Likwidacja
Przebieg transportów
oraz bezpośrednie okoliczności zabójstwa członków
zgrupowania "Bartka" nadal pozostają nieznane. Pewny jest
jedynie fakt, że na Śląsku Opolskim doszło do zamordowania,
według szacunkowych danych, co najmniej 90-100 osób.
Dotychczasowe ustalenia wskazują na dwa domniemane miejsca masowych
mordów żołnierzy "Bartka", znajdujące się na
Opolszczyźnie: okolice tzw. zameczku Hubertus, położonego między
miejscowościami Dąbrówka i Barut (obecnie na granicy
powiatów gliwickiego i strzeleckiego) oraz okolice Łambinowic
(obecnie powiat nyski). Nie można wykluczyć, że tych miejsc było
więcej.
W pobliżu zameczku
Hubertus, okoliczni mieszkańcy zauważyli nadjeżdżające w nocy 25
na 26 września auta, a rano ogromny wybuch. Słychać było strzały
i krzyki, ale teren był otoczony przez kilka dni. Gdy obstawa
wyjechała, odnajdywali w tym miejscu strzępy ciał. Gajowym był tu
znajomy „Bartka” z okolic Bielska i to on go zawiadomił o
zdarzeniu. Henryk Flame przyjechał do Hubertusa po amnestii w 1947
roku. Jak relacjonowała jego kochanka, która mu towarzyszyła,
„Bartek” poszedł z gajowym w głąb lasu i nie było go
kilkadziesiąt minut. Gdy wrócił, był wstrząśnięty i
słowa nie powiedział.
Za w pełni wiarygodne
informacje nie mogą uchodzić zeznania jednego z funkcjonariuszy UB
Jana Fryderyka Zielińskiego, w 1946 r. referenta PUBP w Cieszynie,
który miał być bezpośrednim, aczkolwiek – jak sam zeznał –
biernym obserwatorem eksterminacji żołnierzy, dokonanej rzekomo
przez grupę UB i kilkudziesięciu Rosjan. Nieznany jest żaden
dokument władz bezpieczeństwa, opisujący faktyczny przebieg akcji.
Z zeznań przez niego
złożonych wynika, że był świadkiem egzekucji około 69 członków
NSZ ze zgrupowania „Bartka”, których przywieziono z
terenów Podbeskidzia dwoma samochodami Ministerstwa Górnictwa
w okolice Łambinowic (woj. opolskie), w pobliże znajdującego się
tam wówczas poniemieckiego lotniska wojskowego. Przywiezionych
ludzi "Bartka" umieszczono w bliżej nieustalonym budynku (określanym
przez świadka jako budynek z nieotynkowanej cegły) na terenie
posiadłości ziemskiej. Przed przyjazdem samochodów lekarz z
Polikliniki na etacie UB wstrzykiwał do butelek z wódką
środek odurzający. Następnie tak przygotowany alkohol podano
przywiezionym członkom NSZ, po czym następnego dnia rano do
budynku, w którym oni spali wrzucono granaty ogłuszające.
Następnie ogłuszonych członków NSZ rozbierano, prowadzono
nad wykopany wcześniej dół i tam strzałem w tył głowy
pozbawiano życia.
W dalszej kolejności do
dołów ze zwłokami zastrzelonych wrzucono tabliczki
identyfikacyjne żołnierzy radzieckich i polskich w ilości
odpowiadającej ilości ciał. Egzekucji mieli dokonywać Rosjanie, a
będący na miejscu funkcjonariusze UB stanowili jedynie obstawę
terenu. Ponadto z treści zeznań J. Zielińskiego wynika, iż z
opowiadań kolegów dowiedział się, że następna grupa
żołnierzy NSZ ze zgrupowania "Bartka" została zamordowana w ten
sposób, iż umieszczono ich w uprzednio zaminowanym baraku,
który wysadzono w powietrze.
Z wszystkich transportów
prawdopodobnie ocalał zaledwie jeden członek zgrupowania. Według
jego relacji uczestnicy wyjazdu na punkcie przeładunkowym
umieszczeni zostali w jakimś budynku (myśliwskim zameczku lub
poniemieckiej szkole) w pobliżu lasu nad jeziorem. Atak nastąpił w
nocy, po kolacji suto zakrapianej alkoholem. Do pomieszczeń najpierw
wrzucono granaty, następnie wywiązała się strzelanina, podczas
której dobito rannych. W ten sposób mógł być
wymordowany jeden z trzech transportów.
Istnieją również
znaczne rozbieżności dotyczące miejsc i dat wyjazdów. Nie
było jednego, głównego punktu koncentracji zgrupowania, a
załadunek sprzętu i ludzi odbywał się w różnych
miejscach. Cała akcja, która trwała prawdopodobnie od 5 do
25 września 1946 r., przeprowadzona została więc z opóźnieniem
i odbiegała od założeń „Planu likwidacji »B «”.
Liczba osób wyjeżdżających w poszczególnych
transportach różniła się od planowanej. Problemy natury
organizacyjnej dotyczyły przede wszystkim załadunku ludzi. Podczas
całej akcji kilkanaście osób niejako „przy okazji”
zostało zatrzymanych i postawionych przed Wojskowym Sądem Rejonowym
w Katowicach, który wydał następnie w ich sprawach kilka
wyroków śmierci, wykonanych w grudniu 1946 r.
Zdjęcie wykonane po amnestii 1947 r. Henryk Flame „Bartek”
(pierwszy od prawej) wraz ze swoimi żołnierzami
(od lewej: Gustaw Matuszny, ps. „Orzeł Biały”, N.N., Stanisław Włoch, ps. „Lis”).
Doszło również
prawdopodobnie do kilku przypadków "pojedynczych"
morderstw na żołnierzach "Bartka", jak i na nim samym. W
marcu 1947 roku kpt. Flamme „Bartek” ujawnia się w ramach
kolejnej amnestii wraz z częścią swoich żołnierzy. W dniu 1
grudnia 1947 roku ginie od skrytobójczej kuli milicyjnej w
restauracji w Zabrzegu koło Czechowic-Dziedzic.
Zwłoki kpt. "Bartka"
skrytobójczo zastrzelonego przez milicjanta w barze w
Zabrzegu.
Odpowiedzialni
Wobec braku źródeł
nie można ciągle jednoznacznie ustalić faktycznych celów
przedstawionej prowokacji zorganizowanej przez władze
bezpieczeństwa. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy od samego
początku brano pod uwagę likwidację zgrupowania polegającą na
zbiorowym zabójstwie, czy też organizatorzy i wykonawcy jako
likwidację rozumieli ujęcie i osądzenie wszystkich członków
zgrupowania, licząc się z ewentualnymi ofiarami śmiertelnymi.
Bezpośrednio wiąże się z
tym zasadnicze pytanie, kto wydał rozkaz zamordowania żołnierzy.
Czy było to z góry zaplanowane działanie, czy też decyzję
podjęto już w trakcie akcji? Kto był bezpośrednim sprawcą
masowego zabójstwa? Wendrowski, kluczowa osoba w całej
operacji, na prawdopodobnych sprawców odpowiedzialnych za
rozkaz zabicia żołnierzy "Bartka" wskazywał swych
przełożonych – wiceministra Romana Romkowskiego oraz kierownika
Wydziału III Departamentu III MBP mjr. Władysława Śliwę, a
szefostwo WUBP w Katowicach (w tym szczególnie zastępcę
szefa WUBP kpt. Marka Finka) odpowiedzialnych za wykonanie akcji.
Przy rozpatrywaniu
odpowiedzialności kierownictwa WUBP warto wspomnieć o dokonanej
przy współudziale Wendrowskiego na początku sierpnia 1946 r.
likwidacji grupki ośmiu "spalonych" żołnierzy z
Rzeszowszczyzny. Podając się za "kpt. Lawinę z Centrali"
funkcjonariusz UB polecił im dokonanie przerzutu na ziemie
zachodnie. Za stronę organizacyjną tej akcji odpowiadał WUBP w
Katowicach, choć Wendrowski również zajmował się stroną
techniczną działań, m.in. przygotowaniem samochodów do
transportu. W tym przypadku nie dokonano fizycznej likwidacji całej
grupy (zastrzelono "tylko" stawiających opór), lecz
"jedynie" aresztowań w majątku WUBP koło Nysy, z
ofiarami śmiertelnymi niejako "przy okazji". W ten sam
sposób, bez fizycznej eksterminacji ludzi – jeśli wierzyć
późniejszym zeznaniom Wendrowskiego – miała przebiegać
likwidacja zgrupowania "Bartka".
Warto zwrócić uwagę,
że w czasie stosunkowo niewielkiej akcji przerzutu żołnierzy z
Rzeszowszczyzny Wendrowski zajmował się także bezpośrednio
organizowaniem i stroną techniczną transportu. Mało wiarygodne
wydają się więc jego zeznania, że w trakcie operacji ze
zgrupowaniem "Bartka" "nie został – jak zeznawał –
poinformowany o miejscu, terminie i sposobie likwidacji", tym
bardziej że jego wyjaśnienia składane w latach dziewięćdziesiątych
nie potwierdzają się w konfrontacji ze źródłami z roku
1946.
Nie ulega wątpliwości, że
w przebieg gry operacyjnej bezpośrednio zaangażowany był
wiceminister Romkowski, który wydawał dyspozycje w sprawach
pośrednio związanych z samą likwidacją zgrupowania.
Charakterystyczny jest fakt, że w kwestii odpowiedzialności za
przeprowadzoną akcję Wendrowski nie wskazał na płk. Józefa
Czaplickiego, ówczesnego dyrektora Departamentu III MBP, który
– jak wiadomo – polecił mu nawiązanie kontaktu ze zgrupowaniem
"Bartka". Wendrowski niejednokrotnie kontaktował się z
Czaplickim latem 1946 r. podczas pobytów w Warszawie,
studiując m.in. schematy organizacyjne struktur podziemnych. Z
drugiej jednak strony znane do tej pory źródła nie
upoważniają do postawienia tezy, że Wendrowski czy też Czaplicki
byli bezpośrednio odpowiedzialni za masowe zabójstwo
żołnierzy "Bartka".
Niewykluczona jest wersja,
że decyzja o ich zamordowaniu, mogła zostać podjęta w ostatniej
chwili i była sprzeczna z przygotowanym wcześniej „Planem
likwidacji »B «”. Kto ją podjął – nadal nie wiadomo.
Na Opolszczyźnie wytypowano
trzy miejsca, gdzie mogą znajdować się zbiorowe mogiły żołnierzy
ze zgrupowania „Bartka”. Prokurator IPN-u Przemysław Piątek
zamierza sięgnąć do teledetekcji oraz fotogrametrii, by odczytać
zdjęcia lotnicze tego terenu i zrekonstruować jego wcześniejszy
układ. Potem wykorzysta georadar do zbadania gruntu. Dwie mogiły
mogą się znajdować na terenie dawnego folwarku niemieckiego.
Prokurator Piątek prowadzi
trzy śledztwa w tej zagadkowej sprawie. Jedno dotyczy wymordowania
żołnierzy „Bartka”, drugie – przestępstw śledczych, którymi
objęto pozostałych na Podbeskidziu partyzantów, a trzecie –
podżegania i pomagania przy zabójstwie Henryka Flame, który
zastrzelony został przez milicjanta 1 grudnia 1947 roku w
restauracji w Zabrzegu. Sprawcę sąd uznał za niepoczytalnego i
umieści w szpitalu psychiatrycznym. Stamtąd wkrótce wyszedł
i pracował w milicji na Opolszczyźnie. Podobno wpadł pod pociąg w
Czechowicach-Dziedzicach i podobno nie był to przypadek.
Na liście pokrzywdzonych
jest na razie 30 żołnierzy ze zgrupowania „Bartka”. On sam
mówił, że stracił 90 ludzi, którzy gdzieś
przepadli. Czy ktoś odpowie za tę śmierć? Wendrowski nie żyje,
podobnie jak agent UB Czesław Krupowies, który też wszedł w
struktury podziemia. Prokurator Piątek próbuje dotrzeć do
pracowników represyjnego Wojskowego Sądu Rejonowego w
Katowicach, który wydawał wyroki w sprawach politycznych i
m.in. umorzył sprawę zabójcy „Bartka”. Jego zdaniem
zabójca bezprawnie uniknął odpowiedzialności karnej.
Historycy i prokuratorzy
katowickiego IPN-u są coraz bliżej prawdy.
Opracowano na podstawie:
Tomasz Kurpierz, Likwidacja zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych
Henryka Flamego „Bartka” w 1946 roku – próba
rekonstrukcji działań aparatu bezpieczeństwa, [w:] "Pamięć i
Sprawiedliwość", nr 1(5), warszawa 2004.
Anglojęzyczna wersja tekstu (na stronie www.doomedsoldiers.com):
Operation "Avalanche", The UB Murder Without A Precedence. Annihilation of the NZS Armed Underground Units under command of Captain Henryk Flame "Bartek".>