Rozprawa
grupy dowodzonej przez Stefana Balickiego „Bylinę”, nazywana „procesem
ks. Gurgacza”, a w prasie także „procesem bandy ks. Gurgacza”, stała
się pretekstem do rozpętania nagonki na Kościół katolicki.
Przeprowadzono ją w sali nr 16 Sądu Okręgowego przy ul. Senackiej 1,
choć w sprawie orzekał Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie.
Przewodniczącym składu został szef WSR w Krakowie Stanisław Stasica,
wspierał go – słynący z dyspozycyjności wobec partii – „sędzia” Ludwik
Kiełtyka, a skład uzupełniał ławnik Mieczysław Motyczko. Oskarżycielem
był szef WPR w Katowicach Henryk Ligięza – zaprawiony w rozprawach ze
szczególnym rozgłosem. Proces szeroko relacjonowano w radio i prasie,
okraszając teksty fotografiami oskarżonych, kąśliwymi komentarzami
dyspozycyjnych dziennikarzy, a także – często zafałszowanymi „cytatami”
z zeznań.
Wycinek z ówczesnej prasy tendencyjnie relacjonującej proces ks. Gurgacza i żołnierzy PPAN.
W
czasie procesu ks. Gurgacz starał się pomagać współoskarżonym i bronić
ich przed stawianymi zarzutami. Bronił także idei PPAN, mając
świadomość, że prowokuje tym samym władze reżimu do podjęcia decyzji o
wysokim wymiarze kary. Mówił m.in.: […] ocenę polityczną, którą podałem, podtrzymuję nadal, a słowo organizacja istnieje dla mnie nadal, ponieważ nie tworzyliśmy bandy. Dodawał także: […] słyszałem, że wybory [z 19 stycznia 1947 r.] nie
były po myśli całego narodu i uważam, że spełniała się ta zasada »vox
populi, vox Dei«. Kościół jest obojętny na uznawanie systemu
politycznego, byleby był oparty na etyce katolickiej.
Możemy
jedynie domyślać się, jak mocno ks. Gurgacz musiał walczyć na sali
rozpraw, skoro zmusił komunistów do sfałszowania protokołu rozprawy
głównej. 13 sierpnia 1949 r., w ostatnim dniu procesu, po wystąpieniu
prokuratora żądającego kary śmierci m.in. dla ks. Gurgacza, duchowny
wygłosił ostatnie słowo. W protokole rozprawy zapisano: osk. ks. Gurgacz Władysław – nie oświadcza się.
Niemniej biograf kapelana – Danuta Suchorowska – na podstawie relacji
osób obecnych na procesie streściła niezwykle mocne ostatnie słowo
księdza. Odnalezione niedawno zapiski anonimowego funkcjonariusza pionu
śledczego bezpieki, potwierdzają tamte relacje. Ubek zapisał:
Ost[atnie] słowo Gurgacz – do oddz[iału] nie należał z przyczyn polit[ycznych],
jest niewinny jako kapłan, zakonnik i Polak. Niewinny dlatego – bo
działał w dobrej wierze. Niewinny wobec Kościoła. Do lasu został
zabrany – przymus fizyczny i moralny. Zrobił błąd. Nie tylko może, lecz
i powinien udać się do lasu, aby przeciwdziałać większemu złu [dopisek na marginesie: moralista]. Zamienił
sukienkę duchowną na mundur polskiego żołnierza. Przeciwdziałał
rozwojowi organizacji (gdyby nie on, byłoby nie 20, a cały batalion,
całe Podhale). On chłopców umoralniał. Uważa, że wyraża przekonania
większości narodu. Nie uznaje władz obecnych. Uważa się za przeds[tawiciela] 24 milj[onów] Polaków, którzy nie zgadzają się z obecną rzeczyw[istością] i modlą się o wolność. Iudica me deus [sic!] et discerne causam meam [łac.: Osądź mnie Boże i rozstrzygnij sprawę moją].
Według
relacji zebranych przez Danutę Suchorowską, ks. Gurgacz miał w ostatnim
słowie wypowiedzieć jeszcze kilka, niezwykle istotnych zdań: […] ci
młodzi ludzie, których tutaj sądzicie, to nie bandyci, jak ich
oszczerczo nazywacie, ale obrońcy Ojczyzny! Nie żałuję tego, co
czyniłem. Moje czyny były zgodne z tym, o czym myślą miliony Polaków,
tych Polaków, o których obecnym losie zadecydowały bagnety NKWD. Na
śmierć pójdę chętnie. Cóż to jest zresztą śmierć?… Wierzę, że każda
kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci
się wam na zgubę.
Stanisław Szajna ps. „Orzeł”. Żolnierz oddziału „Żandarmeria” PPAN. Skazany na śmierć i stracony 14 IX 1949 r.
Dzień później 14 sierpnia 1949 r. WSR w
Krakowie wydał wyrok. Na śmierć skazano ks. Gurgacza, Stefana
Balickiego „Bylinę” i Stanisława Szajnę „Orła”. Skazanych osadzono
następnie w tzw. bloku śmierci Centralnego Więzienia Montelupich w
Krakowie. Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski, o którą zresztą
ks. Gurgacz nie prosił. Wyrok został wykonany 14 września 1949 r. na
podwórku więzienia przy ul. Montelupich. Według relacji naocznego
świadka egzekucji wykonano ją „strzałem katyńskim”, w tył głowy. Należy
zatem uznać, że katem wykonującym wyrok komunistycznego trybunału był
Władysław Szymaniak, wpisany w protokole jako „dowódca plutonu
egzekucyjnego”. Obecni przy wykonaniu wyroku byli: prokurator WPR w
Krakowie Zenon Grela, naczelnik więzienia Władysław Pestka oraz –
stwierdzający zgon, lekarz więzienny Eryk Dormicki.
Protokół wykonania kary śmierci na ks. Władysławie Gurgaczu w dniu 14 IX 1949 r.
Kapelan
został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, natomiast miejsce
jego wiecznego spoczynku miało pozostać nieznane. Ktoś jednak odszukał
i oznaczył mogiłę, a w latach 60. dotarli do niej były kleryk Michał
Żak – skazany wraz z ks. Gurgaczem oraz jezuita ks. Stanisław
Szymański, który stał się też pierwszym biografem swego współbrata.
Dopiero
po 1989 r. możliwe stało się przypomnienie losów bohaterskiego
kapelana, któremu poświęcono kilka tablic pamiątkowych, a w Krakowie i
Krynicy jego imieniem nazwano ulice.
Tablica pamiątkowa przy ul. Ks. Władysława Gurgacza w Krakowie.
W 2008 r. Prezydent RP Lech
Kaczyński odznaczył pośmiertnie ks. Gurgacza Krzyżem Komandorskim
Orderu Odrodzenia Polski. Uroczystość przekazania orderu odbyła się 14
czerwca 2008 r. w kościele jezuickim w Nowym Sączu, a order trafił
ostatecznie do muzeum jezuitów w Starej Wsi. W okolicznościowym liście
Lech Kaczyński napisał m. in.: „Ojciec Gurgacz wiedział, że
przystępując do Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej, zamyka
przed sobą wszelkie możliwości powrotu do normalnego życia. W imię
miłości Boga i Ojczyzny wybrał los ludzi wyklętych przez komunistyczną
propagandę i wyjętych spod prawa, nieustannie tropionych przez aparat
bezpieczeństwa, zaciekle zwalczanych, a w razie aresztowania okrutnie
torturowanych i skazywanych na śmierć. I nie zawahał się pójść tą drogą
aż do samego końca”.