Surkonty 1944 – początek końca…

75. rocznica bitwy pod Surkontami i śmierci mjr. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”
 
…patrzy przez okno
jak słońce Republiki
ma się ku zachodowi
pozostało mu niewiele
właściwie tylko
wybór pozycji
w której chce umrzeć
wybór gestu
wybór ostatniego słowa…
Zbigniew Herbert, „Pan Cogito o postawie wyprostowanej”
 


Mjr cc Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”

75 lat temu, w poniedziałek 21 sierpnia 1944 r., w kresowej wsi Surkonty, podczas przygotowań do kolejnej odprawy Komendanta Nowogródzkiego Okręgu Armii Krajowej mjr. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”, oddział polski liczący 72 żołnierzy został zaatakowany przez wojska NKWD. Po wielogodzinnej walce w okrążeniu, w tej pierwszej bitwie Antysowieckiego Powstania,  mjr Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”, hubalczyk, cichociemny, kawaler Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari i dwukrotny Krzyża Walecznych, poległ wraz z 35 swoimi żołnierzami, z których część bolszewiccy barbarzyńcy dobili bagnetami.

[…] Na skutek donosu naczelnik raduńskiego rejonowego Oddziału Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych kapitan bezpieczeństwa państwowego Czikin skierował w okolice wsi Surkonty, celem likwidacji „zgrupowania bandyckiego”, Grupę Wywiadowczo-Poszukiwawczą 3. batalionu 32. Zmotoryzowanego Pułku Strzelców Wojsk Wewnętrznych NKWD. Przybywające ciężarówki dostrzeżono w chwili, gdy zahamowały i zaczęli z nich wyskakiwać bojcy. Cichy alarm wśród chłopców „Kotwicza”, rozrzuconych po odległych gospodarstwach, spowodował sprawne zajęcie stanowisk przez obsługę rkm. Spokojnie obserwowano przez lornetki Sowietów, gdy milczkiem podkradali się do zabagnionej łąki. Tam oczka wody rozbiły rytmicznie rozstawioną tyralierę i skupiły Sowietów w małe grupki. Wtedy, na rozkaz „Kotwicza”, otwarto zmasowany ogień. Jego skuteczność była ogromna.

Rozpiętość frontu liczyła około 1000 metrów. W pierwszej fazie walki zginęło 16-30 żołnierzy sowieckich i było kilkunastu rannych, w tym obaj sowieccy dowódcy. Straty po stronie polskiej ograniczały się do kilku zabitych i rannych. Około godz. 15.00 nastąpiła krótka narada. Część partyzantów wycofała się  z lżej rannymi, „Kotwicz” postanowił zostać do wieczora, by zabrać ciężko rannych. Nie doczekał…

W tym czasie oddziałom sowieckim przybył z odsieczą dowódca Grupy Wywiadowczo-Poszukiwawczej 3/32 zmot. pułku strz. kpt. Szulga i naczelnik rejonowego oddziału NKWD kpt. bezp. państw. Czikin. Według dokumentów sowieckich: w wyniku 5-godzinnego boju [bandę] całkowicie zniszczono – zabito 53 bandytów, w tym 6 oficerów białopolskiej armii. Schwytano do niewoli – 4.

Żołnierze 1 kompanii I batalionu 77. pp AK. Na białym koniu siedzi mjr/ppłk Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”.

W Surkontach atakował, według ocen ocalałych oficerów AK, sowiecki batalion dowieziony na 30 ciężarówkach. Stosunek sił wynosił 10:1 na niekorzyść Polaków. W drugiej fazie bitwy oddziały sowieckie zaatakowały lewe skrzydło obrony, starając się przełamać opór polskich stanowisk, wedrzeć się na tyły obrońców i odciąć drogę odwrotu. Na prawym skrzydle rozpoczęły natarcie świeżo przybyłe oddziały NKWD. W tej fazie Sowieci zdobyli wzgórze, na którym ustawili cekaem. W tym czasie nastąpił nalot kilku sowieckich samolotów, które ostrzelały pozycję Polaków z broni pokładowej. Sowiecki cekaem swoim ogniem ze wzgórza zniszczył polski punkt dowodzenia, zabijając polską obsługę rkm, majora Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”, rotmistrza  Jana Skrochowskiego „Ostrogę” i adiutanta pchor. Henryka Nikicicza „Orwida”. Ten fakt spowodował wycofanie się pozostałych partyzantów.

Straty sowieckie wyniosły 132 zabitych. Po stronie AK poległo 36 żołnierzy. Nie wszyscy zginęli w walce. Jedna z ocalałych sanitariuszek tak wspomina ostatnią fazę walk:

[…] Ale najgorsze było to, że oni razem ze mną robili obchód placu boju i wszystkich nieżyjących, ciężko rannych i lekko rannych, wszystkich dobijali bagnetami. Wszystkich! Pamiętam twarz kapitana „Hatraka” [kpt. cc Franciszek Cieplik]. On miał taką złotą szczękę i patrzył na mnie przytomnie, patrzył na mnie tak, jakby jemu było mnie żal. Ja to widziałam po jego oczach. Sołdat podszedł i pchnął go bagnetem w bok. Ja tylko widzę jego zęby wyszczerzone, bo on jego walił w brzuch, w klatkę piersiową, ile tylko chciał. I tak po kolei, każdego […].


Obecny widok cmentarza żołnierzy Armii Krajowej w Surkontach. Przez pół wieku pole bitwy i zbiorowa mogiła żołnierzy AK mjr. „Kotwicza” w Surkontach były kołchozowym pastwiskiem, pokrytym zeschłą skorupą krowiego łajna. Pod tą skorupą leżeli ONI.

Kpt. dr Alfred Paczkowski „Wania”, cichociemny, napisał po latach: Maciej – to Poniatowski. Jego śmierć była demonstracją i sprawą honoru.
Według mjr. „Kotwicza”, obecność żołnierzy polskich na Kresach Wschodnich miała dokumentować wobec świata przynależność ziem kresowych do Rzeczypospolitej. Oddziały AK i oddziały samoobrony polskiej trwały na straży polskości na Kresach i dokumentowały tą przynależność aż do lat 50., tocząc nierówną walkę z bolszewicką okupacją i sowietyzacją tych ziem.

GLORIA VICTIS !!!

Więcej na temat mjr. „Kotwicza” i bitwy pod Surkontami czytaj w tekście:

Powyższy tekst w wersji angielskiej dostępny jest na stronie The Doomed Soldiers – Polish Underground Soldiers 1944-1963 – The Untold Story:
Zainteresowanych walką polskich partyzantów na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej (m.in. por. Jana Borysewicza „Krysi”, ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”, ppor. Anatola Radziwonika „Olecha”) po wkroczeniu Sowietów, zapraszam do lektury kategorii Im poświęconej:
 

Nagroda dla Fundacji "Pamiętamy" – część 1/2

Fundacja "Pamiętamy" laureatem nagrody im. Grzegorza I Wielkiego.

Z końcem ubiegłego roku Fundacja "Pamiętamy", której celem jest przywracanie pamięci społecznej o ludziach, którzy w drugiej połowie lat 40-tych i na początku 50-tych ubiegłego stulecia podjęli walkę zbrojną z komunistami, została laureatem nagrody im. Grzegorza I Wielkiego, przyznawanej corocznie przez miesięcznik Niezależna Gazeta Polska – Nowe Państwo. Nagroda ta przyznawana jest ludziom, którzy w sposób szczególny: bezkompromisowo, z pełnym zaangażowaniem, bez oglądania się na głosy, często wrzaski, krytyków służą prawdzie w życiu publicznym.

Zapraszam do lektury dwóch tekstów z ostatniego numeru Niezależnej Gazety Polskiej – Nowego Państwa, w których  Katarzyna Hejke i Grzegorz Wierzchołowski  piszą o tegorocznym laureacie przyznanej przez miesięcznik nagrody im. Grzegorza I Wielkiego.


NASZ LAUREAT – Fundacja „Pamiętamy”
Katarzyna Hejke

Nie mamy wątpliwości, że tegoroczna Nagroda im. Grzegorza I Wielkiego trafi do ludzi, którzy zasłużyli na dziesiątki nagród. Jesteśmy dumni, iż zgodzili się przyjąć tę przyznawaną przez nasz miesięcznik.

Nagrodę im. Grzegorza I Wielkiego przyznaliśmy w tym roku po raz czwarty. Jej pierwszym laureatem został ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, ubiegłorocznym Pan Prezydent Lech Kaczyński.
Cel określiliśmy jasno – marmurowa statuetka z ogromnym kryształem górskim trafia do tego, kto w sposób szczególny: bezkompromisowo, z pełnym zaangażowaniem, bez oglądania się na głosy, często wrzaski, krytyków służy prawdzie w życiu publicznym. Kierując się dokładnie tymi zasadami, redakcja „Niezależnej Gazety Polskiej – Nowego Państwa” wyłoniła tegorocznego laureata. Postanowiliśmy, iż „Grzegorz” trafi do Fundacji „Pamiętamy”.

Fundacja „Pamiętamy” to cichy bohater odrodzonej po 1989 roku Polski, który nie tylko stara się odkłamać najnowszą historię naszego kraju, ale jednocześnie ratuje honor wolnej Rzeczypospolitej. Fundacja powstała, by przywracać pamięć o żołnierzach antykomunistycznego podziemia – wspaniałych, odważnych Polakach, których polscy komuniści z pomocą sowieckich towarzyszy zaszczuli, upokorzyli, zniesławili a w wielu przypadkach zamordowali i zbezcześcili ich ciała. Mogłoby się wydawać, iż po odzyskaniu niepodległości takich organizacji jak „Pamiętamy” i takich działań będzie w Polsce mnóstwo. Wolni ludzie będą chcieli zmyć z siebie brud bolszewickiej propagandy. Nic z tego. Okazało się, iż „wolnych ludzi” znacznie bardziej pochłonęło tłumaczenie, dlaczego Jaruzelski musiał kazać strzelać do ludzi, a Kiszczak ma być człowiekiem honoru. Lata przeleciały, a ofiary obu wspomnianych osobników i ich poprzedników pozostały w bezimiennych grobach lub w zapomnieniu.

W tym czasie Fundacja „Pamiętamy” organizowała wystawy przywracające pamięć o żołnierzach, którzy jeszcze długo po zakończeniu II wojny światowej walczyli o demokratyczną, niekomunistyczną Polskę, wydawała książki, budowała pomniki. Ostatnim, zupełnie fantastycznym, projektem „Pamiętamy” jest płyta z piosenkami Żołnierzy Wyklętych. Nie mamy wątpliwości, że tegoroczny „Grzegorz” trafi do ludzi, którzy zasłużyli na dziesiątki nagród. Jesteśmy dumni, iż zgodzili się przyjąć tę przyznawaną przez nasz miesięcznik.
Gorąco zachęcam Czytelników do wspierania działań Fundacji „Pamiętamy” i do lektury artykułu o naszym tegorocznym Laureacie, który zamieszczamy w tym numerze.

Nagroda dla Fundacji "Pamiętamy" – część 2/2>
Strona główna>

Nagroda dla Fundacji "Pamiętamy" – część 2/2

BOJOWNICY O PAMIĘĆ ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH
Grzegorz Wierzchołowski

Kilkanaście
niezwykle wartościowych publikacji naukowych, 19 pomników żołnierzy AK,
NSZ, WiN i NZW w całej Polsce, działania na rzecz odkłamania powojennej
historii Polski, wreszcie pomysł wydania płyty z piosenkami
antykomunistycznego podziemia… Trudno uwierzyć, że te wszystkie
dokonania są dziełem niewielkiej, kilkuosobowej fundacji.

NSZ
to formacja, której „karty chwały składają się głównie z dobijania
ocalałych Żydów, mordowania chłopów i nauczycieli, wieszania
milicjantów” – grzmiał w 1991 r. w „Polityce” Wiesław Górnicki, znany
reportażysta i felietonista. Rok później w tym samym tygodniku temat
Żołnierzy Wyklętych podjął satyryk i dziennikarz Ryszard Marek Groński.
„Stosowali oni kryterium rasistowskie: zabijali nie dlatego, że w ich
ręce wpadli przedstawiciele nowej władzy. Zabijali wyłącznie za
pochodzenie” – pisał. Równie kłamliwe tezy publikowano w latach 90. na
łamach „Gazety Wyborczej”, „Warsaw Voice” i innych znaczących pism – a
każdy, kto się tej linii przeciwstawiał, mógł spodziewać się. że
wkrótce zostanie okrzyknięty antysemitą.
Gdyby zabrakło wówczas
ludzi, którzy współtworzyli Fundację „Pamiętamy” – kto wie, czy w
największych dziennikach do dziś nie pisano by o „zbrojnym i morderczym
ramieniu polskiego faszyzmu” (K. Gebert, „Gazeta Wyborcza”, 13-14 marca
1993 r.).

Od Ligi do Fundacji

Choć
formalnie Fundacja „Pamiętamy" rozpoczęła swoją działalność w 1999 r.
to środowisko, które ją dziś współtworzy, walczyło o pamięć Żołnierzy
Wyklętych już od pierwszej połowy lat 90. Sam termin „Żołnierze
Wyklęci” został ukuty właśnie przez przyszłych twórców Fundacji.

Działaliśmy wtedy w ramach Ligi Republikańskiej. W listopadzie 1993 r.
stworzyliśmy pierwszą w Polsce wystawę poświęconą podziemiu
antykomunistycznemu
. Ponieważ ekspozycja, z czasem wzbogacana o nowe
materiały, cieszyła się dużym powodzeniem, do 1997 r. pokazaliśmy ją w
kilkudziesięciu miastach w całej Polsce
– wspomina Grzegorz Wąsowski z
zarządu Fundacji „Pamiętamy”.
Jego wuj był uczestnikiem
antykomunistycznej konspiracji młodzieżowej w latach 50., siedział
kilka lat w więzieniu. Rodzice innego ważnego współpracownika Fundacji.
Kazimierza Krajewskiego, walczyli w Armii Krajowej – zarówno z
Niemcami, jak i komunistami.




Po sukcesie wystawy przyszedł czas na
następny krok. W 1998 r. Oficyna Wydawnicza Volumen wydała album "Żołnierze Wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 r." (aut. Leszek Żebrowski, Grzegorz Wąsowski), w którym znalazły
się teksty licznych historyków, m.in. obecnego prezesa IPN Janusza
Kurtyki. Premierze albumu (który doczekał się dwóch wydań) towarzyszyła
bogata ekspozycja archiwalnych fotografii w Sejmie.
– To było duże
wydarzenie. Posłowie zobaczyli twarze tysięcy młodych, inteligentnych
ludzi, patriotów w mundurach Wojska Polskiego. Postacie na zdjęciach w
niczym nie przypominały bandytów z komunistycznej propagandy
– mówi
Wąsowski.
Warto dodać, że w przygotowaniu i promocji wystawy w
parlamencie kluczową rolę odegrał ówczesny poseł AWS i przewodniczący
Ligi Republikańskiej, Mariusz Kamiński – późniejszy szef Centralnego
Biura Antykorupcyjnego.

_

Powyżej okładki dwóch wydań (z lewej wyd. I) albumu Żołnierze Wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 r. Wydanie drugie zostało poprawione i uzupełnione o ok. 200 dodatkowych stron. Poniżej fragment zawartości albumu. Oba wydania są już praktycznie nieosiągalne, jedynie na allegro.pl czasami pojawiają się jeszcze pojedyncze egzemplarze w dość wysokich cenach. 

Rozpoczął się rok 1999. Choć Liga
Republikańska, w ramach której działało większość ówczesnych
organizatorów wystawy „Żołnierze wyklęci”, znacznie ograniczyła swoją
aktywność, to idea upamiętniania żołnierzy antykomunistycznego
podziemia wciąż była w tym środowisku żywa. Wkrótce padł więc pomysł,
by powołać w tym celu fundację. Chyba nikt nie spodziewał się wówczas,
że nadchodząca dekada najbardziej nawet wytężonej pracy może przynieść
tak imponujące rezultaty.

19 pomników, 1000 nazwisk

Dorobek
Fundacji „Pamiętamy” robi dziś ogromne wrażenie – efektów pracy mogłoby
pozazdrościć jej wiele instytucji państwowych. Dla przykładu: od 2001
r. dzięki wysiłkom członków Fundacji stanęło w całej Polsce aż 19
pomników upamiętniających żołnierzy antykomunistycznego podziemia
.

Od
2001 r. dzięki wysiłkom członków Fundacji stanęło w całej Polsce 19
pomników upamiętniających żołnierzy antykomunistycznego podziemia.


Pierwszy był monument w Radomiu, poświęcony bojownikom ze zgrupowania
WiN majora Franciszka Jaskulskiego „Zagończyka”. Idea zrodziła się w
grudniu 1999 r., sam pomnik stanął w czerwcu 2001 r. Wcześniej
musieliśmy stoczyć trwającą ponad rok walkę z postkomunistycznymi
wówczas władzami samorządowymi Radomia
– mówi Grzegorz Wąsowski. W
uroczystym odsłonięciu pomnika bohaterskich żołnierzy wzięło udział
kilka tysięcy ludzi.
Wkrótce, dzięki staraniom Fundacji (i
finansowemu wsparciu Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa), zaczęły
powstawać kolejne miejsca pamięci. 16 września 2001 r. w Siedlcach
odsłonięto pomnik żołnierzy V i VI Brygady Wileńskiej Armii Krajowej,
poległych i zamordowanych w walce z komunistami w łatach 1944-1953; dwa
lata później w Lublinie mieszkańcy mogli obejrzeć pomnik upamiętniający
ponad 250 poległych i pomordowanych żołnierzy WiN-AK zgrupowania mjr.
Hieronima Dekutowskiego „Zapory”
. Dziś monumenty upamiętniające
bohaterów z Armii Krajowej, Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość,
Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego stoją
m.in. w Drohiczynie, Mielniku, Ostrołęce, Sokołowie Podlaskim,
Włodawie, Wyszkowie, Wysokiem Mazowieckiem i Zakopanem.
Dotychczas na naszych pomnikach
uwiecznionych zostało ponad tysiąc polskich patriotów, którzy padli w
walce z komunistami
– opowiada Wąsowski.
Odsłonięciu niemal każdego
pomnika towarzyszą wydawane przez fundację książeczki, poświęcone
upamiętnianym postaciom i wydarzeniom: są one bezpłatnie rozdawane
wśród uczestników uroczystości. Autorzy tych opracowań to wybitni
znawcy dziejów niepodległościowego podziemia antykomunistycznego, m.in.
Kazimierz Krajewski, Maciej Korkuć i Tomasz Łabuszewski.

"Myśmy rebelianci"

Od
kilku lat Fundacja „Pamiętamy” szczególny nacisk kładzie na
przybliżenie losów „Żołnierzy wyklętych” młodzieży. W sierpniu 2005 r.
w Perlejewie (woj. podlaskie) działacze Fundacji zorganizowali
rekonstrukcję jednego z najciekawszych epizodów antykomunistycznego
powstania: zwycięskiej potyczki 5. Brygady Wileńskiej AK z grupą NKWD w
Miodusach Pokrzywnych
. W rekonstrukcji, przygotowanej przez Trójmiejską
Grupę Rekonstrukcji Historycznych
, wykorzystano samochody, broń i
mundury z epoki. Dzięki atrakcyjnemu pomysłowi impreza przyciągnęła
kilkaset (głównie młodych) osób.

Strzałem w dziesiątkę okazał się
także pomysł płyty z piosenkami „Żołnierzy wyklętych”. Początkowo
utwory, które stworzyli i wykonywali bojownicy podziemia, miały zostać
nagrane na instrumentach bliższych epoce: skrzypcach, akordeonie,
ewentualnie gitarze klasycznej. Potem jednak w Fundacji przeważyło
zdanie, by z piosenkami bohaterów zbrojnego podziemia
antykomunistycznego spróbować dotrzeć właśnie do osób młodszych. W
Muzeum Powstania Warszawskiego, które zgodziło się wydać płytę,
narodziła się koncepcja współpracy ze znanym zespołem rockowym De
Press.
– Decyzję podjąłem, gdy tylko usłyszałem propozycję. Miałem ku
temu powód. Mój ojciec był w AK. Gdy byłem mały, bawiłem się w
partyzantkę, często nuciłem piosenki partyzanckie. To były dźwięki
mojego dzieciństwa
– mówi Andrzej Dziubek, lider grupy.

Efekt
przeszedł najśmielsze oczekiwania. Pięknie wydana płyta z piosenkami
żołnierzy podziemia w wykonaniu De Press spodobała się zarówno
krytykom, jak i słuchaczom. Wystarczy powiedzieć, że promującą album
piosenkę „Myśmy rebelianci” odsłuchało w serwisie YouTube – w ciągu
zaledwie dwóch miesięcy – ponad 55 tys. osób, a transmisję koncertu De
Press z Muzeum Powstania Warszawskiego
obejrzało 11 listopada 2009 r. w
TVP2 blisko milion widzów. To, jak dotąd, zdecydowanie najlepszy
przykład popularyzacji dziejów „Żołnierzy wyklętych” we współczesnej
kulturze masowej.

Pracami Fundacji „Pamiętamy”
kieruje zarząd w składzie: Michał Bichniewicz i Grzegorz Wąsowski.
Ekspertem Fundacji i jednocześnie osobą odpowiedzialną za jej działania
w aspekcie historycznym i edukacyjnym jest Kazimierz Krajewski.

Źródło: NIEZALEŻNA GAZETA POLSKA – NOWE PAŃSTWO, 12/2009, #46

Jeżeli
ktoś chciałby pomóc w rozpropagowaniu dzieła FUNDACJI "PAMIĘTAMY",
klikając niżej znajdzie link do pobrania banerów tej witryny:


BANERY FUNDACJI "PAMIĘTAMY"