Krótka refleksja o paralelności… – część 2/2

PARALELNOŚCI WYMIAR SYMBOLICZNY – CZĘŚĆ PIERWSZA
Nie jest przypadkiem, że mapa terenów, na których insurekcja styczniowa była szczególnie silna, a które leżą w aktualnych granicach Polski, pokrywa się z obszarem dużej aktywności podziemia antykomunistycznego z lat 1944–1954. To kolejna przesłanka przemawiająca za paralelnością obu tych, będących reakcją na zniewolenie, wolnościowych zrywów ludzi, którzy zachowali honor i osobistą godność.

2 szwadron 6 Brygady Wileńskiej AK, jesień 1947 r., Podlasie.

Znakomitym na to przykładem jest Podlasie. Piękna kraina, która w czasie insurekcji styczniowej była areną wielu wystąpień powstańczych, i  która  także w czasie zrywu antykomunistycznego z lat 1944-1954 była ogarnięta bardzo dużą aktywnością podziemia. To dzięki patriotycznie nastawionym mieszkańcom Podlasia wspomniany w tekście prof. Nowaka ks. Stanisław Brzóska, nominowany 22 lipca 1863 r. przez Rząd Narodowy generalnym kapelanem wojsk powstańczych województwa podlaskiego, mógł aż do jesieni 1864 r. dowodzić blisko czterdziestoosobowym (podzielonym na grupy) oddziałem, a następnie ze swym adiutantem Franciszkiem Wilczyńskim, z zawodu kowalem, ukrywać się przed usilnie poszukującymi ich władzami carskimi  do 29 kwietnia 1865 r. Aresztowani zostali w miejscowości Krasnodęby-Sypytki pod  Sokołowem Podlaskim. Obaj zostali powieszeni w urządzonej przez Moskali publicznej egzekucji na rynku w Sokołowie Podlaskim 23 maja 1865 r.

Ks. Stanisław Brzóska, od 22 lipca 1863 r. generalny kapelan wojsk powstańczych województwa podlaskiego.

Dowódca jednej z „partii” z okresu powstania styczniowego, Roman Rogiński, w następujących słowach utrwalił obraz jednego z podlaskich szlacheckich zaścianków, z których mężczyźni wyruszyli wraz z nim do powstania:

„Gdym wjechał do zaścianka, przedstawił mi się widok następujący: przy każdym domu, stosownie do tego, ilu ludzi zeń szło do powstania, stały kosy oparte o ściany domu. Była to ulica kos! (…) Dziś, gdy patrzę w przeszłość i przypominam sobie ów zastęp, który poszedł ze mną z tych trzech zaścianków, z kosami tylko w ręku, przeciw armatom i sztucerom, zostawiwszy żony, starców i dzieci w domu bez opieki, łza mimowolnie nabiega mi do oczu, jako wyraz czci dla owych ludzi, którzy z miłości dla kraju gotowi byli zdobyć się na najwyższe poświęcenie”.


Roman Rogiński (po prawej) i Wojciech Biechoński. Zdjęcie z okresu nauki w Polskiej Szkoły Wojskowej w Cuneo we Włoszech.

Nawiązując do tego właśnie wspomnienia Rogińskiego, Kazimierz Krajewski, mój serdeczny druh ze szlaków wędrówek za historią  Żołnierzy Wyklętych, jakże celnie napisał:

„Minęło 81 lat od styczniowej nocy 1863 roku – i znów z podlaskich wiosek wyruszali kolejni ochotnicy, zostawiając „żony, starców i dzieci bez opieki”… Władysław Łukasiuk „Młot” pozostawił żonę i troje kilkuletnich dzieci, Józef Małczuk „Brzask” – żonę i dwie malutkie córki, poległy wraz z nim w kwietniu 1950 r. kowal Kazimierz Tkaczuk „Sęp” – dwuletniego syna, a Józef Oksiuta „Pomidor”, poległy we wrześniu 1950 r., żonę i kilkuletnią córkę. Podobnie jak tamci z kosami przeciw moskiewskim armatom, szli z automatami i karabinami w ręku podjąć walkę z całą machiną totalitarnego państwa komunistycznego, wspieranego przez sowieckie siły okupacyjne.”

I także oni, jak ponad osiemdziesiąt lat przed nimi ks. Brzóska, mogli w swej walce wytrwać tak długo, mimo rażącej przewagi  sił po stronie wroga, dzięki patriotycznej ludności Podlasia, która udzielała im schronienia i pomocy. Pięknym i jednocześnie tragicznym przykładem takiej postawy mieszkańców Ziemi Podlaskiej są Marian i Czesława Borychowscy, rodzice czwórki dzieci, którzy przez lata, aż do aresztowania we wrześniu 1950 r., udzielali schronienia żołnierzom dowodzonej przez „Młota”, a po jego śmierci w czerwcu 1949 r. przez kpt. Kazimierza Kamieńskiego „Huzara”, odtworzonej na Podlasiu  6 Brygady Wileńskiej AK. Cena jaką ludzie ci zapłacili za swoją patriotyczną postawę była ogromna: Marian Borychowski został zamęczony przez komunistów w więzieniu na Rakowieckiej, zaś jego małżonka  przesiedziała kilka lat w kazamatach. Przez cały ten czas ich pociechy przebywały w domach dziecka (a bezpośrednio po aresztowaniu rodziców przyszło im spędzić prawie miesiąc w ubeckiej katowni – w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Sokołowie Podlaskim).

Por. Józef Małczuk "Brzask" z żoną Ireną.

Te postawy heroicznie patriotyczne z okresu czynnego oporu przeciwko terrorowi komunistycznemu, jakże bliskie tym ze styczniowej nocy 1863 roku, były, nawiązując do tekstu prof. Nowaka, „kolejną reakcją ludzi, którzy zachowali honor i osobistą godność. Reakcją na zniewolenie.”

Pamięć wymaga formy trwałej. Rozumieli to nasi przodkowie, kiedy w latach II Rzeczypospolitej upamiętniali pomnikami i tablicami ofiarę powstańców styczniowych. Również podlasiacy nie zapomnieli o swoich bohaterach z czasów styczniowej insurekcji, a o księdzu Brzósce w szczególności. Ukoronowaniem ich starań było wystawienie w dniu  23 maju 1925 roku na rynku w Sokołowie Podlaskim, w miejscu stracenia księdza Brzóski i jego adiutanta  Franciszka Wilczyńskiego, okazałego pomnika  upamiętniającego obu powstańców i złożoną przez nich ofiarę.

Pomnik upamiętniający ks. Stanisława Brzóskę i Franciszka Wilczyńskiego na rynku w Sokołowie Podlaskim.

Ponad 80 lat później, we wrześniu 2007 r., w sąsiedztwie tego pomnika stanęło inne upamiętnienie. Na skwerze położonym raptem sto metrów od sokołowskiego rynku, w bezpośredniej bliskości kościoła konkatedralnego, staraniem Fundacji „Pamiętamy” we współpracy z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz władzami samorządowymi Sokołowa Podlaskiego, odsłonięty został pomnik upamiętniający żołnierzy Armii Krajowej i struktur poakowskich obwodu Sokołów Podlaski „Jezioro”, 6 Brygady Wileńskiej oraz cywilnych mieszkańców powiatu sokołowskiego poległych w walce z komunistycznym zniewoleniem w latach 1944-1953. Na kamieniach ulokowanych u podnóża pomnika, symbolizujących szaniec ofiarny ze strof wiersza Juliusza Słowackiego, wykute są nazwiska ponad 160 naszych rodaków, którzy oddali życie w walce o wolność z komunistami. Pośród nich znajdują się oczywiście personalia i pseudonimy wspomnianych w niniejszym tekście: Władysława Łukasiuka „Młota”, Józefa Małczuka „Brzaska”, Józefa Oksiuty „Pomidora”, Kazimierza Tkaczuka &#8
222;Sępa” i Mariana Borychowskiego. Upamiętniona jest  tam również ponad setka ofiar, których imion, nazwisk ani pseudonimów nie udało się ustalić.

Dzięki staraniom Fundacji "Pamiętamy" 30 września 2007 r. odsłonięto w Sokołowie Podlaskim pomnik, w hołdzie żołnierzom Armii Krajowej i struktur poakowskich Obwodu Sokołów Podlaski, 6 Brygady Wileńskiej AK , kpt. "Młota" oraz cywilnych mieszkańców powiatu sokołowskiego poległych w walce z komunistycznym zniewoleniem w latach 1944-1953.

Obrazy z uroczystości odsłonięcia i poświęcenia tego pomnika są w mojej pamięci nadal żywe. Wśród licznych uczestników tej ceremonii, ku wielkiej radości jej organizatorów, znaleźli się bliscy wszystkich wymienionych wcześniej w niniejszym tekście bohaterów podlaskiej partyzantki antykomunistycznej. Doskonale pamiętam, że gdy stałem przy pomniku i obserwowałem zbliżający się od strony konkatedry pochód uczestników uroczystości, na czele którego znajdował się niesiony przez ministrantów majestatyczny, kilkumetrowy drewniany krucyfiks, uprzytomniłem  sobie, że  nie ma lepszego miejsca dla tego upamiętnienia, że jego bezpośrednie sąsiedztwo z pomnikiem poświęconym ks. Stanisławowi Brzósce i Franciszkowi Wilczyńskiemu jest doskonałym symbolicznym wypełnieniem tej paraleli historycznej, której potrzeba opisania zagnała mnie przed klawiaturę komputera i zrodziła tekst, przez który, szanowni czytelnicy, właśnie usiłujecie przebrnąć. A gdy podczas Apelu Pamięci odczytujący go w przejmujący sposób aktor Dariusz Jakubowski wywołał Kazimierza Tkaczuka „Sępa”, z zawodu kowala, jednego z podstawowych żołnierzy oddziału „Młota”, poległego pod Sokołowem Podlaskim w walce z komunistami w kwietniu 1950 r., to będące moim udziałem skojarzenie osoby walecznego „Sępa” z postacią równie dzielnego kowala Franciszka Wilczyńskiego, powieszonego przez Moskali na sokołowskim rynku w maju 1865 r., spowodowało, że istota polskości, którą tak pięknie uchwycił w swoim tekście prof. Nowak, była wtedy dla mnie prawie materialnie obecna obok pomnika, zwłaszcza przy kolejnych, gromkich odpowiedziach żołnierzy jednostki Wojska Polskiego  asystującej przy Apelu Pamięci: „Polegli na polu chwały” i „Zginęli śmiercią męczeńską”.

Pomnik w Sokołowie Podlaskim

PARALELNOŚCI WYMIAR SYMBOLICZNY – CZĘŚĆ DRUGA

Uroczystość, którą wspominam, znalazła swój symboliczny i nader podniosły  dalszy ciąg  w dniu 11 listopada 2007 r., kiedy to w Pałacu Prezydenckim w Warszawie bliscy bohaterów podlaskiej partyzantki antykomunistycznej odebrali z rąk Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego ordery przyznane pośmiertnie ich przodkom w dowód uznania zasług dla niepodległości Polski. Miałem szczęście być świadkiem ceremonii przekazania tych orderów i widzieć dumę i radość na twarzach bliskich kpt. Władysława Łukasiuka „Młota”, odznaczonego przez Prezydenta RP Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski, czy te same odczucia malujące się  na twarzach czworga dzieci Mariana Borychowskiego, tych przetrzymywanych jesienią 1950 r. w ubeckiej katowni, a na moich oczach ściskających ze wzruszeniem odebrany przed chwilą z rąk Prezydenta RP, przyznany pośmiertnie ich ojcu, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Takich chwil się nie zapomina. Zostają na zawsze w sercu i pamięci.

Niedługo potem, 23 maja 2008 r., Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie ks. Stanisława Brzóskę najwyższym polskim odznaczeniem – Orderem Orła Białego. Sześć dni później order ten przekazany został, w symboliczny depozyt, władzom samorządowym Sokołowa Podlaskiego. Doszło do tego podczas dużej uroczystości patriotycznej z udziałem Prezydenta RP w Sokołowie Podlaskim. Uroczystość ta, tak samo jak wspominana przeze mnie wcześniej ceremonia z września 2007 r., rozpoczęła się Mszą Św. w kościele konkatedralnym.
Podczas przejścia z kościoła na sokołowski rynek, pochód uczestników uroczystości zatrzymał się na  wysokości wzniesionego staraniem Fundacji „Pamiętamy” pomnika upamiętniającego Żołnierzy Wyklętych. Prezydent RP Lech Kaczyński podszedł wówczas pod  ten pomnik, złożył pod nim wieniec, po czym przyklęknął. W ten sposób ówczesny piastun najwyższego urzędu w naszym państwie oddał hołd tym, którzy  ponad osiemdziesiąt lat po styczniowej nocy 1863 roku  po raz kolejny z podlaskich wiosek wyruszyli walczyć o wolną Polskę. Tym, których dowódca, kpt. Władysław Łukasiuk „Młot”, w odezwie kolportowanej na terenie Podlasia, sygnowanej: „6 Partyzancka Brygada Wileńska AK”, napisał:

"Nie obchodzą nas partie lub te, czy owe programy. My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej (…). Tak jak walczyliśmy w lasach Wileńszczyzny, czy na gruzach kochanej stolicy- Warszawy – z Niemcami, by świętej Ojczyźnie zerwać pęta niewoli, tak dziś do ostatniego legniemy, by wyrzucić precz z naszej Ojczyzny Sowietów. Święcie będziemy stać na straży wolności i suwerenności Polski i nie wyjdziemy dotąd z lasu, dopóki choć jeden Sowiet będzie deptał Polską Ziemię."

Kilkanaście minut po oddaniu hołdu Żołnierzom Wyklętym, nieco dalej, na sokołowskim rynku, pod pomnikiem upamiętniającym ks. Brzóskę i jego adiutanta Franciszka Wilczyńskiego, Prezydent RP Lech Kaczyński przekazał na ręce Burmistrza Sokołowa Podlaskiego Bogusława Karakuli przyznany pośmiertnie ks. Stanisławowi Brzósce Order Orła Białego.

Prezydent
RP Lech Kaczyński dokonuje uroczystego wręczenia na ręce burmistrza
Sokołowa Podlaskiego Bogusława Karakuli Orderu Orła Białego nadanego
pośmiertnie bohaterowi powstania styczniowego ks. Stanisławowi Brzósce.

I to już jest ostatnia paralelność, o której chciałem w niniejszym tekście opowiedzieć.

Grzegorz Wąsowski
adwokat, współkieruje pracami Fundacji "Pamiętamy", zajmującej się przywracaniem pamięci o żołnierzach polskiego podziemia niepodległościowego
z lat 1944-1954.