75. rocznica śmierci ppor. „Jastrzębia”

75. rocznica śmierci ppor. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”
…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert


Ppor. Leon Taraszkiewicz „Jastrząb”, „Zawieja” (1925-1947)

3 stycznia 2022 roku mija 75 lat od śmierci legendarnego dowódcy oddziału partyzanckiego Obwodu WiN Włodawa, ppor. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”, „Zawiei”. Zmarł on w wyniku ran odniesionych podczas ataku na grupę ochronno – propagandową KBW stacjonującą w Siemieniu.

Nocą z 31 grudnia 1946 r. na 1 stycznia 1947 r. oddział Obwodu WiN Włodawa pod dowództwem ppor. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” wspólnie z połączonymi oddziałami radzyńskiego Obwodu WiN, wziął udział w jednej z największych akcji polskiego antykomunistycznego podziemia, kiedy to ok. 350-osobowe zgrupowanie partyzanckie przeprowadziło atak na komunistyczne organy represji w Radzyniu Podlaskim.

Leon Taraszkiewicz „Jastrząb”, „Zawieja”
 
Kontakty pomiędzy Obwodami WiN Włodawa i Radzyń Podlaski zapoczątkowano na początku grudnia 1946 r. Przez komendanta placówki Miłków [gm. Siemień, pow. radzyński], Józefa Stanisławskiego „Trutnia”, ppor. „Jastrząb” nawiązał kontakt z komendantem rejonu w Obwodzie WiN Radzyń Podlaski, por. Jerzym Skolincem „Krukiem”, dzięki któremu w połowie grudnia 1946 r. doszło do spotkania z komendantem radzyńskiego Obwodu WiN  kpt. Leonem Sołtysiakiem „James”. Tak opisał je na kartach swojego pamiętnika brat i zastępca dowódcy Edward Taraszkiewicz „Żelazny”:

„[…] Na spotkaniu tym przedstawił „Dżems” [„James”] swój projekt zaatakowania UB w Radzyniu i uwolnienia więźniów politycznych. Według jego słów, akcja ta miała się odbyć w noc sylwestrową. „Jastrząb” nie odmawia prośby udzielenia pomocy, obiecując przyjechać na umówiony punkt autem. Otrzymaliśmy hasło w największej tajemnicy, brzmiące pasująco do wym[ienionej] akcji, a mianowicie „Północ-Pożar”[…]”.


Kpt. Leon Sołtysiak „James”, „Znachor”, Komendant Obwodu WiN Radzyń Podlaski.

Zgodnie z ustaleniami, choć spóźniony z powodu problemów z samochodami, oddział „Jastrzębia” przybył na miejsce koncentracji wieczorem 31 grudnia 1946 r. Dalszy rozwój wypadków znany jest z pamiętników „Żelaznego”:

„[…] Na lotnisku w pobliżu Radzynia, na punkcie koncentracyjnym czekało już ok. 300-350 ludzi z całego Obwodu. Była to prawie cała „armia” jak to określił „Jastrząb”.  „Dżems” [„James”] czekał też już na nas. Brakowało jeszcze dwóch dużych grup konspiracyjnych z dalszych okolic pow. radzyńskiego, mających przyjechać autami, które zawiodły w podobieństwie naszych […]”.

Po przybyciu oddziału „Jastrzębia” odbyła się ostatnia odprawa. Dowodzący wszystkimi grupami kpt. „James” przedstawił na niej plan opanowania miasta, według którego w pierwszej kolejności postanowiono zaatakować i rozbroić PUBP i KPMO oraz ok. 50-osobowy oddział KBW. Przedstawiony plan wzbudził jednak kontrowersje, a zastrzeżenia co do jego niektórych punktów  przedstawił „Jastrząb”, który zaproponował, by podstępem rozbroić wartowników i wydobyć od nich hasło, co pozwoli niepostrzeżenie i bez walki opanować budynek PUBP. Niestety, plan „Jastrzębia” został odrzucony, co – jak się później okazało – było błędem.

Styczeń 1946 r. Część oddziału ppor. „Jastrzębia”. Dowódca siedzi przy rkm-ach.

Ostatecznie uzgodniono, iż oddział „Jastrzębia” będzie atakował główny, najtrudniejszy cel – budynek PUBP, grupy Jerzego Skolińca „Kruka” i Jana Grudzińskiego „Płomienia” budynek szkoły obsadzony przez KBW, a bojówka Antoniego Grochowskiego „Kuli” miała zająć pocztę i zniszczyć centralę telefoniczną. Plutony pod dowództwem por. Wacława Stelmaszuka „Marnego” z rejonu VIII oraz por. Piotra Waszczuka „Roli” z rejonu II, stanowiły ubezpieczenie od strony Łukowa, Radzynia, Międzyrzeca i Parczewa. Atak miał nastąpić o północy, jednak do akcji ruszono z dwugodzinnym opóźnieniem, bez dwóch grup, którym nie udało się dotrzeć. Ok. godz. 4.00 żołnierz stojący na warcie przy Urzędzie Pocztowym zauważył wchodzących partyzantów z rejonu VI. Natychmiast powiadomił o tym kwaterującą w szkole załogę punktu kontrolnego KBW. Dowódca tego punktu por. Pudłowski ogłosił alarm. Doszło do wymiany strzałów. Nie udało się również zdobyć budynku PUBP. Podłożona pod murem budynku UB mina wyrwała zbyt mały otwór. Następny, 9-kilowy ładunek nie wybuchł, gdyż miał przemokniętą spłonkę. Ostrzał budynku także nie przyniósł spodziewanego efektu. Drobny sukces odniosły grupy atakujące budynek szkoły, w którym bronili się żołnierze KBW, bez strzału zaś opanowano jedynie budynek poczty.

Dawna siedziba Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Radzyniu Podlaskim przy ul. Warszawskiej 5 i 5a.

O świcie dowodzący akcją kpt. Sołtysiak zarządził odwrót zgrupowania. Kolejno, w kierunku swoich rejonów, wycofywały się poszczególne grupy. Oddział „Jastrzębia” odszedł z placu boju w kierunku Marynina jako jeden z ostatnich. W ogólnym rozrachunku akcja okazała się nieudana, nie zdobyto strategicznych punktów, jednak pokazała komunistom, że nadal nie mogą się czuć bezpiecznie nawet w dużych miastach powiatowych.

Podczas odskoku z Radzynia 1 stycznia 1947 r. „Jastrząb” zorganizował pod Okalewem [gm. Milanów] zasadzkę na 40-osobową pościgową grupę operacyjną UB-KBW, w trakcie której zniszczone zostały strzałami z rusznicy dwa samochody, zginęło 4 żołnierzy KBW, referent UB z Radzynia Podlaskiego Jan Smoraczewski, do niewoli wzięto 7 żołnierzy. Spośród partyzantów zginął Stefan Kucharuk „Ryś II” i Kazimierz Kłosiński „Biały”, ranny zaś został Stanisław Łuć „Żandarm”. „Jastrząb” kazał uwolnić szeregowców, zaś plut. Władysława Klimsa zlikwidowano, a powodem była – jak zapisał „Żelazny” –  „pełna pierś medali za walkę z bandami”.

Po akcji w Okalewie,  nocą z 1 na 2 stycznia 1947 r., oddział wycofał się do kolonii Sarnów [gm. Siemień], gdzie doszło do kolejnego spotkania z oficerami radzyńskiego Obwodu WiN: zastępcą por. Skolinca – Januszem Traczem „Kłosem” oraz Józefem Stanisławskim „Trutniem”. Podczas narady podjęto decyzję o rozbrojeniu, liczącego 29 żołnierzy, oddziału KBW stacjonującego w nieodległym Siemieniu [pow. radzyński]. Późnym wieczorem 2 stycznia 1947 r. partyzanci ruszyli do akcji, która okazać się miała jedną z najtragiczniejszych w historii oddziału.

Zdecydowano, by jedną grupą podejść do budynku szkoły, w którym kwaterowali żołnierze i wezwać ich do złożenia broni. Na wypadek oporu zastosowano manewr okrążenia, który miała wykonać grupa pod komendą „Żelaznego”. Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem. Pierwsza grupa pod osobistym dowództwem „Jastrzębia”, udając oddział wojska, zaczęła zbliżać się do szkoły. Tuż przed budynkiem partyzanci zostali wezwani przez wartownika do zatrzymana się i podania hasła. W trakcie krótkiej wymiany zdań, niespodziewanie padły strzały. Po krótkiej wymianie ognia i szturmie, budynek szkoły został zdobyty przez partyzantów. Żołnierzy rozbrojono i rozstrzelano kilku z nich: komendanta grupy – sierż. Stefana Rabendę, kaprala Magdziaka za odznaczenia „za walkę z bandami”, strzelca Hamala, gdyż telefonował po pomoc do UB oraz strzelca Uruska, gdyż powiadomił dowódcę o zbliżaniu się partyzantów. Następnie wyprowadzono żołnierzy na zewnątrz, zdjęto z nich mundury i kazano położyć się na ziemi, po czym „Żelazny” wygłosił przemówienie, w którym nawoływał ich do przyłączenia się do partyzantki. Atakujący, oprócz mundurów, zdobyli 3 rkm, 21 PPSz i 4 kb. Akcja rozpoczęła się o godz. 1.00 i trwała 45 minut. Jedynym poszkodowanym wśród partyzantów był dowódca oddziału ppor. Leon Taraszkiewicz „Jastrząb”. Został on ciężko ranny w brzuch, w wyniku czego po kilku godzinach, podczas transportowania go przez Janusza Tracza „Kłosa” na placówkę terenową, zmarł 3 stycznia 1947 r.

Por. Leon Taraszkiewicz „Jastrząb” (1925-1947). Zdjęcie ze stycznia 1946 r.

Do dzisiaj nie są jasne okoliczności ranienia „Jastrzębia”. Według jednej z wersji, został on postrzelony przez domniemanego agenta UB o ps. „Bolek-Łapka” [N.N.], ulokowanego w oddziale. Śledztwo przeprowadzone przez ppor. „Żelaznego” miało rzekomo potwierdzić te podejrzenia i niedługo później agent został zlikwidowany przez patrol podległy kpt. Zdzisławowi Brońskiemu „Uskokowi”, pod komendą Stanisława Kuchciewicza „Wiktora”.

Wersja ta budzi jednak spore wątpliwości, chociażby w świetle raportu Naczelnika Wydziału I Departamentu III MBP mjr. Łanina z dnia 10 stycznia 1947 r., w którym cytował zeznanie uczestnika tej akcji, Edwarda Wrzaszcza „Groma”:

„[…] kiedy banda podeszła pod budynek […], „Jastrząb” rozkazał wszystkim bandytom rozsypać się w tyralierę i lec na ziemi, a sam podszedł do wartownika na odległość paru metrów. Na krzyk wartownika »stój, kto idzie« „Jastrząb” odpowiedział »Wojsko Polskie«. Wartownik zapytał wtedy o hasło, na co „Jastrząb” nie odpowiedział nic i począł się zbliżać do wartownika. Wtedy wartownik otworzył ogień z PPsz i trafił 4-ma kulami w brzuch „Jastrzębia”, z których dwie przeszły na wylot, a dwie pozostały w ciele […]”.

Podobnie zapamiętał to zdarzenie, biorący udział w tej akcji Jan Jarmuł „Wąż”, który tak relacjonował okoliczności ranienia swojego dowódcy:

„[…] Zawsze Leon pierwszy, w każdej akcji… nie to, że ludzi posyłał – on pierwszy szedł. Wartownik stał przy szkole na warcie i on [„Jastrząb”] krzyczy do wartownika »ręce do góry« – to słyszeliśmy. Wartownik do strzału się mierzy… i równocześnie jeden drugiego trzasnął. Ten wartownik Leona tu [po brzuchu] przejechał, a Leon jego na śmierć położył… wymiana strzałów była. Ja to tak widziałem”.

Ppor. Leon Taraszkiewicz „Jastrząb” spoczął na cmentarzu w Siemieniu. Dzięki temu, że jego koledzy pochowali go potajemnie, jako jeden z nielicznych dowódców antykomunistycznego podziemia spoczął we własnym grobie, choć do 1990 r. na prostym brzozowym krzyżu mógł widnieć jedynie tajemniczy napis „Leon”. Dopiero po 44 latach, 30 czerwca 1991 r., mogły odbyć się oficjalne uroczystości pogrzebowe i poświęcenie jego mogiły w Siemieniu.

Grób por. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” na cmentarzu w Siemieniu.

62 lata od śmierci ppor. „Jastrzębia” i 58 lat po śmierci jego brata ppor. „Żelaznego”, postanowieniem z dnia 20 sierpnia 2009 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński nadał pośmiertnie obu braciom, legendarnym dowódcom oddziału partyzanckiego Obwodu WiN Włodawa – ppor. Leonowi Taraszkiewiczowi ps. „Jastrząb” i ppor. Edwardowi Taraszkiewiczowi ps. „Żelazny”, Krzyże Wielkie Orderu Odrodzenia Polski, Polonia Restituta.

Jedne z najwyższych polskich odznaczeń państwowych, nadane za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, odebrała w imieniu poległych dowódców ich siostra Pani Rozalia Taraszkiewicz–Otta w dniu 25 września 2010 r.

Rozalia Tarszkiewicz-Otta, siostra ppor. „Jastrzębia” i ppor. „Żelaznego”, 25 IX 2010 r.

 
W listopadzie 2016 r. z grobu znajdującego się na cmentarzu w Siemieniu ekshumowano szczątki Leona Taraszkiewicza. W 1991 r. postawiono tam pomnik, na którym znalazły się pełne dane Leona Taraszkiewicza, jednak wtedy nie przeprowadzono ekshumacji. O ekshumację zwłok „Jastrzębia” i przeniesienie szczątków na Cmentarz Wojenny we Włodawie  zwróciła się do wojewody lubelskiego jego rodzona siostra – Rozalia Otta.
16 lipca 2017 r. we Włodawie odbyły się uroczystości pogrzebowe ppor. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”. Szczątki dowódcy oddziału partyzanckiego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” Obwodu Włodawa zostały pochowane  na Cmentarzu Wojennym we Włodawie, przy ul. Lubelskiej, ok. 300 m od jego rodzinnego domu [zobacz FOTORELACJĘ].

Włodawa, ul. Lubelska, Cmentarz Wojenny Żołnierzy Wojska Polskiego – miejsce spoczynku ppor. Leona  Taraszkiewicza „Jastrzębia” i symboliczna mogiła jego brata i zastępcy ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”, którego miejsce pochówku jak dotąd pozostaje nieznane.
„Jastrząb” został pochowany w mogile będącej także symbolicznym grobem jego brata, ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”, którego miejsce pochówku pozostaje
nieznane.

 
 
GLORIA VICTIS !!!

Z racji tej smutnej rocznicy chciałbym przypomnieć trzy z wielu [kalendarium działań bojowych, część: 1>, 2>, 3>], najbardziej spektakularne akcje, jakie wykonał oddział pod dowództwem ppor. „Jastrzębia” w 1946 r., a mianowicie zajęcie Parczewa, atak na Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego we Włodawie i bitwę pod Świerszczowem. Wprawdzie była jeszcze bezprecedensowa akcja uprowadzenia rodziny B. Bieruta, ale o tym można przeczytać tutaj:

 
Więcej o walce ppor. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” i jego brata ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”czytaj w kategorii Im poświęconej:
 
Czytaj również:

Strona główna>
Prawa autorskie>

69. rocznica śmierci ppor. „Żelaznego”

 
…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Ppor. Edward Taraszkiewicz „Żelazny”
 
69 lat temu, 6 października 1951 roku, we wczesnych godzinach rannych Grupa Operacyjna „W”, złożona z dwóch batalionów I i III Brygady KBW, wzmocniona funkcjonariuszami WUBP z Lublina i PUBP we Włodawie (ok. 600 ludzi), okrążyła znajdujące się w Zbereżu nad Bugiem [pow. Włodawa] zabudowania Teodora Kaszczuka, w których kwaterował ostatni dowódca oddziału partyzanckiego Obwodu WiN Włodawa ppor. Edward Taraszkiewicz „Żelazny” wraz z trzema żołnierzami: Józefem Domańskim „Łukaszem”, Stanisławem Marciniakiem „Niewinnym” i Stanisławem Torbiczem „Kazikiem”.


Ppor. Edward Taraszkiewicz „Grot”, „Żelazny”. Zima 1946/1947.

W trakcie zamykania linii okrążenia „Żelazny” podjął próbę przebicia się przez kordon obławy. Ostrzeliwując się, partyzanci przerwali pierwszą linię okrążenia, po czym napotkali stojące przy drodze samochody KBW.
Podchodząc do szoferów podali się za pracowników UB, co zdezorientowało żołnierzy i pozwoliło na ich obezwładnienie. „Żelazny” kazał jednemu z nich wieźć ich poza zasięg obławy, jednak ten skierował samochód wprost na operujący w pobliżu 2. pluton 1. kompanii 1. Brygady KBW.
Dojeżdżając do miejsca postoju wojska szofer uspokoił „Żelaznego”, że jest tutaj tylko kilku żołnierzy, następnie nagle zatrzymał samochód i wyskakując z niego krzyknął: ognia, w samochodzie banda!… [google maps]

Czerwiec 1947. Od lewej: Henryk Wybranowski „Tarzan” († 6 XI 1948), Edward Taraszkiewicz „Żelazny” († 6 X 1951), Mieczysław Małecki „Sokół” († 11 XI 1947), Stanisław Pakuła „Krzewina” (skazany na 10 lat więzienia).

Edward Taraszkiewicz ps. „Grot”, „Żelazny”, początek maja 1951 r.

W trakcie krótkiego starcia, jakie się wywiązało, polegli „Żelazny” i „Kazik”. Ujęto ciężko rannego „Łukasza” i „Niewinnego”. Podczas ostrzału zabudowań, w których ukrywali się partyzanci, zostali zabici gospodarze – Teodor i Natalia Kaszczuk. Ze strony komunistów zginęło 5 żołnierzy KBW, jeden oficer WUBP, rannych zostało trzech żołnierzy KBW.

Zbereże (pow. Włodawa). Miejsce ostatniej walki ppor. „Żelaznego”. Zdjęcie wykonane przez UB po tragicznych wydarzeniach 6 X 1951 r. Między domami widoczna droga, którą próbowali się przebić „Żelazny” i jego ludzie. Po prawej stronie widoczny dom sędziego Dremlaka (stoi do dziś). Czerwonym krzyżykiem oznaczono przybliżone miejsce śmierci ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”, w którym obecnie stoi pamiątkowa kapliczka. [kliknij w zdjęcie aby powiększyć].

Obecny widok drogi i domu sędziego Dremlaka. Dom z lewej strony już nie istnieje.

Zbereże (pow. Włodawa). Obecny widok miejsca rozlokowania sztabu Grupy Operacyjnej i śmierci ppor. „Żelaznego”.

Po likwidacji oddziału na podstawie zeznań zatrzymanych aresztowano kilkadziesiąt osób, które pomagały „Żelaznemu”. 7 października 1951 r. aresztowano Romana Dobrowolskiego „Ostrożnego”, u którego znaleziono archiwum oddziału. W pokazowym procesie na sesji wyjazdowej w Urszulinie skazano go na śmierć i 3 grudnia 1951 r. zamordowano w więzieniu na Zamku w Lublinie. Jego siostra Janina Dobrowolska skazana została na 12 lat więzienia.

Roman Dobrowolski ps. „Ostrożny”, współpracownik oddziału „Żelaznego”, aresztowany 7 października 1951 r., skazany na śmierć i 3 grudnia 1951 r. zamordowany na Zamku w Lublinie.

„Łukasz” i „Niewinny” 14 sierpnia 1952 r. zostali skazani przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Lublinie, na sesji wyjazdowej we Włodawie, na karę śmierci. Wyroki wykonano 12 stycznia 1953 r. w więzieniu na Zamku w Lublinie. W tym samym procesie na karę śmierci skazana została Regina Ozga „Lilka”, której wymiar kary zamieniono na dożywotnie więzienie. Za współpracę z oddziałem „Żelaznego” skazano również trzech braci Kaszczuków: Stanisława – na karę dożywotniego więzienia; Józefa – na karę 12 lat więzienia, i Bronisława – na karę 10 lat więzienia.

Józef Domański „Łukasz”, zamordowany 12 I 1953 r.

Stanisław Marciniak „Niewinny”, zamordowany 12 I 1953 r.

Ten krótki opis ostatnich akordów wieloletniej walki „Żelaznego” i jego ludzi z komunistami to siłą rzeczy suche fakty. Nie pozwalają zrozumieć, co czuli ci walczący do końca, bez nadziei na zwycięstwo, żołnierze sprawy wolności. Być może choć trochę pomocne w tym będą wyjątki z listu „Żelaznego” do siostry Rozalii napisanego na początku 1951 r., a więc kilka miesięcy przed śmiercią:

[…] Gdy przypomnę sobie tylu kolegów i naszych najlepszych ludzi, którzy nam pomagali i których kości popróchniały, mimowolnie mnie dławi, a dla przykładu przytoczę niektóre fakty i szczegóły. W roku 1946 grupa nasza liczyła 48 ludzi, dziś z nich zostałem tylko sam jeden, wszyscy niemal złożyli swe młode życie na szali Ojczyzny. Wszystkie grupy, które operowały w tym czasie na terenie Lubelszczyzny spotkał taki sam los i koniec. Ci, co zostali, to tylko jednostki, które tylko cudem Bożym żyją i dalej niosą sztandary swoich rozbitych oddziałów. […]. Jakiego trzeba hartu ducha i sił, aby ludzie tacy jak my mogli w tak okropnych warunkach pracować, a praca, którą wykonaliśmy, to praca bezcenna, która obecnie nie ma znaczenia, lecz z chwilą wybuchu będzie na pewno miała znaczenie bardzo duże. Czy to jest praca dla swoich własnych korzyści? Na pewno nie! […]. O ile żyję do tej pory, przypisuję to łasce najwyższego Boga. Inny człowiek na moim miejscu, mając broń i będąc w takim podziemiu, na pewno stałby się wykolejeńcem, jednak gdy chodzi o mnie, to zawsze gorąco Boga proszę w codziennym różańcu, by mi dał siłę wytrwać w tej ciężkiej pracy i trudach, który dźwigam na swych barkach. Widocznie Bóg dobry iskierkę łaski [ma] dla mnie, bo naprawdę przez tyle lat walki ręce moje nie splamiły się niczym brudnym czy czyjąś krzywdą. […].

Do dziś miejsca pochówku „Żelaznego” i zdecydowanej większości jego podkomendnych pozostają nieznane…


4 października 2018 r., na dwa dni przed 67. rocznicą śmierci ppor. „Żelaznego”, w Pałacu Prezydenckim ogłoszono kolejne 21 nazwisk zidentyfikowanych ofiar reżimu komunistycznego oraz niemieckiego.
 
Wśród odnalezionych i zidentyfikowanych znaleźli się również dwaj ostatni żołnierze ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”: Józef Domański „Łukasz” oraz Stanisław Marciniak „Niewinny”. Ich szczątki odkryto w listopadzie 2017 r. podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych przez IPN na Cmentarzu Rzymskokatolickim przy ul. Unickiej w Lublinie.
Józef Domański pseud. „Paweł”, „Łukasz”, „Znicz” , żołnierz Armii Krajowej – Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”

Urodził się 2 marca 1920 r. w m. Dąbie w pow. Łęczyca. Był synem Władysława i Marii z d. Gałamon. W lipcu 1946 r. wstąpił do oddziału Józefa Struga pseud. ”Ordon” z Obwodu WiN Włodawa. We wrześniu 1946 r. został przeniesiony do oddziału żandarmerii Antoniego Chomy pseud. „Batory”. Po śmierci dowódcy, w lutym 1947 r. dołączył ponownie pod komendę „Ordona”. W czasie amnestii 1947 r. nie ujawnił się. Po śmierci „Ordona” pozostawał kolejno pod komendą jego zastępców Stanisława Falkiewicza pseud. „Ryś” i Stanisława Marciniaka pseud. „Niewinny”. Grupa uległa rozpadowi w maju 1948 r. Do jesieni 1949 r. ukrywał się samotnie w konspiracyjnych kwaterach. W listopadzie 1949 r. dołączył do oddziału Edwarda Taraszkiewicza pseud. „Żelazny”. 6 października 1951 r. czteroosobowa grupa „Żelaznego” została osaczona w kol. Żbereże w pow. Włodawa przez grupę operacyjną UB-KBW. Rannego w czasie walki Józefa Domańskiego aresztowano i przetransportowano do siedziby Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego we Włodawie. Stamtąd przeniesiono go do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, a następnie osadzono w więzieniu na Zamku. Przeszedł intensywne i ciężkie śledztwo. 14 sierpnia 1952 r. został skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Lublinie na karę śmierci. Wyrok wykonano 12 stycznia 1953 r. na Zamku w Lublinie. Szczątki Józefa Domańskiego odkryto w listopadzie 2017 r. podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych na Cmentarzu Rzymskokatolickim przy ul. Unickiej w Lublinie.

Stanisław Marciniak pseud. „Niewinny”, „Janusz”, żołnierz Batalionów Chłopskich, Armii Krajowej – Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”
 
Urodził się 1 sierpnia 1915 r. w miejscowości Dratów w powiecie lubartowskim. Był synem Stanisława i Józefy z d. Ozga. W latach 1937 – 1938 odbył służbę wojskową w 12. Pułku Ułanów Podolskich. W okresie niemieckiej okupacji był żołnierzem Batalionów Chłopskich na placówce w Abramowie. Od stycznia 1946 r. był członkiem oddziału Józefa Struga „Ordona”. Ujawnił się w 1947 r. przed Powiatowym Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego w Chełmie, jednak pozostał dalej w konspiracji. Po śmierci „Ordona” i jego zastępcy Stanisława Falkiewicza pseud. „Ryś”, przejął w grudniu 1947 r. komendę nad oddziałem. Grupa przetrwała w terenie do maja 1948 r., kiedy uległa rozpadowi. Marciniak wyjechał wówczas na Ziemie Odzyskane, a następnie do Płocka. Pracował w stoczni rzecznej w Płocku jako strażak i strażnik przemysłowy. Poszukiwany przez UB, powrócił we wrześniu 1951 r. na Lubelszczyznę i dołączył do oddziału Edwarda Taraszkiewicza pseud. „Żelazny”. Został aresztowany 6 października 1951 r. w wyniku obławy zorganizowanej przez UB-KBW w kolonii Zbereże nad Bugiem i przewieziony do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego we Włodawie. Stamtąd został przeniesiony do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, a następnie osadzony w więzieniu na Zamku w Lublinie. Przeszedł intensywne i ciężkie śledztwo. Wojskowy Sąd Rejonowy w Lublinie 14 sierpnia 1952 r. skazał Marciniaka na karę śmierci, którą wykonano 12 stycznia 1953 r. w więzieniu na Zamku w Lublinie. Szczątki Stanisława Marciniaka odkryto w listopadzie 2017 r. podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych przez IPN na Cmentarzu Rzymskokatolickim przy ul. Unickiej w Lublinie.
Ppor. „Żelazny” poległ mając 30 lat, z których 6 poświęcił na bezkompromisową walkę z komunistycznym zniewoleniem, najpierw jako z-ca dowódcy w oddziale swojego brata por. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”, a po jego śmierci 3 I 1947 r. dowodząc pozostałymi u jego boku straceńcami. Przez pół wieku komuniści, by zniszczyć pamięć o braciach Taraszkiewiczach i ich żołnierzach, piórami usłużnych propagandzistów i literatów zrobili z nich pospolitych bandytów, patologicznych morderców. Dopiero po 1989 r. powoli zaczęła przebijać się do opinii publicznej prawda o tych ostatnich bohaterach Antykomunistycznego Powstania, lecz nawet w wolnej Polsce potrzeba było prawie 20 lat by mogli zostać upamiętnieni tak jak na to zasłużyli – okazałym pomnikiem w reprezentacyjnym miejscu ich rodzinnej Włodawy, wybudowanym dzięki staraniom Fundacji „Pamiętamy”. [google maps]

Swoistym dopełnieniem elementarnej sprawiedliwości i oddaniem im hołdu było nadanie przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego,  postanowieniem z dnia 20 sierpnia 2009 r. „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej”, pośmiertnie obu braciom – „Jastrzębiowi” i „Żelaznemu” – Krzyży Wielkich Orderu Odrodzenia Polski – Polonia Restituta, jednego z najwyższych polskich odznaczeń państwowych. 25 września 2010 r. w imieniu dowódców odebrała je ich siostra, Pani Rozalia Taraszkiewicz-Otta.

Rozalia Tarszkiewicz-Otta, siostra por. „Jastrzębia” i ppor. „Żelaznego”, 25 IX 2010 r.
 

28 września 2012 r. na ścianie budynku Urzędu Miejskiego w Parczewie odsłonięto mural poświęcony Żołnierzom Wyklętym z oddziału ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”.
Uroczystość uświetnił swoją obecnością mjr Stanisław Pakuła „Krzewina”, jeden z bohaterów, którego wizerunek upamiętniono na muralu, a zarazem adiutant i ostatni żyjący żołnierz ppor. „Żelaznego”.

[kliknij w zdjęcie aby powiększyć]

[kliknij w zdjęcie aby powiększyć]
 
16 lipca 2017 r. we Włodawie odbyły się uroczystości pogrzebowe ppor. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia.
Jego szczątki wydobyto 28 listopada 2016 r. w czasie prac ekshumacyjnych na cmentarzu parafialnym w Siemieniu. Informację o ich identyfikacji podano do publicznej wiadomości 21 kwietnia 2017 r. Dowódcę oddziału partyzanckiego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” Obwodu Włodawa pochowano na Cmentarzu Wojennym we Włodawie, przy ul. Lubelskiej, ok. 300 m od jego rodzinnego domu.
Miejsce spoczynku ppor. „Jastrzębia” jest również symboliczną mogiłą jego brata i zastępcy ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”, którego miejsce pochówku jak dotąd pozostaje nieznane.

Włodawa, ul. Lubelska, Cmentarz Wojenny Żołnierzy Wojska Polskiego – miejsce spoczynku ppor. Leona  Taraszkiewicza „Jastrzębia” i symboliczna mogiła jego brata i zastępcy ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”, którego miejsce pochówku jak dotąd pozostaje nieznane.

GLORIA VICTIS !!!

Poniżej zdjęcia wykonane przez bandytów z UB 6 października 1951 r. na dziedzińcu PUBP we Włodawie. Leżą zabici: Stanisław Torbicz „Kazik” (z lewej) i Edward Taraszkiewicz „Żelazny” (z prawej). W środku siedzi Stanisław Marciniak „Niewinny”, skazany na karę śmierci, zamordowany wraz z Józefem Domańskim „Łukaszem” 12 stycznia 1953 r. w więzieniu na Zamku w Lublinie.




Stanisław Torbicz ps. „Kazik”. Pośmiertne zdjęcie wykonane przez UB. Na czole widoczna rana po kuli.

Pośmiertne zdjęcie ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”, wykonane na dziedzińcu PUBP we Włodawie 6 X 1951 r. Na ciele widoczny (na granicy zawinięcia koszuli) ślad po kuli, która go zabiła.

Z racji tej tragicznej rocznicy zapraszam do lektury opowieści przybliżającej okoliczności, które doprowadziły do osaczenia i śmierci ppor. „Żelaznego”:

Więcej o walce ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego” i jego brata Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” czytaj w kategorii Im poświęconej:
Czytaj również:

Strona główna>
Prawa autorskie>

16 kolejnych zidentyfikowanych ofiar komunizmu!

Ujawniono nazwiska 16 kolejnych zidentyfikowanych ofiar komunizmu!



Dziś, 3 grudnia 2019 r., w Pałacu Prezydenckim w Warszawie odbyła się uroczystość wręczenia not identyfikacyjnych rodzinom ofiar reżimu komunistycznego, których szczątki zostały odnalezione i zidentyfikowane przez Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN. Podczas konferencji ujawnione zostały nazwiska 16 osób.

Wśród zidentyfikowanych znalazło się m.in. 9 żołnierzy Zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych kpt. Henryka Flamego, ps. Bartek, którzy w 1946 roku zostali podstępnie uwięzieni i zamordowani w ramach operacji UB/NKWD o kryptonimie „Lawina”. W 2016 r. zespół specjalistów i archeologów Instytutu Pamięci Narodowej pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka ekshumował szczątki ludzkie w miejscu byłego poniemieckiego lotniska polowego pod Starym Grodkowem. Szczątki należały do trzydziestu żołnierzy NSZ wywiezionych w to miejsce we wrześniu 1946 r.

Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN odnalazło również szczątki ks. Władysława Gurgacza, kapelana oddziału „Żandarmeria” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców, skazanego na śmierć 14 sierpnia 1949 r. Wyrok wykonano miesiąc później 14 września 1949 r. na dziedzińcu więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie. Szczątki kapłana zostały odnalezione w październiku 2018 r. podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych przez IPN na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Podczas uroczystości wręczenia not indentyfikacyjnych rodziny ofiar otrzymują dokument potwierdzający tożsamość ich bliskich, tym samym kończy się trwająca kilkadziesiąt lat droga niepewności i smutku, wynikającego z niewiedzy o miejscu ukrycia szczątków ich bliskich.


Roman Bączek – żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych

Urodził się 13 czerwca 1921 r. w m. Górki Wielkie. Był synem Franciszka i Zuzanny z d. Duda. Żołnierz Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII. Okręgu Wojskowego NSZ pod dowództwem kpt. Henryka Flamego „Bartka”. Został zamordowany we wrześniu 1946 r. w Starym Grodkowie przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa w wyniku operacji o kryptonimie „Lawina”. Szczątki Romana Bączka zostały odnalezione w wyniku prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN wiosną 2016 r. w Starym Grodkowie.


Antoni Byrdy ps.„Antek” – żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych

Urodził się 28 lutego 1926 r. w Szczyrku Był synem Jana i Marii z d. Łącznik, a następnie żołnierz Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII. Okręgu Wojskowego NSZ pod dowództwem kpt. Henryka Flamego „Bartka”. We wrześniu 1946 r. został zamordowany w Starym Grodkowie przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa w wyniku operacji o kryptonimie „Lawina”. Szczątki Antoniego Byrdy zostały odnalezione w wyniku prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN wiosną 2016 r. w Starym Grodkowie.


Jan Ficek ps. „Jamnik” – żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych

Urodził się 9 maja 1923 r. w Ciścu w pow. żywieckim. Był synem Franciszka i Franciszki z d. Kubica. Żołnierz Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII. Okręgu Wojskowego NSZ kpt. Henryka Flamego „Bartka”. Pełnił służbę w Samodzielnym Oddziale Leśnym im. „Szarego” dowodzonym przez por. Antoniego Bieguna „Sztubaka”. Został zamordowany we wrześniu 1946 r. w Starym Grodkowie przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa w wyniku operacji o kryptonimie „Lawina”. Szczątki Jana Ficka zostały odnalezione w wyniku prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN wiosną 2016 r. w Starym Grodkowie.


Wojciech Frodyma ps. „Mucha” – partyzant Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica”

Urodził się 24 kwietnia 1916 r. w Mytarzu w pow. jasielskim. Był synem Kazimierza i Marii z d. Marchewka. Uczestniczył jako kawalerzysta w walkach pod Warszawą we wrześniu 1939 r., następnie przebywał w niewoli niemieckiej i pracował jako robotnik przymusowy. W maju 1945 r. powrócił do Polski i zamieszkał w Chabówce, gdzie wstąpił do MO. Jesienią 1946 r. zdezerterował z szeregów milicji i przyłączył się do Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica” dowodzonego przez Józefa Kurasia „Ognia”. Początkowo służył w 4., a następnie 3. kompanii. 8 listopada 1946 r. został zatrzymany podczas obławy KBW w Bielance. Sądzony przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie na sesji wyjazdowej w Nowym Targu, został 4 stycznia 1947 r. skazany na śmierć. Wyrok wykonano 17 stycznia 1947 r. w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie. Szczątki Wojciecha Frodymy zostały odnalezione w październiku 2018 r. podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych przez IPN na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.


Ks. Władysław Gurgacz ps. „Sem” – kapelan oddziału „Żandarmeria” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców

Urodził się 2 kwietnia 1914 r. w Jabłonicy Polskiej w pow. brzozowskim. Był synem Jana i Marii z d. Gazdowicz. W 1931 r. wstąpił do nowicjatu zakonu jezuitów, a w sierpniu 1942 r. przyjął święcenia kapłańskie. Koniec II wojny światowej zastał go w Gorlicach, gdzie był duszpasterzem w miejscowym szpitalu powiatowym, stykając się m.in. z żołnierzami podziemia niepodległościowego. Od września 1947 r. pełnił posługę kapłańską w Krynicy, gdzie dał się poznać jako doskonały duszpasterz i rekolekcjonista. W tym czasie dwukrotnie miał miejsce zamach na jego życie, co skłoniło ks. Gurgacza do ukrywania się i przystąpienia w połowie 1948 r. do organizacji konspiracyjnej Polska Podziemna Armia Niepodległościowców. Niebawem stał się kapelanem jej oddziału zbrojnego „Żandarmeria”  i jednym z najbliższych doradców dowódcy. Po aresztowaniu w lipcu 1949 r. w Krakowie, stanął przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Krakowie, który w propagandowym procesie skazał go 14 sierpnia 1949 r. na karę śmierci. Wyrok wykonano miesiąc później 14 września 1949 r. na dziedzińcu więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie. Szczątki ks. Władysława Gurgacza zostały odnalezione w październiku 2018 r. podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych przez IPN na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.


Ryszard Kłaput ps. „Pomsta” – partyzant Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica”

Urodził się 4 kwietnia 1924 r. w Mysłowicach. Był synem Mikołaja i Marii z d. Kopacz. W czasie wojny został zatrzymany przez Niemców i wywieziony na roboty, z których powrócił w maju 1945 r. We wrześniu 1946 r., wraz z dwoma młodszymi braćmi, wstąpił do dowodzonego przez Józefa Kurasia „Ognia” Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica”. Służył w 3. kompanii działającej w rejonie Rabki oraz na pograniczu polsko-czechosłowackim. Został zatrzymany podczas obławy KBW w Bielance 8 listopada 1946 r. Sądzony przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie na sesji wyjazdowej w Nowym Targu, został 4 stycznia 1947 r. skazany na śmierć. Wyrok wykonano 17 stycznia 1947 r. w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie. Szczątki Ryszarda Kłaputa zostały odnalezione w październiku 2018 r. podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych przez IPN na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.


Mieczysław Kozłowski ps. „Bunt” – dowódca oddziału niepodległościowego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego/Armii Polskiej w Kraju o krypt. „Błysk”

Urodził się 4 października 1923 r. w Rzykach w pow. wadowickim. Był synem Jana i Anny z d. Rajczak. Zaangażowany w działalność konspiracyjną od 1941 r., początkowo w Tajnej Organizacji Niepodległościowej, a później w szeregach partyzanckich AK w Małopolsce. Prześladowany przez Sowietów i komunistów w 1945 r. ponownie rozpoczął działalność zbrojną, stając na czele poakowskiego oddziału, który funkcjonował do października 1945 r. Po ujawnieniu się, wobec grożącego mu aresztowania, odtworzył w lutym 1946 r. oddział i podporządkował go początkowo strukturom NZW, a później regionalnej organizacji Armia Polska w Kraju. Mieczysław Kozłowski został aresztowany po rozbiciu oddziału latem 1946 r. i stanął przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Krakowie, który skazał go 4 grudnia 1946 r. na karę śmierci. Wyrok wykonano 17 stycznia 1947 r. w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie. Szczątki Mieczysława Kozłowskiego zostały odnalezione w październiku 2018 r. podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych przez IPN na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.


Stanisław Łajczak ps. „Wtorek” – żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych

Urodził się w 1925 r. w Ciścu w pow. żywieckim. Był synem Feliksa i Anieli. Żołnierz Samodzielnego Oddziału Leśnego im. „Szarego” por. Antoniego Bieguna „Sztubaka”, wchodzącego w skład Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII. Okręgu Wojskowego NSZ dowodzonego przez kpt. Henryka Flamego „Bartka”. Został zamordowany we wrześniu 1946 r. w Starym Grodkowie przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa w wyniku operacji o kryptonimie „Lawina”. Szczątki Stanisława Łajczaka zostały odnalezione w wyniku prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN wiosną 2016 r. w Starym Grodkowie.


Władysław Nowotarski ps. „Lotny” – żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych

Urodził się w styczniu 1925 r. w Milówce w pow. żywieckim. Był synem Wojciecha i Marii z d. Chylińska. Żołnierz Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII. Okręgu Wojskowego NSZ kpt. Henryka Flamego „Bartka”. Początkowo służył w Samodzielnym Oddziale Leśnym im. „Szarego” dowodzonym przez Antoniego Bieguna „Sztubaka”, a następnie został przesunięty do Plutonu Ochrony Sztabu na Baraniej Górze. Został  zamordowany we września 1946 r. pod Malerzowicami Wielkimi w dawnym majątku Scharfenberg przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa w wyniku operacji o kryptonimie „Lawina”. Szczątki Władysława Nowotarskiego zostały odnalezione w wyniku prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN w październiku 2012 r. w pobliżu Malerzowic Wielkich.


Franciszek Pajestka ps. „Orzech” – żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych

Urodził się 31 marca 1921 r w Ciścu w pow. żywieckim. Był synem Leona i Barbary z d. Kubica. Żołnierz, wchodzącego w skład Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII. Okręgu Wojskowego NSZ kpt. Henryka Flamego „Bartka”, Samodzielnego Oddziału Leśnego im. „Szarego” dowodzonego przez por. Antoniego Bieguna „Sztubaka”. We wrześniu 1946 r. został zamordowany w Starym Grodkowie przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa w wyniku operacji o kryptonimie „Lawina”.  Szczątki Franciszka Pajestki zostały odnalezione w wyniku prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN wiosną 2016 r. w Starym Grodkowie.


Marian Sobolczyk – członek oddziału partyzanckiego 

Urodził się 15 sierpnia 1916 r. w Małyniu w pow. sieradzkim. Był synem Wojciecha i Antoniny z d. Strzyżewskiej. We wrześniu 1939 r. brał udział w obronie Warszawy. Po przedostaniu się na wschód został aresztowany przez sowietów i 24 września osadzony w obozie NKWD w Równem, skąd zwolniono go po trzech miesiącach i w 1940 r. powrócił w rodzinne strony. W marcu 1945 r. został powołany do wojska, z którego w lipcu tego roku zdezerterował. W październiku 1945 r. nawiązał wraz z Edmundem Nastarowiczem kontakt z żołnierzami oddziału partyzanckiego  Eugeniusza Kokolskiego „Groźnego”, którzy przed i po akcji zbrojnej na posterunek MO w Puczniewie zatrzymali się w jego domu. 25 października 1945 r. został aresztowany przez funkcjonariuszy MO i osadzony w więzieniu przy ul. Sterlinga w Łodzi. Akt oskarżenia został sporządzony 17 kwietnia 1946 r., jednakże Sobolczyk nie doczekał rozprawy sądowej. Zmarł w więzieniu 20 kwietnia 1946 r. Szczątki Mariana Sobolczyka odnaleziono w listopadzie 2018 r. podczas prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN na Cmentarzu Rzymskokatolickim „Doły” przy ul. Smutnej w Łodzi.


Stanisław Szajna ps. „Orzeł” – partyzant oddziału „Żandarmeria” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców

Urodził się 11 czerwca 1924 r. w Szuminie w pow. samborskim. Był synem Władysława i Anny z d. Laskowskiej. W czasie wojny należał do AK, wziął udział w akcji „Burza”. Od 1945 r. kontynuował działalność niepodległościową na Podkarpaciu, m.in. w szeregach Straży Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość oraz Samodzielnego Batalionu Operacyjnego NSZ Antoniego Żubryda „Zucha”. W 1947 r. ujawnił się. Rok później wstąpił do działającego w powiecie nowosądeckim oddziału „Żandarmeria” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców, gdzie odpowiadał m.in. za ochronę kapelana oddziału ks. Władysława Gurgacza. Został aresztowany 2 lipca 1949 r. i po pokazowym procesie przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Krakowie 14 sierpnia 1949 r. skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano miesiąc później, 14 września 1949 r. na dziedzińcu więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie. Szczątki Stanisława Szajny zostały odnalezione w październiku 2018 r. podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych przez IPN na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.


Franciszek Talik ps. „Tygrys”, „Miś”żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych 

Urodził się 5 lipca 1923 r. Ciścu w pow. żywieckim. Był synem Józefa i Cecylii z d. Krup. Żołnierz Samodzielnego Oddziału Leśnego im. „Szarego” dowodzonego przez Antoniego Bieguna „Sztubaka”, wchodzącego w skład Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII. Okręgu Wojskowego NSZ kpt. Henryka Flamego „Bartka”. We wrześniu 1946 r. został zamordowany w Starym Grodkowie przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa w wyniku operacji o kryptonimie „Lawina”. Szczątki Franciszka Talika zostały odnalezione w wyniku prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN wiosną 2016 r. w Starym Grodkowie.


Karol Talik ps. „Ryś” – żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych

Urodził się 11 marca 1923 r. w Ciścu w pow. żywieckim. Był synem Jana i Wiktorii. Żołnierz Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII. Okręgu Wojskowego NSZ kpt. Henryka Flamego „Bartka”. Początkowo pełnił służbę w Samodzielnym Oddziale Leśnym im. „Szarego” dowodzonym przez Antoniego Bieguna „Sztubaka”, następnie przesunięty do Plutonu Ochrony Sztabu na Baraniej Górze. Został zamordowany we wrześniu 1946 r. pod Malerzowicami Wielkimi w majątku Scharfenberg przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa w wyniku operacji o kryptonimie „Lawina”. Szczątki Karola Talika zostały odnalezione w wyniku prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN w październiku 2012 r. w pobliżu Malerzowic Wielkich.


Józef Wawrzyńczyk ps. „Pepik” – żołnierz Armii Krajowej, Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj

Urodził się 2 sierpnia 1922 r. w Zebrzydowicach (obecnie dzielnica Rybika). Był synem Wilhelma – powstańca śląskiego i Jadwigi z d. Smyczek. W latach 1938-44 pracował w kopalniach na Zaolziu. W okresie 1944-45 ukrywał się w Świerklanach, gdzie prawdopodobnie działał w tamtejszych strukturach AK. Od marca do maja 1945 r. służył w MO w Świerklanach. Od września 1945 r. rozpoczął działalność w grupie dywersyjnej Rocha Koziołka ps. „Odra”, podporządkowanej inspektoratowi rybnickiemu Delegatury Sił Zbrojnych, a następnie Komendzie Powiatowej Konspiracyjnego Wojska Polskiego o krypt. „Leśniczówka”, biorąc udział w akcjach zaopatrzeniowych i zbrojnych. Aresztowany 20 lutego 1946 r. przez PUBP w Gliwicach został poddany brutalnemu  śledztwu. 31 sierpnia 1946 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Katowicach na rozprawie na sesji wyjazdowej w Rybniku skazał Józefa Wawrzyńczyka na karę śmierci, którą wykonano 11 grudnia 1946 r. w więzieniu przy ul. Mikołowskiej w Katowicach.  Szczątki Józefa Wawrzyńczyka odnaleziono we wrześniu 2018 r. podczas prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Panewnickiej w Katowicach.


Jan Wojtas ps. „Pilot” – żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych

Urodził się w 1922 r. Był synem Tomasza i Wiktorii z d. Stańco. W 1945 r. został wcielony do Wojska Polskiego, skąd we wrześniu tego samego roku zdezerterował. Ukrywał się u rodziny swojej matki w Milówce. Zwerbowany do NSZ przez Karola Maślankę ps. „Tygrys”, wstąpił do Samodzielnego Oddziału Leśnego im. „Szarego” dowodzonego przez por. Antoniego Bieguna „Sztubaka”, wchodzącego w skład Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII. Okręgu Wojskowego NSZ kpt. Henryka Flamego „Bartka”, pełniąc w nim funkcję dowódcy sekcji. We wrześniu 1946 r. został zamordowany w Starym Grodkowie przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa w wyniku operacji o kryptonimie „Lawina”. Szczątki Jana Wojtasa zostały odnalezione w wyniku prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN wiosną 2016 r. w Starym Grodkowie.


Źródło: https://poszukiwania.ipn.gov.pl

Film o „Żelaznym” jako dodatek do „Biuletynu IPN”

Film „Droga do wolności Edwarda Taraszkiewicza” jako dodatek do „Biuletynu IPN” nr 11/2019

Miło mi poinformować, że film dokumentalny w reż. Marty Sosidko pt. „Droga do wolności Edwarda Taraszkiewicza” (2014), został dołączony do najnowszego „Biuletynu IPN” nr 11/2019. W sprzedaży od 14 listopada w placówkach Poczty Polskiej, w sieci EMPiK oraz w księgarniach IPN.

Film przedstawia historię ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego” – legendarnego dowódcy oddziału partyzanckiego AK-WiN Obwodu Włodawa, działającego na Lubelszczyźnie w latach 1945-1951. Edward Taraszkiewicz „Żelazny” był jednym z najdłużej walczących dowódców antykomunistycznego podziemia niepodległościowego w Polsce. W Archiwum Państwowym w Lublinie  i archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie zachowały się oryginalne pamiętniki tegoż dowódcy, na podstawie których został oparty scenariusz filmu. Wydarzenia, które „Żelazny” opisał w swoich pamiętnikach, przywołują również żyjący jeszcze świadkowie historii przedstawionej w filmie, a mianowicie: żołnierz oddziału „Żelaznego” – mjr/ppłk Stanisław Pakuła, siostra Edwarda Taraszkiewicza – Rozalia Otta oraz syn współpracownika „Żelaznego” – Kazimierz Kaznowski.

Na płycie DVD dołączonej do „Biuletynu IPN” (11/2019), oprócz filmu o „Żelaznym”, znajduje się również dokument „Kotwicz. Ostatni komendant” (2018).

Ppor. Edward Taraszkiewicz „Grot”, „Żelazny” (1921-1951)
 
Film został trzykrotnie nagrodzony:
 

„Biuletyn IPN” nr 11/2019

W sprzedaży od 14 listopada w placówkach Poczty Polskiej, w sieci EMPiK oraz w księgarniach IPN

 

 

Listopadowy „Biuletyn IPN” podejmuje dwa tematy: Korpus Ochrony Pogranicza i początki konspiracji 1939/1940. Powołany przed 95 laty KOP to nie tylko strażnicy polskich granic, ale także polskiej kultury, tożsamości naszego terytorium. We wrześniu ’39 wielu żołnierzy KOP oddało życie broniąc Ojczyzny. Jeszcze przed klęską wrześniową, z niezłomnego polskiego ducha rodziła się konspiracja.

Rocznica powołania KOP stała się dobrą okazją do przypomnienia tej nowatorskiej, jak na czasy dwudziestolecia międzywojennego, formacji wojskowej. „Do zadań KOP należało nie tylko strzeżenie granic. Jego żołnierze mieli oddziaływać na miejscową ludność, tworzyć z nią jak najlepsze relacje, pomagać jej, prowadzić działalność kulturalno-oświatową, propagować racjonalną gospodarkę” – podkreśla Anna Kołakowska. Przesłanie KOP wydaje się aktualne nie tylko dla współczesnej Straży Granicznej, ale także dla najnowszego rodzaju naszych sił zbrojnych – Wojsk Obrony Terytorialnej.

W listopadowym numerze „Biuletynu IPN” przedstawiamy początki konspiracji w okresie II wojny światowej. Bezpośrednio po klęsce wrześniowej, głównie na terenie Generalnego Gubernatorstwa, zaczęły spontanicznie powstawać konspiracyjne organizacje przygotowujące się do walki o niepodległość Polski. Często zapomina się o tym, że decyzja o powołaniu Służby Zwycięstwu Polski zapadła w przeddzień kapitulacji Warszawy. W „Biuletynie IPN” ukazujemy rolę, jaką w scalaniu niewielkich, samorzutnie tworzonych organizacji odegrała SZP, a następnie Związek Walki Zbrojnej, który potem przekształcił się w największą podziemną armię w Europie – Armię Krajową.

W rubryce 1939–1945 Bohater i Zbrodniarz przedstawiamy sylwetki: Stanisławy Rachwał, żołnierza wywiadu ZWZ, więźniarki Auschwitz, członkini WiN, oraz Marii Mandl, brutalnej nadzorczyni w Ravensbrück i Auschwitz. Obie spotkały się po wojnie w więzieniu na Montelupich w Krakowie, jako skazane na karę śmierci…

W numerze nie zabrakło także wspomnienia o śp. Kornelu Morawieckim i podstawach tworzonej przez niego w PRL konspiracji.

Do „Biuletynu IPN” dołączyliśmy płytę DVD z filmami: Kotwicz. Ostatni komendant (47 min.) oraz Droga do wolności Edwarda Taraszkiewicza (67 min.).

W sprzedaży od 14 listopada w placówkach Poczty Polskiej, w sieci EMPiK oraz w księgarniach IPN.

„Biuletyn IPN” jest dostępny również w prenumeracie.

SPIS TREŚCI

Korpus Ochrony Pogranicza

  • Anna Kołakowska – Na straży granic i honoru
  • Waldemar Bocheński – Hekatomba na Polesiu. Losy 4. kompanii Batalionu Fortecznego KOP „Sarny” i poszukiwania szczątków żołnierzy
  • Tomasz Chwietkiewicz – Ułańska epopeja ʼ39. 1. Pułk Kawalerii Korpusu Ochrony Pogranicza
  • 95. rocznica powołania Korpusu Ochrony Pogranicza
  • Artur Ochał – Opasać sztafetą II Rzeczpospolitą. Biegi rozstawne Korpusu Ochrony Pogranicza i Straży Granicznej
  • Jan Nikołajuk – Niemi świadkowie wielkiej historii. Strażnice Batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza „Sejny”

Początki konspiracji

  • Andrzej Chmielarz – Zalążki oporu
  • Jacek Sawicki – Służba Zwycięstwu Polski
  • Waldemar Grabowski – ZWZ z trzech perspektyw
  • Wojciech Frazik – Baba z Virtuti Militari. Felicja Wolff vel Anna Neuman (1895–1988)

Komentarze historyczne

  • Paulina Gołębiewska – Miasto skazane na śmierć
  • Jerzy Kirszak – VI Międzynarodowy Motocyklowy Rajd „Śladami gąsienic Pierwszej Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka”

1939–1945 Bohater

  • Filip Musiał – Stanisława Rachwałowa

1939–1945 Zbrodniarz

  • Filip Gańczak – Maria Mandl

Pożegnanie

  • Artur Adamski – Szkoła konspiracji Kornela Morawieckiego, czyli pierwsze lata „Biuletynu Dolnośląskiego”

 

Strona główna>

73. rocznica śmierci mjr. Żubryda

73. rocznica śmierci mjr. Antoniego Żubryda „Zucha”
 
…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert
 
73 lata temu, 24 października 1946 r., w lesie w pobliżu Malinówki (pow. brzozowski), agent UB Jerzy Vaulin strzałem w tył głowy podstępnie zamordował mjr. Antoniego Żubryda „Zucha”, dowódcę Samodzielnego Batalionu Operacyjnego NSZ „Zuch”, jednego z największych antykomunistycznych oddziałów partyzanckich działających na terenie ówczesnego województwa rzeszowskiego, operującego w powiatach sanockim, brzozowskim i krośnieńskim w latach 1945-1946. Wraz z Żubrydem śmierć poniosła również jego ciężarna żona Janina.

 

Oddział „Żubryda” został ostatecznie rozbity przez pracowników Informacji Wojskowej z 8 Dywizji Piechoty, którzy wprowadzili do oddziału własnych ludzi. Dzięki nim 23 czerwca 1946 roku grupa ppor. Kazimierza Kocyłowskiego (dowódca ochrony oddziału Żubryda) została otoczony przez 32. Pułk Piechoty w rejonie Niebieszczan; do niewoli dostało się wówczas 21 partyzantów. Wcześniej, trzech schwytanych „żubrydowców” zostało na przełomie maja i czerwca powieszonych w publicznych egzekucjach: dwóch na stadionie piłkarskim „Wierchy” (Władysław Skwarc, Władysław Kudlik), a trzeci na rynku (Henryk Książek). 29 września 1946 roku Żubrydowi wraz z resztą oddziału udało się jeszcze rozbić grupę operacyjną wojska, MO i UB z Sanoka – partyzanci ujęli i rozstrzelali kilku milicjantów oraz aktywistę PPR biorącego udział w obławie, jednak od tego czasu inicjatywę strategiczną na polu walki przejęły komunistyczne siły bezpieczeństwa. W tych okolicznościach Żubryd, zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, postanowił wraz z żoną Janiną przedrzeć się do Austrii.

Janina Żubryd z d. Praczyńska ps. „Janek”

O zmierzchu 24 października 1946 roku Żubrydowie przybyli do Malinówki. Był wraz z nimi towarzysz broni Jerzy Vaulin ps. „Mar”. Vaulin, były żołnierz AK, kilka miesięcy wcześniej zwerbowany przez UB jako tajny współpracownik „Mewa” i skierowany do oddziału Żubryda. Major Żubryd pozostawił małżonkę i wraz z Vaulinem poszli sprawdzić dalszą trasę przemarszu. Kiedy obaj weszli do lasu Vaulin niepostrzeżenie wyjął z kabury swojego browninga – kal. 7,65 mm i strzałem w tył głowy zabił Antoniego Żubryda. Chwilę potem podstępem zwabił w to samo miejsce będącą w ciąży Janinę Żubryd i ją również zamordował. Następnego dnia UB zabrała ciała małżeństwa Żubrydów. Nigdy nie odnaleziono miejsca ich pochówku.

Mjr Antoni Żubryd „Zuch” – pośmiertne zdjęcie wykonane przez UB.


Zdjęcie wykonane przez UB. Ciała mjr. Antoniego Żubryda „Zucha” i jego żony Janiny, zastrzelonych przez agenta UB Jerzego Vaulina 24 X 1946 r.

GLORIA VICTIS !



Antoni Żubryd

Antoni Żubryd urodził się 4 września 1918 roku w rodzinie robotniczej w Sanoku jako syn Michała i Anny z d. Wołoszyn. W Sanoku ukończył Szkołę Męską nr 2 im. Króla Władysława Jagiełły. W 1933 r. rozpoczął naukę w Szkole Podoficerów Piechoty dla Małoletnich Nr 2 w Śremie, którą ukończył w 1936 r., otrzymując przydział wojskowy do 40. Pułku Piechoty „Dzieci Lwowskich”. Do 1939 r. dosłużył się stopnia sierżanta zawodowego. W czasie wojny aresztowany przez Sowietów na granicznym Sanie, zgodził się na współpracę z wywiadem sowieckim. Później aresztowany przez gestapo, skazany na karę śmierci, zbiegł z miejsca egzekucji i powrócił do Sanoka, gdzie ukrywał się aż do lata 1944 r., gdy po wejściu Sowietów został zatrudniony w sanockim Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego na stanowisku oficera śledczego. Zajmował się głównie volksdeutschami, konfidentami gestapo i członkami UPA. Będąc funkcjonariuszem UB, utrzymywał też kontakty z ukrywającymi się członkami podziemia antykomunistycznego.

Budynek byłego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Sanoku.

Zagrożony dekonspiracją 8 czerwca 1945 r. zdezerterował z sanockiego PUBP i skontaktował się ze znanymi sobie, ukrywającymi się członkami AK.
Pierwszą akcją, jaką wykonał już po „drugiej stronie barykady”, była likwidacja szefa sanockiego PUBP, Tadeusza Sieradzkiego. Stało się to 15 czerwca 1945 r. Wykorzystując swoje wojskowe wykształcenie oraz posiadane zdolności przywódcze, wkrótce podporządkował sobie drobne grupy zbrojne działające w terenie, tworząc duży oddział zbrojny. W skład oddziału weszły grupy Edmunda Sawczyna „Mundka”, Mariana Skiby „Ryszarda” i Stanisława Kossakowskiego „Ułana” – dezertera z KW MO w Rzeszowie. Oddział ten stworzony był również z inspiracji działającego w konspiracji Stronnictwa Narodowego. Na jednym z jego zebrań, w obecności przedstawiciela SN z Krakowa, prezes Zarządu Powiatowego SN w Sanoku Tadeusz Wojtowicz „Wilk” przyjął od dowódców poszczególnych grup partyzanckich przysięgę. Dowódcą nowo powstałego oddziału został Stanisław Surowiak „Ursus” (związany z NOW), a jego zastępcą Żubryd, który faktycznie dowodził oddziałem, ponieważ Surowiak nie cieszył się zaufaniem ze względu na swoje niejasne kontakty z UB.

W połowie listopada 1945 r. na leśnej polanie między Raczkową a Końskimi odbyła się odprawa wszystkich dowódców grup partyzanckich i ich zastępców podległych Żubrydowi. Odprawę prowadził NN kpt. „Konrad”, który przyjechał z Krakowa. W odprawie oprócz Żubryda brali udział: Mieczysław Kocyłowski „Czarny”, Kazimierz Kocyłowski „Wichura”, Marian Skiba „Ryszard”, Edmund Sawczyn „Mundek”, Władysław Stefkowski „Rura”, NN „Marynarz”, NN „Józek”, Stanisław Kossakowski „Ułan”, NN „Dąb”. Na tej odprawie oddział przyjął nazwę Samodzielny Batalion Operacyjny Narodowych Sił Zbrojnych. Dowódcą został Żubryd, awansowany do stopnia kapitana, a jego zastępcą mianowano Mieczysława Kocyłowskiego „Czarnego”, awansując go do stopnia podporucznika.

Wszystkie grupy podległe Antoniemu Żubrydowi stały się kompaniami batalionu. Dowódcami kompanii zostali: Kossakowski, Sawczyn i Skiba. Osobną grupą, składającą się z kilku zaufanych partyzantów, którzy stanowili jednocześnie ochronę Żubryda, dowodził on sam. Łączność między poszczególnymi kompaniami zapewniała doskonale zorganizowana sieć łączników. Poszczególne kompanie batalionu miały dość dużą swobodę działania i decyzje o przeprowadzeniu akcji były podejmowane samodzielnie przez ich dowódców, w zależności od sytuacji.

Ppor. Mieczysław Kocyłowski „Czarny”, zastępca Żybryda.

Z powyższego, oraz z relacji samych „żubrydowców”, jasno wynika, że oddział Antoniego Żubryda najprawdopodobniej został podporządkowany NSZ. Niestety, jak dotychczas, nie natrafiono na żadne inne dokumenty, które mogłyby to potwierdzić. Być może wynika to z tego, że, jak pisze Leszek Żebrowski we wstępie do III t. „NSZ – dokumenty, struktury, personalia”: w okresie między lipcem a listopadem 1945 r. NSZ-ONR zostały rozbite aresztowaniami, a dowództwo zostało zdezorganizowane […] natomiast istniejące oddziały partyzanckie posługujące się nazwą NSZ, w znacznej mierze podlegały już NZW lub działały samodzielnie bez łączności z dowództwem NSZ-ONR i właśnie do tych ostatnich, jak wszystko na to wskazuje, mógł należeć Samodzielny Batalion Operacyjny NSZ pod dowództwem Antoniego Żubryda. Niewątpliwie oddział Żubryda wpisywał się w nurt narodowego podziemia zbrojnego. Aresztowani członkowie oddziału wymieniali następujące cele, o które walczyli:

  • Ażeby nie było w Polsce komunistów i wyniszczyć członków partii PPR.
  • Walczyć za Polskę demokratyczną, a nie żydowską i komunistyczną.
  • Walczyć za Polskę katolicką.
  • Walczyć z Bezpieczeństwem, bo tam są sami komuniści.
  • Walczyć o granice do roku 1939, za Lwów i Wilno.

Szacunkowo liczebność oddziału można określić na 120-150 partyzantów. Miał on duże wsparcie wśród miejscowej ludności, ponieważ bronił polskie wioski przed napadami bojówek UPA. Oddział zwalczał przede wszystkim funkcjonariuszy UB, likwidował gorliwych działaczy PPR oraz konfidentów UB. Natomiast, wbrew temu, co przez lata twierdzono, między żołnierzami „ludowego” Wojska Polskiego a „żubrydowcami” często dochodziło do współpracy. Z wojska docierała do oddziału amunicja, w wojskowej rusznikarni remontowano partyzancką broń, a oficerowie z 34. Pułku Piechoty, który stacjonował w Sanoku, wielokrotnie spotykali się towarzysko z „żubrydowcami”. Doszło nawet do tego, że partyzanci pomagali wojsku wysiedlać Morochów w kwietniu 1946 r.
Janina Żubryd z d. Praczyńska, żona Antoniego Żubryda. Po zwolnieniu z aresztu UB stale przebywała w oddziale męża. Zastrzelona wraz z mjr. Żubrydem przez agenta UB Jerzego Vaulina 24 października 1946 w okolicach wsi Malinówka.

Najbardziej spektakularną akcję przeprowadzono 16 grudnia 1945 r., kiedy cały batalion pod dowództwem Żubryda zajął na przeszło pół dnia Korczynę, obsadzając wszystkie ważniejsze urzędy. Z rąk „żubrydowców” zginęło wielu funkcjonariuszy UB, a także dwóch wysokiej rangi oficerów sowieckich służących w „ludowym” Wojsku Polskim: szef sztabu 8. Dywizji Piechoty ppłk Teodor Rajewski oraz zastępca szefa wydziału wydziału polityczno-wychowawczego wspomnianej dywizji, „enkawudzista”, kpt. Abraham Preminger.

Rozbicie oddziału Żubryda stało się jednym z głównych zadań dla funkcjonariuszy miejscowej „bezpieki”. Starano się też zastraszyć miejscową ludność poprzez zorganizowanie publicznych egzekucji ujętych partyzantów Żubryda. 24 maja 1946 r. na stadionie miejskim w Sanoku, w obecności młodzieży szkolnej, powieszono Władysława Kudlika i Władysława Skwarca, a 4 czerwca na sanockim rynku w ten sam sposób stracono chor. Henryka Książka.

Władysław Skwarc „Krzew”, żołnierz oddziału mjr. Żubryda. Powieszony wraz z Władysławem Kudlikiem w publicznej egzekucji 24 maja 1946 r. na stadionie miejskim w Sanoku.

Do samego oddziału udało się też wprowadzić trzech agentów Informacji Wojskowej, m.in. „Zucha” i „Bystrego”, którzy przyczynili się do śmierci czterech „żubrydowców” i rozbicia oddziału. Jednak Żubryd z grupą ok. 30 ludzi działał dalej na terenie pow. Brzozów i Krosno.

Urodzony 8 IX 1941 r. syn Janiny i Antoniego Żubrydów – Janusz, w wieku 4 lat aresztowany przez UB; spędził ponad 6 miesięcy w rzeszowskim więzieniu.
 

We wrześniu 1946 r. w jego najbliższe otoczenie przeniknął agent UB Jerzy Vaulin „Warszawiak”. Vaulin był akowcem o pięknej konspiracyjnej karcie, który dał się zwerbować UB i podjął się zlikwidowania Antoniego Żubryda. Dokonał tego 24 października 1946 r. w lesie w pobliżu Malinówki. Wraz z Żubrydem zginęła jego żona, Janina. Zamordowani zostali strzałami w tył głowy. Vaulin do dziś uważa, że zamordowanie Żubrydów było jego największym bojowym wyczynem. W 1999 r. sprawca podwójnego morderstwa stanął przed sądem, jednak sprawa została umorzona. Żołnierze Żubryda znajdowali się w kręgu zainteresowań UB, a później SB aż do końca lat 80. i niewielu z nich dożyło czasów, kiedy prawda o ich działalności powoli przestaje być „białą plamą” w naszej najnowszej historii.

Pomnik w miejscu śmierci Antoniego i Janiny Żubrydów odsłonięty 28 X 2012 r.


Więcej na temat mjr. Antoniego Żubryda ps. „Zuch” czytaj:

56. rocznica śmierci sierż. „Lalusia”

56. rocznica śmierci sierż. Józefa Franczaka „Lalusia” – ostatniego żołnierza niepodległej Polski
 
…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Józef Franczak „Laluś” (1918-1963)

56 lat temu, 21 października 1963 roku, w obławie funkcjonariuszy SB (Służba Bezpieczeństwa) i ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej) we wsi Majdan Kozic Górnych na Lubelszczyźnie zginął Józef Franczak „Laluś”, ostatni żołnierz niepodległej II Rzeczypospolitej. Jego siostry, dopiero 20 lat później mogły złożyć ciało [pozbawione przez komunistów głowy] w rodzinnym grobowcu.

Po wieloletnich poszukiwaniach, w styczniu 2015 r., śledczy z Instytutu Pamięci Narodowej odnaleźli czaszkę ostatniego partyzanta podziemia niepodległościowego st. sierż. Józefa Franczaka „Lalusia” w zbiorach Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. To efekt śledztwa prowadzonego przez lubelski oddział Instytutu Pamięci Narodowej.

Siostra Józefa Franczaka – Celina Mazur i jego syn Marek Franczak przy grobowcu „Lalka” na cmentarzu w Piaskach (fot. Mariusz Kamiński, 2008).

 

Przez lata utrzymywała się wersja, że „Lalusia” zadenuncjował sąsiad – Wacław Beć, u którego ukrywał się feralnego dnia. Tak myślała rodzina i okoliczna ludność. To oskarżenie powielił i utrwalił na wiele lat Henryk Pająk, m.in. w książce „Uskok kontra UB”. Tymczasem obciążony został niewinny człowiek!

Jak wynika z akt znajdujących się w IPN SB wydał bezpiece TW „Michał” – Stanisław Mazur – stryjeczny brat Danuty Mazur (narzeczonej „Lalusia” i matki jego syna). Pozostawał poza podejrzeniami właśnie dzięki opinii mieszkańców podlubelskich miejscowości, dla których zdrajcą był Wacław Beć. Nie zmienił tego fakt, że 12 czerwca 1964 r. Sąd Wojewódzki w Lublinie skazał Becia na 5 lat więzienia za współpracę z „Lalusiem”. Z bezpieką Stanisław Mazur współpracował jeszcze długo po śmierci „Lalusia”. Trwała ona od przełomu 1962/63 r. do 11 maja 1967 r. TW „Michał” przekazywał m.in. informacje o nastrojach ludności wsi, w których wcześniej ukrywał się Franczak i rozpracowywał jego najbliższych współpracowników. To prawdopodobnie na podstawie donosów Mazura aresztowano i osądzono Wacława Becia. Za kapowanie dostał w sumie 12.050 zł, z tego prawie połowę – ok. 5000 zł za ustalenie miejsca pobytu „Lalusia” w 1963 roku.

Odnowiony nagrobek sierż. Józefa Franczaka ps. „Laluś” na cmentarzu w Piaskach.

1963… to był niesamowity rok. W Dallas ginie John F. Kennedy.  Walentina Tiereszkowa macha ludzkości z orbity okołoziemskiej. Na osłodę imperialistom – The Beatles nagrywają singiel „She Loves You”. A w Polsce…? Na całego trwa nasza mała stabilizacja. Rewelacyjny Zbigniew Pietrzykowski po raz czwarty zostaje mistrzem Europy w boksie, a Roman Zambrowski wylatuje z KC, co jest wyraźnym sygnałem, że okres błędów i wypaczeń jest już za nami. Prawdziwe rewelacje jednak czekają rodaków na odcinku kultury. Przy salwach spontanicznego śmiechu odbywa się w Warszawie premiera „Jak być kochaną” Wojciecha Hasa, Bohdan Łazuka bierze udział w zdjęciach do filmu „Beata”, zaś rewelacyjny Zbigniew Maklakiewicz występuje w aż czterech filmach.

No i jeszcze jedno. W małej wsi koło Piask w województwie lubelskim ginie podczas obławy 45-letni Józef Franczak, poszukiwany listem gończym były AK-owiec. Ten ostatni polski partyzant z bronią w ręku przeciwstawiał się komunistycznemu zniewoleniu dokładnie 24 lata.

Sierż. Józef Franczak „Laluś” był ostatnim partyzantem polskiego podziemia niepodległościowego. Jego życiorys jest typowy dla wielu z pokolenia Kolumbów. Urodził się w 1918 roku w małej podlubelskiej wiosce Majdan
Kozic Górnych
. Nie mając środków na dalsze kształcenie zgłosił się do Szkoły Podoficerskiej Żandarmerii w Grudziądzu, a następnie służył w Równem na Wołyniu. We wrześniu 1939 roku walczył z Sowietami, udało mu się zbiec z niewoli i powrócić w rodzinne strony. W czasie okupacji niemieckiej był żołnierzem ZWZ i AK, dowodził drużyną, a następnie plutonem. Prowadził też zajęcia w konspiracyjnej szkole podoficerskiej.

Po wkroczeniu Armii Czerwonej znalazł się w szeregach organizowanego przez komunistów „ludowego” WP. Stacjonował w Kąkolewnicy, gdzie Sąd Polowy II Armii WP skazywał na kary śmierci byłych żołnierzy AK. Prawdopodobnie w pierwszych miesiącach 1945 roku zdezerterował. Początkowo ukrywał się w okolicach Łodzi, a następnie na Pomorzu.


Józef Franczak „Laluś”

Rozpoznany, powrócił w rodzinne strony, ale tutaj już w czerwcu 1946 roku wpadł w obławę grupy operacyjnej wojewódzkiego UB w Lublinie. Podczas transportu uciekł wraz z dziewięcioma innymi aresztantami, zabijając m.in. trzech funkcjonariuszy bezpieki. Na krótko dołączył do jednego z pododdziałów zgrupowania mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Na początku 1947 roku zgłosił się do oddziału kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”.
Po akcji ujawnieniowej z wiosny 1947 roku został dowódcą jednego z pododdziałów. Wraz ze swoimi partyzantami (było ich zazwyczaj od czterech do sześciu) patrolował podległy mu teren na pograniczu powiatów lubelskiego i krasnostawskiego; zbierali informacje dotyczące aresztowań i operacji przeprowadzanych przez aparat represji, a także na temat osób współpracujących z UB oraz najbardziej gorliwych funkcjonariuszy UB i MO. Z powodu małej liczebności patroli działalność zbrojna w owym czasie była znacznie ograniczona. Sprowadzała się do zasadzek na małe patrole milicyjne, akcji ekspropriacyjnych oraz wykonywania kar chłosty lub śmierci na konfidentach i aktywistach komunistycznych. Patrole musiały ciągle uchodzić przed ścigającymi je grupami operacyjnymi UB–KBW. Po stratach w zasadzce z maja 1948 roku jego pododdział przestał istnieć. Z pięciu partyzantów poległo dwóch, a dwóch zostało rannych (z których jeden zmarł). Bez szwanku wyszedł jedynie „Laluś”. W kolejną zasadzkę wpadł sam w Wigilię 1948 roku. W czasie walki ranił jednego z milicjantów, sam też został ranny w brzuch.

Od tego czasu nie posiadał już zorganizowanego pododdziału zbrojnego, ale utrzymywał łączność z kontynuującymi walkę zbrojną. Jego towarzysze ginęli w walce lub wpadali w ręce UB w wyniku kombinacji operacyjnych. Jemu nadal udawało się umykać przed tropiącymi go funkcjonariuszami UB, niejednokrotnie dopisywało mu niesamowite szczęście.


1947 rok. Od lewej: Stanisław Kuchciewicz „Wiktor”, kpt. Zdzisław Broński „Uskok”, Józef Franczak „Laluś”, Walenty Waśkowicz „Strzała”.
 
„Laluś” nie budował świetnie zamaskowanych bunkrów, aby przebywać w nich przez wiele miesięcy. Był w ciągłym ruchu, często zmieniając kwatery. Jak szacowali funkcjonariusze UB/SB, jego siatka współpracowników liczyła około dwustu osób, co jest liczbą imponującą, tym bardziej że za udzielanie pomocy tak „niebezpiecznemu bandycie” groził kilkuletni wyrok więzienia. Franczak poważnie zastanawiał się nad skorzystaniem z uchwalonej 27 kwietnia 1956 roku amnestii i powrotem do normalnego życia. W rozmowie z jednym ze swoich współpracowników miał powiedzieć, że gdyby miał gwarancję, że otrzymałby wyrok mniejszy niż 15 lat więzienia, to zdecydowałby się na ujawnienie. Jednak po konsultacjach z jednym z lubelskich adwokatów zrezygnował, bo ten miał mu wyjaśnić, że za popełnione przez niego przestępstwa groziła mu kara dożywotniego więzienia.
W rozmowach ze swoimi współpracownikami mówił, że w najbliższym czasie w Polsce musi dojść do zmiany ustroju, a on zrobi wszystko, aby do tego dotrwać. Pragnienie powrotu do normalnego życia powodował związek z Danutą Mazur z Wygnanowic, z którego 11 stycznia 1958 roku urodził się syn Marek. Oboje podejmowali próby sformalizowania swojego związku. Kończyły się one niepowodzeniem, gdyż księża, obawiając się prowokacji SB, odmawiali udzielenia ślubu. Funkcjonariusze UB/SB używali przeróżnych sposobów, aby go wytropić. Pozyskiwano konfidentów, którzy z jednej strony mieli penetrować jego rodzinę i środowisko pomocników, z drugiej próbowali ustalić jego kryjówkę. W domach członków najbliższej rodziny „Lalusia” oraz jego najbliższych współpracowników instalowano aparaturę podsłuchową; w zabudowaniach sąsiadujących organizowane były tzw. zakryte punkty obserwacyjne, w których dwóch – trzech funkcjonariuszy spędzało po kilka tygodni w oczekiwaniu na pojawienie się „Lalusia”. Bezskutecznie.
Na początku 1963 roku funkcjonariuszom Wydziału III SB KW MO w Lublinie udało się wyselekcjonować człowieka, który mógł przyczynić się do ujęcia lub likwidacji „Lalusia”. Był to Stanisław Mazur – bratanek ojca Danuty Mazur, mieszkający wtedy w Lublinie. Na podstawie „materiałów kompromitujących” oficerom  SB udało się go zwerbować jako tajnego współpracownika; nadano mu ps. „Michał”. Przez kolejne miesiące dojeżdżał do Wygnanowic, spotykał się ze swoimi krewnymi, a jednocześnie współpracownikami „Lalusia”. Jako bliski krewny darzony był przez nich zaufaniem. W sierpniu 1963 roku udało mu się spotkać z „Lalusiem”. Przez następne trzy miesiące SB przy pomocy TW „Michała” coraz bardziej osaczała „Lalusia”. 20 października 1963 roku agent wyposażony w aparaturę podsłuchową spotkał się z Józefem Franczakiem. W okolicy oczekiwała grupa likwidacyjna złożona z dziesięciu oficerów operacyjnych SB i 60 funkcjonariuszy ZOMO.
 
Akcja zakończyła się fiaskiem z powodu awarii środków łączności posiadanych przez agenta, trudnych warunków terenowych oraz wyznaczenia spotkania na wieczór. Następnego dnia rano TW „Michał” przekazał swojemu oficerowi prowadzącemu, że poprzedniego dnia udało mu się ustalić markę i numer rejestracyjny motocykla, którym „Laluś” został przywieziony na spotkanie.
 
21 października 1963 roku zorganizowano grupę operacyjną składającą się z dwóch oficerów SB i 35 funkcjonariuszy ZOMO, którą dowieziono w okolice wsi Majdan Kozic Górnych. O godz. 15.45 zabudowania Wacława Becia – właściciela motocykla – zostały okrążone. „Laluś” zauważywszy zbliżającą się obławę, próbował – udając gospodarza – przejść przez linię obstawy. Gdy został wezwany do zatrzymania się, wydobył pistolet, oddał kilka strzałów i zaczął uciekać. Przebiegł ok. 300 metrów, po czym został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł. W prosektorium Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie przeprowadzono sekcję zwłok i pozbawiono je głowy, a następnie złożono w bezimiennym grobie na cmentarzu komunalnym przy ul. Unickiej w Lublinie.
 
Dzięki pomocy pracownika cmentarza rodzinie udało się ustalić miejsce pochówku. Dopiero w 1983 roku siostry „Lalusia” przeniosły prochy do rodzinnego grobowca, na cmentarzu parafialnym w Piaskach.

21 października 1963 rok. Pośmiertne zdjęcie Józefa Franczaka, wykonane przez SB po zastrzeleniu „Lalusia” w Majdanie Kozic Górnych.

Wykonane przez SB pośmiertne zdjęcie Józefa Franczaka ps. „Laluś”. Jak widać, ciało jeszcze w całości…

11 maja 2007 r. z inicjatywy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość Obszaru Wschodniego w Lublinie oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa odsłonięto w Piaskach pomnik Ostatniego Partyzanta RP – sierż. Józefa Franczaka ps. „Laluś”.

Odsłonięty 11 maja 2007 r. w Piaskach pomnik w hołdzie ostatniemu żołnierzowi Rzeczypospolitej Polskiej, sierż. Józefowi Franczakowi ps. „Laluś”.

21 października 2008 roku. Marek Franczak, syn „Lalusia”, przy pomniku ojca na cmentarzu w Piaskach.

17 marca 2008 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński nadał Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, pośmiertnie, ostatniemu żołnierzowi wyklętemu Józefowi Franczakowi ps. „Laluś”.
Józef Franczak odznaczony został za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej w 90. rocznicę swoich urodzin. Odznaczenie odebrał syn Marek Franczak.

 
Ostatni Żołnierz Niepodległej Polski, który najdłużej walczył z bronią w ręku przeciwko komunistom, w końcu doczekał się należnego pochówku.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się 24 marca 2015 r. o godz. 10.00 Mszą świętą w Archikatedrze Lubelskiej pod przewodnictwem ks. Adama Lewandowskiego, proboszcza Parafii Archikatedralnej. Następnie kondukt przejechał na cmentarz w Piaskach, gdzie pochowano doczesne szczątki Józefa Franczaka „Lalusia”. Oprawę uroczystości zapewniła wojskowa asysta honorowa z Dowództwa Garnizonu Warszawa.
Uroczystości pogrzebowe sierż. Józefa Franczaka „Lalusia”, Lublin, 24 marca 2015 r.


Nagrobek sierż. Józefa Franczaka „Lalusia” na cmentarzu w Piaskach, 2018 r.

GLORIA VICTIS !!!

 

Więcej na temat życia i walki sierż. Józefa Franczaka „Lalusia” czytaj:

 

Prawa autorskie>

„Parczew 1946. Powojenne rozrachunki” – oglądaj online!

„Parczew 1946. Powojenne rozrachunki” – dokument online!

[kliknij w obrazek, aby obejrzeć film na stronie TVP3 Lublin]

Zapraszam do obejrzenia online, na stronie TVP3 Lublin, filmu dokumentalnego „Parczew 1946. Powojenne rozrachunki” w reżyserii Bogny Bender-Motyki, opowiadającego o wydarzeniach z 5 lutego 1946 r., kiedy to oddział partyzancki Obwodu WiN Włodawa, pod dowództwem ppor. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”, na kilka godzin opanował Parczew, zamieszkały wówczas w przeważającej części przez społeczność żydowską.

Na temat wydarzeń w Parczewie 5 lutego 1946 r. więcej czytaj w artykule:

 

Strona główna>

 

72. rocznica śmierci kpt. „Salwy”

Uroczystości w 72. rocznicę śmierci kpt. Jana Dubaniowskiego „Salwy”
 
…Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Jan Dubaniowski, zdjęcie z 1942 r. (archiwum rodzinne).
 
27 września 1947 roku, poległ w walce z obławą UB kpt. Jan Dubaniowski ps. „Salwa”, dowódca oddziału partyzanckiego „Żandarmeria”, który  w latach 1945–1947 należał do najbardziej aktywnych jednostek partyzanckich antykomunistycznego podziemia w Krakowskiem. Faktycznie będąc oddziałem poakowskim, od 1945 r. konsekwentnie uznawał swą przynależność do Narodowych Sił Zbrojnych. Po śmierci dowódcy część jego żołnierzy walczyła z komunistami do 1951 roku.

Kpt. Jan Dubaniowski „Salwa” (1912-1947)
 
Tegoroczne uroczystości rocznicowe odbędą się w dniach 15-16 września w Zakliczynie i Rudzie Kameralnej. W tym roku w sobotę w ratuszu zostanie wyświetlony film dokumentalny w reż. Krzysztofa Brożka pt. Salwa i Salwowcy. Film miał premierę 27 lutego 2019 r. w Muzeum AK w Krakowie, następnie ruszył w drogę szlakiem walk oddziału Salwy. Był prezentowany m.in. w Bochni, Łapanowie, Targowisku, Żegocinie, Nowym Sączu i Myślenicach.
 

Żołnierze oddziału kpt. Jana Dubaniowskiego „Salwy”. Dowódca stoi w środku.

Kapitan Jan Dubaniowski „Salwa” jako jeden z nielicznych dowódców antykomunistycznego podziemia posiada swój grób. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Zakliczynie (w powiecie tarnowskim, woj. małopolskie).

 
Stary grób kpt. Jana Dubaniowskiego „Salwy” na cmentarzu w Zakliczynie. Staraniem rodziny został on zdemontowany i w 2015 roku został wybudowany i poświęcony nowy nagrobek (zdjęcie poniżej).



Kpt. Jan Dubaniowski „Salwa”, zdjęcie powojenne (archiwum rodzinne).


Grzegorz Gaweł
Kapitan Jan Dubaniowski „Salwa” 1912-1947
Wydawnictwo CB, Warszawa 2016, ss. 220, oprawa miękka, format  165×235.

Choć od śmierci kpt. Jana Dubaniowskiego „Salwy” mija już prawie 70 lat, to w dalszym ciągu pozostaje on postacią mało znaną. Wielu spośród dowódców niepodległościowego zrywu doczekało się należytego upamiętnienia w postaci rzetelnie udokumentowanych pozycji wydawniczych powstałych w Polsce po okresie transformacji ustrojowej. Szerokie zainteresowanie społeczne tą tematyką stanowi odpowiedni moment dla przywrócenie pamięci o J. Dubaniowskim, a niniejsza praca ma na celu wypełnić tę lukę. Dotychczasowe publikacje poświęcone tej postaci skupiają się na okresie powojennym, gdy ponownie stanął do walki, tym razem z komunistycznym zniewoleniem, organizując na ziemi bocheńskiej „Żandarmerię”, przekształconą następnie w stały oddział partyzancki pod nazwą „Salwa”, a następnie w grupę NSZ „Salwa”. O okresie działalności tego żołnierza w czasie okupacji niemieckiej oraz o latach wcześniejszych wiemy bardzo mało – tyle ile ujawnił sam kpt. J. Dubaniowski w swoim oświadczeniu. Na zawarte w tym dokumencie informacje powołują się wszyscy piszący na ten temat autorzy. Już z samych zawartych tam ogólnych danych wynika, że jest to żołnierz, którego losami warto zainteresować się szerzej. Fragmentaryczność wiedzy na ten temat skłania do podjęcia próby przedstawienia historii tego człowieka w całości, ze szczególnym uwzględnieniem jego bogatej służby. Książka ta zadedykowana jest nie tylko J. Dubaniowskiemu, ale też jego żołnierzom wywodzącym się z podkrakowskich wiosek, którzy jeszcze raz stanęli do walki o niepodległość Polski, wierni złożonej przysiędze.
(fragment wstępu)
 
Książka do nabycia m.in.:


Grzegorz Gaweł, Ziemowit Kalinowski
Do końca byli wierni Bogu i Ojczyźnie. Oddział kpt. Jana Dubaniowskiego i jego zaplecze. Relacje, zdjęcia i dokumenty
Wydawnictwo: Cinderella, Warszawa 2017, oprawa: miękka, ilość stron: 170, wymiar: 170×240 mm.
 
Niniejsza publikacja stanowi suplement do wydanej w 2015 roku pracy pt. Kapitan Jan Dubaniowski „Salwa” 1912-1947.
Po ukazaniu się książki zaczęły napływać nowe informacje, zdjęcia i
dokumenty, przede wszystkim od rodzin związanych z oddziałem „Salwy”.

Skłoniło to również autora do wyjazdów w teren, aby przeprowadzić rozmowy z tymi osobami, zachować dla potomnych przechowywane przez nich pamiątki rodzinne. Z ich opowieści wyłania się ponury obraz lat powojennych, wszechwładzy komunistycznego aparatu represji. Mówili o tym zarówno członkowie rodzin żołnierzy „Salwy”, jak i ci, którzy partyzantom tylko pomagali. Za okazanie najmniejszej „dobrowolnej czy wymuszonej” pomocy spadały na ludzi najsurowsze represje. Aresztowano i bito w czasie przesłuchania za to, że podali szklankę mleka, że przenocowali partyzanta, ale i za to, że partyzant sam, nie pytając nikogo o pozwolenie, nalał sobie wody ze studni do picia. Represjonowano za nie dość szybkie powiadomienie organów bezpieczeństwa. Jeżeli ktoś się wybronił, że udzielił pomocy pod przymusem przystawionego „do głowy pistoletu”, mógł czasami liczyć, że cała historia skończy się tylko na pobiciu w czasie przesłuchania. Jeszcze okrutniej traktowana była najbliższa rodzina. Komuniści stosowali zasadę odpowiedzialności zbiorowej: często matka, ojciec, brat czy siostra trafiali do więzienia, gdy ich syn lub brat, który był w partyzantce, pozostawał nieuchwytny.
Nawet przyprowadzenie księdza do spowiedzi ściganemu kończyło się wyrokiem. Rozmówcy autora bardzo dobrze pamiętali nazwiska swoich oprawców – Marian Koza czy Trybuś.
Autor dotarł do ostatnich żyjących świadków wydarzeń, odnalazł w Centralnym Archiwum Wojskowym teczkę personalną por. Jana Dubaniowskiego, od rodzin partyzantów uzyskał dotąd nieznane zdjęcia i dokumenty.
 
Książka do nabycia m.in.:

Więcej o kpt. Janie Dubaniowskim „Salwie” i jego żołnierzach czytaj:

Strona główna>

„Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”

73. rocznica zamordowania Danuty Siedzikówny „Inki”
Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba… 
pożegnalne słowa „Inki”

73 lata temu, 28 sierpnia 1946 r., o godz. 6.15 w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej 12, komunistyczni oprawcy zamordowali siedemnastoletnią sanitariuszkę 5 Brygady Wileńskiej AK Danutę Siedzikówną „Inkę”.
Wraz z nią śmierć poniósł oficer wileńskiej AK ppor. Feliks Selmanowicz „Zagończyk”.

Ppor. Feliks Selmanowicz „Zagończyk”

Umierali z okrzykiem „Jeszcze Polska nie zginęła!” i „Niech żyje „Łupaszko”!”. „Inka” i  „Zagończyk” zostali zabici strzałem w głowę przez dowódcę plutonu egzekucyjnego, ppor. Franciszka Sawickiego, ponieważ strzały  z 10 pepesz plutonu mającego wykonać wyrok jedynie drasnęły dziewczynę i poraniły jej towarzysza niedoli, choć żołnierze strzelali z odległości trzech kroków. Wyrok śmierci był komunistyczną zbrodnią sądową, a zarazem aktem zemsty i bezradności UB wobec niemożności rozbicia oddziałów mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”.

„Inka” została  aresztowana w Gdańsku rankiem 20 lipca 1946 r. Po bestialskim śledztwie  3 sierpnia 1946 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał ją na śmierć. „Inka” nie uległa namowom obrońcy z urzędu i nie podpisała prośby o ułaskawienie; pismo podpisał jej obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski. W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, krótko przed śmiercią, napisała:

Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba.

Danuta Siedzikówna „Inka”

 

Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 r. we wsi Guszczewina k. Narewki w pow. Bielsk Podlaski. Była drugą córką leśnika Wacława Siedzika i Eugenii z Tymińskich. W rodzinie żywe były polskie tradycje patriotyczne. Ojciec w 1913 r., podczas studiów w Petersburgu, został aresztowany przez władze carskie za udział w tajnej polskiej organizacji młodzieżowej i zesłany w głąb Rosji, skąd do Polski wrócił dopiero w 1926 r. Babcia Helena  Tymińska spokrewniona była z rodziną Orzeszków, znała dobrze Elizę Orzeszkową.
Świadomość rodzinnej przeszłości wywarła duży wpływ na ukształtowanie osobowości i postawy przyszłej sanitariuszki. Do wojny rodzina Siedzików mieszkała w leśniczówce w Olchówce pod Narewką, gdzie pracował ojciec „Inki”. Danuta Siedzikówna była jedną z trojga rodzeństwa, miała młodszą o trzy lata siostrę Irenę i o rok starszą Wiesławę. Do 1939 roku uczyła się w szkole powszechnej w Olchówce, potem zaś w szkole sióstr salezjanek w Różanym Stoku pod Grodnem. Dalszą naukę przerwała jej wojna.

We wrześniu 1939 r. tereny rodzinne Danuty został zajęte na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow przez Armię Czerwoną i znalazł się pod okupacją sowiecką. Wacław Siedzik, podobnie jak wielu polskich leśników uznanych przez władze komunistyczne za osoby szczególnie związane z państwem polskim – a co za tym idzie – niebezpieczne, został w 1940 r. aresztowany przez NKWD i wywieziony do kopalni złota na Syberii. Po wybuchu w czerwcu 1941 r. wojny pomiędzy Związkiem Sowieckim i III Rzeszą, został zwolniony z obozu i wraz z armią gen. Andersa znalazł się na terenie Iranu. Tam, w Teheranie, sprawował funkcję komendanta obozu dla polskich uchodźców cywilnych. Na skutek ciężkich przeżyć oraz z powodu słabego zdrowia nadwątlonego dwukrotnym zesłaniem zmarł w Iranie, wkrótce po opuszczeniu przez armię Andersa Rosji. Jego grób znajduje się na cmentarzu polskim w Teheranie.

Po aresztowaniu Wacława Siedzika przez NKWD, jego rodzina została usunięta przez władze sowieckie z leśniczówki w Olchówce. Musiała zamieszkać w niedalekiej Narewce, tutaj też zastał ją wybuch wojny niemiecko – sowieckiej.
Prawdopodobnie już wtedy matka „Inki”, Eugenia Siedzik, miała kontakty z polską konspiracją niepodległościową. W lipcu 1941 r. Narewka znalazła się pod okupacją niemiecką. Matka Danuty była aktywną uczestniczką Armii Krajowej, należała do siatki terenowej AK na Podlasiu. Za udział w konspiracji została aresztowana przez Niemców w listopadzie 1942 roku, a 25 listopada tegoż roku osadzona jako więzień polityczny w więzieniu  w Białymstoku (figuruje pod poz. 843 na wykradzionej przez wywiadowczynię AK liście  więźniów Gestapo z numerami akt sprawy 5321/42 i 48/42). Z przekazywanych przez nią z więzienia grypsów wynikało, iż osoby, które spowodowały jej aresztowanie należały do kolaborującego z Niemcami komitetu białoruskiego z Narewki. Po ciężkim śledztwie i torturach została zamordowana w połowie września 1943 r. w lesie pod Białymstokiem. Danusia po raz ostatni widziała matkę w szpitalu więziennym w Białymstoku strasznie zmasakrowaną. „Inka” miała wtedy zaledwie piętnaście lat. Grobu zamordowanej matki nigdy nie odnalazła.

Danuta Siedzikówna (1928-1946)

Trzema osieroconymi córkami małżeństwa Siedzików zaopiekowała się babcia, matka ich ojca. Dwie starsze, Wiesława i Danuta, pomimo bardzo młodego wieku, zostały zaprzysiężone jako żołnierze Armii Krajowej. Danuta wstąpiła w szeregi konspiracji w grudniu 1943 r. i stała się żołnierzem Armii Krajowej ośrodka Hajnówka-Białowieża. Praca konspiracyjna w tym ośrodku prowadzona była w bardzo trudnych warunkach. Śmiertelne zagrożenie stanowili tu nie tylko Niemcy, ale też i współpracujący z nimi „aktywiści” białoruscy (którzy zadenuncjowali Gestapo wielu polskich niepodległościowców) oraz uczestnicy komunistycznych „jaczejek”, związanych z wrogą wobec Polski i Polaków partyzantką sowiecką. Danuta Siedzikówna początkowo pełniła funkcję łączniczki na terenie swego macierzystego ośrodka. Przeszła ogólne przeszkolenie wojskowe, a także ukończyła kursy sanitarne. Do połowy 1945 r. mieszkała w Narewce i pracowała jako urzędniczka w miejscowym nadleśnictwie.

W lipcu 1944 r. tereny powiatu Bielsk Podlaski zostały zajęte przez nadciągającą ze wschodu Armię Sowiecką. Biorące udział w akcji „Burza” oddziały AK atakujące wycofujących się Niemców, były po ujawnieniu się wobec władz sowieckich rozbrajane, a ich żołnierze wywożeni do obozów w głębi ZSRR. Pod koniec wojny do oddziałów partyzanckich przedostali się konfidenci NKWD, których zadaniem było rozpracowanie armii podziemnej. Na podstawie zebranych informacji już po rozformowaniu oddziałów nastąpiły aresztowania. 6 czerwca 1945 r. również „Inkę” zatrzymano razem ze wszystkimi pracownikami nadleśnictwa za współpracę z niepodległościowym podziemiem.
W czasie transportu do siedziby UBP w Białymstoku została wraz z grupą uwięzionych odbita przez patrol 5 Brygady Wileńskiej AK (podległej w tym czasie Komendzie Okręgu Białostockiego AK), dowodzony przez Stanisława Wołoncieja „Konusa”. Pod opieką Wacława Beynara „Orszaka” uwolnieni dotarli do miejsca postoju Brygady, dowodzonej przez mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” w miejscowości Śpieszyn. W oddziale rozpoczęła służbę sanitariuszki pod pseudonimem „Inka”. Walczyła w szwadronach por. Jana Mazura „Piasta”, a następnie por. Mariana Plucińskiego „Mścisława”. We wrześniu 1945 r., po rozwiązaniu Brygady na okres zimowy, wyjechała do Olsztyna. Niedługo później UB aresztowało siostrę „Inki” Wiesławę, która szybko zorientowała się, że chodziło im o Dankę.
Aresztowana miała to szczęście, że trafiła na funkcjonariusza UB, któremu kiedyś wyświadczyła niecodzienną przysługę. Była świadkiem na jego tajnym ślubie kościelnym. To uratowało ją przed biciem i prawdopodobnie przyczyniło się do jej zwolnienia. Jednak po zwolnieniu Wiesława zauważyła, że jest śledzona, dlatego przekazała Dance informację, by ta trzymała się jak najdalej od rodziny. Z pomocą przyszedł przyjaciel ojca i ojciec chrzestny Danki, Stefan Obuchowicz. Wyrobił jej fałszywe papiery na swoje nazwisko i załatwił pracę kancelistki w leśnictwie Miłomłyn koło Ostródy.

4 szwadron 5 Brygady Wileńskiej AK. Ostatni rząd od prawej: Danuta Siedzikówna „Inka”, Jerzy Lejkowski „Szpagat”, por. Marian Pluciński „Mścisław”, ppor. Henryk Wieliczko „Lufa”, NN, Jerzy Fijałkowski „Stylowy”, w pierwszym rzędzie od lewej drugi Witold Goldzisz „Radio”, trzeci Zdzisław Badocha „Żelazny”.

W styczniu 1946 r., po wznowieniu działalności Brygady (podporządkowanej w tym okresie Eksterytorialnemu Okręgowi Wileńskiemu AK), „Inka” podjęła służbę w szwadronie ppor. Zdzisława Badochy „Żelaznego”, w którym również pełniła funkcję sanitariuszki. Wykonywała też zadania łączniczki i kurierki, wyjeżdżając na odległe nieraz punkty kontaktowe. Na co dzień, jak wszyscy partyzanci, chodziła w mundurze Wojska Polskiego. Cieszyła się dużym zaufaniem dowódców, a także uznaniem i przyjaźnią kolegów. Tak wspominał „Inkę” sierż. Olgierd Christa „Leszek”, jeden z jej ówczesnych przełożonych:

Była bardzo lubiana za swoją skromność, a jednocześnie hart i pogodę ducha. Znosiła trudy z równą chłopcom, a niekiedy bardziej zadziwiającą wytrzymałością, szczególnie psychiczną. Raz tylko prosiła w czasie powrotu znad Wisły, by ktoś przejął jedną z jej ciężkich toreb. Maszerowaliśmy prawie półbiegiem ze względu na odległe miejsce postoju, a ją właśnie gnębił brak formy.
 
Danusia uczestniczyła jako sanitariuszka w walkach szwadronu z grupami operacyjnymi UB, MO i KBW. Warto wspomnieć, że podczas akcji bojowych udzielała pomocy sanitarnej nie tylko rannym partyzantom, ale również rannym milicjantom, na co istnieją liczne zeznania i świadkowie.

Kadra 5 Brygady Wileńskiej AK, rok 1945. Stoją od lewej: ppor.cz.w. Henryk Wieliczko „Lufa”, zamordowany 14 marca 1949 r. na Zamku Lubelskim, por. Marian Pluciński „Mścisław”, zamordowany 28 czerwca 1946 r. w białostockim więzieniu, mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, zamordowany 8 lutego 1951 r. na Mokotowie, wachm. Jerzy Lejkowski „Szpagat”, ppor. Zdzisław Badocha „Żelazny”, poległ w walce z UB 26 czerwca 1946 r. w Czerninie koło Sztumu.

 

Podczas jednej z potyczek z funkcjonariuszami UB w czerwcu 1946 roku został ranny ppor. „Żelazny”. Pozostawiony na konspiracyjnej kwaterze w majątku w Czerninie, poległ 26 czerwca 1946 roku w walce z bronią w ręku, osaczony przez komunistyczną grupę operacyjną. Sierż. „Leszek”, okresowo dowodzący szwadronem, który „odskoczył” w Bory Tucholskie, nie wiedząc o śmierci „Żelaznego” wysłał „Inkę” w dniu 13 lipca 1946 roku do Gdańska, z zadaniem nawiązania kontaktu z porucznikiem, a także zakupu niezbędnych lekarstw i środków medycznych. Tak  Olgierd Christa wspominał „Inkę” w dniu wyjazdu:

To była bardzo skromna dziewczyna. Była bardzo obowiązkowa. Nie pamiętam, by się kiedykolwiek skarżyła, choć nie brakowało długich, forsownych marszów.  W lipcu wysłałem ją  do Gdańska po medykamenty dla oddziału. Kiedy stanęła przede mną, żeby zameldować gotowość wyjazdu, spojrzałem zdziwiony, jakbym ujrzał kogoś nieznanego. Była zawsze ubrana w wojskowy uniform i w wojskowe buty. Teraz stała przede mną smukła, uśmiechnięta, ładna dziewczyna, w pożyczonej gdzieś na wsi letniej sukience.
 
Niestety, „Leszek” nie wiedział, że zadanie jakim obarcza dziewczynę jest już nieaktualne, ale nie miał też świadomości, że jedna z łączniczek cieszących się zaufaniem dowództwa – Regina Żylińska-Mordas ps. „Regina”, podjęła współpracę z UB i wydała szereg punktów kontaktowych 5 Brygady Wileńskiej. Gdy „Inka” nocą 19/20 lipca 1946 r. zjawiła się w mieszkaniu sióstr Mikołajewskich przy ul. Wróblewskiego we Wrzeszczu, stanowiącym jeden z takich punktów, prawdopodobnie była już śledzona przez UB. Następnego dnia o świcie do mieszkania wpadli funkcjonariusze UB i aresztowali osoby tam przebywające.

Żołnierze 4 Szwadronu 5 Brygady Wileńskiej AK, w górnym rzędzie od lewej: por. Marian Pluciński „Mścisław”, plut. Henryk Wieliczko „Lufa”, NN, plut. Zdzisław Badocha „Żelazny”, środkowy rząd: plut. Jerzy Lejkowski „Szpagat”, kpr. Zbigniew Fijałkowski „Pędzel”, NN, na dole: Danuta Siedzikówna „Inka”, NN „Beduin”, Leonard Mikulski „Sęp”, NN; Białostocczyzna 1945 r.

 

Danuta Siedzikówna „Inka” przeszła przez bardzo ciężkie i brutalne śledztwo prowadzone w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa w Gdańsku. Krzysztof Wójcik w artykule poświęconym „Ince” pisał:

Dokładnie nie wiadomo, jak dziewczyna była traktowana podczas śledztwa. Do dziś zachowały się tylko relacje pośrednie. Strażniczka o imieniu Sabina mówiła, że „Inka” była bita i poniżana podczas śledztwa […]. Potem miał się odbyć pokazowy proces. Jeszcze przed wydaniem wyroku wiedzieliśmy, że będzie rozstrzelana – mówi były pracownik więzienia przy Kurkowej. – Władza ludowa nie miała pobłażania dla bandytów od „Łupaszki”.
 
31 lipca 1946 r., w dniu najdłuższego przesłuchania „Inki”, prokurator podpisał skierowanie jej sprawy do Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku, gdzie została rozpatrzona w trybie doraźnym. Akt oskarżenia podpisał oficer śledczy UB z Gdańska Andrzej Stawicki. Rozprawa odbyła się 3 sierpnia 1946 r. w gdańskim więzieniu przy ul. Nowe Ogrody. Najważniejszymi zarzutami postawionymi „Ince” były: udział w akcji w Starej Kiszewie oraz walkach koło Podjazdów i w Tulicach. W tym ostatnim przypadku zarzucano jej wydanie rozkazu rozstrzelania dwóch wziętych do niewoli  funkcjonariuszy UB. Były to kompletnie absurdalne zarzuty, gdyż sanitariuszka po prostu nie mogła wydać takiego polecenia żołnierzom; nawiasem mówiąc zajęta była udzielaniem w tym czasie pomocy rannym.
Niestety, obciążyli ją fałszywymi zeznaniami milicjanci i ubecy, ludzie, którym partyzanci darowali życie. Niezgodne z prawdą zeznania złożyli: pracownik UB ze Sztumu Eugeniusz Adamski i milicjant Franciszek Babicki. Z kolei Longin Ratajczyk, milicjant uczestniczący w potyczce koło wsi Podjazdy twierdził, że „Inka” strzelała do niego z pistoletu, co również było nieprawdą. Można jedynie domyślać się, że milicjanci kłamali na polecenie UB. Jedynie ranny pod Tulicami funkcjonariusz MO Mieczysław Mazur zeznał, iż sanitariuszka „Inka” dała mu opatrunek i nie potwierdził kłamstw swoich kolegów. Nie miało to jednak żadnego znaczenia. Sąd skazał dziewczynę na karę śmierci. Sędziowie wydający ów wyrok, mieli pełną świadomość, że orzekają taką karę wobec osoby niepełnoletniej, bowiem informacja, iż „Inka” nie miała jeszcze skończonych 18 lat, odnotowana została w uzasadnieniu wyroku.

Danuta Siedzikówna nie uległa namowom obrońcy z urzędu i nie podpisała się pod pismem do Bieruta o ułaskawienie. Pismo zredagowane w pierwszej osobie („Ja, Danuta Siedzikówna…”) podpisał jej obrońca podkreślając, iż „Inka” jest sierotą, matka zginęła z rąk Niemców, zaś ojciec zaginął wywieziony na wschód. Skład sędziowski zaopiniował prośbę negatywnie. Nie miała ona i tak żadnego znaczenia, nikt nie zmierzał traktować jej poważnie – wyrok bowiem wykonano, nim do Gdańska dotarła odmowna odpowiedź Bieruta. Okoliczność, że w dniu wydania wyroku śmierci, jak i w dniu jego wykonania „Inka” nie miała skończonych 18 lat w ogóle nie została wzięta pod uwagę. W przesłanym siostrom Halinie i Jadwidze Mikołajewskim z Gdańska grypsie z więzienia Danka napisała: Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba.

Zdanie to należy tłumaczyć nie tylko odmową podpisania prośby o ułaskawienie, lecz także przebiegiem śledztwa, podczas którego poza pseudonimami kolegów niczego nie ujawniła, a ubowcom nie udało się nawet wydobyć od niej informacji, na jakiej stacji kolejowej zaplanowano spotkanie z kurierem, który miał ją z powrotem doprowadzić do oddziału.

Protokół wykonania wyroku śmierci na Danucie Siedzikównej „Ince”.

 

Danuta Siedzikówna „Inka” została rozstrzelana rankiem 28 sierpnia 1946 r., o godz. 6.15, wraz ze skazanym na śmierć oficerem 5 Brygady Wileńskiej  AK – ppor. Feliksem Selmanowiczem „Zagończykiem”, dowódcą pięcioosobowego samodzielnego patrolu bojowo-dywersyjnego na okręg gdańsko-olsztyński, który zdobywał środki na działalność organizacyjną. Dwójka skazańców do końca zachowała postawę godną żołnierzy Armii Krajowej. Przed śmiercią wykrzyknęli „Niech żyje Polska!”. Dziesięciu żołnierzy ze specjalnej jednostki KBW w Gdańsku oddało niecelne strzały. „Inka” i ppor. „Zagończyk” zostali zamordowani strzałami w głowę przez dowódcę plutonu egzekucyjnego ppor. Franciszka Sawickiego.

Ppor. Feliks Selmanowicz „Zagończyk”, zdjęcie wykonane przez UB w Gdańsku.

 

Przebieg egzekucji znany jest ze szczegółowych relacji złożonych w gdańskim oddziale IPN przez dwóch świadków: ks. Mariana Prusaka, który spowiadał oboje skazańców i był przy nich do końca oraz ówczesnego zastępcy naczelnika więzienia w Gdańsku Alojzego Nowickiego, który zeznał, że „do „Inki” strzelało 10 żołnierzy, każdy miał 10 sztuk amunicji w bębnie pepeszy. Wobec niepowodzenia egzekucji, choć wystrzelono 100 kul z odległości kilku kroków, do słaniającej się dziewczyny podszedł oficer UB i z bliska strzelił jej w głowę. Zanim to zrobił, „Inka” zdążyła jeszcze krzyknąć: Niech żyje „Łupaszko!

Mimo że miejsce pochówku „Inki” zostało przez UB utajnione, jednak nawet po śmierci niewinna sanitariuszka stanowiła duże zagrożenie dla komunistów. Jeszcze w 1969 roku ukazała się książka Jana Babczenki, byłego szefa UB w Kościerzynie i dziennikarza Rajmunda Bolduana „Front bez okopów”, w której autorzy napisali, że sanitariuszka „Łupaszki”, mordowała funkcjonariuszy UB. Dla większego efektu „Inkę” przedstawiono, jako „kruczoczarną” i „krępą” kobietę ze „szramą na twarzy”, biegającą z pistoletem błyszczącym złowrogo „oksydowaną stalą”, strzelającą z „sadystycznym uśmiechem” do funkcjonariuszy UB.


Kłamliwa książka Jana Babczenki, byłego szefa UB w Kościerzynie i dziennikarza Rajmunda Bolduana „Front bez okopów”.

W rzeczywistości siedemnastoletnia Danusia Siedzikówna była szczupłą szatynką i do nikogo podczas partyzanckich akcji nigdy nie strzelała. Dzięki takim propagandowym paszkwilom do dziś w niektórych kręgach polskiego społeczeństwa funkcjonują fałszywe wyobrażenia o polskich partyzantach z okresu drugiej konspiracji.

Po latach Sąd niepodległej Rzeczypospolitej uznał wyrok komunistów z 1946 roku za zbrodnię sądową. 10 czerwca 1991 roku wyrokiem Sądu Okręgowego w Gdańsku Danuta Siedzikówna została zrehabilitowana, Sąd uznał, że poniosła śmierć za działalność na rzecz niepodległego państwa polskiego.


Symboliczne groby „Inki” i ppor. „Zagończyka” na cmentarzu garnizonowym przy ul. Giełguda w Gdańsku.

11 listopada 2006 r. „Inka” została pośmiertnie odznaczona przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta. Danuta Siedzikówna „Inka” ma symboliczny grób na cmentarzu garnizonowym przy ul. Giełguda w Gdańsku, a także pomnik w Narewce, ufundowany w 2007 r. staraniem Fundacji „Pamiętamy”. Ma również tablicę pamiątkową w bazylice NMP w Gdańsku oraz kamienny obelisk w Sopocie, w parku jej imienia. 16 września 2012 r. w krakowskim Patriotycznym Parku Jordana został odsłonięty kolejny (zapewne nie ostatni) pomnik Danuty Siedzikówny „Inki”, której imieniem z roku na rok nazywanych jest coraz więcej miejsc w Polsce.


Pomnik w hołdzie Danucie Siedzikównej „Ince”, przy ulicy Armii Krajowej w Sopocie, w parku jej imienia.

„Inka” została zamordowana strzałem w głowę 28 sierpnia 1946 r. Jej ciało wrzucone do drewnianej skrzyni, przez lata spoczywało w bezimiennym grobie.
68 lat później, 12 września 2014 r. na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku, po wieloletnim śledztwie wydobyto szczątki osób, które miały przestrzelone czaszki. Znajdowały się one w czterech drewnianych skrzyniach bez wieka, zakopanych na głębokości ok. 40 cm tuż przy cmentarnym chodniku.
W dniu 1 marca 2015 r. IPN ogłosił, że szczątki bohaterskiej sanitariuszki 5. Brygady Wileńskiej – Danuty Siedzikówny „Inki” zostały zidentyfikowane.
 
W niedzielę, 28 sierpnia 2016 r., w bazylice Mariackiej w Gdańsku odbyła się uroczysta msza żałobna w intencji Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Mszy przewodniczył metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź.

Poprzedniego dnia – w sobotę do godz. 22.00 i w niedzielę do godz. 11.00 trumny z doczesnymi szczątkami „Inki” i „Zagończyka” wystawione były w Kaplicy Królewskiej obok bazyliki Mariackiej w Gdańsku. W godzinach wieczornych do Kaplicy Królewskiej ustawiła się kilkusetmetrowa kolejka; każdy mógł choć przez chwilę w ciszy i skupieniu pomodlić się przy trumnach, złożyć przy nich kwiaty, a także wpisać się do księgi pamiątkowej, by w ten sposób złożyć hołd bohaterom powojennego podziemia.

Uroczystości pogrzebowe „Inki” i „Zagończyka” odbyły się po upływie 70 lat od wykonania wydanego przez komunistyczne władze wyroku śmierci na niespełna 18-letniej Danucie Siedzikównie, sanitariuszce 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, oraz na ppor. Feliksie Selmanowiczu, dowódcy plutonu 5. Wileńskiej Brygady AK.

Zorganizowany przez Instytut Pamięci Narodowej pogrzeb miał charakter państwowy; w bazylice Mariackiej, obok prezydenta Polski i metropolity gdańskiego, obecni byli m.in. marszałek Sejmu Marek Kuchciński, marszałek Senatu Stanisław Karczewski, premier Beata Szydło wraz z ministrami, w tym szefem MON Antonim Macierewiczem. Wśród uczestników uroczystości były także władze Instytutu Pamięci Narodowej na czele z prezesem IPN Jarosławem Szarkiem, wiceprezesami IPN Krzysztofem Szwagrzykiem i Mateuszem Szpytmą oraz przedstawiciele NSZZ „Solidarność” – współorganizatora uroczystości.


GLORIA VICTIS !

Więcej na temat „Inki” czytaj:

Strona główna>

Surkonty 1944 – początek końca…

75. rocznica bitwy pod Surkontami i śmierci mjr. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”
 
…patrzy przez okno
jak słońce Republiki
ma się ku zachodowi
pozostało mu niewiele
właściwie tylko
wybór pozycji
w której chce umrzeć
wybór gestu
wybór ostatniego słowa…
Zbigniew Herbert, „Pan Cogito o postawie wyprostowanej”
 


Mjr cc Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”

75 lat temu, w poniedziałek 21 sierpnia 1944 r., w kresowej wsi Surkonty, podczas przygotowań do kolejnej odprawy Komendanta Nowogródzkiego Okręgu Armii Krajowej mjr. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”, oddział polski liczący 72 żołnierzy został zaatakowany przez wojska NKWD. Po wielogodzinnej walce w okrążeniu, w tej pierwszej bitwie Antysowieckiego Powstania,  mjr Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”, hubalczyk, cichociemny, kawaler Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari i dwukrotny Krzyża Walecznych, poległ wraz z 35 swoimi żołnierzami, z których część bolszewiccy barbarzyńcy dobili bagnetami.

[…] Na skutek donosu naczelnik raduńskiego rejonowego Oddziału Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych kapitan bezpieczeństwa państwowego Czikin skierował w okolice wsi Surkonty, celem likwidacji „zgrupowania bandyckiego”, Grupę Wywiadowczo-Poszukiwawczą 3. batalionu 32. Zmotoryzowanego Pułku Strzelców Wojsk Wewnętrznych NKWD. Przybywające ciężarówki dostrzeżono w chwili, gdy zahamowały i zaczęli z nich wyskakiwać bojcy. Cichy alarm wśród chłopców „Kotwicza”, rozrzuconych po odległych gospodarstwach, spowodował sprawne zajęcie stanowisk przez obsługę rkm. Spokojnie obserwowano przez lornetki Sowietów, gdy milczkiem podkradali się do zabagnionej łąki. Tam oczka wody rozbiły rytmicznie rozstawioną tyralierę i skupiły Sowietów w małe grupki. Wtedy, na rozkaz „Kotwicza”, otwarto zmasowany ogień. Jego skuteczność była ogromna.

Rozpiętość frontu liczyła około 1000 metrów. W pierwszej fazie walki zginęło 16-30 żołnierzy sowieckich i było kilkunastu rannych, w tym obaj sowieccy dowódcy. Straty po stronie polskiej ograniczały się do kilku zabitych i rannych. Około godz. 15.00 nastąpiła krótka narada. Część partyzantów wycofała się  z lżej rannymi, „Kotwicz” postanowił zostać do wieczora, by zabrać ciężko rannych. Nie doczekał…

W tym czasie oddziałom sowieckim przybył z odsieczą dowódca Grupy Wywiadowczo-Poszukiwawczej 3/32 zmot. pułku strz. kpt. Szulga i naczelnik rejonowego oddziału NKWD kpt. bezp. państw. Czikin. Według dokumentów sowieckich: w wyniku 5-godzinnego boju [bandę] całkowicie zniszczono – zabito 53 bandytów, w tym 6 oficerów białopolskiej armii. Schwytano do niewoli – 4.

Żołnierze 1 kompanii I batalionu 77. pp AK. Na białym koniu siedzi mjr/ppłk Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”.

W Surkontach atakował, według ocen ocalałych oficerów AK, sowiecki batalion dowieziony na 30 ciężarówkach. Stosunek sił wynosił 10:1 na niekorzyść Polaków. W drugiej fazie bitwy oddziały sowieckie zaatakowały lewe skrzydło obrony, starając się przełamać opór polskich stanowisk, wedrzeć się na tyły obrońców i odciąć drogę odwrotu. Na prawym skrzydle rozpoczęły natarcie świeżo przybyłe oddziały NKWD. W tej fazie Sowieci zdobyli wzgórze, na którym ustawili cekaem. W tym czasie nastąpił nalot kilku sowieckich samolotów, które ostrzelały pozycję Polaków z broni pokładowej. Sowiecki cekaem swoim ogniem ze wzgórza zniszczył polski punkt dowodzenia, zabijając polską obsługę rkm, majora Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”, rotmistrza  Jana Skrochowskiego „Ostrogę” i adiutanta pchor. Henryka Nikicicza „Orwida”. Ten fakt spowodował wycofanie się pozostałych partyzantów.

Straty sowieckie wyniosły 132 zabitych. Po stronie AK poległo 36 żołnierzy. Nie wszyscy zginęli w walce. Jedna z ocalałych sanitariuszek tak wspomina ostatnią fazę walk:

[…] Ale najgorsze było to, że oni razem ze mną robili obchód placu boju i wszystkich nieżyjących, ciężko rannych i lekko rannych, wszystkich dobijali bagnetami. Wszystkich! Pamiętam twarz kapitana „Hatraka” [kpt. cc Franciszek Cieplik]. On miał taką złotą szczękę i patrzył na mnie przytomnie, patrzył na mnie tak, jakby jemu było mnie żal. Ja to widziałam po jego oczach. Sołdat podszedł i pchnął go bagnetem w bok. Ja tylko widzę jego zęby wyszczerzone, bo on jego walił w brzuch, w klatkę piersiową, ile tylko chciał. I tak po kolei, każdego […].


Obecny widok cmentarza żołnierzy Armii Krajowej w Surkontach. Przez pół wieku pole bitwy i zbiorowa mogiła żołnierzy AK mjr. „Kotwicza” w Surkontach były kołchozowym pastwiskiem, pokrytym zeschłą skorupą krowiego łajna. Pod tą skorupą leżeli ONI.

Kpt. dr Alfred Paczkowski „Wania”, cichociemny, napisał po latach: Maciej – to Poniatowski. Jego śmierć była demonstracją i sprawą honoru.
Według mjr. „Kotwicza”, obecność żołnierzy polskich na Kresach Wschodnich miała dokumentować wobec świata przynależność ziem kresowych do Rzeczypospolitej. Oddziały AK i oddziały samoobrony polskiej trwały na straży polskości na Kresach i dokumentowały tą przynależność aż do lat 50., tocząc nierówną walkę z bolszewicką okupacją i sowietyzacją tych ziem.

GLORIA VICTIS !!!

Więcej na temat mjr. „Kotwicza” i bitwy pod Surkontami czytaj w tekście:

Powyższy tekst w wersji angielskiej dostępny jest na stronie The Doomed Soldiers – Polish Underground Soldiers 1944-1963 – The Untold Story:
Zainteresowanych walką polskich partyzantów na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej (m.in. por. Jana Borysewicza „Krysi”, ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”, ppor. Anatola Radziwonika „Olecha”) po wkroczeniu Sowietów, zapraszam do lektury kategorii Im poświęconej: