. Rozprawa odbyła się 3 sierpnia 1946 r. w gdańskim więzieniu
przy ul. Nowe Ogrody. Najważniejszymi zarzutami postawionymi „Ince”
były: udział w akcji w Starej Kiszewie
oraz walkach koło Podjazdów i w Tulicach. W tym ostatnim przypadku
zarzucano jej wydanie rozkazu rozstrzelania dwóch wziętych do niewoli
funkcjonariuszy UB. Były to kompletnie absurdalne zarzuty, gdyż
sanitariuszka po prostu nie mogła wydać takiego polecenia żołnierzom;
nawiasem mówiąc zajęta była udzielaniem w tym czasie pomocy rannym.
Niestety, obciążyli ją fałszywymi zeznaniami milicjanci i ubecy, ludzie,
którym partyzanci darowali życie. Niezgodne z prawdą zeznania złożyli:
pracownik UB ze Sztumu Eugeniusz Adamski i milicjant Franciszek Babicki.
Z kolei Longin Ratajczyk, milicjant uczestniczący w potyczce koło wsi
Podjazdy twierdził, że „Inka” strzelała do niego z pistoletu, co również
było nieprawdą. Można jedynie domyślać się, że milicjanci kłamali na
polecenie UB. Jedynie ranny pod Tulicami funkcjonariusz MO Mieczysław
Mazur zeznał, iż sanitariuszka „Inka” dała mu opatrunek i nie
potwierdził kłamstw swoich kolegów. Ni emiało to jednak żadnego
znaczenia. Sąd skazał dziewczynę na karę śmierci. Sędziowie wydający ów
wyrok, mieli pełną świadomość, że orzekają taką karę wobec osoby
niepełnoletniej, bowiem informacja, iż „Inka” nie miała jeszcze
skończonych 18 lat, odnotowana została w uzasadnieniu wyroku.

Danuta
Siedzikówna nie uległa namowom obrońcy z urzędu i nie podpisała się pod
pismem do Bieruta o ułaskawienie. Pismo zredagowane w pierwszej osobie
(„Ja, Danuta Siedzikówna…”) podpisał jej obrońca podkreślając, iż
„Inka” jest sierotą, matka zginęła z rąk Niemców, zaś ojciec zaginął
wywieziony na wschód. Skład sędziowski zaopiniował prośbę negatywnie.
Nie miała ona i tak żadnego znaczenia, nikt nie zmierzał traktować jej
poważnie – wyrok bowiem wykonano, nim do Gdańska dotarła odmowna
odpowiedź Bieruta. Okoliczność, że w dniu wydania wyroku śmierci, jak i w
dniu jego wykonania „Inka” nie miała skończonych 18 lat w ogóle nie
została wzięta pod uwagę. W przesłanym siostrom Halinie i Jadwidze
Mikołajewskim z Gdańska grypsie z więzienia Danka napisała:

„Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”.
Zdanie
to należy tłumaczyć nie tylko odmową podpisania prośby o ułaskawienie,
lecz także przebiegiem śledztwa, podczas którego poza pseudonimami
kolegów niczego nie ujawniła, a ubowcom nie udało się nawet wydobyć od
niej informacji, na jakiej stacji kolejowej zaplanowano spotkanie z
kurierem, który miał ją z powrotem doprowadzić do oddziału.

Protokół wykonania wyroku śmierci na Danucie Siedzikównej "Ince".

Danuta
Siedzikówna „Inka” została rozstrzelana rankiem 28 sierpnia 1946 r., o
godz. 6.15, wraz ze skazanym na śmierć oficerem 5 Brygady Wileńskiej  AK
– ppor. Feliksem Selmanowiczem "Zagończykiem",
dowódcą pięcioosobowego samodzielnego patrolu bojowo-dywersyjnego na
okręg gdańsko-olsztyński, który zdobywał środki na działalność
organizacyjną. Dwójka skazańców do końca zachowała postawę godną
żołnierzy Armii Krajowej. Przed śmiercią wykrzyknęli „Niech żyje
Polska!”. Dziesięciu żołnierzy ze specjalnej jednostki KBW w Gdańsku
oddało niecelne strzały. „Inka” i ppor. „Zagończyk” zostali zamordowani
strzałami w głowę przez dowódcę plutonu egzekucyjnego ppor. Franciszka
Sawickiego.

Ppor. Feliks Selmanowicz „Zagończyk”, zdjęcie wykonane przez UB w Gdańsku.

Przebieg
egzekucji znany jest ze szczegółowych relacji złożonych w gdańskim
oddziale IPN przez dwóch świadków: ks. Mariana Prusaka, który spowiadał
oboje skazańców i był przy nich do końca oraz ówczesnego zastępcy
naczelnika więzienia w Gdańsku Alojzego Nowickiego, który zeznał, że „do
„Inki” strzelało 10 żołnierzy, każdy miał 10 sztuk amunicji w bębnie
pepeszy. Wobec niepowodzenia egzekucji, choć wystrzelono 100 kul z
odległości kilku kroków, do słaniającej się dziewczyny podszedł oficer
UB i z bliska strzelił jej w głowę. Zanim to zrobił, „Inka” zdążyła
jeszcze krzyknąć: „Niech żyje „Łupaszko!”.”

Mimo że miejsce
pochówku „Inki” zostało przez UB utajnione, jednak nawet po śmierci
niewinna sanitariuszka stanowiła duże zagrożenie dla komunistów. Jeszcze
w 1969 roku ukazała się książka Jana Babczenki, byłego szefa UB w
Kościerzynie i dziennikarza Rajmunda Bolduana „Front bez okopów”, w
której autorzy napisali, że sanitariuszka „Łupaszki”, mordowała
funkcjonariuszy UB. Dla większego efektu „Inkę” przedstawiono, jako
„kruczoczarną” i „krępą” kobietę ze „szramą na twarzy”, biegającą z
pistoletem błyszczącym złowrogo „oksydowaną stalą”, strzelającą z
„sadystycznym uśmiechem” do funkcjonariuszy UB.


Kłamliwa książka Jana Babczenki, byłego szefa UB w Kościerzynie i dziennikarza Rajmunda Bolduana „Front bez okopów”.

W
rzeczywistości siedemnastoletnia Danusia Siedzikówna była szczupłą
szatynką i do nikogo podczas partyzanckich akcji nigdy nie strzelała. 
Dzięki takim propagandowym paszkwilom do dziś w niektórych kręgach
polskiego społeczeństwa funkcjonują fałszywe wyobrażenia o polskich
partyzantach z okresu drugiej konspiracji.
 
Po latach Sąd
niepodległej Rzeczypospolitej uznał wyrok komunistów z 1946 roku za
zbrodnię sądową. 10 czerwca 1991 roku wyrokiem Sądu Okręgowego w Gdańsku
Danuta Siedzikówna została zrehabilitowana, Sąd uznał, że poniosła
śmierć za działalność na rzecz niepodległego państwa polskiego.


Symboliczne groby "Inki" i ppor. "Zagończyka" na cmentarzu garnizonowym przy ul. Giełguda w Gdańsku.

11
listopada 2006 r. „Inka” została pośmiertnie odznaczona przez
Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia
Polski Polonia Restituta. Danuta Siedzikówna „Inka” ma symboliczny grób
na cmentarzu garnizonowym przy ul. Giełguda w Gdańsku, a także pomnik w
Narewce, ufundowany w 2007 r. staraniem Fundacji „Pamiętamy”. Ma również
tablicę pamiątkową w bazylice NMP w Gdańsku oraz kamienny obelisk w
Sopocie, w parku jej imienia. 16 września 2012 r. w krakowskim
Patriotycznym Parku Jordana został odsłonięty kolejny (zapewne nie
ostatni) pomnik Danuty Siedzikowny "Inki", której imieniem z roku na rok
nazywanych jest coraz więcej miejsc w Polsce.


Pomnik w hołdzie Danucie Siedzikównej "Ince", przy ulicy Armii Krajowej w Sopocie, w parku jej imienia.

"Inka"
została zamordowana strzałem w głowę 28 sierpnia 1946 r. Jej ciało
wrzucone do drewnianej skrzyni, przez lata spoczywało w bezimiennym
grobie.

68 lat
później, 12 września 2014 r. na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku, po
wieloletnim śledztwie wydobyto szczątki osób, które miały przestrzelone
czaszki
. Znajdowały się one w czterech drewnianych skrzyniach bez
wieka, zakopanych na głębokości ok. 40 cm tuż przy cmentarnym chodniku.

W
dniu 1 marca 2015 r. IPN ogłosił, że szczątki bohaterskiej
sanitariuszki 5. Brygady Wileńskiej – Danuty Siedzikówny „Inki” zostały
zidentyfikowane.

W
niedzielę, 28 sierpnia 2016 r., w bazylice Mariackiej w Gdańsku odbyła
się uroczysta msza żałobna w intencji Danuty Siedzikówny „Inki” i
Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”.
Mszy przewodniczył metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź.

Poprzedniego
dnia – w sobotę do godz. 22.00 i w niedzielę do godz. 11.00 trumny z
doczesnymi szczątkami „Inki” i „Zagończyka” wystawione były w Kaplicy
Królewskiej obok bazyliki Mariackiej w Gdańsku. W godzinach wieczornych
do Kaplicy Królewskiej ustawiła się kilkusetmetrowa kolejka; każdy mógł
choć przez chwilę w ciszy i skupieniu pomodlić się przy trumnach, złożyć
przy nich kwiaty, a także wpisać się do księgi pamiątkowej, by w ten
sposób złożyć hołd bohaterom powojennego podziemia.

Uroczystości
pogrzebowe „Inki” i „Zagończyka” odbyły się po upływie 70 lat od
wykonania wydanego przez komunistyczne władze wyroku śmierci na
niespełna 18-letniej Danucie Siedzikównie, sanitariuszce 5. Wileńskiej
Brygady Armii Krajowej, oraz na ppor. Feliksie Selmanowiczu, dowódcy
plutonu 5. Wileńskiej Brygady AK.

Zorganizowany przez Instytut
Pamięci Narodowej pogrzeb miał charakter państwowy; w bazylice
Mariackiej, obok prezydenta Polski i metropolity gdańskiego, obecni byli
m.in. marszałek Sejmu Marek Kuchciński, marszałek Senatu Stanisław
Karczewski, premier Beata Szydło wraz z ministrami, w tym szefem MON
Antonim Macierewiczem. Wśród uczestników uroczystości były także władze
Instytutu Pamięci Narodowej na czele z prezesem IPN Jarosławem Szarkiem,
wiceprezesami IPN Krzysztofem Szwagrzykiem i Mateuszem Szpytmą oraz
przedstawiciele NSZZ „Solidarność” – współorganizatora uroczystości.


GLORIA VICTIS !

Więcej na temat "Inki" czytaj:

Strona główna>
Prawa autorskie>

Surkonty 1944 – początek końca…

74. rocznica bitwy pod Surkontami i śmierci mjr. Macieja Kalenkiewicza "Kotwicza"

…patrzy przez okno
jak słońce Republiki
ma się ku zachodowi
pozostało mu niewiele
właściwie tylko
wybór pozycji
w której chce umrzeć
wybór gestu
wybór ostatniego słowa…
Zbigniew Herbert, "Pan Cogito o postawie wyprostowanej"

74 lata temu, w poniedziałek 21 sierpnia 1944 r., w kresowej wsi Surkonty, podczas przygotowań do kolejnej odprawy  Komendanta Nowogródzkiego Okręgu Armii Krajowej mjr. Macieja Kalenkiewicza "Kotwicza",
oddział polski liczący 72 żołnierzy został zaatakowany przez wojska
NKWD. Po wielogodzinnej walce w okrążeniu, w tej pierwszej bitwie
Antysowieckiego Powstania,  mjr Maciej Kalenkiewicz "Kotwicz", hubalczyk,
cichociemny, kawaler Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari
i dwukrotny Krzyża  Walecznych,  poległ wraz z 35 swoimi żołnierzami, z
których część bolszewiccy barbarzyńcy dobili bagnetami.

Mjr cc Maciej Kalenkiewicz "Kotwicz"

[…]
Na skutek donosu naczelnik raduńskiego rejonowego Oddziału Ludowego
Komisariatu Spraw Wewnętrznych kapitan bezpieczeństwa państwowego Czikin
skierował w okolice wsi Surkonty, celem likwidacji "zgrupowania
bandyckiego", Grupę Wywiadowczo-Poszukiwawczą 3. batalionu 32.
Zmotoryzowanego Pułku Strzelców Wojsk Wewnętrznych NKWD.
Przybywające
ciężarówki dostrzeżono w chwili, gdy zahamowały i zaczęli z nich
wyskakiwać bojcy. Cichy alarm wśród chłopców "Kotwicza", rozrzuconych po
odległych gospodarstwach, spowodował sprawne zajęcie stanowisk przez
obsługę rkm. Spokojnie obserwowano przez lornetki Sowietów, gdy
milczkiem podkradali się do zabagnionej łąki. Tam oczka wody rozbiły
rytmicznie rozstawioną tyralierę i skupiły Sowietów w małe grupki.
Wtedy, na rozkaz "Kotwicza", otwarto zmasowany ogień. Jego skuteczność
była ogromna.

Rozpiętość frontu liczyła około 1000 metrów. W
pierwszej fazie walki zginęło 16-30 żołnierzy sowieckich i było
kilkunastu rannych, w tym obaj sowieccy dowódcy. Straty po stronie
polskiej ograniczały się do kilku zabitych i rannych. Około godz. 15.00
nastąpiła krótka narada. Część partyzantów wycofała się  z lżej rannymi,
"Kotwicz" postanowił zostać do wieczora, by zabrać ciężko rannych. Nie
doczekał…

W tym czasie oddziałom sowieckim przybył z odsieczą
dowódca Grupy Wywiadowczo-Poszukiwawczej 3/32 zmot. pułku strz. kpt.
Szulga i naczelnik rejonowego oddziału NKWD kpt. bezp. państw. Czikin.
Według dokumentów sowieckich: w wyniku 5-godzinnego boju [bandę] całkowicie zniszczono – zabito 53 bandytów, w tym 6 oficerów białopolskiej armii. Schwytano do niewoli – 4.

Żołnierze 1 kompanii I batalionu 77. pp AK. Na białym koniu siedzi mjr/ppłk Maciej Kalenkiewicz "Kotwicz".

W
Surkontach atakował, według ocen ocalałych oficerów AK, sowiecki
batalion dowieziony na 30 ciężarówkach. Stosunek sił wynosił 10:1 na
niekorzyść Polaków. W drugiej fazie bitwy oddziały sowieckie zaatakowały
lewe skrzydło obrony, starając się przełamać opór polskich stanowisk,
wedrzeć się na tyły obrońców i odciąć drogę odwrotu. Na prawym skrzydle
rozpoczęły natarcie świeżo przybyłe oddziały NKWD. W tej fazie Sowieci
zdobyli wzgórze, na którym ustawili cekaem. W tym czasie nastąpił nalot
kilku sowieckich samolotów, które ostrzelały pozycję Polaków z broni
pokładowej. Sowiecki cekaem swoim ogniem ze wzgórza zniszczył polski
punkt dowodzenia, zabijając polską obsługę rkm, majora Macieja
Kalenkiewicza "Kotwicza", rotmistrza  Jana Skrochowskiego "Ostrogę" i
adiutanta pchor. Henryka Nikicicza "Orwida". Ten fakt spowodował
wycofanie się pozostałych partyzantów.
Straty sowieckie wyniosły 132 zabitych. Po stronie AK poległo 36 żołnierzy.

Nie wszyscy zginęli w walce. Jedna z ocalałych sanitariuszek tak wspomina ostatnią fazę walk:

[…]
Ale najgorsze było to, że oni razem ze mną robili obchód placu boju i
wszystkich nieżyjących, ciężko rannych i lekko rannych, wszystkich
dobijali bagnetami. Wszystkich! Pamiętam twarz kapitana "Hatraka"
[kpt. cc Franciszek Cieplik].
On miał taką złotą szczękę i patrzył na mnie przytomnie, patrzył na
mnie tak, jakby jemu było mnie żal. Ja to widziałam po jego oczach.
Sołdat podszedł i pchnął go bagnetem w bok. Ja tylko widzę jego zęby
wyszczerzone, bo on jego walił w brzuch, w klatkę piersiową, ile tylko
chciał. I tak po kolei, każdego
[…].


Obecny widok cmentarza żołnierzy Armii Krajowej w Surkontach. Przez pół wieku pole bitwy i zbiorowa mogiła żołnierzy AK mjr. "Kotwicza" w Surkontach były kołchozowym pastwiskiem, pokrytym zeschłą skorupą krowiego łajna. Pod tą skorupą leżeli ONI.

Kpt. dr Alfred Paczkowski "Wania", cichociemny, napisał po latach: Maciej – to Poniatowski. Jego śmierć była demonstracją i sprawą honoru.
 

Według mjr. "Kotwicza" obecność żołnierzy polskich na Kresach Wschodnich miała dokumentować wobec świata przynależność ziem kresowych do Rzeczypospolitej.
Oddziały
AK i oddziały samoobrony polskiej trwały na straży polskości na 
Kresach  i dokumentowały tą przynależność aż do lat 50., tocząc nierówną
walkę z bolszewicką okupacją i sowietyzacją tych ziem.

GLORIA VICTIS !!!

Więcej na temat mjr. "Kotwicza" i bitwy pod Surkontami czytaj w tekście:

Powyższy tekst w wersji angielskiej dostępny jest na stronie The Doomed Soldiers – Polish Underground Soldiers 1944-1963 – The Untold Story:
Zainteresowanych walką polskich partyzantów na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej (m.in. por. Jana Borysewicza "Krysi", ppor. Czesława Zajączkowskiego "Ragnera", ppor. Anatola Radziwonika "Olecha") po wkroczeniu Sowietów, zapraszam do lektury kategorii Im poświęconej: