Nabyte w okresie okupacji i pierwszych latach po wyzwoleniu doświadczenie konspiracyjnej działalności przez większość członków bandy, ukształtowanie terenu i jego dokładna znajomość, ułatwiało im szybkie oderwanie się od grup pościgowych lub przechodzenie do głębokiej konspiracji.
O wadze jaką przywiązywała bezpieka do jego likwidacji świadczy ponadto fakt, że złapany podczas jednej z obław pies „Wiarusa” – wilczur „Bukiet”, był wożony po wsiach, w celu zorientowania się jakie zna miejsca i ludzi.
Stanisław Grabowski „Wiarus”, Stanisław Pruszkowski „Jastrząb” oraz Józef Grabowski „Vis”. Wiosna/lato 1949 r. (fot. zbiory Barbary Sinczykowskiej).
Jeszcze za życia „Wiarus” stał się prawdziwą legendą. Wśród miejscowej ludności do dziś krążą opowieści o niezwykłym szczęściu i odwadze, dzięki którym wielokrotnie wymykał się z obław i zasadzek – ponoć zdarzało się nawet, że czynił to w kobiecym przebraniu. „Wiarus” konsekwentnie zajmował bezkompromisową i nieprzejednaną postawę wobec komunistów oraz ich sympatyków. Znany był przy tym z niekonwencjonalnych działań, gdyż wysadzał w powietrze domy współpracowników bezpieki (zanotowane zostały cztery takie przypadki). Desperacja i styl z jakim prowadził działalność zbrojną sprawiły, iż przez okoliczną ludność nazywany był „Szalony Stasiek”.
Stanisław Grabowski "Wiarus". Wiosna/lato 1949 r. (fot. zbiory Dariusza Syrnickiego).
Już w lutym 1948 roku komendant wojewódzki MO w Białymstoku mjr Władysław Sikora wydał list gończy za „Wiarusem”, w którym informował:
W/w obecnie ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości i obowiązkiem każdego uczciwego obywatela jest dopomóc w jego schwytaniu w imię spokojnej i uczciwej pracy całego naszego Społeczeństwa. Każdy obywatel, który zna względnie dowie się o miejscu przebywania wymienionego bandyty, powinien natychmiast zawiadomić najbliższą jednostkę Organów Bezpieczeństwa Milicji Obywatelskiej względnie grupę Wojska Polskiego znajdującą się w pobliżu.
Za pomoc w ujęciu „Wiarusa” wyznaczona wówczas została nagroda pieniężna w wysokości 20 tysięcy złotych (dla porównania 1 kg mięsa wieprzowego z kością kosztował wtedy w Białymstoku 240 zł, 1 kg słoniny świeżej – 320 zł, 1 kg masła – 520 zł, a 1 kg herbaty naturalnej – 4750 zł).
List gończy za Stanisławem Grabowskim "Wiarusem" z lutego 1948 r. (fot. Archiwum IPN O/Białystok).
Oddział „Wiarusa” stał się celem licznych kombinacji operacyjnych zmierzających do fizycznej likwidacji osoby jego dowódcy oraz podległych mu partyzantów. Wprawdzie przez długi czas pozostawał on nieuchwytny, jednak intensywne działania agenturalne podejmowane przez bezpiekę doprowadziły do likwidacji kilku podległych mu patroli. 15 stycznia 1949 roku w Jaworówce (pow. Białystok) został zlikwidowany patrol st. strz. Piotra Rzędziana „Dziadka”–„Szczupaka” (1 zabity, 3 ujętych), w nocy z 3 na 4 sierpnia 1949 roku w Ćwikłach–Rupiach (pow. Łomża) st. strz. Stanisława Pruszkowskiego „Jastrzębia” (2 zabitych, 2 ujętych), natomiast w dniach 17–20 października 1950 roku w Brzezinach i okolicach (pow. Białystok) strz. Bronisława Supińskiego „Brzeziniaka” (2 zabitych, 1 ujęty).
NN oraz Józef Grabowski „Vis” (brat ppor. "Wiarusa"). Lato/jesień 1948 r. (fot. zbiory Dariusza Syrnickiego).
W końcu 1951 roku bezpieka zintensyfikowała prowadzone działania operacyjne. W ich wyniku 24 października w Zambrzycach Królach (pow. Łomża) podczas zasadzki zabito sierż. Józefa Grabowskiego „Visa” – młodszego brata „Wiarusa”. Doszło wówczas do niecodziennego zdarzenia – w oparciu o zeznania obecnych na miejscu świadków, funkcjonariusze UB początkowo błędnie zidentyfikowali ciało „Visa” (bardzo podobnego do swego brata), jako zwłoki „Wiarusa”. Z kolei 14 listopada w Szlasach Łopienitych (pow. Łomża) zabity został dowódca jednego z patroli oraz jak się wydaje ówczesny zastępca „Wiarusa” – ppor. Zygmunt Zalewski „Czuma”.
Pośmiertna fotografia Józefa Grabowskiego "Visa" wykonana przez funkcjonariuszy UB, 24 X 1951 r.
Agenci UB wykorzystywani w rozgrywkach z „Wiarusem” najczęściej rekrutowali się spośród ujawnionych żołnierzy NZW. Jeden z nich – były szef Wydziału II KP „Mazur” Eugeniusz Kurzyna „Szary”, „Wrona” (krypt. „Pociąg”), który m.in. przyczynił się do rozbicia patrolu PAS sierż. Tadeusza Bogatki „Plona, został niebawem zdekonspirowany i zlikwidowany. Inny – Zygmunt Zalewski „Czuma” (krypt. „Zośka”), zerwał kontakt z bezpieką i wyjawił jej plany, co odtąd wzmogło czujność „Wiarusa”. Nie zawahał się wówczas zarówno wydać wyroku na własnego stryja, jak też zastrzelić trzech członków oddziału podejrzewanych o współpracę z UB (Kazimierz Kulesza „Jawor”–„Leśny”, Henryk Czajkowski „Cygan” oraz Zygmunt Maliszewski). Dzisiaj, z perspektywy czasu, wspomniane fakty mogą wzbudzać niedowierzanie, wtedy jednak działania bezpieki przekraczały wszelkie standardy. Warto przypomnieć, że to właśnie „Wiarus” jesienią 1950 roku zdemaskował i zatrzymał wyjątkowo niebezpiecznego agenta – byłego żołnierza AK–AKO–WiN Wacława Snarskiego (krypt. „Księżyc”), który jako zabójca na zlecenie zabił co najmniej 9 partyzantów oraz wydał wielu kolejnych (niestety ujęty skrytobójca zdołał wówczas zbiec).
Sierż. Tadeusz Bogatko "Plon" (w środku), żołnierz Okręgu Wileńskiego AK, uczestnik operacji "Ostra Brama", internowany, wcielony do LWP. Następnie dowódca patrolu PAS Komendy NZW Powiatu Bielsk Podlaski. Poległ w nocy z 25 na 26 lutego 1949 r. we wsi Jamiołki. Dowódcą oddziału po "Plonie" został Lucjan Szymborski "Miedziak”, który poległ 29 września 1949 r. w walce z grupą operacyjną KBW k. wsi Pierzchały.
Celem bezpieki były również osoby najbliższe „Wiarusowi”. Jego dom rodzinny został zniszczony, a dwie młodsze siostry stanęły przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Białymstoku. 2
0 grudnia 1948 roku WSR skazał Stanisławę na 3 lata a Czesławę na 1,5 roku więzienia za pomoc udzielaną bratu. Z kolei najmłodsza – Marianna, musiała szukać schronienia u obcych sobie ludzi. W końcu prześladowana rodzina zmuszona została do przeniesienia się na tzw. ziemie odzyskane.
Regularnie uderzano w pomocników i współpracowników oddziału, tzw. meliniarzy, bez których wsparcia „Wiarus” nie zdołałby tak długo utrzymać się w terenie. Łącznie UB ustaliło co najmniej 238 takich osób, z tym że dotyczyło to wyłącznie głów rodziny, tak więc liczba osób zaangażowanych w pomoc partyzantom faktycznie była o wiele większa. Oprócz tradycyjnych niejako rewizji, przesłuchań, zatrzymań i wyroków nękano ich karząc mandatami z zakresu ochrony przeciwpożarowej, sanitarnej oraz nakładanymi domiarami podatkowymi. Znane są ponadto przypadki całkowitej likwidacji gospodarstw rolnych, nierzadko połączone z niszczycielstwem i rabunkiem dobytku.
Stanisław Grabowski „Wiarus”, NN, Edward Wądołowski „Humor” oraz Józef Grabowski „Vis”. Lato/jesień 1948 r. (fot. zbiory Barbary Sinczykowskiej).
Likwidacja „Wiarusa” stała się możliwa dopiero dzięki zastosowaniu przemyślnej kombinacji operacyjnej polegającej na bezpardonowym wykorzystaniu ludzkich namiętności w relacjach męsko-damskich. Do współpracy zwerbowana została przebywająca wówczas w białostockim więzieniu współpracowniczka jego oddziału – Stefania Lenczewska (krypt. „Ewa”), o czym tak pisano w charakterystyce „bandy terrorystyczno-rabunkowej” „Wiarusa” (Wydział „C” KW MO w Białymstoku):
Po
wszechstronnym przeanalizowaniu materiałów operacyjno-śledczych w
miesiącu grudniu 1951 r. PUBP w Wysokiem–Mazowieckiem zawerbował w
charakterze agenta pod pseudonimem „Ewa” byłą współpracowniczkę bandy
„Wiarusa” odsiadującą wyrok w więzieniu karno-śledczym w Białymstoku.
Wymieniona przed aresztowaniem zamieszkiwała we wsi Babino. Na
utrzymaniu posiadała dwoje nieletnich dzieci, które po aresztowaniu jej i
męża pozostawały pod opieką rodziców. Fakt ten mocno przeżywała. „Ewa”
była osoba atrakcyjną i jak potwierdzały ustalenia „Wiarus” wykazywał
uczuciowe zainteresowanie jej osobą. W zamian za udzieloną pomoc organom
Bezpieczeństwa Publicznego w doprowadzeniu do likwidacji „Wiarusa”
agentka „Ewa” zwolniona została z więzienia pod legendą opieki nad
nieletnimi dziećmi i powróciła do wsi Babino. […] Agentce „Ewa”
udzielono gwarancji, iż po doprowadzeniu do likwidacji bandy „Wiarusa”
warunkowo zwolniony zostanie z więzienia również jej mąż.
Do pierwszego spotkania „Wiarusa” z „Ewą” doszło na początku marca 1952 roku. Od tej pory jego dni były już praktycznie policzone. Kiedy w godzinach porannych 22 marca kolejny raz przybył do Babina (pow. Wysokie Mazowieckie), agentka umówionym sygnałem świetlnym powiadomiła ukrytych nieopodal w przydrożnym barakowozie funkcjonariuszy bezpieki. Drogą radiową została wówczas ściągnięta z Białegostoku grupa operacyjna UB wsparta batalionem KBW, który otoczył wieś trzema pierścieniami wojska. Trzej partyzanci nie mieli żadnych szans, jednak gdy zorientowali się, że są otoczeni podjęli próbę przebicia się. W wyniku półgodzinnej wymiany ognia wszyscy zginęli. Wraz z „Wiarusem” polegli wówczas: ppor. Lucjan Zalewski „Żbik” oraz sierż. Edward Wądołowski „Humor” (często mylony ze swoim młodszym bratem Janem – „Humorkiem”).
Józef Szkudelski, szef PUBP w Wysokiem Mazowieckiem, tak pisał o działaniach resortu:
Po kilkunastu
minutach wieś została otoczona gęstym łańcuchem tyraliery i grupa
uderzeniowa zbliżyła się do bandyckiej meliny. „Wiarus” był w
mieszkaniu, ale dwóch jego kamratów czuwało na zewnątrz i przywitali
naszych pracowników seriami strzałów. Kiedy zwietrzyli, że są w
potrzasku, każdy z nich rzucił się do ucieczki w inną stronę. Wściekle
waląc z broni maszynowej, chcieli przerwać łańcuch naszej tyraliery. Nie
udało się. Kule położyły bandytów „Rysia” [właśc. „Żbika”] i „Humorka”
[właśc. „Humora”], bliskich kamratów „Wiarusa”. Kiedy sam herszt bandy
usłyszał strzały, widocznie jeszcze nie sądził, że wpadł w pułapkę bez
wyjścia, bowiem z niejednej groźnej opresji wychodził cało, wybiegł z
meliny, wskoczył na sanie i pognał galopem ostrzeliwując się. Ścigały go
nasze kule. Dopadł do końca wsi, ale tam droga była zamknięta i
powitała go lawina ognia. Zawrócił i pognał w stronę szosy. Jeden z
żołnierzy zastąpił mu drogę. Zbój ranił go i jak oszalały pognał dalej.
Zdawało się, że już, już wymknie się nam z pułapki. Jednak kule dosięgły
go i runął w śnieg.
Z kolei Wanda Kalicka, mieszkanka wsi Babino, tak zapamiętała tamten tragiczny dzień:
Żołnierze zrobili trzy linie obławy. Ci z lasu jedną linię przeszli,
dymne granaty rzucili, drugą linię przeszli, na trzeciej się
ostrzeliwali, ale już nie mogli… . W lesie zabili „Szalonego” i
„Żbika”. Koło naszego domu zaraz wylądował „kukuruźnik” [samolot Po–2] z
ubowcami. Wysiadł porucznik i jeszcze jeden. Patrzymy, a już sąsiad
Jackowski wiezie na furze ciało „Szalonego”. Miał zakrwawiony mundur,
przestrzelony ryngraf z Matką Boską na piersi. Jeden z ubowców, co
wysiadł z samolotu, podszedł i kopnął go, ale porucznik powiedział:
„Nieboszczyków nie trzeba bić” i nie pozwolił. Wyszliśmy z domu i
widzieliśmy to wszystko. Zawieźli „Szalonego” do szosy i ułożyli między
dwoma wiązami, które rosły na poboczu. Po niejakim czasie przywieźli
„Żbika” i położyli obok „Wiarusa” […]. „Humorek” [właśc. „Humor”] do
szosy doleciał i tam go zabili. I też położyli pod wiązami obok
„Wiarusa” i „Żbika”. Najbardziej to wszyscy żałowali „Humorka” [właśc.
„Humora”], bo miał dopiero osiemnaście lat [właśc. dwadzieścia sześć].
Nawet ubecy go żałowali. Wtedy wszystkie dziewczęta z Babina zegnali, i
mnie też, bo chcieli zobaczyć, która zapłacze – co by znaczyło, że
narzeczona. Wiadomo: szkoda było chłopców, ale żadna nie płakała.
Przynieśli wtedy od gospodarzy brony, postawili je pionowo, poopierali
ciała plecami o te brony i zdjęcia im robili. Potem przyjechał duży
samochód ciężarowy i za nogi i ręce powrzucali ich na jego skrzynię.
„Skurwysyny, teraz będą w ubikacji w Mazowiecku pływać” – przechwalał
się jakiś ubek.
Zdjęcie pośmiertne Stanisława Grabowskiego „Wiarusa”. Babino, 22 marca 1952 r. Fragment artykułu z „Gazety Białostockiej” z 1956 r. (fot. zbiory Barbary Sinczykowskiej).
Pozostałości oddziału, nad którymi objął dowództwo chor. Kazimierz Wieczorkiewicz „Ordon”, rozbito dopiero w końcu 1952 roku dzięki agentowi – byłemu żołnierzowi NZW Stanisławowi Chibowskiemu „Gromowi” (krypt. „Wiadro”, „Wierzba”). 23 listopada w Hermanach–Zamiankach (pow. Wysokie Mazowieckie) został zlikwidowany patrol sztabowy „Ordona” (2 zabitych, 1 ujęty), natomiast 19 grudnia w Krzewie–Plebankach (pow. Łomża) rozbito ostatni patrol partyzancki (3 zabitych).
Miejsce pochówku ppor. Stanisława Grabowskiego „Wiarusa” nadal pozostaje nieznane. Najprawdopodobniej jego zwłoki zostały pogrzebane gdzieś na terenie siedziby PUBP w Wysokiem Mazowieckiem. Podczas prowadzonych tam po 1956 roku prac wodnokanalizacyjnych wprawdzie były odnajdywane szczątki zabitych partyzantów, jednak takie przypadki były wówczas skrupulatnie tuszowane.
IPN O/Białystok
Ppor. Stanisław Grabowski "Wiarus" – część 1/2>
Strona główna>
Prawa autorskie>