Pokaz filmu "Podwójnie wyklęty" o kpt. "Burym"

Pokaz filmu "Podwójnie wyklęty" o kpt. Romualdzie Rajsie "Burym"



Przystanek Historia Centrum Edukacyjne IPN im. Janusza Kurtyki zaprasza na spotkanie z cyklu Bohaterowie zapomniani, niezłomni, niepodlegli – pokaz filmu Ewy Szakalickiej "Podwójnie wyklęty" o kpt. Romualdzie Rajsie „Burym”. Rozmowę z reżyserką oraz Michałem Ostapiukiem z Delegatury IPN w Olsztynie poprowadzi dr Jędrzej Lipski. Gościem specjalnym będzie dr inż. Romuald Rajs, syn kpt. "Burego".

Kpt. Romuald Rajs "Bury" – dowódca 3 Wileńskiej Brygady NZW.

Spotkanie odbędzie się 11 stycznia (czwartek) o godz. 17.30 w Przystanku Historia przy ul. Marszałkowskiej 21/25 w Warszawie.

Link do wydarzenia na Facebooku: https://www.facebook.com/events/177255513011022/

Film Podwójnie wyklęty ​został uhonorowany trzema nagrodami na IX Festiwalu Filmowym Niepokorni Niezłomni Wyklęci w Gdyni:

wyróżnieniem w konkursie głównym, Nagrodą Dyrektora Festiwalu NNW oraz Nagrodą im. Janusza Krupskiego.

WARTO PRZECZYTAĆ… (112)


"Zeszyty Historyczne WiN-u" nr 45, rok XXVI, czerwiec 2017 r.
Dostępny jest już nowy numer „Zeszytów Historycznych WiN-u” (nr 45, rok XXVI). W numerze polecam m.in. artykuły:
  • Franciszka Grabowskiego o próbach infiltracji polskiego podziemia przez Sipo w czasie wojny (Sprawa Merza. Gry operacyjne Sipo z polski podziemiem 1939-1943),
  • opis represji komunistycznych wobec najmłodszych konspiratorów autorstwa Joanny Żelazko (W areszcie – sądzie – więzieniu. Represje wobec członków konspiracji młodzieżowej w Łódzkiem po 1950 roku),
  • szkic biograficzny Przemysława Benkena na temat Tadeusza Chomentowskiego (W służbie Armii Krajowej i bezpieki. Skomplikowana historia Tadeusza Chomentowskiego)
  • oraz przygotowany przez Bogusława Górkę obraz prowincjalstwa o. Władysława Janczaka widzianego oczami Służby Bezpieczeństwa (Prowincjalstwo o. Władysława Janczaka (1968-1973) w świetle materiałów SB).
Najnowszy numer ZH WiN-u dostępny jest w cenie 30,00 zł; zamówienia można składać za pośrednictwem e-maila:

„Zeszyty Historyczne WiN-u” zindeksowane przez
Index Copernicus International

Z przyjemnością informuję, że „Zeszyty Historyczne WiN-u” zostały zindeksowane na liście czasopism naukowych ICI Journals Master List 2016. Zapraszamy do odwiedzenia zakładki z informacjami na temat naszego czasopisma!

Archiwalne numery już dostępne w wirtualnej czytelni!


W związku z dwudziestopięcioleciem ukazywania się
„Zeszytów Historycznych WiN-u”, postanowiliśmy stopniowo udostępniać
elektroniczne wersje wyczerpanych już numerów czasopisma. Będą one
sukcesywnie pojawiać się w naszej wirtualnej czytelni. Na początek
zamieszczamy pierwszy trzy numery Zeszytów, które ukazały się w 1992 i
1993 r. Życzymy wszystkim miłej lektury!


"Zeszyty Historyczne WiN-u"
są czasopismem poświęconym dziejom walki Polaków o niepodległość w
latach 1939-1989. Szczególne miejsce zajmuje na ich łamach zagadnienie
oporu zbrojnego z lat 1944/45-1956. Tematyce zmagań z totalitaryzmem
towarzyszy opis metod zwalczania polskich dążeń niepodległościowych
przez nazistowski i komunistyczny aparat terroru.

"Zeszyty Historyczne WiN-u"
powstały w 1992 r., ich pierwszym redaktorem naczelnym był wybitny
badacz wojennej konspiracji i dokumentalista Andrzej Zagórski. W 1994 r.
funkcję redaktora naczelnego przejął Janusz Kurtyka, sprawując ją do
tragicznej śmierci w katastrofie smoleńskiej w 2010 r.

18 grudnia 2015 r.
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego wydał komunikat w sprawie wykazu
czasopism naukowych. Z przyjemnością informujemy, że „Zeszyty Historyczne WiN-u” znalazły się w części B listy czasopism punktowanych MNiSW uzyskując 2 punkty.

Strona główna>
Prawa autorskie>

Uroczystości w Szczyrzycu – pamięci sierż. "Błyska"

Uroczystości upamiętniające sierż. Włodzimierza Morajko "Błyska" – Szczyrzyc, 17 grudnia 2017 r.
Włodzimierz Morajko ps. "Błysk", s. Antoniego i Emilii, ur. 14 XI 1930 r. w Gruszowie, pow. Limanowa; był uczniem gimnazjum w Szczyrzycu gdy w wieku 16 lat wstąpił na ochotnika do oddziału kapitana Jana Dubaniowskiego "Salwy". Złożył przysięgę na wierność Bogu i Ojczyźnie. Po pewnym czasie został dowódcą jednego z pododdziałów tzw. "terenówki". Ważną rolę w jego życiu odegrał przeor miejscowego klasztoru Ojciec Dominik Jurkowski. Włodzimierz Morajko zwracał się do niego w każdej nawet najtrudniejszej sprawie otrzymując pomoc i poradę. Dla młodego Morajki był on przewodnikiem duchowym. Pod koniec 1946 roku wszystkich partyzantów aresztowano i poddano brutalnemu śledztwu. Aresztowano również Ojca Jurkowskiego. Włodzimierz Morajko już nigdy nie zobaczył Opactwa w Szczyrzycu i pięknego widoku otaczających go wzniesień Beskidu Wyspowego. Został bestialsko zakatowany przez komunistycznych oprawców w wiezieniu w Rawiczu; zmarł 15 marca 1950 r.


Grzegorz Gaweł
Kapitan Jan Dubaniowski "Salwa" 1912-1947

Wydawnictwo CB, Warszawa 2016, ss. 220, oprawa miękka, format  165×235.

Choć od śmierci kpt. Jana Dubaniowskiego "Salwy" mija już prawie 70 lat, to w dalszym ciągu pozostaje on postacią mało znaną. Wielu spośród dowódców niepodległościowego zrywu doczekało się należytego upamiętnienia w postaci rzetelnie udokumentowanych pozycji wydawniczych powstałych w Polsce po okresie transformacji ustrojowej. Szerokie zainteresowanie społeczne tą tematyką stanowi odpowiedni moment dla przywrócenie pamięci o J. Dubaniowskim, a niniejsza praca ma na celu wypełnić tę lukę. Dotychczasowe publikacje poświęcone tej postaci skupiają się na okresie powojennym, gdy ponownie stanął do walki, tym razem z komunistycznym zniewoleniem, organizując na ziemi bocheńskiej „Żandarmerię”, przekształconą następnie w stały oddział partyzancki pod nazwą „Salwa”, a następnie w grupę NSZ „Salwa”. O okresie działalności tego żołnierza w czasie okupacji niemieckiej oraz o latach wcześniejszych wiemy bardzo mało – tyle ile ujawnił sam kpt. J. Dubaniowski w swoim oświadczeniu. Na zawarte w tym dokumencie informacje powołują się wszyscy piszący na ten temat autorzy. Już z samych zawartych tam ogólnych danych wynika, że jest to żołnierz, którego losami warto zainteresować się szerzej. Fragmentaryczność wiedzy na ten temat skłania do podjęcia próby przedstawienia historii tego człowieka w całości, ze szczególnym uwzględnieniem jego bogatej służby. Książka ta zadedykowana jest nie tylko J. Dubaniowskiemu, ale też jego żołnierzom wywodzącym się z podkrakowskich wiosek, którzy jeszcze raz stanęli do walki o niepodległość Polski, wierni złożonej przysiędze.

(fragment wstępu)


Grzegorz Gaweł, Ziemowit Kalinowski
Do końca byli wierni Bogu i Ojczyźnie. Oddział kpt. Jana Dubaniowskiego i jego zaplecze. Relacje, zdjęcia i dokumenty
Wydawnictwo: Cinderella, Warszawa 2017, oprawa: miękka, ilość stron: 170, wymiar: 170×240 mm.
Niniejsza publikacja stanowi suplement do wydanej w 2015 roku pracy pt. Kapitan Jan Dubaniowski "Salwa" 1912-1947.
Po ukazaniu się książki zaczęły napływać nowe informacje, zdjęcia i
dokumenty, przede wszystkim od rodzin związanych z oddziałem "Salwy".

Skłoniło
to również autora do wyjazdów w teren, aby przeprowadzić rozmowy z tymi
osobami, zachować dla potomnych przechowywane przez nich pamiątki
rodzinne. Z ich opowieści wyłania się ponury obraz lat powojennych,
wszechwładzy komunistycznego aparatu represji. Mówili o tym zarówno
członkowie rodzin żołnierzy "Salwy", jak i ci, którzy partyzantom tylko
pomagali. Za okazanie najmniejszej "dobrowolnej czy wymuszonej" pomocy
spadały na ludzi najsurowsze represje. Aresztowano i bito w czasie
przesłuchania za to, że podali szklankę mleka, że przenocowali
partyzanta, ale i za to, że partyzant sam, nie pytając nikogo o
pozwolenie, nalał sobie wody ze studni do picia. Represjonowano za nie
dość szybkie powiadomienie organów bezpieczeństwa. Jeżeli ktoś się
wybronił, że udzielił pomocy pod przymusem przystawionego "do głowy
pistoletu", mógł czasami liczyć, że cała historia skończy się tylko na
pobiciu w czasie przesłuchania. Jeszcze okrutniej traktowana była
najbliższa rodzina. Komuniści stosowali zasadę odpowiedzialności
zbiorowej: często matka, ojciec, brat czy siostra trafiali do więzienia,
gdy ich syn lub brat, który był w partyzantce, pozostawał nieuchwytny.
Nawet przyprowadzenie księdza do spowiedzi ściganemu kończyło się
wyrokiem. Rozmówcy autora bardzo dobrze pamiętali nazwiska swoich
oprawców – Marian Koza czy Trybuś.
Autor dotarł do ostatnich żyjących
świadków wydarzeń, odnalazł w Centralnym Archiwum Wojskowym teczkę
personalną por. Jana Dubaniowskiego, od rodzin partyzantów uzyskał dotąd
nieznane zdjęcia i dokumenty.

Książka do nabycia m.in.:

WARTO PRZECZYTAĆ… (111)


Robert Radzik

Z otchłani niepamięci. Szkice i opowieści o Wyklętych z NZW
Wydawnictwo Miles, 2017, liczba stron: 288, oprawa: miękka ze skrzydełkami, format: 145 x 205 mm
Dr Wojciech Jerzy Muszyński: Autor przybliża postacie zapomnianych bohaterów powojennej konspiracji niepodległościowej oraz dramatyczne wydarzenia, dziś także nieobecne w pamięci zbiorowej. Polecam!

Leszek Żebrowski: Książka nie zawiera suchych zestawień naukowych, schematycznych opisów akcji i obław na Wyklętych. Każde opowiadanie to wyczucie czasów i ówczesnych realiów, przedstawione na dzisiejszy sposób.
Książka do nabycia m.in.:
[kliknij w obraz aby powiększyć]







73. rocznica śmierci ppor. "Ragnera"

73. rocznica śmierci ppor. Czesława Zajączkowskiego "Ragnera"

…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert


Ppor. Czesław Zajączkowski ps. "Ragner", dowódca IV batalionu 77 pp AK, a następnie Zgrupowania "Południe" na Nowogródczyźnie.

73
lata temu, 3 grudnia 1944 r., podczas próby przebicia się przez
okrążenie złożone z 1400 funkcjonariuszy sowieckiego NKWD, wspartych
artylerią i bronią pancerną, poległ wraz z kilkoma swoimi żołnierzami ppor. Czesław Zajączkowski "Ragner", dowódca IV batalionu 77. pp Armii Krajowej, a następnie Zgrupowania "Południe" na Nowogródczyźnie.

W
dniu 3 grudnia 1944 r. trzy pierścienie funkcjonariuszy WW NKWD (ponad
1400 ludzi) okrążyły teren pomiędzy Niecieczą i Cackami (do
bezpośredniej akcji użyto 400 funkcjonariuszy). Walka z niespełna 30-osobowym oddziałem "Ragnera" rozegrała się koło chutoru Jeremicze.
Większość oddziału polskiego zdołała wymknąć się z pierścienia
okrążenia, a sowieci zdołali zniszczyć jedynie 8-sobową grupkę
partyzantów, w składzie której znajdował się komendant. Według polskich
relacji poległo 7 partyzantów, w tym ppor. Czesław Zajączkowski
"Ragner", jego brat Leon Zajączkowski "Drzewica" i plut. Stanisław
Tobota "Ojciec" (śmiertelnie ranny), zaś jeden – Wacław Brylewski
"Mucha" – dostał się do niewoli. Ciała poległych partyzantów i ppor.
"Ragnera" funkcjonariusze NKWD pogrzebali w nieznanym do dzisiaj
miejscu.

Ppor. "Ragner" (drugi z prawej) z grupą swoich żołnierzy. Pierwszy z prawej plut. Stanisław Tobota "Ojciec".

Ppor. Czesław Zajączkowski "Ragner"
był jednym z najbardziej znienawidzonych przez sowietów dowódców
nowogródzkiej Armii Krajowej. Jego działania przeciwko sowieckiej
partyzantce permanentnie zwalczającej „białopolaków”, prowadzone na
przełomie 1943/44 r. na Nowogródczyźnie, a także późniejsza niezłomna
walka przeciw bandyckim działaniom, godzącym w ludność polską i podjęte w
związku z tym poważne uderzenia odwetowe w sowiecką administrację i
siły bezpieczeństwa, doprowadziły do tego, że nowi okupanci zaczęli bać
się go jak ognia, nadając mu nawet wiele mówiący przydomek – "CZIORT W OCZKACH" (diabeł w okularach).

Ppor. Czesław Zajączkowski "Ragner" z żoną.

Ppor.
"Ragner" należał do tych dowódców AK, którzy nie złożyli broni przed
Sowietami w lipcu 1944 r. Był najwybitniejszym organizatorem oporu
przeciw sowieckim okupantom w centralnej części województwa
nowogródzkiego. Dowodzone przez niego oddziały wchodzące w skład
Zgrupowania AK „Południe” wykonały setki akcji przeciw NKWD i sowieckiej
administracji. W liście z września 1944 r. skierowanym do władz
sowieckich w Lidzie „Ragner” informował, że w odwet za zbrodnie
popełnione przez komunistów na ludności Nowogródczyzny będzie likwidował
przedstawicieli aparatu okupacyjnego.

Bielica nad Niemnem. Wśród dziewcząt ppor. Czesław Zajączkowski "Ragner".

Po
śmierci ppor. "Ragnera", pozostali przy życiu jego podkomendni
kontynuowali działalność pod nowym dowództwem, przeciwstawiając się
sowieckim okupantom jeszcze przez kilka lat. Z pozostałych w polu ludzi
na przełomie 1944 i 1945 r. nowy oddział partyzancki zorganizował
adiutant "Ragnera" sierż. Anatol Urbanowicz „Laluś”, a ostatni z tych Kresowych Straceńców walczyli i ginęli jeszcze w maju 1949 roku, pod rozkazami ppor. Anatola Radziwonika "Olecha".

Sierż.
Anatol Urbanowicz "Laluś". Adiutant ppor. "Ragnera", dowodził oddziałem
po jego śmierci. Okresowo pełnił funkcję Komendanta Obwodu
Szczuczyn-Lida. Wiele razy starł się z grupami operacyjnymi NKWD.
27 maja 1945 pod Lidą osaczony z oddziałem przez grupę zwiadu 34. zmotoryzowanego pułku strz. NKWD. Nie chcąc wpaść w ręce Sowietów zastrzelił się.


Ppor. Anatol Radziwonik „Olech”,
„Mruk”, „Ojciec”, „Stary”,
oficer VII batalionu 77 pp AK, komendant połączonych poakowskich
obwodów Szczuczyn i Lida, walczył z reżimem komunistycznym do 12 maja
1949 r., kiedy to poległ przebijając się przez trzy kordony obławy NKWD.

Śmierć ppor. Anatola Radziwonika "Olecha" oznaczała symboliczny kres
zorganizowanego polskiego oporu przeciwko Sowietom na Kresach Wschodnich II RP, jednak co najmniej do połowy lat 50-tych
walka zbrojna na tym terenie była kontynuowana przez drobne grupki
„ostatnich leśnych”, nawet przez pojedynczych partyzantów, których
propaganda bolszewicka nazywała „terroristy odinoczki”.

GLORIA VICTIS !

Więcej informacji o ppor. "Ragnerze" znajdziesz w artykule:

Zainteresowanych walką polskich partyzantów na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej (m.in. ppłk cc Macieja Kalenkiewicza "Kotwicza", por. Jana Borysewicza "Krysi"ppor. Anatola Radziwonika "Olecha") po wkroczeniu Sowietów, zapraszam do lektury kategorii Im poświęconej:

Czytaj również:

Zapoznaj się z opracowaniem, autorstwa Kazimierza Krajewskiego i Tomasza Łabuszewskiego, zatytułowanym "Polegli
na straconych posterunkach. Z dziejów polskiego podziemia
niepodległościowego na Kresach  II Rzeczypospolitej (1944-1956)"
, które – klikając na okładkę poniżej – można pobrać w całości (w formacie PDF).

Strona główna>
Prawa autorskie>

70. rocznica śmierci kpt. "Bartka"

70. rocznica zamordowania kpt. Henryka Flame "Bartka"

…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert


Kpt. Henryk Flame "Bartek"

70.
lat temu, 1 grudnia 1947 roku, w Zabrzegu pod Czechowicami został
zamordowany kpt. Henryk Flame "Bartek", legendarny dowódca zgrupowania
partyzanckiego Narodowych Sił Zbrojnych
na Śląsku Cieszyńskim.

Dnia
1 grudnia 1947 roku o godzinie 14 Henryk Flame przyszedł do warsztatu
znajomego Wiktora Cimali z prośbą, żeby zrobił drzwi żelazne do kościoła
Św. Katarzyny. Praca nad drzwiami, w której pomagał Flame, trwała do
godziny 18. Po skończonej pracy, Cimola zaproponował „Bartkowi", że
odprowadzi go do domu. Po drodze wstąpili do restauracji prowadzonej
przez Kozika na piwo. Tam spotkali Wiktora Ryszkę do którego się
dosiedli. Później doszło kilku innych znajomych między innymi Rudolf
Stafi z żoną i Stefan Kapela. W tym mniej więcej towarzystwie na
propozycję Stefana Kapeli cała grupa udała się samochodem do restauracji
Czyloka w Zabrzegu.

Pod restaurację prowadzoną przez Józefa
Czyloka w Zabrzegu samochód z gośćmi, wśród których był Flame, podjechał
między godziną 19 a 20.  Z samochodu oprócz wyżej wymienionych gości,
wyszło również dwóch funkcjonariuszy MO oraz kilku członków orkiestry,
którą wzięto z restauracji Kozika. Całe towarzystwo bez przeszkód weszło
do restauracji i zajęło stoliki. W tym czasie około godz. 20
funkcjonariusz MO o nazwisku Drapacz poznawszy wchodzącego do
restauracji Henryka Flame poszedł na miejscowy posterunek, gdzie
poinformował komendanta placówki Kazimierza Dolacińskiego, że widział
jak „Bartek" w towarzystwie znajomych wszedł do restauracji u Czyloka,
mówiąc przy tym, że może dojść do „gradny" gdyż kilka dni wcześniej, 29
listopada 1946 roku, Flame strzelał w tej restauracji na wiwat i
nieprzychylnie wypowiadał się o „władzy ludowej". Obaj milicjanci poszli
zatem do restauracji, tam zastali już funkcjonariusza MO Całujka a
chwilę później przyszli milicjanci, Rudolf Dadak i Multak.  Byli tam
również czechowiccy milicjanci Stanisław Kopeć i Jan Zygowski, którzy
przyjechali w towarzystwie Flamego. W związku z tym, że miejscowy
posterunek został bez obstawy, komendant Dolaciński odmeldował Dadaka i
Drapacza na placówkę MO. Jednak Dadak został, a zamiast niego na
posterunek poszedł Multak.

Około godziny 21.20 do baru, przy
którym stali milicjanci, podszedł Flame i zaprosił komendanta
Dolacińskiego do stolika, ale ten odmówił mówiąc przy tym, że jest na
służbie a zresztą nie pije z nieznajomymi na co Flame przedstawił się
podając jednocześnie swój NSZ-owski pseudonim, tak że wszyscy w pobliżu
to usłyszeli. W tym czasie w restauracji znajdowało się pięciu
milicjantów pilnujących porządku przed ewentualną awanturą, zwłaszcza,
że towarzystwo Flamego było już mocno rozbawione. O godzinie 22 Czylok
zabrał się do zamykania baru, widząc to Flame podszedł do Dolacińskiego i
poprosił o dłuższe pozostanie obecnych na sali, ponieważ ma obawy, że
na zewnątrz może dojść do awantury. Dzięki interwencji komendanta
posterunku Czylok zrezygnował z zamknięcia restauracji.

Gdy
kolejny raz Flame podszedł do baru zaczepił go Rudolf Dadak pytając czy
pamięta go z roku 1944 na co zapytany odpowiedział, że jeżeli był w
partyzantce to walczyli razem przeciwko okupantowi i na tym rozmowa się
skończyła. Według późniejszej relacji samego Dadaka rozmowa przebiegła
nieco inaczej, a mianowicie, że „podchmielony" Flame podszedł do niego i
mu ubliżył używając przy tym wulgarnych słów. Bezpośrednio po tym
incydencie Flame poszedł do osobnego pomieszczenie gdzie przysiadł się
do Marii Stafi i do żony Ryszka. Był podłamany, skarżył się, że jego na
świecie już nic nie cieszy, żyje tylko dla dzieci i dla matki.

Dochodziła
godzina 23 dnia 1 grudnia 1947 roku gdy usłyszano serię strzałów i
towarzyszący jej krzyk kobiet. Chwilę później Henryk Flame leżał bez
ruchu w kałuży krwi obok krzesła na którym siedział. Strzał oddał
funkcjonariusz MO Rudolf Dadak, który stał w drzwiach z karabinem w ręku
z lufą skierowaną do pokoju, w którym siedział Flame. Od razu dopadł go
funkcjonariusz Całujek, który odebrał Dadakowi broń. Na zapytanie
dlaczego to zrobił odparł, że „nie może znosić by tacy wrogowie
Demokracji, którzy przed niedawnym czasem strzelali do milicjantów
chodzili teraz bezkarnie."


Zwłoki kpt. "Bartka"
skrytobójczo zastrzelonego przez milicjanta w barze w
Zabrzegu.


Henryk
Antoni Flame, ps. "Grot", "Bartek", (ur. 15 stycznia 1918 we Frysztacie
na Zaolziu, zm. 1 grudnia 1947) – pilot wojskowy, żołnierz NSZ.

Był
synem Emeryka i Marii z domu Raszyk. W 1919 roku rodzina Flame
przeniosła się do Czechowic (obecnie Czechowice-Dziedzice) znajdujących
się w granicach II Rzeczypospolitej. Wykształcenie zdobył w miejscowym
gimnazjum i w Szkole Przemysłowej w Bielsku. W 1936 roku wstąpił na
ochotnika do wojska rozpoczynając naukę w Szkole Podoficerów Lotnictwa
dla Małoletnich w Bydgoszczy, którą ukończył w roku 1939 w stopniu
kaprala pilota dostając przydział do 123 eskadry 2 pułku lotniczego
stacjonującego na lotnisku w podkrakowskich Rakowicach.


Zdjęcie wykonane po amnestii 1947 r. Henryk Flame „Bartek”
(pierwszy od prawej) wraz ze swoimi żołnierzami
(od lewej: Gustaw Matuszny, ps. „Orzeł Biały”, N.N., Stanisław Włoch, ps. „Lis”).

W wojnie
obronnej Polski w 1939 r., jako pilot 123 eskadry myśliwskiej
przydzielonej do Brygady Pościgowej, Henryk Flame, bronił nieba nad
Warszawą przed samolotami wroga. 1 września w okolicach Zakroczyma
doszło do pierwszej bitwy powietrznej II wojny światowej, w wyniku
której maszyna kpr. Flame została zestrzelona, a on sam od tej pory
znajdował się w dyspozycji prezydenta Warszawy, Stefana Starzyńskiego. Z
6 na 7 września 123 eskadra została wycofana z Warszawy na podlubelskie
lotniska, a 17 września jej żołnierze przekroczyli granicę rumuńską. W
tym czasie Henryk Flame dostał prawdopodobnie przydział do nowo
sformowanej Eskadry Rozpoznawczej operującej na linii Lwów –
Zaleszczyki.

Po 17 września został zestrzelony przez Rosjan w
okolicach Stanisławowa po czym zorganizował z luźnych grup żołnierzy z
rozbitych jednostek konwój, który pod koniec września przekroczył
granicę z Węgrami. Na Węgrzech Flame wraz z innymi żołnierzami został
internowany i osadzony w tymczasowym obozie, z którego jednak szybko
uciekł. Ukrywając się u węgierskiego gospodarza został zadenuncjowany i
przekazany władzom niemieckim, które umieściły zbiega w obozie jenieckim
zlokalizowanym na ziemiach austriackich wcielonych do III Rzeszy. W
drugiej połowie 1940 roku, dzięki interwencji rodziny, Flame został
wypuszczony z obozu (historycy o orientacji lewicowej, uważają, że
kluczową rolę w wypuszczeniu Flamego z obozu, odegrał fakt podpisania
przez niego volkslisty). Po powrocie do Czechowic, Henryk Flame, podjął
pracę jako maszynista na miejscowej kolei i związał się jednocześnie z
niepodległościową konspiracją.

Założył organizację HAK podległą
AK, która zajmowała się wywiadem i sabotażem. Na przełomie roku 1943 i
1944, zagrożony dekonspiracją i aresztowaniem, wraz z podkomendnymi
uciekł do lasu, gdzie zorganizował samodzielny oddział partyzancki
operujący w podbeskidzkich lasach. Zauważony przez dowództwo NSZ
otrzymał propozycję wejścia w raz z oddziałem w szeregi tej organizacji,
z której to propozycji skorzystał i w październiku 1944 roku został
zaprzysiężony na żołnierza NSZ.

12 lutego 1945 roku do Czechowic
wkroczyła Armia Czerwona, a Flame, realizując zalecenia dowództwa NSZ,
ujawnił się, i wraz z oddziałem, zachowując konspiracyjne struktury,
oddał się do dyspozycji "władzy ludowej" i wbrew protestom miejscowych
komunistów, objął stanowisko komendanta miejscowego komisariatu MO. W
dalszym ciągu realizując wytyczne dowództwa NSZ, Flame obsadził swoimi
ludźmi komisariat i podległe mu jednostki, a także gromadził wokół
siebie ludzi opozycyjnie nastawionych do komunistów gromadzić
jednocześnie broń przygotowując się do nieuchronnej konfrontacji z
komunistami.

W kwietniu 1945 roku, kolejny raz, jak za okupacji
niemieckiej, zagrożony dekonspiracją i aresztowaniem, Flame uciekł ze
swoimi ludźmi w pobliskie lasy. Od tej pory Flame zaczął występować jako
"Bartek" odtwarzając odziały partyzanckie VII Okręgu
Śląsko-Cieszyńskiego NSZ rozpoczynając tym samym "drugą konspirację". Od
maja 1945 roku do lutego roku 1947 Henryk Flame stał na czele
największego zgrupowania niepodległościowego na Śląsku Cieszyńskim,
którego liczebność, w szczytowym okresie, wynosiła ponad 300 dobrze
uzbrojonych i umundurowanych żołnierzy. Składające się z kilku oddziałów
zgrupowanie przeprowadziło łącznie ok. 340 akcji zbrojnych. Do
największego wystąpienia zgrupowania pod dowództwem Flamego należało
zajęcie 3 maja 1946 roku małej, uzdrowiskowej miejscowości Wisły, w
której przeprowadził, na oczach sterroryzowanych komunistów, dwugodzinną
defiladę w pełni umundurowanych i uzbrojonych żołnierzy NSZ, co było
ewenementem w państwach "władzy ludowej". W okresie tym Flame otrzymał
stopień kapitana NSZ i stał się największym
postrachem komunistów na Śląsku Cieszyńskim.


Od
lewej: Alojzy Wizner „Lis”, Antoni Wizner „Brzoza”, członkowie
zgrupowania „Bartka”, straceni 15 stycznia 1947 r. w Bielsku na mocy
wyroku WSR w Katowicach.

We wrześniu 1946
roku, w wyniku ubeckiej prowokacji, co najmniej 100 żołnierzy
zgrupowania "Bartka" zostało wywiezionych na Opolszczyznę i
zamordowanych (według najnowszych przypuszczeń ten masowy mord miał
miejsce w lasach w okolicach wsi Barut lub okolicach Grodkowa. Kolejnym
postulowanym miejscem mordu są Łambinowice). Od tego czasu zgrupowanie
pod dowództwem Flamego zaczęło tracić inicjatywę kosztem komunistów,
którzy w licznych obławach dziesiątkowali oddziały podległe "Bartkowi".


Raport agenta MBP Henryka Wendrowskiego z prowokacyjnej operacji „Lawina”, zakończonej wymordowaniem żołnierzy „Bartka”.

W
obliczu beznadziejnej sytuacji Flame podjął decyzję o ujawnieniu się
przy najbliższej okazji, którą stała się uchwalona przez sejm na dzień
22 lutego 1947 roku amnestia. Sam "Bartek" z najbliższym otoczeniem
ujawnił się dopiero 11 marca 1947 roku w Cieszynie. Był to dla
komunistów ogromny sukces, który jednak przyćmiewał fakt, że Flame,
ujawniając się na mocy amnestii, był bezkarny, a według nich musiał
ponieść karę. Komuniści rozpoczęli więc kolejną prowokację mającą na
celu "ukaranie" Flamego. Ponoć nieoficjalny wyrok śmierci na "Bartka"
wydał sam Bierut, który nie mógł znieść myśli o przemarszu niemal 400
ludzi z NSZ przed posterunkiem MO w Wiśle.

Do skrytobójczego
zamachu na Flamego doszło 1 grudnia 1947 roku w Zabrzegu pod
Czechowicami. Zamachowcem był miejscowy milicjant Rudolf Dadak, który
nigdy nie został osądzony za swoją zbrodnię, tak samo jak inspiratorzy
zamachu (Henryk Wendrowski), mimo prowadzonego śledztwa, nie zostali
ujawnieni i postawieni przed sądem.

Więcej na temat zgrupowania kpt. Henryka Flame "Bartka" czytaj:

Strona główna>
Prawa autorskie>

WARTO PRZECZYTAĆ… (110)

Łukasz Borkowski
"Żelazny" od "Łupaszki". Ppor. Zdzisław Badocha (1925–1946)
IPN, Katowice–Warszawa 2017, 192 s., format: 215×295 mm

Ppor. Zdzisław Badocha "Żelazny" to jeden z najbardziej rozpoznawalnych żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego po 1944 r. Jego pogodny wizerunek zachowany na dziesiątkach fotografii budzi niemal natychmiastową sympatię i zachęca do poznania jego historii. Książka jest próbą uporządkowania i usystematyzowania stanu wiedzy o jednym z najlepszych żołnierzy mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". W sposób naukowo udokumentowany autor przedstawił szczegółowo cały życiorys ppor. Badochy. Atutem pracy jest bogata część albumowa, prezentująca wiele nieznanych zdjęć i dokumentów ilustrujących postać ppor. "Żelaznego" w różnych okresach życia.


Na temat ppor. "Żelaznego" czytaj:


WARTO PRZECZYTAĆ… (109)

Tomasz Greniuch
Śmiertelni. Historia oparta na faktach

Rok wydania: 2017, oprawa: miękka ze skrzydełkami, liczba stron: 532 + wkładka ze zdjęciami 24 strony, format: 145 x 205 mm

Historie młodych chłopaków – żołnierzy zgrupowania, którym dowodził kpt. Henryk Flame „Bartek” – niewątpliwie przytłaczają i wzruszają. Pełni nadziei i planów na przyszłość, z ukształtowanym kośćcem moralnym, znaleźli się w niewłaściwych czasach i niewłaściwym miejscu. Dopóki tylko mogli, dopóki starczało im sił i nadziei, nie pozwalali na panoszenie się sowieckiej władzy. Od starszego sierżanta Zdzisława Krausa „Andrusa” – głównego bohatera fenomenalnej powieści Tomasza Greniucha – i innych żołnierzy NSZ możemy uczyć się patriotyzmu rozumianego jako stała dyspozycja do służenia Ojczyźnie, łącznie z wolą oddania za nią życia, gdy zajdzie taka potrzeba.

Książka do nabycia m.in.:

TRZEBA PRZECZYTAĆ !!! (108)

Mariusz Bechta, Wojciech J. Muszyński
Przeciwko Pax Sovietica. Narodowe Zjednoczenie Wojskowe i struktury polityczne ruchu narodowego wobec reżimu komunistycznego 1944–1956
Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2017, oprawa: twarda, ilość stron: 599, wymiar: 175×245 mm (seria "Monografie", t. 122)
Monografia ukazuje dzieje Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, największej, obok Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, organizacji polskiego podziemia antykomunistycznego. NZW było bezpośrednią kontynuacją konspiracji narodowej z okresu okupacji niemieckiej. Skupiało ok. 40 tys. żołnierzy. Najliczniejsze struktury działały na Białostocczyźnie, Północnym Mazowszu i Podkarpaciu – tam też walczyło najwięcej oddziałów leśnych, liczących ponad 7 tys. żołnierzy. W 1945 r. narodowa partyzantka kontrolowała duże połacie kraju, ciesząc się poparciem ludności i zwalczając komunistyczny aparat terroru oraz pospolitą przestępczość. Mimo iż Komenda Główna NZW została rozbita w 1946 r., to struktury terenowe prowadziły walkę z reżimem komunistycznym do początku lat pięćdziesiątych.
  • Dr Mariusz Bechta – historyk, pracownik naukowy IPN, redaktor naczelny pisma „Templum Novum”, zajmuje się historią polityczną Polski w XX wieku ze szczególnym uwzględnieniem tożsamości historycznej Podlasia.
  • Dr Wojciech J. Muszyński – historyk, pracownik naukowy IPN, redaktor naczelny naukowego pisma historycznego "Glaukopis", badacz dziejów najnowszych Polski, stosunków polsko-żydowskich i historii wojskowości.

Książka do nabycia m.in.:

Strona główna>
Prawa autorskie>

71. rocznica śmierci mjr. Żubryda

71. rocznica śmierci mjr. Antoniego Żubryda "Zucha"
…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Mjr Antoni Żubryd "Zuch"

71 lat temu, 24 października 1946 r., w lesie w pobliżu Malinówki (pow. brzozowski), agent UB Jerzy Vaulin strzałem w tył głowy podstępnie zamordował mjr. Antoniego Żubryda „Zucha”, dowódcę Samodzielnego Batalionu Operacyjnego NSZ „Zuch”,
jednego z największych antykomunistycznych oddziałów partyzanckich
działających na terenie ówczesnego województwa rzeszowskiego,
operującego w powiatach sanockim, brzozowskim i krośnieńskim w latach
1945-1946. Wraz z Żubrydem śmierć poniosła również jego żona Janina, będąca w ósmym miesiącu ciąży.

Oddział
„Żubryda” został ostatecznie rozbity przez pracowników Informacji
Wojskowej z 8 Dywizji Piechoty, którzy wprowadzili do oddziału własnych
ludzi. Dzięki nim 23 czerwca 1946 roku grupa ppor. Kazimierza Kocyłowskiego
(dowódca ochrony oddziału Żubryda) została otoczony przez 32. Pułk
Piechoty w rejonie Niebieszczan; do niewoli dostało się wówczas 21
partyzantów. Wcześniej, trzech schwytanych „żubrydowców” zostało na
przełomie maja i czerwca powieszonych w publicznych egzekucjach: dwóch
na stadionie piłkarskim „Wierchy” (Władysław Skwarc, Władysław Kudlik), a trzeci na rynku (Henryk Książek).
29
września 1946 roku Żubrydowi wraz z resztą oddziału udało się jeszcze
rozbić grupę operacyjną wojska, MO i UB z Sanoka – partyzanci ujęli i
rozstrzelali kilku milicjantów oraz aktywistę PPR biorącego udział w
obławie, jednak od tego czasu inicjatywę strategiczną na polu walki
przejęły komunistyczne siły bezpieczeństwa. W tych okolicznościach
Żubryd, zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, postanowił wraz z
żoną Janiną przedrzeć się do Austrii.

Janina Żubryd z d. Praczyńska ps. „Janek”

O zmierzchu 24 października 1946 roku Żubrydowie przybyli do Malinówki. Był wraz z nimi towarzysz broni Jerzy Vaulin ps. „Mar”.
Vaulin, były żołnierz AK, kilka miesięcy wcześniej zwerbowany przez UB
jako tajny współpracownik „Mewa” i skierowany do oddziału Żubryda.
Major
Żubryd pozostawił małżonkę i wraz z Vaulinem poszli sprawdzić dalszą
trasę przemarszu. Kiedy obaj weszli do lasu Vaulin niepostrzeżenie wyjął
z kabury swojego browninga – kal. 7,65 mm i strzałem w tył głowy zabił
Antoniego Żubryda. Chwilę potem podstępem zwabił w to samo miejsce
będącą w ósmym miesiącu ciąży Janinę Żubryd i ją również zamordował.
Następnego dnia UB zabrała ciała małżeństwa Żubrydów. Nigdy nie
odnaleziono miejsca ich pochówku.

Mjr
Antoni Żubryd "Zuch" – pośmiertne zdjęcie wykonane przez
UB.



Zdjęcie
wykonane przez UB. Ciała mjr. Antoniego Żubryda
"Zucha" i jego żony Janiny, zastrzelonych przez agenta UB Jerzego
Vaulina 24 X 1946 r.

GLORIA VICTIS !


Antoni Żubryd

Antoni Żubryd
urodził się 4 września 1918 roku w rodzinie robotniczej w Sanoku jako
syn Michała i Anny z d. Wołoszyn. W Sanoku ukończył Szkołę Męską nr 2
im. Króla Władysława Jagiełły. W 1933 r. rozpoczął naukę w Szkole
Podoficerów Piechoty dla Małoletnich Nr 2 w Śremie, którą ukończył w
1936 r., otrzymując przydział wojskowy do 40. Pułku Piechoty „Dzieci
Lwowskich”. Do 1939 r. dosłużył się stopnia sierżanta zawodowego. W
czasie wojny aresztowany przez Sowietów na granicznym Sanie, zgodził się
na współpracę z wywiadem sowieckim. Później aresztowany przez gestapo,
skazany na karę śmierci, zbiegł z miejsca egzekucji i powrócił do
Sanoka, gdzie ukrywał się aż do lata 1944 r., gdy po wejściu Sowietów
został zatrudniony w sanockim Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa
Publicznego na stanowisku oficera śledczego. Zajmował się głównie
volksdeutschami, konfidentami gestapo i członkami UPA. Będąc
funkcjonariuszem UB, utrzymywał też kontakty z ukrywającymi się
członkami podziemia antykomunistycznego.

Budynek byłego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Sanoku.

Zagrożony
dekonspiracją 8 czerwca 1945 r. zdezerterował z sanockiego PUBP i
skontaktował się ze znanymi sobie, ukrywającymi się członkami AK.
Pierwszą akcją, jaką wykonał już po "drugiej stronie barykady", była
likwidacja szefa sanockiego PUBP, Tadeusza Sieradzkiego. Stało się to 15
czerwca 1945 r.
Wykorzystując swoje wojskowe wykształcenie oraz
posiadane zdolności przywódcze, wkrótce podporządkował sobie drobne
grupy zbrojne działające w terenie, tworząc duży oddział zbrojny. W
skład oddziału weszły grupy Edmunda Sawczyna "Mundka", Mariana Skiby
"Ryszarda" i Stanisława Kossakowskiego "Ułana" – dezertera z KW MO w
Rzeszowie. Oddział ten stworzony był również z inspiracji działającego w
konspiracji Stronnictwa Narodowego. Na jednym z jego zebrań, w
obecności przedstawiciela SN z Krakowa, prezes Zarządu Powiatowego SN w
Sanoku Tadeusz Wojtowicz "Wilk" przyjął od dowódców poszczególnych grup
partyzanckich przysięgę. Dowódcą nowo powstałego oddziału został
Stanisław Surowiak "Ursus" (związany z NOW), a jego zastępcą Żubryd,
który faktycznie dowodził oddziałem, ponieważ Surowiak nie cieszył się
zaufaniem ze względu na swoje niejasne kontakty z UB.

W połowie
listopada 1945 r. na leśnej polanie między miejscowościami Raczkowa i
Końskie odbyła się odprawa wszystkich dowódców grup partyzanckich i ich
zastępców podległych Żubrydowi. Odprawę prowadził NN oficer w stopniu
kapitana, który przyjechał z Krakowa. W odprawie oprócz Żubryda brali
udział: Mieczysław Kocyłowski "Czarny", Kazimierz Kocyłowski "Wichura", Marian Skiba "Ryszard", Edmund Sawczyn "Mundek", Władysław Stefkowski "Rura",
NN "Marynarz", NN "Józek", Stanisław Kossakowski "Ułan", NN "Dąb". Na
tej odprawie oddział przyjął nazwę Samodzielny Batalion Operacyjny
Narodowych Sił Zbrojnych. Dowódcą został Żubryd, awansowany do stopnia
kapitana, a jego zastępcą mianowano Mieczysława Kocyłowskiego
"Czarnego", awansując go do stopnia podporucznika.
Wszystkie grupy
podległe Antoniemu Żubrydowi stały się kompaniami batalionu. Dowódcami
kompanii zostali: Kossakowski, Sawczyn i Skiba. Osobną grupą, składającą
się z kilku zaufanych partyzantów, którzy stanowili jednocześnie
ochronę Żubryda, dowodził on sam. Łączność między poszczególnymi
kompaniami zapewniała doskonale zorganizowana sieć łączników.
Poszczególne kompanie batalionu miały dość dużą swobodę działania i
decyzje o przeprowadzeniu akcji były podejmowane samodzielnie przez ich
dowódców, w zależności od sytuacji.

Ppor. Mieczysław Kocyłowski "Czarny", zastępca Żybryda.

Z
powyższego, oraz z relacji samych "żubrydowców", jasno wynika, że
oddział Antoniego Żubryda najprawdopodobniej został podporządkowany NSZ.
Niestety, jak dotychczas, nie natrafiono na żadne inne dokumenty, które
mogłyby to potwierdzić. Być może wynika to z tego, że, jak pisze Leszek
Żebrowski we wstępie do III t. "NSZ – dokumenty, struktury,
personalia": w okresie między lipcem a listopadem 1945 r. NSZ-ONR zostały rozbite aresztowaniami, a dowództwo zostało zdezorganizowane […]
natomiast istniejące oddziały partyzanckie posługujące się nazwą NSZ, w
znacznej mierze podlegały już NZW lub działały samodzielnie bez
łączności z dowództwem NSZ-ONR
i właśnie do tych ostatnich, jak
wszystko na to wskazuje, mógł należeć Samodzielny Batalion Operacyjny
NSZ pod dowództwem Antoniego Żubryda. Niewątpliwie oddział Żubryda
wpisywał się w nurt narodowego podziemia zbrojnego. Aresztowani
członkowie oddziału wymieniali następujące cele, o które walczyli:

  • Ażeby nie było w Polsce komunistów i wyniszczyć członków partii PPR.
  • Walczyć za Polskę demokratyczną, a nie żydowską i komunistyczną.
  • Walczyć za Polskę katolicką.
  • Walczyć z Bezpieczeństwem, bo tam są sami komuniści.
  • Walczyć o granice do roku 1939, za Lwów i Wilno.

Szacunkowo
liczebność oddziału można określić na 120-150 partyzantów. Miał on duże
wsparcie wśród miejscowej ludności, ponieważ bronił polskie wioski
przed napadami bojówek UPA. Oddział zwalczał przede wszystkim
funkcjonariuszy UB, likwidował gorliwych działaczy PPR oraz konfidentów
UB. Natomiast, wbrew temu, co przez lata twierdzono, między żołnierzami
"ludowego" Wojska Polskiego a "żubrydowcami" często dochodziło do
współpracy. Z wojska docierała do oddziału amunicja, w wojskowej
rusznikarni remontowano partyzancką broń, a oficerowie z 34. Pułku
Piechoty, który stacjonował w Sanoku, wielokrotnie spotykali się
towarzysko z "żubrydowcami". Doszło nawet do tego, że partyzanci
pomagali wojsku wysiedlać Morochów w kwietniu 1946 r.

Janina Żubryd z d.
Praczyńska, żona Antoniego Żubryda. Po zwolnieniu z aresztu UB stale
przebywała w oddziale męża. Zastrzelona wraz z mjr. Żubrydem przez
agenta UB Jerzego Vaulina 24 października 1946 w okolicach wsi Malinówka.

Najbardziej spektakularną akcję przeprowadzono 16 grudnia 1945 r., kiedy cały batalion pod dowództwem Żubryda zajął na przeszło pół dnia Korczynę,
obsadzając wszystkie ważniejsze urzędy. Z rąk "żubrydowców" zginęło
wielu funkcjonariuszy UB, a także dwóch wysokiej rangi oficerów
sowieckich służących w "ludowym" Wojsku Polskim: szef sztabu 8. Dywizji
Piechoty ppłk Teodor Rajewski oraz zastępca szefa wydziału wydziału
polityczno-wychowawczego wspomnianej dywizji, "enkawudzista", kpt.
Abraham Preminger.
Rozbicie
oddziału Żubryda stało się jednym z głównych zadań dla funkcjonariuszy
miejscowej "bezpieki". Starano się też zastraszyć miejscową ludność
poprzez zorganizowanie publicznych egzekucji ujętych partyzantów
Żubryda. 24 maja 1946 r. na stadionie miejskim w Sanoku, w obecności
młodzieży szkolnej, powieszono Władysława Kudlika i Władysława Skwarca, a 4 czerwca na sanockim rynku w ten sam sposób stracono chor. Henryka Książka.

Władysław
Skwarc "Krzew", żołnierz oddziału mjr. Żubryda. Powieszony wraz z
Władysławem Kudlikiem w publicznej egzekucji 24 maja 1946 r. na
stadionie miejskim w Sanoku.

Do samego oddziału udało
się też wprowadzić trzech agentów Informacji Wojskowej, m.in. "Zucha" i
"Bystrego", którzy przyczynili się do śmierci czterech "żubrydowców" i
rozbicia oddziału. Jednak Żubryd z grupą ok. 30 ludzi działał dalej na
terenie pow. Brzozów i Krosno.

Urodzony
8 IX 1941 r. syn Janiny i Antoniego Żubrydów – Janusz, w wieku 4 lat
aresztowany przez UB; spędził ponad 6 miesięcy w rzeszowskim więzieniu. O
koszmarze zgotowanym dziecku przez komunistów czytaj więcej:
Januszek Żubryd, lat 4 – najmłodszy więzień UB>

We
wrześniu 1946 r. w jego najbliższe otoczenie przeniknął agent UB Jerzy
Vaulin "Warszawiak". Vaulin był akowcem o pięknej konspiracyjnej karcie,
który dał się zwerbować UB i podjął się zlikwidowania Antoniego
Żubryda. Dokonał tego 24 października 1946 r. w lesie w pobliżu
Malinówki. Wraz z Żubrydem zginęła jego żona, Janina. Zamordowani
zostali strzałami w tył głowy. Vaulin do dziś uważa, że zamordowanie
Żubrydów było jego największym bojowym wyczynem. W 1999 r. sprawca
podwójnego morderstwa stanął przed sądem, jednak sprawa została
umorzona. Żołnierze Żubryda znajdowali się w kręgu zainteresowań UB, a
później SB aż do końca lat 80. i niewielu z nich dożyło czasów, kiedy
prawda o ich działalności powoli przestaje być "białą plamą" w naszej
najnowszej historii.

Pomnik w miejscu śmierci Antoniego i Janiny Żubrydów odsłonięty 28 X 2012 r. [zobacz relację i zdjęcia>]


Więcej na temat mjr. Antoniego Żubryda ps. "Zuch" czytaj:

Strona główna>
Prawa autorskie>