Atak na PUBP Włodawa – część 4

Leopold Pytko:

Leopold Pytko:
"W ostatnim momencie ktoś z jego ludzi, prawdopodobnie „Grot” [Edward Taraszkiewicz „Grot”, „Żelazny”],
powstrzymał go. Również jeden z żołnierzy zaświadczył rozjuszonemu
watażce: „Przecież nasz obywatel porucznik naprawdę tak mówi!”.
„Jastrząb” nakazał w końcu zwrócić broń, aby jednak uniemożliwić
jakiekolwiek przeciwdziałanie, żołnierzom nie oddano ani jednej sztuki
amunicji i granatów. Ponadto każdemu z nich, z Gieradą na czele, kazano
wypić po szklance mocnego bimbru
[S.
Pakuła „Krzewina” twierdzi, że informacja o rzekomym posiadaniu przez
partyzantów bimbru w czasie akcji i odwrotu z niej jest nieprawdziwa i
absurdalna. Informacja ta miała najprawdopodobniej służyć
usprawiedliwieniu żołnierzy śpiewających piosenkę z AK-owskim
rodowodem.]
. Puste żołądki,
przemęczenie i napięcie sprawiły, że niektórzy żołnierze po ujściu
zaledwie kilkunastu kroków wykazali znacznie większą chęć do snu niż
tłuczenia się nocą po wyboistej drodze przez las. Trudno było poradzić
na taki stan przemęczenia. Ktoś zaproponował, aby wszyscy wzięli się
pod ręce. Ktoś drugi dodał, że dla utrzymania równego kroku dobrze
byłoby zaśpiewać jakąś raźną piosenkę.
Tak więc w tę pamiętną noc Włodawa raz jeszcze została rozbudzona raczej wykrzykiwaną niż śpiewaną ,,szturmówką”, z którą wchodziła do koszar grupa ppor. Gierady. Głośne śpiewanie piosenki miało również na celu ewentualne zapobieżenie nagłemu ostrzelaniu ich w ciemnościach przez własne oddziały. [Autor w przypisie nr 31, str. 238 tak pisze o tej piosence: „Piosenka bardzo popularna w akowskim środowisku. Z powodu wypaczania jej treści przez elementy reakcyjne, w wojsku nie była ona mile widziana. Jak twierdzili żołnierze, piosenkę tę śpiewali wtedy przypadkowo. Po prostu w długim marszu wyczerpał im się repertuar.”].
W sumie straty z całej akcji wynosiły 4 zabitych pracowników UBP [trzech plus „Czumak”], 1 żołnierz pułku spośród już zwolnionych do rezerwy (strz. Jan Dąbrowski, ur. 30 X 1921), 3 rannych pracowników i 6 zabranych milicjantów, z których 2 wypuszczono. Ponadto rozbrojono ppor. Ryszarda Gieradę z 9 żołnierzami z kompanii por. Antoniego Leoniaka, którym następnie zwrócono broń, z wyjątkiem 1 rusznicy przeciwpancernej.
„Jastrząb” zostawił we Włodawie 2 zabitych i samochód oraz zabrał z miasta jednego zabitego i 4 rannych. [pozostał tylko zabity „Sybirak”, którego ciało, wg kilku relacji zakopano na tyłach komendy MO, gdzie podobno spoczywa do dzisiaj].

Następnego dnia po napadzie na Włodawę w pułku już urzędowała komisja nadzwyczajna. Poszukiwano powodów opóźnień, które umożliwiły napastnikom prawie dwugodzinne, niemal bezkarne grasowanie po mieście. Nie pomogły żadne tłumaczenia. Nie uwzględniono także „obiektywnych” trudności, których, trzeba przyznać, zebrało się wiele. Zarzuty dotyczyły głównie:
dopuszczenia do rozproszenia sił pułku oraz braku sensownego zamiaru przeciwdziałania;
dopuszczenia do wycofania się bandy z Włodawy w zasadzie bez walki – przede wszystkim z powodu braku manewru w celu odcięcia napastnikom dróg odwrotu z miasta;
przedstawienia w meldunku, odbiegającej od prawdziwej, wersji działania;
tendencyjnego zawyżenia sił przeciwnika, z chęcią zamaskowania własnej bierności i powodów zwłoki w rozpoczęciu aktywnego działania.
Rozkazem z 25 października 1946 r. na miejsce czasowo pełniącego obowiązki dowódcy 49 pp, ppłk. Karola Stasiaka, dowódca 14 DP wyznaczył do czasowego pełnienia obowiązków dowódcy 49 pułku piechoty ppłk. Stanisława Serbę. Ppłk Serba do czasu powrotu z urlopu ppłk. Zwierzańskiego zrealizował szereg przedsięwzięć zmierzających do poprawy bezpieczeństwa w garnizonie.
Sytuacja nie uległa jednak radykalnej poprawie. We Włodawie, oprócz „Jastrzębia” i „Wołodi” [chodzi o bojówkę SB OUN Iwana Romaneczki ps. „Wołodia”], którzy w ostatnim okresie osłabili nieco swą aktywność, działały jeszcze inne oddziały zbrojne oraz nie rozpoznana bliżej grupa organizacji WiN. W mieście i w okolicy ciągle powtarzały się groźby bądź fizyczne akty terroru i politycznego szantażu. Sympatycy partii bali się jeszcze deklarować swoich poglądów. […].


Brat "Jastrzębia" i jego zastępca, ppor. Edward Taraszkiewicz ps. "Grot", "Żelazny". Zginął 6 X 1951 r. w Zbereżu n/Bugiem, przebijając się przez kordon obławy UB-KBW.

A tak opisywał w oficjalnym meldunku okoliczności zatrzymania przez „Jastrzębia” żołnierzy 49 p.p., zastępujący dowódcę pułku kpt. Dudycz:

WYCIĄG
z meldunku sytuacyjnego 49 p.p.
dn. 23.10.46 r.


Na szosie między Włodawą a Kołacze o godz. 21, bandyci zatrzymali samochód z grupy por. Leoniaka pod d-ctwem ppor. Gierady Ryszarda i 9-ciu ludzi. Zabrali mu 1 rusznicę ppanc, granaty i amunicję oraz samochód marki „Zis” z szoferem. Ppor. Gieradę z jego ludźmi puścili wolno do koszar. Powrócił o godz. 23.
Bandyci przy spotkaniu z por. Gieradą zaznaczyli, że zrobią jeszcze kilka takich wypadów, że Anglia daje im broń, pokazując przy tym najnowszą broń pistoletową. Dopytywali się o ppor. Banasiaka. Następnie „Jastrząb” miał przemówienie do żołnierzy, namawiając ich do przejścia na ich stronę, mówił, że gdyby wiedzieli dokładnie, że z rąk wojska został zabity ich towarzysz, wszystkich by rozstrzelali. Są to zeznania ppor. Gierady.
Między bandytami znajdował się były ordynans płk. Satanowskiego nazwiskiem Pakuła Stanisław [ps. „Krzewina”], który namawiał żołnierzy do wstąpienia do bandy. Grupa bandycka składała się z około 60 ludzi pod dowództwem samego „Jastrzębia”, byli w mundurach wojskowych z dystynkcjami. Jeden miał kapitana, drugi porucznika, trzech podporuczników. Sam „Jastrząb” był bez dystynkcji, w czapce polowej z patkami podoficerskimi, który osobiście przywitał się z ppor. Gieradą, przedstawiając się: „Jastrząb”. Na samochodzie znajdował się jeden zabity bandyta i 4 rannych. Między bandytami znajdowało się 6-ciu milicjantów zabranych z Włodawy, 2 z nich puścili razem z ppor. Gieradą do Włodawy.
Dnia 23.10.1946 r. o godz. 2-giej powrócił do koszar samochód „Zis” z szoferem, którego zwolnili bandyci w rejonie Wytyczno.

W/z Dowódcy 49 Pułku Piechoty
/-/ DUDYCZ kpt.

Jak widać z powyższych relacji, pierwszej trochę „podrasowanej” zgodnie z ówcześnie przyjętą frazeologią, żołnierze 49 p.p. niezbyt kwapili się do walki z oddziałami podziemia, i jak w wielu takich przypadkach w całym kraju, chętnie się poddawali, wiedząc doskonale, że partyzanci nie zrobią im krzywdy a jedynie „oswobodzą” z broni, mundurów czy amunicji. Jak wiadomo, również wielu żołnierzy miało za sobą służbę w Armii Krajowej (widać to też w repertuarze śpiewanych piosenek), co miało duży wpływ na ich pozytywny stosunek do oddziałów podziemia i niechęć do podejmowania z nimi walki, do której komuniści zmuszeni byli stworzyć specjalnie przygotowane i odpowiednio zindoktrynowane formacje Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Zdjęcie z 1941 r. Budynek Liceum we Włodawie. Po przeciwnej stronie ulicy – po wojnie – znajdowała się siedziba Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (w czasie wojny – Gestapo).

Dwa dni po ataku połączonych oddziałów „Jastrzębia” i „Ordona” na Włodawę, szef włodawskiego Powiatowego Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego, kpt. Mikołaj Oleksa meldował w raporcie:

RAPORT SPECJALNY
o bandyckim napadzie na UB Włodawa w dn. 22.X.46 r.


W dn. 22.X.1946 r. o godz. 15.30 otrzymałem telefonogram z. P.U.B.P. Lublin, iż banda w powiecie Lubelskim zrabowała większą ilość marmolady i samochodem z przyczepą udała się w kierunku pow. Włodawskiego. Po otrzymaniu telefonogramu zorganizowałem grupę operacyjną w sile 80 ludzi z W.P. – 49 p.p., która to grupa wyjechała o godz. 16.30 i miała za zadanie zrobić zasadzkę w dwóch miejscach na szosie Włodawa-Lublin koło wsi Andrzejów gm. Wola Wereszczyńska i koło Sosnowicy gm. Wołoskowola, na szosie Włodawa-Parczew, celem rozbicia takowej bandy.
Jak zeznaje świadek, szofer Ufnal Tadeusz z O.Z.K. w Lublinie, w/w banda w sile 70 ludzi pod dowództwem „Zawiei”-„Jastrzębia” i „Żelaznego”-„Grota” o godz. 9 rano rozbroiła post. MO w Łęcznej i zrabowawszy dwie maszyny, trzema maszynami udali się do Cycowa, gdzie też rozbroili post. MO. Oba posterunki zostały rozbrojone bez boju. Z Cycowa banda udała się dwiema maszynami przez las polnymi drogami w kierunku szosy Włodawa-Chełm, na której zatrzymali maszynę pasażerską jadącą z Chełma i maszynę W.O.P. Włodawa, jadącą w kierunku Chełma z 20-ma żołnierzami, bandyci żołnierzy nie rozbroili, tylko przestrzelili koła maszyny. Wojsko W.O.P. boju z bandą nie podjęło. To miało miejsce na 14-tym kilometrze od Włodawy o godz. 17.40.
Następnie bandyci załadowawszy się do maszyny pasażerskiej, pojechali trzema samochodami do Włodawy. We Włodawie część bandy maszyną pasażerską udała się pod Urząd Pocztowy, przerywając wewnątrz połączenia telefoniczne, reszta bandytów dwiema maszynami pojechała pod Urząd Bezpieczeństwa. Kilku bandytów udało się do Komendy Pow. MO. Po zejściu z samochodu bandyci okrążyli UB, kilku wtargnęło na stołówkę, gdzie około 10 pracowników jadło kolację. Na stołówce od razu wywiązała się strzelanina, w czasie której został zabity jeden bandyta, a następnie pracownik UB Hulewski Władysław, a dwóch naszych pracowników zostało rannych. Pozostali bronili się z pistoletów.
Usłyszawszy strzały, będąc w swoim gabinecie z majorem [major „Pietia” – sowiecki tzw. doradca przy PUBP Włodawa] i pracownikiem Robaczewskim, natychmiast połączyłem się telefonicznie z Szefem Sztabu 49 p.p., którego powiadomiłem o napadzie na UB, prosząc o pomoc, następnie zostawiłem Robaczewskicgo przy aparacie, by nie rozłączał się z pułkiem i takowy bez przerwy prosił o pomoc wskazując, z której strony banda naciera. Szef Sztabu konkretnej mi odpowiedzi nie dał. Ja wraz z 8 pracownikami stanąłem do obrony, nie wpuszczając bandytów do wnętrza gmachu i tak strzelając z pistoletów, automatów broniliśmy się jedną godzinę i 20 minut.
W czasie obrony został zabity nasz pracownik Czeran [Czerkan] Michał i jeden ranny. W czasie walki bandyci podłożyli 4 miny pod klatkę schodową, z których dwie wybuchły zrywając drzwi wejściowe do aresztu. Po wybuchu min bandyci wypuścili aresztowanych i po kilkunastu minutach odjechali tymiż samochodami. Przez cały czas walki były ciągłe strzały i stałe wybuchy granatów.
Po upływie 10 minut jak banda odjechała, dało się widzieć koło Urzędu około 50 żołnierzy z 49 p.p., którzy zaraz powrócili z powrotem do koszar. O godz. 1.30 w nocy d-ca pułku w porozumieniu ze mną wysłał grupę w pościgu za bandą, która to do obecnej chwili znajduje się w terenie. Banda odjechała szosą w kierunku Lublina, gdzie po drodze spotkała maszynę z 10-ma żołnierzami i oficerem, której zabrała jedną rusznicę P-panc i chwilowo zarekwirowała samochód. Zarekwirowanym samochodem wojskowym bandyci pojechali dalej, poczem samochód ten zwrócili.

Włodawa 24.X.46 r.

Szef Powiatowego Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego
we Włodawie
Oleksa M. Kpt.


Atak na PUBP Włodawa – część 5>